Translate

niedziela, 8 września 2013

Wiara chroniona prawem - Komentarze...147



Wiara chroniona prawem.

Pol­skie prawo nie jest obo­jęt­ne wy­zna­nio­wo. Z tego po­wo­du bar­dzo czę­sto osoby nie­wie­rzą­ce są po­krzyw­dzo­ne.


– W jednym z wywiadów piosenkarka Dorota Rabczewska pytana o stosunek do wiary odpowiedziała, że przekonują ją odkrycia naukowe, a nie „coś, co napisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła”, za co na mocy art. 196 kk została ukarana grzywną przez sąd I instancji za obrazę uczuć religijnych (kodeks przewiduje za to przestępstwo nawet dwa lata pozbawienia wolności). Sąd II instancji podtrzymał ten wyrok. Dlaczego sądy zdecydowały się ukarać piosenkarkę tak surowo za wyrażenie własnego poglądu?

Mec. Łukasz Chojniak*: – Sama surowość nie jest oczywiście winą sądu, ponieważ takie przestępstwo zostało przewidziane przez ustawodawcę. Rolą sądu jest podążanie za ustawodawcą oraz jego zrozumienie. Sąd oczywiście interpretuje znamiona przestępstwa, jednak nie robi tego w sposób całkowicie dowolny, lecz w zgodzie z regułami wykładni, doświadczeniem życiowym itd. Jest dla mnie natomiast rzeczą oczywistą, że polemika czy nawet krytyczne słowa związane z kwestiami sumienia i religii nie powinny być penalizowane na drodze postępowania karnego, tylko, ewentualnie, jeżeli ktoś poczuje się dotknięty – bo ma przecież do tego pełne prawo, którego z panią Rabczewską nikomu nie odbieramy – powinien kierować roszczenia do danej osoby na drodze postępowania cywilnego. Spraw karnych o czyn z art. 196 kk, w stosunku do innych, tzw. pospolitych przestępstw, nie ma w Polsce tak dużo. Mowa o kilkunastu przypadkach rocznie. Jednak, jak podkreślam, tych spraw w ogóle nie powinno być, a ich liczba nie ma większego znaczenia, dlatego że nawet jedno skazanie z art. 196 kk powoduje, że naruszamy to, co jest esencją demokratycznego państwa prawa, czyli wolność debaty, a przy okazji wolność artystycznej ekspresji.

– Zdaniem pana mecenasa, powinno się móc powiedzieć wszystko, co się chce?

– Nie. Wolność debaty czy wolność artystyczna nie są wolnościami nieograniczonymi. Mówimy jedynie, że odpowiednie ograniczenie powinno być nakładane na drodze postępowania cywilnego, a nie karnego. Tak jak wspomniałem, żadna wolność nie jest wolnością absolutną. I z tym musimy się godzić. Są sytuacje, kiedy dana wolność musi zostać ograniczona, np. z uwagi na interes publiczny. Tylko że wówczas stosuje się tzw. test proporcjonalności. Ustawodawca musi udowodnić, że ograniczenie wolności dokonywane jest w wyższym celu i tylko w takim zakresie, w jakim to niezbędne. Uważamy, że w przypadku skarżonego przez nas art. 196 kk nie ma mowy o wyższym celu. W przeciwieństwie chociażby do art. 256 kk, który dotyczy tzw. mowy nienawiści. Dlaczego? Bo ten drugi chroni interes publiczny, jakim jest ład społeczny. Jeżeli doprowadza się do waśni między grupami na tle etnicznym, narodowościowym, wyznaniowym itd., to rzeczywiście jest sens w tym, aby te zachowania blokować na drodze postępowania karnego. W przypadku art. 196 kk nie mamy do czynienia z żadnym wyższym celem. Co więcej, ograniczamy wolność wypowiedzi jednostki oraz stawiamy uczucia religijne osób wierzących ponad wolnością sumienia ateistów.

– W przypadku sporów światopoglądowych i religijnych bardzo często pojawia się problem rozróżnienia pomiędzy daleko idącą i ostrą krytyką a mową nienawiści. Gdzie przebiega ta cienka granica?

– Ostra krytyka przechodzi w mowę nienawiści, gdy celem wypowiedzi jest szerzenie skrajnie negatywnych nastrojów, które będą podburzały duże grupy społeczne do działania przeciwko sobie. I właśnie temu miał przeciwdziałać art. 196 w prawodawstwie II RP, kiedy Polskę zamieszkiwało wiele narodowości wyznających różne religie. Później artykuł ten został automatycznie przepisany do kodyfikacji PRL i obecnej z 1997 r. We współczesnej Polsce, zamieszkanej w ogromnej większości przez przedstawicieli tego samego narodu i wyznających tę samą religię, przepis ten służy jedynie ograniczaniu krytyki i polemiki z wartościami religijnymi.

– Obrońcy art. 196 twierdzą jednak, że obraza uczuć religijnych jest tożsama z mową nienawiści.

– Nie jest tak. Gdyby tak było, racjonalny ustawodawca nie skodyfikowałby dwóch typów czynów zabronionych. Chodzi mi o wspomniane art. 196 i 256. Skoro jednak to zrobił, wyraźnie rozróżnił, że czym innym jest obraza uczuć religijnych, gdzie nie ma mowy o odniesieniu do większych grup społecznych, a czym innym mowa nienawiści. Rozumiem, że ktoś może mieć takie poczucie, ale z punktu widzenia wykładni prawa wydaje mi się, że odczucie to nie koreluje z tym, co my przyjmujemy, starając się zrozumieć racjonalnego ustawodawcę. To są dwa różne przestępstwa.

Co to są uczucia religijne

– Czy nie obawia się pan mecenas, że skarga Doroty Rabczewskiej jest z góry skazana na niepowodzenie? Dotychczas w każdym przypadku, kiedy Trybunał orzekał w sprawach religii, stawał po jej stronie. Nie jest to więc walka z wiatrakami?

– Nie wydaje mi się, aby w te sprawy Trybunał angażował się aksjologicznie. Po prostu orzeka o zgodności przepisów z konstytucją. Ja i pani Rabczewska twierdzimy, że jeden z nich jest niekonstytucyjny. Nie chcemy na tym tle rozpętywać konfliktu ideologicznego, aczkolwiek nie abstrahujemy od tego, że jest to silnie podszyte wartościami, aksjologią. Rzeczywiście wcześniejsze sprawy związane z wolnością religijną kończyły się niepowodzeniem skarżących. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, że każda skarga jest inna. Głęboko wierzę w tę skargę i jestem przekonany, że istnieją argumenty pozwalające na jej uwzględnienie. Warto także pamiętać, że oprócz rozważań, dlaczego art. 196 narusza poszczególne wzorce konstytucyjne, dotykamy również innej kwestii – powiedzmy umownie: formalnej. Twierdzimy, że skarżony przez nas artykuł nie spełnia zasady dookreśloności przepisu karnego. Chcę dodać, że w tym zakresie, przy sporządzeniu skargi, współpracowaliśmy także z Helsińską Fundacją Praw Człowieka.

– Dlaczego pana zdaniem ten artykuł jest niedookreślony?

– Samo pojęcie uczuć religijnych jest bardzo indywidualne i niedookreślone. Co więcej, w art. 196 mowa także o „przedmiotach czci religijnej”. No dobrze, w przypadku chrześcijaństwa większość Polaków wie lub domyśla się, co jest przedmiotem czci religijnej. Szczerze wątpię jednak, czy rodacy będą znali przedmioty czci religijnej kilkudziesięciu innych wyznań. W myśl tego przepisu obrazić czyjeś uczucia związane z wiarą można nawet nieświadomie. I to jest właśnie całe jego nieszczęście. Nie znając przedmiotu czci religijnej, zawsze możemy być posądzeni o obrazę uczuć religijnych, a co za tym idzie, ukarani. Oczywiście, można tu się bronić brakiem naszej winy, ale obrona ta nie zawsze może się okazać skuteczna. A przypomnijmy, że prawo karne powinno być bardzo precyzyjne. Na tyle precyzyjne, na ile to możliwe. Obywatel musi wiedzieć, kiedy może się narazić na odpowiedzialność karną, a kiedy nie. Tego w tym przepisie brakuje.

– Czy przy takiej liczbie różnych religii dookreślenie tego przepisu jest w ogóle możliwe?

– Wydaje mi się, że nie, i to jest poważny problem, który stoi przed ustawodawcą. Być może, gdybyśmy popracowali długo nad definicją, tę kwestię udałoby się doprecyzować. Jeżeli jednak byłoby to niemożliwe, a wiele na to wskazuje, należałoby się zastanowić, czy ustawodawca ma prawo wprowadzać normę prawa karnego, w której te znamiona nie są i nie mogą być jasne. Ja stoję na stanowisku, że nie jest to dopuszczalne w demokratycznym państwie prawnym, bo powoduje zbyt łatwe wejście w konflikt z prawem, nawet jeśli nie chce się tego uczynić.

Kaganiec na debatę

– W napisanej przez pana skardze można wyczytać, że skarżony artykuł jest sprzeczny z konstytucją, ponieważ faworyzuje i chroni jedynie osoby wierzące. Co więcej, stwarza wrażenie, że państwo polskie nie pozostaje obojętne w sprawach wyznaniowych. Czy to, że Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniach zawsze stawał po stronie rozwiązań korzystnych dla osób wierzących, potwierdza pana zdaniem taką ocenę?

– Uważam, że polskie prawo, a szczególnie art. 196, nie jest obojętne wyznaniowo. Z tego powodu bardzo często osoby niewierzące są po prostu pokrzywdzone. Przepis ten w swoim brzmieniu jest zarazem kagańcem nakładanym na debatę publiczną. Zniechęca osoby niewierzące do wypowiadania krytycznych poglądów na temat wiary, ponieważ mogłaby je spotkać za to kara. Nie powiem jednak, że nieobojętny w sprawach wyznaniowych jest także Trybunał. Tak jak mówiłem wcześniej – Trybunał jedynie analizuje przepisy i dokonuje oceny ich zgodności z ustawą zasadniczą.

– Jak w takim razie pojmować zasadę bezstronności państwa w sferze światopoglądu i religii? Czy państwo w ogóle nie powinno ingerować w spory dotyczące tych kwestii?

– Nie wymagamy od państwa, aby nie ingerowało. Przykład art. 256 kk pokazuje, że w niektórych przypadkach jego interwencja jest wręcz konieczna. Nawet jeżeli dotyczy ona wolności debaty. Uważamy natomiast, że państwo powinno zachować bezstronność i wstrzemięźliwość, kiedy dochodzi do sporów pomiędzy jednostkami, gdy nie ma wspomnianego wyższego celu społecznego. Tymczasem w przypadku skarżonego przez nas artykułu wiele wskazuje na to, że został on przepisany do obecnej kodyfikacji bez większej refleksji. W efekcie państwo stworzyło sytuację, w której osoba krytykująca czyjeś wyznanie podlega ewentualnie sankcji karnej, natomiast wierzący, który szydzi z niewierzącego, będzie co najwyżej zagrożony powództwem cywilnym.

Inflacja norm karnych

– W napisanej przez pana skardze można przeczytać, że pojęcie obrazy uczuć religijnych nie występuje w innych tradycjach prawnych. Co w takim razie skłoniło polskiego ustawodawcę do zachowania tego przedwojennego przepisu?

– Ustawodawca to podmiot zbiorowy, dlatego trudno teraz stwierdzić, co nim kierowało w roku 1997, kiedy kodyfikacja karna była przyjmowana. Na pewno nie towarzyszyła temu większa refleksja. Nie wiem, czy ustawodawca świadomie doprowadził do faworyzowania osób wierzących kosztem niewierzących. Faktem jest natomiast, że taka sytuacja istnieje. A dlaczego taki przepis znalazł się w porządku prawnym, trudno mi powiedzieć. Jeżeli miałbym spekulować, to wydaje mi się, że został po prostu przepisany automatycznie, bez większej refleksji, czemu miałby służyć we współczesnej Polsce. Nie przypominam sobie żadnych badań, które skupiałyby się na tym, po co, cui bono, ta norma karna.

– Przedstawiciele środowisk katolickich twierdzą jednak, że zniesienie art. 196 umożliwi swobodne i bezkarne obrażanie wiary i osób wierzących. Pan natomiast wspomniał, że i bez tego artykułu osoby, które czują się urażone, mogą skutecznie dochodzić swoich praw.

– Oczywiście. Jeżeli byłoby to szydzenie zmierzające w kierunku mowy nienawiści, powodujące powstawanie niesnasek między grupami, to jest przecież wspomniany już wielokrotnie art. 256. A jeżeli podczas naszej rozmowy pan poczułby się dotknięty tym, co powiedziałem na temat pana religii, bo ma pan przecież do tego pełne prawo, to ma pan instrument w postaci powództwa cywilnego. Może pan się domagać zadośćuczynienia, nawet finansowego, za krzywdę, którą panu wyrządzono tego typu działaniem. Oczywiście będzie pan musiał ją odpowiednio wykazać.

– W takim razie w przypadku przyznania panu racji przez Trybunał nie trzeba będzie zastępować art. 196 innym przepisem regulującymi tę kwestię, ponieważ odpowiednie zapisy już istnieją?

– Tak, bo wracając do naszej hipotetycznej sytuacji, jest pan chroniony prawem cywilnym. Co więcej, obecnie w związku z art. 196 dochodzi do paradoksu. Pokrzywdzony zgłasza się i mówi: „Jestem pokrzywdzony”. Sąd karny skazuje osobę, która dopuściła się obrazy uczuć religijnych, natomiast sam pokrzywdzony zadośćuczynienia nie dostaje. Jego krzywdy nie są więc wynagradzane. Tak właśnie było w przypadku ukarania pani Rabczewskiej. Dlatego, moim zdaniem, w przypadku obrazy uczuć religijnych lepiej służy powództwo cywilne. Generalnie wydaje mi się, że ustawodawca „zapomniał”, że prawo karne może wkraczać tylko wtedy, kiedy żadne inne środki nie są wystarczające. W naszej kulturze prawnej obserwujemy niestety zbyt częste sięganie po normę karną. Żyjemy w takim przekonaniu, że jeśli coś będzie karane, czyli będzie przestępstwem, to niemal natychmiast zapanuje praworządność i powszechna szczęśliwość. Mamy inflację norm karnych. Dochodzi nawet do takich sytuacji, że prokuratorzy nie są w stanie wychwycić wszystkich przepisów karnych. Nawet nie tych z Kodeksu karnego, ale z każdej ustawy szczegółowej, która wprowadza normy karne. Doprowadzono do tego, że większość ustaw cywilistycznych ma przepisy karne. Za daleko to poszło. Także w przypadku art. 196. Takie jest także stanowisko Trybunału w Strasburgu opowiadającego się za wolnością debaty nieograniczoną w sposób karny. Cywilistycznie tak, ale to co innego.

– Jak w takim razie odnosi się pan mecenas do argumentacji stwierdzającej, że katolicyzm, który jest religią dominującą w naszym kraju, musi być chroniony sankcją karną, ponieważ to wynika z naszego kręgu kulturowego i tradycji?

– Uprzywilejowanie Kościoła katolickiego w naszym kraju może się wyrażać w tradycji poprzez szczególną estymę i szacunek dla tej instytucji. I tego nie można jej w żaden sposób odbierać. Rola Kościoła katolickiego jest silnie związana z historią Polski. To stwierdzenie nie wynika ze szczególnych przekonań czy wiary, lecz z pamięci historycznej. Jedną kwestią jest jednak to, co obecne w naszej kulturze społecznej i tradycji, a drugą szczególne uprzywilejowanie na gruncie prawa karnego. Innymi słowy: to, że mamy głęboki szacunek do danej instytucji, nie usprawiedliwia jeszcze wprowadzania norm karnych penalizujących wszystkie słowa krytyki skierowane pod jej adresem. Sama estyma, szczególny szacunek to jednak trochę za mało, by wprowadzać sankcje karne.

– Czy nie obawia się pan mecenas, że w związku z tym, że zgodził się pan pomóc Dorocie Rabczewskiej przy wniesieniu tej skargi, pewne środowiska będą chciały zrobić z pana na siłę antyklerykała i wroga Pana Boga?

– Jeżeli ktoś będzie oceniał mnie, panią Rabczewską lub skargę niezależnie od tego, co staram się przekazać, czyli że nie wchodzimy w konflikt z Kościołem i nie chcemy ograniczać niczyich praw wyznaniowych, to znaczy, że zachowuje bardzo asertywny stosunek do prezentowanych argumentów. Będę nad tym bolał, ale nie mam na to żadnego wpływu. Jestem prawnikiem, nie teologiem ani filozofem. Nie zajmuję się systemem wartości. Pozostawiam to tym, którym jest to bliższe. Ta skarga dotyczy tylko i wyłącznie aspektów prawnych.

SONDA

Czy świeckie państwo powinno ścigać za obrazę uczuć religijnych?

Prof. Jacek Sobczak, konstytucjonalista, SWPS, UW

To duży problem, ale nie państwo ściga, lecz organa ścigania. Mogą to robić, jeśli prawo karne przewiduje, że obraza uczuć jest przestępstwem. W wielu państwach jak najbardziej świeckich obraza uczuć religijnych jest przestępstwem, ale są też państwa, gdzie tak nie jest. Pytanie powinno więc brzmieć nieco inaczej: czy można i należy rozważyć zmianę obowiązującego Kodeksu karnego w Polsce? Uważam, że ściganie za bluźnierstwo jest niedopuszczalne i nawet rozważając rzecz na tle pierwszej wersji Kodeksu karnego z 1932 r., było to wątpliwe.

Prof. Wiktor Osiatyński, politolog, publicysta

Uważam, że nie powinno. Jeśli ktoś zdoła udowodnić, że w wyniku takiego działania poniósł uszczerbek, wyraźną szkodę materialną lub moralną, może dochodzić swoich praw w procesie cywilnym. Nie powinno to jednak być przedmiotem postępowania karnego. Oczywiście udowodnienie szkody moralnej jest rzeczą dyskusyjną, ale w niektórych innych krajach za obrazę uczuć religijnych się ściga. Osobiście bardzo bym się cieszył, gdyby Trybunał Konstytucyjny uznał skargę Dody za zasadną.

Dr Adam Bodnar, sekretarz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka

Nie jest to problem istnienia czy nieistnienia przepisu. W istocie chodzi o sytuacje, w których pewne osoby, łamiąc zasady wolności sumienia i wyznania, umyślnie przeszkadzają w uroczystościach religijnych i innych praktykach wiary. Oczywiście nie powinno się dopuszczać, by przedstawiciele jednej religii czy niewierzący obrażali przedstawicieli drugiej religii. Jednak przepisy art. 196 kk nie są ostre i nierzadko wkraczają na teren wolności słowa, dlatego nie można nawet zbyt krytycznie się wypowiedzieć na temat religii czy próbować podważyć uczucia religijne. Sama kategoria uczuć religijnych jest bardzo subiektywna, więc gdyby przepis art. 196 uściślić, gdyby odnosił się tylko do przedmiotu czci i zawierał kategorię umyślności, taki przepis mógłby u nas funkcjonować. Na razie każda drwina w internecie czy działalność artystyczna może być ścigana. Spotkało to np. autora strony naśladującej kościelną aplikację internetowej spowiedzi czy Dorotę Nieznalską. W polskiej praktyce wiele komplikacji i kłopotów wynika więc z faktu, że zbyt szeroko traktuje się kategorię obrazy uczuć religijnych.

Kazimierz Kutz, senator, reżyser

Nie powinno się ścigać. Sprawy powinny rozstrzygać sądy cywilne. Przepis o ściganiu za obrazę uczuć religijnych prowadzi wprost do społecznej i publicznej chłosty, do średniowiecznego pręgierza, który stoi jeszcze na ryneczkach w bardzo starych miastach. Niektórym marzy się takie widowisko z udziałem Dody, a ona przy tej okazji mogłaby jeszcze coś zaśpiewać. Państwo nie powinno się w to mieszać, bo inaczej będą powody, by sądzić, że jesteśmy państwem fundamentalistycznym.

Wojciech Kuczok, pisarz

Wydaje mi się, że to sprawa bardzo osobista i w tym sensie względna. Wrażliwość na obrazę u danej osoby i jej granice tolerancji bywają bardzo różne. Nie można więc z urzędu wyznaczyć granicy przekroczenia, bo to, co jest obrazą dla jednego, dla drugiego już nią nie będzie. Ktoś się obrazi, że człowiek przeżegnał się całą dłonią, a nie dwoma czy trzema palcami. Ktoś inny będzie traktował obojętnie apokryficzne opowieści dotyczące prawd wiary. Jest to więc trudne do ustalenia i prawnego określenia. W związku z tym ściganie za obrazę uczuć religijnych plasuje się na granicy abstrakcji. Z jednej strony, religijność to coś głęboko intymnego, z drugiej – państwo miałoby swoimi przepisami wkraczać w tę intymność.

Grzech Piotrowski, muzyk

Nie sądzę, by te sprawy mogły być precyzyjnie regulowane przepisami prawa, to raczej domena obyczaju, dobrego wychowania. Wolność słowa jest dla nas wszystkich, ale trzeba też zwrócić uwagę na drugą stronę medalu. Żyjemy w kraju, gdzie większość jest przywiązana do pewnych zachowań i norm religijnych, traktuje to jako wartości i do dobrego obyczaju powinno należeć uszanowanie tego stanu. Nie ma powodu, by artyści dla własnych, czasem bardzo indywidualnych powodów musieli obrażać innych.

Not. BT

*Mec. Łukasz Chojniak – doktor nauk prawnych, adwokat, członek Izby Adwokackiej w Warszawie. Specjalizuje się w sprawach karnych, ze szczególnym uwzględnieniem postępowań karno--skarbowych i karno-gospodarczych, a także postępowań o odszkodowanie za niesłuszne zatrzymanie, tymczasowe aresztowanie lub skazanie. Od 2010 r. prowadzi własną kancelarię adwokacką. Jest pełnomocnikiem Doroty Rabczewskiej.

Autor:
Wiktor Raczkowski

Źródło: Przegląd


KOMENTARZE:

~zimny lech : Chrześcijaństwo jest kultem sadyzmu.
Jako swój symbol wybrało nagiego, zakrwawionego człowieka w męczarniach konającego na krzyżu.
Dlaczego nie wisielca? Albo wbitego na pal?
Gdyby w dzisiejszych czasach jakakolwiek sekta czciła taką postać- udręczoną, nagą, całą we krwi i w czapce z drutu kolczastego, gdyby wieszała jej wizerunki we wszystkich urzędach i szkołach, natychmiast interweniowałyby służby specjalne, policja, Interpol czy FBI a jej członków pozamykano by w więzieniach i szpitalach psychiatrycznych.
To tradycja- powiecie- przyzwyczailiśmy się do tego.
Ale czy każda tradycja jest dobra? A obrzezanie kobiet? Honorowe zabójstwa? Kamienowanie za zdradę? System kastowy w Indiach?
Ten symbol męki, symbol chrześcijaństwa jest jego grzechem pierworodnym. Zabija empatię, współczucie i wrażliwość.
Daje jasny przekaz- cierpienie jest dobre!
Od samego początku Kościół konsekwentnie realizuje swój plan: Zero przyjemności- maksimum cierpienia. Biczujcie się, umartwiajcie, pośćcie i pokutujcie. A seks to wasz wróg!
Sam JPII biczował się regularnie. Czy to normalne aby jeden z największych autorytetów uprawiał sam ze sobą sadomasochistyczną gimnastykę????
Sadystyczni oprawcy Inkwizycji przez wieki łamali ludzi kołem, ćwiartowali i palili na stosach. Edisonowie tortur doprowadzili swój fach do takiej perfekcji, że oglądając narzędzia kaźni nikt nie uwierzy w Boga. Ale w Szatana na pewno.
Dzisiaj na szczęście te czasy minęły ale sadyści w kieckach jakoś przecież muszą realizować swe chore popędy. Straszą nas piekłem. Szczują i podjudzają. Walczą z seksem. Każą rodzić chore i niechciane dzieci, które potem będą cierpieć przez całe życie.
I wreszcie rzecz najważniejsza, czyli śmierć w męczarniach. Najważniejsza, bo dotyczy 90% z nas. Kościół zabrania eutanazji a tylko ok. 10% to przypadki nagłej śmierci. Kościół pragnie naszej męki, cały czas głosząc miłość bliźniego. Łżą nam w żywe oczy stosując taktykę Goebbelsa, że kłamstwo po tysiąckroć powtórzone staje się prawdą.
Wszelkie opowieści Kościoła o godności życia i śmierci to brednie dla idiotów. Bo jaka śmierć jest godna- wielomiesięczne konanie w mękach na raka trzustki lub spektakl powolnej degeneracji, jaki urządził światu JPII, czy też spokojne zaśnięcie po wypiciu „koktajlu”?
Dlatego uważam, że Chrześcijaństwo jest kultem sadyzmu a określanie go mianem religii miłości jest tak samo dowcipne, jak nazywanie Islamu religią pokoju.

~Zły : Państwo świeckie ........................Boki zrywać kpina i łgarstwo oraz cynizm aż nadto widać gołym okiem. W tym durnym głupim i zakłamanym kraju zwanym Polska wiara nie jest sprawą prywatna obywatela . jest to towar jak każdy inny którym się handluje i kupczy jak tania dziwka swoim zadem . Przykład politycy niby tacy wierzący i święci a tak naprawdę przy byle okazji wychodzi ich zakłamana morda nie twarz . Prowadzają klechę pod rękę a za moment geszefty late interesy alkohol, dziwki (kochanice) niektórzy mocno wierzący rozwodzili się kilkakrotnie zmieniając baby jak rękawiczki! Jak to się ma z ich uczuciami religijnymi i samą wiara czytaj Dekalogiem?????!

~co jeszcze potrzeba owieczki i barany? : Od pewnego czasu szczególnie często pada hasło "Nauka Kościoła".
Zawsze budziło to we mnie wielkie zdziwienie - bowiem
słowo "nauka" jest w tym przypadku ewidentnie nadużywane.
Informuje, więc publicznie wszem i wobec, że Kościół ma z
nauką tyle wspólnego, co gacie górnika z "seks bielizna”.

Nauka jest, bowiem poznawanie świata za pomocą metod naukowych.
Nie będę już wyjaśniał, co to są metody naukowe, bo choćby
w przybliżeniu nawet mohery zapewne wiedzą.
Albo i nie... Jeżeli akurat o mohery chodzi.
Tak czy siak owa "nauka Kościoła" zrobiła furorę przy
okazji otrzymania nagrody Tempeltona przez ks. M.Hellera.
Na czym wiec polega owa "nauka Kościoła”?... Oto niektóre
zagadnienia z nią związane:
1.Angelologia - dział "nauki" zajmujący się poznawaniem aniołów, których nikt nigdy nie widział.

2.Demonologia - podobny dział tyle ze tych upijających się na smutno... Pesymistów. O demonach, diabłach i innych szatańskich pomocnikach. Dokładne opracowania pozwalają na odróżnienie poszczególnych osobników po intensywności smrodu siarki i kształcie rogów. Oba powyższe działy są częścią dogmatyki. Jest to wiec coś więcej nawet niż nauka!

To nauka NIEKWESTIONOWANA - dawno dowiedziona i niepozwalająca na wątpliwości jak to ma miejsce w prawdziwej nauce.

3.Soteriologia- to nauka o zbawianiu ludzi (również dogmatyczna). Jest to wiec badanie wpływu sakramentów na życie wieczne. Szczególnie interesujący jest aspekt chrztu, czyli polewania niemowlęcia wodą jako niezbędny element Zbawienia i smarowania oliwa.

4.Hamartiologia-nauka o grzechu, grzeszeniu i pochodzeniu poza boskim grzechu. Dowodzi, więc, że oprócz Boga może coś istnieć i nie zostać przez Niego stworzone. I to spędza sen z powiek hierarchom, bowiem tylko Bóg może coś stworzyć.... A przecież złego nie mógł ( nie w jego stylu).

5.Kairologia - to rozpoznawanie czasów na podstawie znaków i biblijnych opisów. Przypomina trochę dawne wróżenie z jelit baranich. itd., ...itd..
Działów tych jest wiele o wiele więcej niż w prawdziwej nauce. Miliony nierobów i darmozjadów na przestrzeni wieków pracowicie ją tworzyły... A Kościół skrupulatnie kolekcjonował. Dzieła nauki były niszczone i palone przez Kościół jako bezbożne i powstałe wyniku diabelskich sztuczek. Setki tysięcy manuskryptów spalili księża, choć były to dzieła niepowtarzalne i niemające kopii.
Zniszczono dzieła Sokratesa, Sofoklesa, Ajschylosa i kto wie, kogo
jeszcze. Mogły tam być dzieła o budowie i przeznaczeniu piramid.
Tego nie dowiemy się już nigdy.
Taki to jest wkład naukowców kościelnych do kultury europejskiej.
Ba... Światowej niestety.
Nauka o diabłach, Trójcach w jednym, niepokalanych poczęciach
itp. naukowych opracowaniach. Znajdziemy tam doktoraty naukowców
kościelnych z dziedziny "leczenia czarnej ospy modlitwą", "przyczyn
umieralności bezbożnych kobiet w połogu" itp. doniosłe dzieła.
Kolejna wielka dziedzina "nauki kościelnej" jest...

6.Mariologia - przepotężny dział wiedzy o dziewictwie mimo
poczęcia i "zawszedziewictwie". Setki doktoratów i profesór
zbudowano na tym temacie, który jest ulubionym "dzieleniem
włosa na czworo" w celu uniknięcia dyskusji o żydowskim
pochodzeniu Jezusa i jego rodziny, oraz judaizmu, który wyznawał.


7.Pneumatologia - nauka o "tchnieniu bożym" mówiąc najkrócej,
czyli relacji Bóg a dusza człowieka.

8.To nauka o kreacjonizmie. O tym jak to Bóg najpierw stworzył zwierzęta, a potem dopiero rośliny. Najpierw stworzył światłość a dopiero potem Słońce i gwiazdy... gdy sobie przypomniał o ich braku. Rewelacja rzec można. Owa kościelna nauka próbuje jakoś "zamazać" biblijne nonsensy z Genesis.

9.Sakramentologia- niezwykle pożyteczna nauka zajmująca się
wpływem sakramentów na życie duchowe człowieka i relacje
ich wpływu na stosunek Boga do duszy. A zaiste jest, co badać!
Bóg, bowiem zapewne obszernie o tym opowiada pasterzom.

10.Najtrudniejszy dział nauki katolickiej zajmujący się "naukowym"
uzasadnieniem jak trzech może być jednym, a każdy czymś
osobnym. Ponadto trzeba jakoś uzasadnić możliwość istnienia Trójcy
skoro jeden z "doktorów Kościoła" bodaj św. Augustyn twierdził, że dany punkt przestrzeni może zajmować tylko jedna osoba duchowa.

Starczy tego dobrego.

Oczywiście jest to tylko znikoma część działów nauki kościelnej.
Ostatnio lubię dekalogi i wszystko sprowadzam do dziesięciu.
Gdyby jednak ktoś zechciał zebrać w jednym miejscu wszystkie
istniejące księgi i traktaty to te kościelne by zajęły większość miejsca.
Po prostu kościelna "nauka o niczym" jest tak rozbudowana, że
Bóg, jeżeli istnieje musi pukać się palcem w czoło nie mogąc
wyjść z podziwu nad prymitywizmem kościelnych dywagacji
i całkowitym brakiem wyobraźni hierarchów watykańskich.

Jeżeli ktoś, bowiem zakłada, że Wszechmocny Bóg - Twórca
nieskończonego Wszechświata i miliardów galaktyk, z których
każda zawiera miliardy słońc takich jak nasze jest tak prymitywny
jak opisują to plebani to.... Wypada mu tylko współczuć.
Tak wiec wygląda ta "NAUKA" kościelna. Magnificencje, profesorowie, "wybitni naukowcy" Kościoła to właśnie ten żałosny dorobek w bełkocie.
Gdyby tą energię zmarnowaną na dywagacje "ilu diabłów mieści
się na ostrzu szpilki" przeznaczyć na prawdziwą naukę to zapewne
dziś byśmy byli na Marsie... a może sięgnęli gwiazd.
  
~anka do ~a-z: Smutne, co się Panu przydarzyło. W kraju takim jak jest Polska jest bardzo trudno żyć i będzie gorzej jeśli nie zostanie oddzielona polityka od kościoła. W żadnym kraju na świecie nie ma wpływu na politykę, kościół. To niezdrowe dla ogółu. Jak może być obywatel prześladowany za to, że jest niewierzącym - to skandal i straszna choroba?. Współczuję Polakom żyć w takim reżimie i jednocześnie życzę szybkiego wyzdrowienia dla całego kraju.

~Baca do ~a-z: Ktoś tu miał ewidentnie nierówno pod sufitem. Ja nawet nie pamiętam czy kiedykolwiek wierzyłem w Boga, wiem za to, że nie miałem (ani moi rodzice) debilnych pomysłów by być w szkole w rekolekcje, skoro były to zawsze dni wolne od szkoły. Cieszyłem się, że mam wolne. Na rekolekcje to ja może chodziłem w pierwszych latach podstawówki, a było to w czasach, gdy religii nie było w szkołach, tylko przy Kościele. W liceum miałem to w tyłku.

~zimny lech : WARTO PRZYPOMNIEĆ:
W sierpniu 2008 roku policjant wydziału ruchu drogowego w Ustrzykach Dolnych, sierżant Paweł S. zatrzymał samochód. Kierował nim watykański ksiądz, który przekroczył prędkość o przeszło 30 km/h i nie zapalił świateł. Dlatego sierżant wypisał mu mandat i pouczył, że należy jeździć ostrożnie. Do rozmowy jednak włączył się pasażer. Krzyczał na policjanta i machał rękami. Wysiadł z samochodu, zachowywał się agresywnie. - Ty nie wiesz, kim ja jestem! – powtarzał wielokrotnie. Rzeczywiście, Paweł S. nie wiedział. Ta niewiedza, jak się później okazało, kosztowała go bardzo wiele. 

Na dywaniku u komendanta dowiedział się, że tym pasażerem był arcybiskup Józef Michalik, przewodniczący episkopatu Polski. Wtedy dowiedział się też, że arcybiskup swoje niezadowolenie z "nadgorliwości" młodego policjanta wyraził dzwoniąc do samej komendy wojewódzkiej i prosząc o "ukaranie" 32-letniego sierżanta.

W komendzie wojewódzkiej od zastępcy komendanta usłyszał, że w sposób "niegrzeczny" zwracał się do arcybiskupa Michalika, bo powiedział do niego "proszę pana", nie zaś "wasza eminencjo” (w rzeczywistości, jak pisze autorka, abp Michalik był wówczas ekscelencją). Przełożony zapytał także Pawła S., "dlaczego uderza w Kościół katolicki".

Wicekomendant zażądał od S. unieważnienia mandatu. Następnie został on przesunięty z wydziału ruchu drogowego do plutonu patrolowego (degradacja). To jednak nie wystarczyło i pod groźbą zwolnienia dyscyplinarnego policjant został zmuszony do złożenia rezygnacji i odejścia ze służby. Potwierdzają to w anonimowych rozmowach byli koledzy sierżanta, na których powołuje się autorka reportażu.
Po złożeniu przez sierżanta S. rezygnacji, jego przełożony, komendant Stanisław Dziedzic, przypomniał sobie o incydencie, jaki podwładny zgłosił podczas patrolu sylwestrowego. Zauważył bowiem, że z radiowozu zginął jego zasobnik z bloczkami mandatów karnych oraz część pieniędzy. Zginęło również jego prawo jazdy. Paweł S. o całym zdarzeniu poinformował przełożonych, zaś pieniądze wpłacił w kasie komendy. Z własnej kieszeni.

Komendant nie tylko przypomniał sobie o sprawie zniknięcia mandatów dopiero po rezygnacji ze służby Pawła S., ale także złożył doniesienie do prokuratury, w którym napisał, że S. zniszczył mandaty po to, by przywłaszczyć sobie pieniądze. Które - i tu paradoks - oddał przecież do kasy komendy.

Prokuratura byłemu już policjantowi postawiła zarzut niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień. To słabe zarzuty, bo przecież mandaty, które zniknęły i tak są wpisywane w rejestr nałożonych mandatów, po zakończeniu służby. Nawet, jeśli S. chciałby te pieniądze wziąć dla siebie, a dowody w postaci bloczków zniszczyć, to ślad po mandatach i tak by pozostał. Z zarzutów pozostał tylko brak dbałości o dokumenty. A to mogłoby nie utrzymać się w sądzie.

Tymczasem Paweł S., który nie był już policjantem i nie musiał obawiać się "splamienia" honoru policyjnego munduru, wciąż opowiadał o "udanej" interwencji rzeszowskiej komendy wojewódzkiej w sprawie arcybiskupa. Wówczas do akcji wkroczyło Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Wojewódzkiej Policji.

Prawie miesiąc później były sierżant siedział w areszcie, tym razem postawiono mu poważne zarzuty: nielegalne posiadanie, przetwarzanie i handel bronią. Przeszukanie domu oskarżonego nic nie wniosło do sprawy: zabezpieczono dwa telefony komórkowe. Nie znaleziono zaś broni. Dlatego przeszukano również dom rodziców S., i tu niespodzianka: zabezpieczono telefon komórkowy, komputer i zdjęcia wnuków. Broni nie było.
Prokurator Aurelia Skiba, zajmująca się sprawą Pawła S., napisała w uzasadnieniu oskarżenia, iż Paweł S. handlował bronią, ale "w bliżej nieokreślonym czasie, w bliżej nieokreślonym miejscu i z bliżej nieokreślonymi osobami".

Koledzy nie wierzą w postawione Pawłowi S. oskarżenia. – Wszyscy w okolicy wiedzą, że Paweł ma hopla na punkcie różnych "wykopalisk" - powiedział były kolega z komendy. - Ciągle wykopywał jakieś orzełki, guziki od mundurów, jakieś bagnety z pierwszej wojny, skorupy. To zapaleniec. Jego zbiory nieraz zasilały okoliczne muzea. – On był po przeszkoleniu pirotechnicznym, nie trzymałby żadnych niebezpiecznych materiałów, bo wie, czym to grozi – dodaje inny.

Razem z byłym sierżantem zatrzymano dwóch innych kolekcjonerów, ale tylko S. trafił do aresztu, choć to u nich znaleziono atrapy granatów, łuski po nabojach z wojny i inne wojenne "gadżety".

Pani prokurator, przedłużając areszt napisała, iż "zarzucane podejrzanemu czyny popełnione zostały (...) z udziałem osób, których tożsamości jeszcze nie ustalono." Uzasadniając areszt, napisała też, że ponieważ nie wiadomo, z kim on jest w tej grupie przestępczej, "niewiedza ta uzasadnia niezwłoczne odizolowanie Pawła S. od pozostałych osób."

Paweł S., idąc do aresztu pozostawił w domu żonę oraz dwójkę dzieci, 4-letniego Patryka oraz roczną Marysię. Było im ciężko, ponieważ ze względu na chorobę Marysi żona nie pracowała.
Ojciec byłego sierżanta dowiedział się, że arcybiskup Michalik opowiadał potem podczas różnych spotkań o tym "głupim policjancie z Ustrzyk Dolnych, który już się napodskakiwał". Napisał więc list do abpa Józefa Michalika z pytaniem, dlaczego tak skrzywdził jego syna. Niestety, nie otrzymał odpowiedzi.

Artykuł ukazał się w NIE w sierpniu ubiegłego roku. Wówczas Paweł S. nadal przebywał w areszcie, choć od kwietnia 2009 roku nie toczyły się żadne czynności procesowe. Dowodami w tej sprawie były zeznania, jak pisze autorka powołując się na anonimowych informatorów, drobnych przestępców, którzy poszli na współpracę z prokuraturą oraz zeznania funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Wojewódzkiej Policji…

~Adwan - pogromca IDIOTOW do ~asdfasdasf: Jesteś naprawdę albo bardzo z indoktrynowany albo bezdennie głupi.....
Które z powyższych? Tak mamy dowody na to, że istnieje Australia IMBECYLU JEDEN! Uff jak tacy ignoranci mogą się wypowiadać! Mamy też dowody na atomy, kwarki, protony, elektrony itd. A niestety zidiociani niedouczeni katole tego nie pojmują!
Po pierwsze, co piszesz o bogu to bzdury, ponieważ: tak samo możemy napisać o różowych słoniach, krasnoludkach, sierotce Marysi, smokach, nie dotkniesz ich nie poczujesz a wierzyć możesz, że mogą istnieć, aczkolwiek są to zmyślone idee, takie jak idea bożka!
Nasz umysł jest doskonałym symulantem on właśnie SYMULUJE całą rzeczywistość, dlatego też możesz mięć omamy, widzieć miraże, bądź być oszukanym przez iluzjonistów. Dlatego twoje personalne "doświadczenia" nie mogą być brane pod uwagę! W niektórych przypadkach gdy ludzie zaczynają widzieć rożne rzeczy, lądują w (???) szpitalu dla umysłowo chorych !
  
~zimny lech : Niezaprzeczalne zasługi kościoła:
1. Kościół katolicki z kobiety czynił przez wieki całe istotę gorszą, niższą i nieczystą.
2. Ledwo narodzone i niczego nieświadome dzieci przywłaszcza sobie rytuałem zwanym chrztem.
3. Jego hierarchowie przez wieki całe czynili kobiecie krzywdę niewyobrażalną. I trwają w swoim uprzedzeniu do dzisiaj hołubiąc i broniąc swojego patriarchalnego tworu.
4. Z erotyzmu jego całego piękna uczynił mroczny i czarny grzech.
5. Seks, miłość wolną, piękną , pełną doznań duchowych i zmysłowych sprowadził do ohydnego podziemia ludzkiej świadomości i trzyma tam świadomość swoich wyznawców do dzisiaj.
6. Do perfekcji doprowadził sztukę fałszerstw, kłamstw, przeinaczeń.
7. Przez wieki całe tworzył dogmaty, prawa jakieś wynaturzone wmawiając maluczkim boskie w tym sprawstwo.
8. Z boga uczynił pamiętliwego, złośliwego kata karzącego na lewo i prawo za wszystko i wszędzie i strącającego do wymyślonego przez kościół piekła bez opamiętania wszystkich, którzy mu pod rękę wpadną.
9. Wymyślił celibat. Jeden z najbardziej chorych i wynaturzonych pomysłów, jaki sobie można tylko wyobrazić.
10. Posunął się nawet do super bzdury wymyślając niepokalane poczęcie i pozbawiając matkę Chrystusa - czołowej przecież postaci kościoła - wszystkich pięknych cech erotycznej kobiecości, macierzyństwa, miłości nie tylko zmysłowo - cielesnej, ale i duchowej.
11. Jeszcze do nie tak dawna prowadził krwawe krucjaty nawracając niewiernych krwawo ogniem i mieczem na łono jedynie słusznej wiary.
12. Wsławił się takimi wynalazkami jak święta inkwizycja, palenie na stosach wolnomyślicieli, ludzi nauki, sztuki, oświecenia i postępu.
13. Zapisał się niezwykłą wręcz chciwością i pazernością gromadząc majątki i dobra nieprzebrane nie ustając w tej działalności nigdy.
14. Jest wszędzie. W prasie, telewizji, radiu.
15. Jest w szkole, w urzędach i na ulicy. Wciska się do domu i łóżka.
16. Nie można wysłuchać wiadomości bez informacji o poczynaniach biskupów, kardynałów, księży, papieża. Co tydzień jakieś ważne kościelne wydarzenie zajmuje łamy oficjalnych mediów?
17. Co miesiąc jakaś ważna rocznica związana z JPII?
18. Co pół roku następny wspaniały film o JPII?
19. Im dalej od śmierci JPII tym więcej cudów, których rzekomo był autorem.
20. Wszędzie krzyże, pomniki, tablice upamiętniające, dzwony, święte relikwie, cudowne obrazy, płaczące Madonny, cuda na kominach, drzewach i na szybach w blokowych oknach.
21. Kraj prześciga się w budowaniu coraz większych krzyży, pomników, dzwonów i świątyń.
22. Pielgrzymka goni pielgrzymkę. Młodzież wędruje tam i z powrotem pod szczupakiem czy też karpiem w Lednicy. Nawet na plaży w Międzyzdrojach pełno młodych ludzi ubranych w koszulki z napisem Pokolenie JPII. Co druga ulica to ulica JPII. Prawie każda szkoła to szkoła JPII. Szpitale JPII lub prymasa tysiąclecia.
23. Jak grzyby po deszczu rosną świątynie?
24. Naród wydaje niewyobrażalne pieniądze na budowanie, co raz to wymyślniejszych i absurdalnych budowli sakralnych.
25. Wszystkie decyzje polityczne, ekonomiczne i gospodarcze zaczyna podejmować się tylko w obecności hierarchów kościoła.
26. Instytucje kościelne i przykościelne stoją poza prawem i nad prawem.
27. Nie obowiązują ich żadne prawa państwa Polskiego. Nie płacą podatków. Nie muszą się rozliczać ze swoich dochodów, przychodów i wydatków.
28. Decyduje o kształcie i formie oświaty i szkolnictwa.
29. Decyduje o życiu i zdrowiu kobiety ciężarnej.
30. To proboszcz kształtuje kręgosłup moralny lokalnych społeczności.
31. Zastępy dewotek i bigotów w moherowych beretach stanowią o wartościach moralnych społeczeństwa To, co wczoraj było po prostu śmieszne dzisiaj staje się normą społeczną.

Bóg to musi być jednak istotą niezwykle dobrą, mądrą i tolerancyjną albo go po prostu nie ma. Inaczej jak wytłumaczyć jego milczącą zgodę na wyczyny kościoła, który imieniem tego boga się przecież pieczętuje.
OBUDŹ SIĘ POLSKO!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz