Wiara chroniona
prawem.
Polskie prawo nie jest obojętne wyznaniowo. Z
tego powodu bardzo często osoby niewierzące są pokrzywdzone.
– W jednym z wywiadów piosenkarka Dorota Rabczewska
pytana o stosunek do wiary odpowiedziała, że przekonują ją odkrycia naukowe, a
nie „coś, co napisał jakiś napruty winem i palący jakieś zioła”, za co na mocy
art. 196 kk została ukarana grzywną przez sąd I instancji za obrazę uczuć
religijnych (kodeks przewiduje za to przestępstwo nawet dwa lata pozbawienia wolności).
Sąd II instancji podtrzymał ten wyrok. Dlaczego sądy zdecydowały się ukarać
piosenkarkę tak surowo za wyrażenie własnego poglądu?
Mec. Łukasz Chojniak*: – Sama surowość nie jest oczywiście winą sądu,
ponieważ takie przestępstwo zostało przewidziane przez ustawodawcę. Rolą sądu
jest podążanie za ustawodawcą oraz jego zrozumienie. Sąd oczywiście
interpretuje znamiona przestępstwa, jednak nie robi tego w sposób całkowicie
dowolny, lecz w zgodzie z regułami wykładni, doświadczeniem życiowym itd. Jest dla
mnie natomiast rzeczą oczywistą, że polemika czy nawet krytyczne słowa związane
z kwestiami sumienia i religii nie powinny być penalizowane na drodze
postępowania karnego, tylko, ewentualnie, jeżeli ktoś poczuje się dotknięty –
bo ma przecież do tego pełne prawo, którego z panią Rabczewską nikomu nie
odbieramy – powinien kierować roszczenia do danej osoby na drodze postępowania
cywilnego. Spraw karnych o czyn z art. 196 kk, w stosunku do innych, tzw.
pospolitych przestępstw, nie ma w Polsce tak dużo. Mowa o kilkunastu
przypadkach rocznie. Jednak, jak podkreślam, tych spraw w ogóle nie powinno
być, a ich liczba nie ma większego znaczenia, dlatego że nawet jedno skazanie z
art. 196 kk powoduje, że naruszamy to, co jest esencją demokratycznego państwa
prawa, czyli wolność debaty, a przy okazji wolność artystycznej ekspresji.
– Zdaniem pana mecenasa, powinno się móc powiedzieć
wszystko, co się chce?
– Nie. Wolność debaty czy
wolność artystyczna nie są wolnościami nieograniczonymi. Mówimy jedynie, że
odpowiednie ograniczenie powinno być nakładane na drodze postępowania
cywilnego, a nie karnego. Tak jak wspomniałem, żadna wolność nie jest wolnością
absolutną. I z tym musimy się godzić. Są sytuacje, kiedy dana wolność musi
zostać ograniczona, np. z uwagi na interes publiczny. Tylko że wówczas stosuje
się tzw. test proporcjonalności. Ustawodawca musi udowodnić, że ograniczenie
wolności dokonywane jest w wyższym celu i tylko w takim zakresie, w jakim to
niezbędne. Uważamy, że w przypadku skarżonego przez nas art. 196 kk nie ma mowy
o wyższym celu. W przeciwieństwie chociażby do art. 256 kk, który dotyczy tzw.
mowy nienawiści. Dlaczego? Bo ten drugi chroni interes publiczny, jakim jest
ład społeczny. Jeżeli doprowadza się do waśni między grupami na tle etnicznym,
narodowościowym, wyznaniowym itd., to rzeczywiście jest sens w tym, aby te
zachowania blokować na drodze postępowania karnego. W przypadku art. 196 kk nie
mamy do czynienia z żadnym wyższym celem. Co więcej, ograniczamy wolność
wypowiedzi jednostki oraz stawiamy uczucia religijne osób wierzących ponad
wolnością sumienia ateistów.
– W przypadku sporów światopoglądowych i
religijnych bardzo często pojawia się problem rozróżnienia pomiędzy daleko
idącą i ostrą krytyką a mową nienawiści. Gdzie przebiega ta cienka granica?
– Ostra krytyka przechodzi
w mowę nienawiści, gdy celem wypowiedzi jest szerzenie skrajnie negatywnych
nastrojów, które będą podburzały duże grupy społeczne do działania przeciwko
sobie. I właśnie temu miał przeciwdziałać art. 196 w prawodawstwie II RP, kiedy
Polskę zamieszkiwało wiele narodowości wyznających różne religie. Później
artykuł ten został automatycznie przepisany do kodyfikacji PRL i obecnej z 1997
r. We współczesnej Polsce, zamieszkanej w ogromnej większości przez
przedstawicieli tego samego narodu i wyznających tę samą religię, przepis ten
służy jedynie ograniczaniu krytyki i polemiki z wartościami religijnymi.
– Obrońcy art. 196 twierdzą jednak, że obraza uczuć
religijnych jest tożsama z mową nienawiści.
– Nie jest tak. Gdyby tak
było, racjonalny ustawodawca nie skodyfikowałby dwóch typów czynów
zabronionych. Chodzi mi o wspomniane art. 196 i 256. Skoro jednak to zrobił,
wyraźnie rozróżnił, że czym innym jest obraza uczuć religijnych, gdzie nie ma
mowy o odniesieniu do większych grup społecznych, a czym innym mowa nienawiści.
Rozumiem, że ktoś może mieć takie poczucie, ale z punktu widzenia wykładni
prawa wydaje mi się, że odczucie to nie koreluje z tym, co my przyjmujemy,
starając się zrozumieć racjonalnego ustawodawcę. To są dwa różne przestępstwa.
Co to są uczucia religijne
– Czy nie obawia się pan mecenas, że skarga Doroty
Rabczewskiej jest z góry skazana na niepowodzenie? Dotychczas w każdym
przypadku, kiedy Trybunał orzekał w sprawach religii, stawał po jej stronie.
Nie jest to więc walka z wiatrakami?
– Nie wydaje mi się, aby w
te sprawy Trybunał angażował się aksjologicznie. Po prostu orzeka o zgodności
przepisów z konstytucją. Ja i pani Rabczewska twierdzimy, że jeden z nich jest
niekonstytucyjny. Nie chcemy na tym tle rozpętywać konfliktu ideologicznego,
aczkolwiek nie abstrahujemy od tego, że jest to silnie podszyte wartościami,
aksjologią. Rzeczywiście wcześniejsze sprawy związane z wolnością religijną
kończyły się niepowodzeniem skarżących. Proszę jednak zwrócić uwagę na to, że
każda skarga jest inna. Głęboko wierzę w tę skargę i jestem przekonany, że
istnieją argumenty pozwalające na jej uwzględnienie. Warto także pamiętać, że
oprócz rozważań, dlaczego art. 196 narusza poszczególne wzorce konstytucyjne,
dotykamy również innej kwestii – powiedzmy umownie: formalnej. Twierdzimy, że
skarżony przez nas artykuł nie spełnia zasady dookreśloności przepisu karnego.
Chcę dodać, że w tym zakresie, przy sporządzeniu skargi, współpracowaliśmy
także z Helsińską Fundacją Praw Człowieka.
– Dlaczego pana zdaniem ten artykuł jest
niedookreślony?
– Samo pojęcie uczuć
religijnych jest bardzo indywidualne i niedookreślone. Co więcej, w art. 196
mowa także o „przedmiotach czci religijnej”. No dobrze, w przypadku
chrześcijaństwa większość Polaków wie lub domyśla się, co jest przedmiotem czci
religijnej. Szczerze wątpię jednak, czy rodacy będą znali przedmioty czci
religijnej kilkudziesięciu innych wyznań. W myśl tego przepisu obrazić czyjeś
uczucia związane z wiarą można nawet nieświadomie. I to jest właśnie całe jego
nieszczęście. Nie znając przedmiotu czci religijnej, zawsze możemy być
posądzeni o obrazę uczuć religijnych, a co za tym idzie, ukarani. Oczywiście,
można tu się bronić brakiem naszej winy, ale obrona ta nie zawsze może się okazać
skuteczna. A przypomnijmy, że prawo karne powinno być bardzo precyzyjne. Na
tyle precyzyjne, na ile to możliwe. Obywatel musi wiedzieć, kiedy może się
narazić na odpowiedzialność karną, a kiedy nie. Tego w tym przepisie brakuje.
– Czy przy takiej liczbie różnych religii
dookreślenie tego przepisu jest w ogóle możliwe?
– Wydaje mi się, że nie, i
to jest poważny problem, który stoi przed ustawodawcą. Być może, gdybyśmy
popracowali długo nad definicją, tę kwestię udałoby się doprecyzować. Jeżeli
jednak byłoby to niemożliwe, a wiele na to wskazuje, należałoby się zastanowić,
czy ustawodawca ma prawo wprowadzać normę prawa karnego, w której te znamiona
nie są i nie mogą być jasne. Ja stoję na stanowisku, że nie jest to
dopuszczalne w demokratycznym państwie prawnym, bo powoduje zbyt łatwe wejście
w konflikt z prawem, nawet jeśli nie chce się tego uczynić.
Kaganiec na debatę
– W napisanej przez pana skardze można wyczytać, że
skarżony artykuł jest sprzeczny z konstytucją, ponieważ faworyzuje i chroni
jedynie osoby wierzące. Co więcej, stwarza wrażenie, że państwo polskie nie
pozostaje obojętne w sprawach wyznaniowych. Czy to, że Trybunał Konstytucyjny w
orzeczeniach zawsze stawał po stronie rozwiązań korzystnych dla osób
wierzących, potwierdza pana zdaniem taką ocenę?
– Uważam, że polskie
prawo, a szczególnie art. 196, nie jest obojętne wyznaniowo. Z tego powodu
bardzo często osoby niewierzące są po prostu pokrzywdzone. Przepis ten w swoim
brzmieniu jest zarazem kagańcem nakładanym na debatę publiczną. Zniechęca osoby
niewierzące do wypowiadania krytycznych poglądów na temat wiary, ponieważ
mogłaby je spotkać za to kara. Nie powiem jednak, że nieobojętny w sprawach
wyznaniowych jest także Trybunał. Tak jak mówiłem wcześniej – Trybunał jedynie
analizuje przepisy i dokonuje oceny ich zgodności z ustawą zasadniczą.
– Jak w takim razie pojmować zasadę bezstronności
państwa w sferze światopoglądu i religii? Czy państwo w ogóle nie powinno
ingerować w spory dotyczące tych kwestii?
– Nie wymagamy od państwa,
aby nie ingerowało. Przykład art. 256 kk pokazuje, że w niektórych przypadkach
jego interwencja jest wręcz konieczna. Nawet jeżeli dotyczy ona wolności
debaty. Uważamy natomiast, że państwo powinno zachować bezstronność i
wstrzemięźliwość, kiedy dochodzi do sporów pomiędzy jednostkami, gdy nie ma
wspomnianego wyższego celu społecznego. Tymczasem w przypadku skarżonego przez
nas artykułu wiele wskazuje na to, że został on przepisany do obecnej
kodyfikacji bez większej refleksji. W efekcie państwo stworzyło sytuację, w
której osoba krytykująca czyjeś wyznanie podlega ewentualnie sankcji karnej,
natomiast wierzący, który szydzi z niewierzącego, będzie co najwyżej zagrożony
powództwem cywilnym.
Inflacja norm karnych
– W napisanej przez pana skardze można przeczytać,
że pojęcie obrazy uczuć religijnych nie występuje w innych tradycjach prawnych.
Co w takim razie skłoniło polskiego ustawodawcę do zachowania tego
przedwojennego przepisu?
– Ustawodawca to podmiot
zbiorowy, dlatego trudno teraz stwierdzić, co nim kierowało w roku 1997, kiedy
kodyfikacja karna była przyjmowana. Na pewno nie towarzyszyła temu większa
refleksja. Nie wiem, czy ustawodawca świadomie doprowadził do faworyzowania
osób wierzących kosztem niewierzących. Faktem jest natomiast, że taka sytuacja
istnieje. A dlaczego taki przepis znalazł się w porządku prawnym, trudno mi
powiedzieć. Jeżeli miałbym spekulować, to wydaje mi się, że został po prostu
przepisany automatycznie, bez większej refleksji, czemu miałby służyć we
współczesnej Polsce. Nie przypominam sobie żadnych badań, które skupiałyby się
na tym, po co, cui bono, ta norma karna.
– Przedstawiciele środowisk katolickich twierdzą
jednak, że zniesienie art. 196 umożliwi swobodne i bezkarne obrażanie wiary i
osób wierzących. Pan natomiast wspomniał, że i bez tego artykułu osoby, które
czują się urażone, mogą skutecznie dochodzić swoich praw.
– Oczywiście. Jeżeli
byłoby to szydzenie zmierzające w kierunku mowy nienawiści, powodujące
powstawanie niesnasek między grupami, to jest przecież wspomniany już wielokrotnie
art. 256. A jeżeli podczas naszej rozmowy pan poczułby się dotknięty tym, co
powiedziałem na temat pana religii, bo ma pan przecież do tego pełne prawo, to
ma pan instrument w postaci powództwa cywilnego. Może pan się domagać
zadośćuczynienia, nawet finansowego, za krzywdę, którą panu wyrządzono tego
typu działaniem. Oczywiście będzie pan musiał ją odpowiednio wykazać.
– W takim razie w przypadku przyznania panu racji
przez Trybunał nie trzeba będzie zastępować art. 196 innym przepisem regulującymi
tę kwestię, ponieważ odpowiednie zapisy już istnieją?
– Tak, bo wracając do
naszej hipotetycznej sytuacji, jest pan chroniony prawem cywilnym. Co więcej,
obecnie w związku z art. 196 dochodzi do paradoksu. Pokrzywdzony zgłasza się i
mówi: „Jestem pokrzywdzony”. Sąd karny skazuje osobę, która dopuściła się
obrazy uczuć religijnych, natomiast sam pokrzywdzony zadośćuczynienia nie
dostaje. Jego krzywdy nie są więc wynagradzane. Tak właśnie było w przypadku
ukarania pani Rabczewskiej. Dlatego, moim zdaniem, w przypadku obrazy uczuć
religijnych lepiej służy powództwo cywilne. Generalnie wydaje mi się, że
ustawodawca „zapomniał”, że prawo karne może wkraczać tylko wtedy, kiedy żadne
inne środki nie są wystarczające. W naszej kulturze prawnej obserwujemy niestety
zbyt częste sięganie po normę karną. Żyjemy w takim przekonaniu, że jeśli coś
będzie karane, czyli będzie przestępstwem, to niemal natychmiast zapanuje
praworządność i powszechna szczęśliwość. Mamy inflację norm karnych. Dochodzi
nawet do takich sytuacji, że prokuratorzy nie są w stanie wychwycić wszystkich
przepisów karnych. Nawet nie tych z Kodeksu karnego, ale z każdej ustawy
szczegółowej, która wprowadza normy karne. Doprowadzono do tego, że większość
ustaw cywilistycznych ma przepisy karne. Za daleko to poszło. Także w przypadku
art. 196. Takie jest także stanowisko Trybunału w Strasburgu opowiadającego się
za wolnością debaty nieograniczoną w sposób karny. Cywilistycznie tak, ale to
co innego.
– Jak w takim razie odnosi się pan mecenas do
argumentacji stwierdzającej, że katolicyzm, który jest religią dominującą w
naszym kraju, musi być chroniony sankcją karną, ponieważ to wynika z naszego
kręgu kulturowego i tradycji?
– Uprzywilejowanie
Kościoła katolickiego w naszym kraju może się wyrażać w tradycji poprzez
szczególną estymę i szacunek dla tej instytucji. I tego nie można jej w żaden
sposób odbierać. Rola Kościoła katolickiego jest silnie związana z historią
Polski. To stwierdzenie nie wynika ze szczególnych przekonań czy wiary, lecz z
pamięci historycznej. Jedną kwestią jest jednak to, co obecne w naszej kulturze
społecznej i tradycji, a drugą szczególne uprzywilejowanie na gruncie prawa
karnego. Innymi słowy: to, że mamy głęboki szacunek do danej instytucji, nie
usprawiedliwia jeszcze wprowadzania norm karnych penalizujących wszystkie słowa
krytyki skierowane pod jej adresem. Sama estyma, szczególny szacunek to jednak
trochę za mało, by wprowadzać sankcje karne.
– Czy nie obawia się pan mecenas, że w związku z
tym, że zgodził się pan pomóc Dorocie Rabczewskiej przy wniesieniu tej skargi,
pewne środowiska będą chciały zrobić z pana na siłę antyklerykała i wroga Pana
Boga?
– Jeżeli ktoś będzie
oceniał mnie, panią Rabczewską lub skargę niezależnie od tego, co staram się
przekazać, czyli że nie wchodzimy w konflikt z Kościołem i nie chcemy
ograniczać niczyich praw wyznaniowych, to znaczy, że zachowuje bardzo asertywny
stosunek do prezentowanych argumentów. Będę nad tym bolał, ale nie mam na to
żadnego wpływu. Jestem prawnikiem, nie teologiem ani filozofem. Nie zajmuję się
systemem wartości. Pozostawiam to tym, którym jest to bliższe. Ta skarga
dotyczy tylko i wyłącznie aspektów prawnych.
SONDA
Czy świeckie państwo powinno ścigać za obrazę uczuć
religijnych?
Prof. Jacek Sobczak, konstytucjonalista, SWPS, UW
To duży problem, ale nie
państwo ściga, lecz organa ścigania. Mogą to robić, jeśli prawo karne
przewiduje, że obraza uczuć jest przestępstwem. W wielu państwach jak
najbardziej świeckich obraza uczuć religijnych jest przestępstwem, ale są też
państwa, gdzie tak nie jest. Pytanie powinno więc brzmieć nieco inaczej: czy
można i należy rozważyć zmianę obowiązującego Kodeksu karnego w Polsce? Uważam,
że ściganie za bluźnierstwo jest niedopuszczalne i nawet rozważając rzecz na
tle pierwszej wersji Kodeksu karnego z 1932 r., było to wątpliwe.
Prof. Wiktor Osiatyński, politolog, publicysta
Uważam, że nie powinno.
Jeśli ktoś zdoła udowodnić, że w wyniku takiego działania poniósł uszczerbek,
wyraźną szkodę materialną lub moralną, może dochodzić swoich praw w procesie
cywilnym. Nie powinno to jednak być przedmiotem postępowania karnego.
Oczywiście udowodnienie szkody moralnej jest rzeczą dyskusyjną, ale w
niektórych innych krajach za obrazę uczuć religijnych się ściga. Osobiście
bardzo bym się cieszył, gdyby Trybunał Konstytucyjny uznał skargę Dody za
zasadną.
Dr Adam Bodnar, sekretarz Helsińskiej Fundacji Praw
Człowieka
Nie jest to problem
istnienia czy nieistnienia przepisu. W istocie chodzi o sytuacje, w których
pewne osoby, łamiąc zasady wolności sumienia i wyznania, umyślnie przeszkadzają
w uroczystościach religijnych i innych praktykach wiary. Oczywiście nie powinno
się dopuszczać, by przedstawiciele jednej religii czy niewierzący obrażali
przedstawicieli drugiej religii. Jednak przepisy art. 196 kk nie są ostre i
nierzadko wkraczają na teren wolności słowa, dlatego nie można nawet zbyt
krytycznie się wypowiedzieć na temat religii czy próbować podważyć uczucia
religijne. Sama kategoria uczuć religijnych jest bardzo subiektywna, więc gdyby
przepis art. 196 uściślić, gdyby odnosił się tylko do przedmiotu czci i
zawierał kategorię umyślności, taki przepis mógłby u nas funkcjonować. Na razie
każda drwina w internecie czy działalność artystyczna może być ścigana.
Spotkało to np. autora strony naśladującej kościelną aplikację internetowej
spowiedzi czy Dorotę Nieznalską. W polskiej praktyce wiele komplikacji i
kłopotów wynika więc z faktu, że zbyt szeroko traktuje się kategorię obrazy
uczuć religijnych.
Kazimierz Kutz, senator, reżyser
Nie powinno się ścigać.
Sprawy powinny rozstrzygać sądy cywilne. Przepis o ściganiu za obrazę uczuć
religijnych prowadzi wprost do społecznej i publicznej chłosty, do
średniowiecznego pręgierza, który stoi jeszcze na ryneczkach w bardzo starych
miastach. Niektórym marzy się takie widowisko z udziałem Dody, a ona przy tej
okazji mogłaby jeszcze coś zaśpiewać. Państwo nie powinno się w to mieszać, bo
inaczej będą powody, by sądzić, że jesteśmy państwem fundamentalistycznym.
Wojciech Kuczok, pisarz
Wydaje mi się, że to
sprawa bardzo osobista i w tym sensie względna. Wrażliwość na obrazę u danej
osoby i jej granice tolerancji bywają bardzo różne. Nie można więc z urzędu
wyznaczyć granicy przekroczenia, bo to, co jest obrazą dla jednego, dla
drugiego już nią nie będzie. Ktoś się obrazi, że człowiek przeżegnał się całą
dłonią, a nie dwoma czy trzema palcami. Ktoś inny będzie traktował obojętnie
apokryficzne opowieści dotyczące prawd wiary. Jest to więc trudne do ustalenia
i prawnego określenia. W związku z tym ściganie za obrazę uczuć religijnych
plasuje się na granicy abstrakcji. Z jednej strony, religijność to coś głęboko
intymnego, z drugiej – państwo miałoby swoimi przepisami wkraczać w tę
intymność.
Grzech Piotrowski, muzyk
Nie sądzę, by te sprawy
mogły być precyzyjnie regulowane przepisami prawa, to raczej domena obyczaju,
dobrego wychowania. Wolność słowa jest dla nas wszystkich, ale trzeba też
zwrócić uwagę na drugą stronę medalu. Żyjemy w kraju, gdzie większość jest
przywiązana do pewnych zachowań i norm religijnych, traktuje to jako wartości i
do dobrego obyczaju powinno należeć uszanowanie tego stanu. Nie ma powodu, by
artyści dla własnych, czasem bardzo indywidualnych powodów musieli obrażać
innych.
Not. BT
*Mec. Łukasz Chojniak –
doktor nauk prawnych, adwokat, członek Izby Adwokackiej w Warszawie.
Specjalizuje się w sprawach karnych, ze szczególnym uwzględnieniem postępowań
karno--skarbowych i karno-gospodarczych, a także postępowań o odszkodowanie za
niesłuszne zatrzymanie, tymczasowe aresztowanie lub skazanie. Od 2010 r.
prowadzi własną kancelarię adwokacką. Jest pełnomocnikiem Doroty Rabczewskiej.
Autor:
Wiktor Raczkowski
Źródło: Przegląd
KOMENTARZE:
~zimny lech : Chrześcijaństwo jest kultem sadyzmu.
Jako swój symbol wybrało nagiego, zakrwawionego człowieka w męczarniach konającego na krzyżu.
Dlaczego nie wisielca? Albo wbitego na pal?
Gdyby w dzisiejszych czasach jakakolwiek sekta czciła taką postać- udręczoną, nagą, całą we krwi i w czapce z drutu kolczastego, gdyby wieszała jej wizerunki we wszystkich urzędach i szkołach, natychmiast interweniowałyby służby specjalne, policja, Interpol czy FBI a jej członków pozamykano by w więzieniach i szpitalach psychiatrycznych.
To tradycja- powiecie- przyzwyczailiśmy się do tego.
Ale czy każda tradycja jest dobra? A obrzezanie kobiet? Honorowe zabójstwa? Kamienowanie za zdradę? System kastowy w Indiach?
Ten symbol męki, symbol chrześcijaństwa jest jego grzechem pierworodnym. Zabija empatię, współczucie i wrażliwość.
Daje jasny przekaz- cierpienie jest dobre!
Od samego początku Kościół konsekwentnie realizuje swój plan: Zero przyjemności- maksimum cierpienia. Biczujcie się, umartwiajcie, pośćcie i pokutujcie. A seks to wasz wróg!
Sam JPII biczował się regularnie. Czy to normalne aby jeden z największych autorytetów uprawiał sam ze sobą sadomasochistyczną gimnastykę????
Sadystyczni oprawcy Inkwizycji przez wieki łamali ludzi kołem, ćwiartowali i palili na stosach. Edisonowie tortur doprowadzili swój fach do takiej perfekcji, że oglądając narzędzia kaźni nikt nie uwierzy w Boga. Ale w Szatana na pewno.
Dzisiaj na szczęście te czasy minęły ale sadyści w kieckach jakoś przecież muszą realizować swe chore popędy. Straszą nas piekłem. Szczują i podjudzają. Walczą z seksem. Każą rodzić chore i niechciane dzieci, które potem będą cierpieć przez całe życie.
I wreszcie rzecz najważniejsza, czyli śmierć w męczarniach. Najważniejsza, bo dotyczy 90% z nas. Kościół zabrania eutanazji a tylko ok. 10% to przypadki nagłej śmierci. Kościół pragnie naszej męki, cały czas głosząc miłość bliźniego. Łżą nam w żywe oczy stosując taktykę Goebbelsa, że kłamstwo po tysiąckroć powtórzone staje się prawdą.
Wszelkie opowieści Kościoła o godności życia i śmierci to brednie dla idiotów. Bo jaka śmierć jest godna- wielomiesięczne konanie w mękach na raka trzustki lub spektakl powolnej degeneracji, jaki urządził światu JPII, czy też spokojne zaśnięcie po wypiciu „koktajlu”?
Dlatego uważam, że Chrześcijaństwo jest kultem sadyzmu a określanie go mianem religii miłości jest tak samo dowcipne, jak nazywanie Islamu religią pokoju.
Jako swój symbol wybrało nagiego, zakrwawionego człowieka w męczarniach konającego na krzyżu.
Dlaczego nie wisielca? Albo wbitego na pal?
Gdyby w dzisiejszych czasach jakakolwiek sekta czciła taką postać- udręczoną, nagą, całą we krwi i w czapce z drutu kolczastego, gdyby wieszała jej wizerunki we wszystkich urzędach i szkołach, natychmiast interweniowałyby służby specjalne, policja, Interpol czy FBI a jej członków pozamykano by w więzieniach i szpitalach psychiatrycznych.
To tradycja- powiecie- przyzwyczailiśmy się do tego.
Ale czy każda tradycja jest dobra? A obrzezanie kobiet? Honorowe zabójstwa? Kamienowanie za zdradę? System kastowy w Indiach?
Ten symbol męki, symbol chrześcijaństwa jest jego grzechem pierworodnym. Zabija empatię, współczucie i wrażliwość.
Daje jasny przekaz- cierpienie jest dobre!
Od samego początku Kościół konsekwentnie realizuje swój plan: Zero przyjemności- maksimum cierpienia. Biczujcie się, umartwiajcie, pośćcie i pokutujcie. A seks to wasz wróg!
Sam JPII biczował się regularnie. Czy to normalne aby jeden z największych autorytetów uprawiał sam ze sobą sadomasochistyczną gimnastykę????
Sadystyczni oprawcy Inkwizycji przez wieki łamali ludzi kołem, ćwiartowali i palili na stosach. Edisonowie tortur doprowadzili swój fach do takiej perfekcji, że oglądając narzędzia kaźni nikt nie uwierzy w Boga. Ale w Szatana na pewno.
Dzisiaj na szczęście te czasy minęły ale sadyści w kieckach jakoś przecież muszą realizować swe chore popędy. Straszą nas piekłem. Szczują i podjudzają. Walczą z seksem. Każą rodzić chore i niechciane dzieci, które potem będą cierpieć przez całe życie.
I wreszcie rzecz najważniejsza, czyli śmierć w męczarniach. Najważniejsza, bo dotyczy 90% z nas. Kościół zabrania eutanazji a tylko ok. 10% to przypadki nagłej śmierci. Kościół pragnie naszej męki, cały czas głosząc miłość bliźniego. Łżą nam w żywe oczy stosując taktykę Goebbelsa, że kłamstwo po tysiąckroć powtórzone staje się prawdą.
Wszelkie opowieści Kościoła o godności życia i śmierci to brednie dla idiotów. Bo jaka śmierć jest godna- wielomiesięczne konanie w mękach na raka trzustki lub spektakl powolnej degeneracji, jaki urządził światu JPII, czy też spokojne zaśnięcie po wypiciu „koktajlu”?
Dlatego uważam, że Chrześcijaństwo jest kultem sadyzmu a określanie go mianem religii miłości jest tak samo dowcipne, jak nazywanie Islamu religią pokoju.
~Zły : Państwo świeckie ........................Boki
zrywać kpina i łgarstwo oraz cynizm aż nadto widać gołym okiem. W tym durnym
głupim i zakłamanym kraju zwanym Polska wiara nie jest sprawą prywatna
obywatela . jest to towar jak każdy inny którym się handluje i kupczy jak tania
dziwka swoim zadem . Przykład politycy niby tacy wierzący i święci a tak
naprawdę przy byle okazji wychodzi ich zakłamana morda nie twarz . Prowadzają klechę
pod rękę a za moment geszefty late interesy alkohol, dziwki (kochanice)
niektórzy mocno wierzący rozwodzili się kilkakrotnie zmieniając baby jak
rękawiczki! Jak to się ma z ich uczuciami religijnymi i samą wiara czytaj
Dekalogiem?????!
~co jeszcze potrzeba owieczki i
barany? : Od pewnego czasu
szczególnie często pada hasło "Nauka Kościoła".
Zawsze budziło to we mnie wielkie zdziwienie - bowiem
słowo "nauka" jest w tym przypadku ewidentnie nadużywane.
Informuje, więc publicznie wszem i wobec, że Kościół ma z
nauką tyle wspólnego, co gacie górnika z "seks bielizna”.
Zawsze budziło to we mnie wielkie zdziwienie - bowiem
słowo "nauka" jest w tym przypadku ewidentnie nadużywane.
Informuje, więc publicznie wszem i wobec, że Kościół ma z
nauką tyle wspólnego, co gacie górnika z "seks bielizna”.
Nauka jest, bowiem
poznawanie świata za pomocą metod naukowych.
Nie będę już wyjaśniał, co to są metody naukowe, bo choćby
w przybliżeniu nawet mohery zapewne wiedzą.
Albo i nie... Jeżeli akurat o mohery chodzi.
Tak czy siak owa "nauka Kościoła" zrobiła furorę przy
okazji otrzymania nagrody Tempeltona przez ks. M.Hellera.
Na czym wiec polega owa "nauka Kościoła”?... Oto niektóre
zagadnienia z nią związane:
1.Angelologia - dział "nauki" zajmujący się poznawaniem aniołów, których nikt nigdy nie widział.
2.Demonologia - podobny dział tyle ze tych upijających się na smutno... Pesymistów. O demonach, diabłach i innych szatańskich pomocnikach. Dokładne opracowania pozwalają na odróżnienie poszczególnych osobników po intensywności smrodu siarki i kształcie rogów. Oba powyższe działy są częścią dogmatyki. Jest to wiec coś więcej nawet niż nauka!
Nie będę już wyjaśniał, co to są metody naukowe, bo choćby
w przybliżeniu nawet mohery zapewne wiedzą.
Albo i nie... Jeżeli akurat o mohery chodzi.
Tak czy siak owa "nauka Kościoła" zrobiła furorę przy
okazji otrzymania nagrody Tempeltona przez ks. M.Hellera.
Na czym wiec polega owa "nauka Kościoła”?... Oto niektóre
zagadnienia z nią związane:
1.Angelologia - dział "nauki" zajmujący się poznawaniem aniołów, których nikt nigdy nie widział.
2.Demonologia - podobny dział tyle ze tych upijających się na smutno... Pesymistów. O demonach, diabłach i innych szatańskich pomocnikach. Dokładne opracowania pozwalają na odróżnienie poszczególnych osobników po intensywności smrodu siarki i kształcie rogów. Oba powyższe działy są częścią dogmatyki. Jest to wiec coś więcej nawet niż nauka!
To nauka NIEKWESTIONOWANA -
dawno dowiedziona i niepozwalająca na wątpliwości jak to ma miejsce w prawdziwej nauce.
3.Soteriologia- to nauka o zbawianiu ludzi (również dogmatyczna). Jest to wiec badanie wpływu sakramentów na życie wieczne. Szczególnie interesujący jest aspekt chrztu, czyli polewania niemowlęcia wodą jako niezbędny element Zbawienia i smarowania oliwa.
4.Hamartiologia-nauka o grzechu, grzeszeniu i pochodzeniu poza boskim grzechu. Dowodzi, więc, że oprócz Boga może coś istnieć i nie zostać przez Niego stworzone. I to spędza sen z powiek hierarchom, bowiem tylko Bóg może coś stworzyć.... A przecież złego nie mógł ( nie w jego stylu).
5.Kairologia - to rozpoznawanie czasów na podstawie znaków i biblijnych opisów. Przypomina trochę dawne wróżenie z jelit baranich. itd., ...itd..
Działów tych jest wiele o wiele więcej niż w prawdziwej nauce. Miliony nierobów i darmozjadów na przestrzeni wieków pracowicie ją tworzyły... A Kościół skrupulatnie kolekcjonował. Dzieła nauki były niszczone i palone przez Kościół jako bezbożne i powstałe wyniku diabelskich sztuczek. Setki tysięcy manuskryptów spalili księża, choć były to dzieła niepowtarzalne i niemające kopii.
Zniszczono dzieła Sokratesa, Sofoklesa, Ajschylosa i kto wie, kogo
jeszcze. Mogły tam być dzieła o budowie i przeznaczeniu piramid.
Tego nie dowiemy się już nigdy.
Taki to jest wkład naukowców kościelnych do kultury europejskiej.
Ba... Światowej niestety.
Nauka o diabłach, Trójcach w jednym, niepokalanych poczęciach
itp. naukowych opracowaniach. Znajdziemy tam doktoraty naukowców
kościelnych z dziedziny "leczenia czarnej ospy modlitwą", "przyczyn
umieralności bezbożnych kobiet w połogu" itp. doniosłe dzieła.
Kolejna wielka dziedzina "nauki kościelnej" jest...
6.Mariologia - przepotężny dział wiedzy o dziewictwie mimo
poczęcia i "zawszedziewictwie". Setki doktoratów i profesór
zbudowano na tym temacie, który jest ulubionym "dzieleniem
włosa na czworo" w celu uniknięcia dyskusji o żydowskim
pochodzeniu Jezusa i jego rodziny, oraz judaizmu, który wyznawał.
3.Soteriologia- to nauka o zbawianiu ludzi (również dogmatyczna). Jest to wiec badanie wpływu sakramentów na życie wieczne. Szczególnie interesujący jest aspekt chrztu, czyli polewania niemowlęcia wodą jako niezbędny element Zbawienia i smarowania oliwa.
4.Hamartiologia-nauka o grzechu, grzeszeniu i pochodzeniu poza boskim grzechu. Dowodzi, więc, że oprócz Boga może coś istnieć i nie zostać przez Niego stworzone. I to spędza sen z powiek hierarchom, bowiem tylko Bóg może coś stworzyć.... A przecież złego nie mógł ( nie w jego stylu).
5.Kairologia - to rozpoznawanie czasów na podstawie znaków i biblijnych opisów. Przypomina trochę dawne wróżenie z jelit baranich. itd., ...itd..
Działów tych jest wiele o wiele więcej niż w prawdziwej nauce. Miliony nierobów i darmozjadów na przestrzeni wieków pracowicie ją tworzyły... A Kościół skrupulatnie kolekcjonował. Dzieła nauki były niszczone i palone przez Kościół jako bezbożne i powstałe wyniku diabelskich sztuczek. Setki tysięcy manuskryptów spalili księża, choć były to dzieła niepowtarzalne i niemające kopii.
Zniszczono dzieła Sokratesa, Sofoklesa, Ajschylosa i kto wie, kogo
jeszcze. Mogły tam być dzieła o budowie i przeznaczeniu piramid.
Tego nie dowiemy się już nigdy.
Taki to jest wkład naukowców kościelnych do kultury europejskiej.
Ba... Światowej niestety.
Nauka o diabłach, Trójcach w jednym, niepokalanych poczęciach
itp. naukowych opracowaniach. Znajdziemy tam doktoraty naukowców
kościelnych z dziedziny "leczenia czarnej ospy modlitwą", "przyczyn
umieralności bezbożnych kobiet w połogu" itp. doniosłe dzieła.
Kolejna wielka dziedzina "nauki kościelnej" jest...
6.Mariologia - przepotężny dział wiedzy o dziewictwie mimo
poczęcia i "zawszedziewictwie". Setki doktoratów i profesór
zbudowano na tym temacie, który jest ulubionym "dzieleniem
włosa na czworo" w celu uniknięcia dyskusji o żydowskim
pochodzeniu Jezusa i jego rodziny, oraz judaizmu, który wyznawał.
7.Pneumatologia - nauka o "tchnieniu bożym" mówiąc najkrócej,
czyli relacji Bóg a dusza człowieka.
8.To nauka o kreacjonizmie. O tym jak to Bóg najpierw stworzył zwierzęta, a potem dopiero rośliny. Najpierw stworzył światłość a dopiero potem Słońce i gwiazdy... gdy sobie przypomniał o ich braku. Rewelacja rzec można. Owa kościelna nauka próbuje jakoś "zamazać" biblijne nonsensy z Genesis.
9.Sakramentologia- niezwykle pożyteczna nauka zajmująca się
wpływem sakramentów na życie duchowe człowieka i relacje
ich wpływu na stosunek Boga do duszy. A zaiste jest, co badać!
czyli relacji Bóg a dusza człowieka.
8.To nauka o kreacjonizmie. O tym jak to Bóg najpierw stworzył zwierzęta, a potem dopiero rośliny. Najpierw stworzył światłość a dopiero potem Słońce i gwiazdy... gdy sobie przypomniał o ich braku. Rewelacja rzec można. Owa kościelna nauka próbuje jakoś "zamazać" biblijne nonsensy z Genesis.
9.Sakramentologia- niezwykle pożyteczna nauka zajmująca się
wpływem sakramentów na życie duchowe człowieka i relacje
ich wpływu na stosunek Boga do duszy. A zaiste jest, co badać!
Bóg, bowiem zapewne
obszernie o tym opowiada pasterzom.
10.Najtrudniejszy dział nauki katolickiej zajmujący się "naukowym"
uzasadnieniem jak trzech może być jednym, a każdy czymś
osobnym. Ponadto trzeba jakoś uzasadnić możliwość istnienia Trójcy
skoro jeden z "doktorów Kościoła" bodaj św. Augustyn twierdził, że dany punkt przestrzeni może zajmować tylko jedna osoba duchowa.
Starczy tego dobrego.
10.Najtrudniejszy dział nauki katolickiej zajmujący się "naukowym"
uzasadnieniem jak trzech może być jednym, a każdy czymś
osobnym. Ponadto trzeba jakoś uzasadnić możliwość istnienia Trójcy
skoro jeden z "doktorów Kościoła" bodaj św. Augustyn twierdził, że dany punkt przestrzeni może zajmować tylko jedna osoba duchowa.
Starczy tego dobrego.
Oczywiście jest to tylko znikoma część działów nauki kościelnej.
Ostatnio lubię dekalogi i wszystko sprowadzam do dziesięciu.
Gdyby jednak ktoś zechciał zebrać w jednym miejscu wszystkie
istniejące księgi i traktaty to te kościelne by zajęły większość miejsca.
Po prostu kościelna "nauka o niczym" jest tak rozbudowana, że
Bóg, jeżeli istnieje musi pukać się palcem w czoło nie mogąc
wyjść z podziwu nad prymitywizmem kościelnych dywagacji
i całkowitym brakiem wyobraźni hierarchów watykańskich.
Jeżeli ktoś, bowiem zakłada, że Wszechmocny Bóg - Twórca
nieskończonego Wszechświata i miliardów galaktyk, z których
każda zawiera miliardy słońc takich jak nasze jest tak prymitywny
jak opisują to plebani to.... Wypada mu tylko współczuć.
Tak wiec wygląda ta "NAUKA" kościelna. Magnificencje, profesorowie, "wybitni naukowcy" Kościoła to właśnie ten żałosny dorobek w bełkocie.
Gdyby tą energię zmarnowaną na dywagacje "ilu diabłów mieści
się na ostrzu szpilki" przeznaczyć na prawdziwą naukę to zapewne
dziś byśmy byli na Marsie... a może sięgnęli gwiazd.
~anka do ~a-z: Smutne, co się Panu przydarzyło.
W kraju takim jak jest Polska jest bardzo trudno żyć i będzie gorzej jeśli nie
zostanie oddzielona polityka od kościoła. W żadnym kraju na świecie nie ma wpływu
na politykę, kościół. To niezdrowe dla ogółu. Jak może być obywatel prześladowany
za to, że jest niewierzącym - to skandal i straszna choroba?. Współczuję Polakom
żyć w takim reżimie i jednocześnie życzę szybkiego wyzdrowienia dla całego kraju.
~Baca do ~a-z: Ktoś tu miał ewidentnie
nierówno pod sufitem. Ja nawet nie pamiętam czy kiedykolwiek wierzyłem w Boga,
wiem za to, że nie miałem (ani moi rodzice) debilnych pomysłów by być w szkole
w rekolekcje, skoro były to zawsze dni wolne od szkoły. Cieszyłem się, że mam
wolne. Na rekolekcje to ja może chodziłem w pierwszych latach podstawówki, a
było to w czasach, gdy religii nie było w szkołach, tylko przy Kościele. W
liceum miałem to w tyłku.
~zimny lech : WARTO PRZYPOMNIEĆ:
W sierpniu 2008 roku policjant wydziału ruchu drogowego w Ustrzykach Dolnych, sierżant Paweł S. zatrzymał samochód. Kierował nim watykański ksiądz, który przekroczył prędkość o przeszło 30 km/h i nie zapalił świateł. Dlatego sierżant wypisał mu mandat i pouczył, że należy jeździć ostrożnie. Do rozmowy jednak włączył się pasażer. Krzyczał na policjanta i machał rękami. Wysiadł z samochodu, zachowywał się agresywnie. - Ty nie wiesz, kim ja jestem! – powtarzał wielokrotnie. Rzeczywiście, Paweł S. nie wiedział. Ta niewiedza, jak się później okazało, kosztowała go bardzo wiele.
W sierpniu 2008 roku policjant wydziału ruchu drogowego w Ustrzykach Dolnych, sierżant Paweł S. zatrzymał samochód. Kierował nim watykański ksiądz, który przekroczył prędkość o przeszło 30 km/h i nie zapalił świateł. Dlatego sierżant wypisał mu mandat i pouczył, że należy jeździć ostrożnie. Do rozmowy jednak włączył się pasażer. Krzyczał na policjanta i machał rękami. Wysiadł z samochodu, zachowywał się agresywnie. - Ty nie wiesz, kim ja jestem! – powtarzał wielokrotnie. Rzeczywiście, Paweł S. nie wiedział. Ta niewiedza, jak się później okazało, kosztowała go bardzo wiele.
Na dywaniku u komendanta dowiedział się, że tym pasażerem był arcybiskup Józef
Michalik, przewodniczący episkopatu Polski. Wtedy dowiedział się też, że
arcybiskup swoje niezadowolenie z "nadgorliwości" młodego policjanta
wyraził dzwoniąc do samej komendy wojewódzkiej i prosząc o "ukaranie"
32-letniego sierżanta.
W komendzie wojewódzkiej od zastępcy komendanta usłyszał, że w sposób "niegrzeczny" zwracał się do arcybiskupa Michalika, bo powiedział do niego "proszę pana", nie zaś "wasza eminencjo” (w rzeczywistości, jak pisze autorka, abp Michalik był wówczas ekscelencją). Przełożony zapytał także Pawła S., "dlaczego uderza w Kościół katolicki".
Wicekomendant zażądał od S. unieważnienia mandatu. Następnie został on przesunięty z wydziału ruchu drogowego do plutonu patrolowego (degradacja). To jednak nie wystarczyło i pod groźbą zwolnienia dyscyplinarnego policjant został zmuszony do złożenia rezygnacji i odejścia ze służby. Potwierdzają to w anonimowych rozmowach byli koledzy sierżanta, na których powołuje się autorka reportażu.
Po złożeniu przez sierżanta S. rezygnacji, jego przełożony, komendant Stanisław Dziedzic, przypomniał sobie o incydencie, jaki podwładny zgłosił podczas patrolu sylwestrowego. Zauważył bowiem, że z radiowozu zginął jego zasobnik z bloczkami mandatów karnych oraz część pieniędzy. Zginęło również jego prawo jazdy. Paweł S. o całym zdarzeniu poinformował przełożonych, zaś pieniądze wpłacił w kasie komendy. Z własnej kieszeni.
Komendant nie tylko przypomniał sobie o sprawie zniknięcia mandatów dopiero po rezygnacji ze służby Pawła S., ale także złożył doniesienie do prokuratury, w którym napisał, że S. zniszczył mandaty po to, by przywłaszczyć sobie pieniądze. Które - i tu paradoks - oddał przecież do kasy komendy.
Prokuratura byłemu już policjantowi postawiła zarzut niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień. To słabe zarzuty, bo przecież mandaty, które zniknęły i tak są wpisywane w rejestr nałożonych mandatów, po zakończeniu służby. Nawet, jeśli S. chciałby te pieniądze wziąć dla siebie, a dowody w postaci bloczków zniszczyć, to ślad po mandatach i tak by pozostał. Z zarzutów pozostał tylko brak dbałości o dokumenty. A to mogłoby nie utrzymać się w sądzie.
Tymczasem Paweł S., który nie był już policjantem i nie musiał obawiać się "splamienia" honoru policyjnego munduru, wciąż opowiadał o "udanej" interwencji rzeszowskiej komendy wojewódzkiej w sprawie arcybiskupa. Wówczas do akcji wkroczyło Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Wojewódzkiej Policji.
Prawie miesiąc później były sierżant siedział w areszcie, tym razem postawiono mu poważne zarzuty: nielegalne posiadanie, przetwarzanie i handel bronią. Przeszukanie domu oskarżonego nic nie wniosło do sprawy: zabezpieczono dwa telefony komórkowe. Nie znaleziono zaś broni. Dlatego przeszukano również dom rodziców S., i tu niespodzianka: zabezpieczono telefon komórkowy, komputer i zdjęcia wnuków. Broni nie było.
Prokurator Aurelia Skiba, zajmująca się sprawą Pawła S., napisała w uzasadnieniu oskarżenia, iż Paweł S. handlował bronią, ale "w bliżej nieokreślonym czasie, w bliżej nieokreślonym miejscu i z bliżej nieokreślonymi osobami".
Koledzy nie wierzą w postawione Pawłowi S. oskarżenia. – Wszyscy w okolicy wiedzą, że Paweł ma hopla na punkcie różnych "wykopalisk" - powiedział były kolega z komendy. - Ciągle wykopywał jakieś orzełki, guziki od mundurów, jakieś bagnety z pierwszej wojny, skorupy. To zapaleniec. Jego zbiory nieraz zasilały okoliczne muzea. – On był po przeszkoleniu pirotechnicznym, nie trzymałby żadnych niebezpiecznych materiałów, bo wie, czym to grozi – dodaje inny.
Razem z byłym sierżantem zatrzymano dwóch innych kolekcjonerów, ale tylko S. trafił do aresztu, choć to u nich znaleziono atrapy granatów, łuski po nabojach z wojny i inne wojenne "gadżety".
Pani prokurator, przedłużając areszt napisała, iż "zarzucane podejrzanemu czyny popełnione zostały (...) z udziałem osób, których tożsamości jeszcze nie ustalono." Uzasadniając areszt, napisała też, że ponieważ nie wiadomo, z kim on jest w tej grupie przestępczej, "niewiedza ta uzasadnia niezwłoczne odizolowanie Pawła S. od pozostałych osób."
Paweł S., idąc do aresztu pozostawił w domu żonę oraz dwójkę dzieci, 4-letniego Patryka oraz roczną Marysię. Było im ciężko, ponieważ ze względu na chorobę Marysi żona nie pracowała.
Ojciec byłego sierżanta dowiedział się, że arcybiskup Michalik opowiadał potem podczas różnych spotkań o tym "głupim policjancie z Ustrzyk Dolnych, który już się napodskakiwał". Napisał więc list do abpa Józefa Michalika z pytaniem, dlaczego tak skrzywdził jego syna. Niestety, nie otrzymał odpowiedzi.
Artykuł ukazał się w NIE w sierpniu ubiegłego roku. Wówczas Paweł S. nadal przebywał w areszcie, choć od kwietnia 2009 roku nie toczyły się żadne czynności procesowe. Dowodami w tej sprawie były zeznania, jak pisze autorka powołując się na anonimowych informatorów, drobnych przestępców, którzy poszli na współpracę z prokuraturą oraz zeznania funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Wojewódzkiej Policji…
W komendzie wojewódzkiej od zastępcy komendanta usłyszał, że w sposób "niegrzeczny" zwracał się do arcybiskupa Michalika, bo powiedział do niego "proszę pana", nie zaś "wasza eminencjo” (w rzeczywistości, jak pisze autorka, abp Michalik był wówczas ekscelencją). Przełożony zapytał także Pawła S., "dlaczego uderza w Kościół katolicki".
Wicekomendant zażądał od S. unieważnienia mandatu. Następnie został on przesunięty z wydziału ruchu drogowego do plutonu patrolowego (degradacja). To jednak nie wystarczyło i pod groźbą zwolnienia dyscyplinarnego policjant został zmuszony do złożenia rezygnacji i odejścia ze służby. Potwierdzają to w anonimowych rozmowach byli koledzy sierżanta, na których powołuje się autorka reportażu.
Po złożeniu przez sierżanta S. rezygnacji, jego przełożony, komendant Stanisław Dziedzic, przypomniał sobie o incydencie, jaki podwładny zgłosił podczas patrolu sylwestrowego. Zauważył bowiem, że z radiowozu zginął jego zasobnik z bloczkami mandatów karnych oraz część pieniędzy. Zginęło również jego prawo jazdy. Paweł S. o całym zdarzeniu poinformował przełożonych, zaś pieniądze wpłacił w kasie komendy. Z własnej kieszeni.
Komendant nie tylko przypomniał sobie o sprawie zniknięcia mandatów dopiero po rezygnacji ze służby Pawła S., ale także złożył doniesienie do prokuratury, w którym napisał, że S. zniszczył mandaty po to, by przywłaszczyć sobie pieniądze. Które - i tu paradoks - oddał przecież do kasy komendy.
Prokuratura byłemu już policjantowi postawiła zarzut niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień. To słabe zarzuty, bo przecież mandaty, które zniknęły i tak są wpisywane w rejestr nałożonych mandatów, po zakończeniu służby. Nawet, jeśli S. chciałby te pieniądze wziąć dla siebie, a dowody w postaci bloczków zniszczyć, to ślad po mandatach i tak by pozostał. Z zarzutów pozostał tylko brak dbałości o dokumenty. A to mogłoby nie utrzymać się w sądzie.
Tymczasem Paweł S., który nie był już policjantem i nie musiał obawiać się "splamienia" honoru policyjnego munduru, wciąż opowiadał o "udanej" interwencji rzeszowskiej komendy wojewódzkiej w sprawie arcybiskupa. Wówczas do akcji wkroczyło Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Wojewódzkiej Policji.
Prawie miesiąc później były sierżant siedział w areszcie, tym razem postawiono mu poważne zarzuty: nielegalne posiadanie, przetwarzanie i handel bronią. Przeszukanie domu oskarżonego nic nie wniosło do sprawy: zabezpieczono dwa telefony komórkowe. Nie znaleziono zaś broni. Dlatego przeszukano również dom rodziców S., i tu niespodzianka: zabezpieczono telefon komórkowy, komputer i zdjęcia wnuków. Broni nie było.
Prokurator Aurelia Skiba, zajmująca się sprawą Pawła S., napisała w uzasadnieniu oskarżenia, iż Paweł S. handlował bronią, ale "w bliżej nieokreślonym czasie, w bliżej nieokreślonym miejscu i z bliżej nieokreślonymi osobami".
Koledzy nie wierzą w postawione Pawłowi S. oskarżenia. – Wszyscy w okolicy wiedzą, że Paweł ma hopla na punkcie różnych "wykopalisk" - powiedział były kolega z komendy. - Ciągle wykopywał jakieś orzełki, guziki od mundurów, jakieś bagnety z pierwszej wojny, skorupy. To zapaleniec. Jego zbiory nieraz zasilały okoliczne muzea. – On był po przeszkoleniu pirotechnicznym, nie trzymałby żadnych niebezpiecznych materiałów, bo wie, czym to grozi – dodaje inny.
Razem z byłym sierżantem zatrzymano dwóch innych kolekcjonerów, ale tylko S. trafił do aresztu, choć to u nich znaleziono atrapy granatów, łuski po nabojach z wojny i inne wojenne "gadżety".
Pani prokurator, przedłużając areszt napisała, iż "zarzucane podejrzanemu czyny popełnione zostały (...) z udziałem osób, których tożsamości jeszcze nie ustalono." Uzasadniając areszt, napisała też, że ponieważ nie wiadomo, z kim on jest w tej grupie przestępczej, "niewiedza ta uzasadnia niezwłoczne odizolowanie Pawła S. od pozostałych osób."
Paweł S., idąc do aresztu pozostawił w domu żonę oraz dwójkę dzieci, 4-letniego Patryka oraz roczną Marysię. Było im ciężko, ponieważ ze względu na chorobę Marysi żona nie pracowała.
Ojciec byłego sierżanta dowiedział się, że arcybiskup Michalik opowiadał potem podczas różnych spotkań o tym "głupim policjancie z Ustrzyk Dolnych, który już się napodskakiwał". Napisał więc list do abpa Józefa Michalika z pytaniem, dlaczego tak skrzywdził jego syna. Niestety, nie otrzymał odpowiedzi.
Artykuł ukazał się w NIE w sierpniu ubiegłego roku. Wówczas Paweł S. nadal przebywał w areszcie, choć od kwietnia 2009 roku nie toczyły się żadne czynności procesowe. Dowodami w tej sprawie były zeznania, jak pisze autorka powołując się na anonimowych informatorów, drobnych przestępców, którzy poszli na współpracę z prokuraturą oraz zeznania funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Wojewódzkiej Policji…
~Adwan - pogromca IDIOTOW do ~asdfasdasf: Jesteś naprawdę albo
bardzo z indoktrynowany albo bezdennie głupi.....
Które z powyższych? Tak mamy dowody na to, że istnieje Australia IMBECYLU JEDEN! Uff jak tacy ignoranci mogą się wypowiadać! Mamy też dowody na atomy, kwarki, protony, elektrony itd. A niestety zidiociani niedouczeni katole tego nie pojmują!
Po pierwsze, co piszesz o bogu to bzdury, ponieważ: tak samo możemy napisać o różowych słoniach, krasnoludkach, sierotce Marysi, smokach, nie dotkniesz ich nie poczujesz a wierzyć możesz, że mogą istnieć, aczkolwiek są to zmyślone idee, takie jak idea bożka!
Nasz umysł jest doskonałym symulantem on właśnie SYMULUJE całą rzeczywistość, dlatego też możesz mięć omamy, widzieć miraże, bądź być oszukanym przez iluzjonistów. Dlatego twoje personalne "doświadczenia" nie mogą być brane pod uwagę! W niektórych przypadkach gdy ludzie zaczynają widzieć rożne rzeczy, lądują w (???) szpitalu dla umysłowo chorych !
Które z powyższych? Tak mamy dowody na to, że istnieje Australia IMBECYLU JEDEN! Uff jak tacy ignoranci mogą się wypowiadać! Mamy też dowody na atomy, kwarki, protony, elektrony itd. A niestety zidiociani niedouczeni katole tego nie pojmują!
Po pierwsze, co piszesz o bogu to bzdury, ponieważ: tak samo możemy napisać o różowych słoniach, krasnoludkach, sierotce Marysi, smokach, nie dotkniesz ich nie poczujesz a wierzyć możesz, że mogą istnieć, aczkolwiek są to zmyślone idee, takie jak idea bożka!
Nasz umysł jest doskonałym symulantem on właśnie SYMULUJE całą rzeczywistość, dlatego też możesz mięć omamy, widzieć miraże, bądź być oszukanym przez iluzjonistów. Dlatego twoje personalne "doświadczenia" nie mogą być brane pod uwagę! W niektórych przypadkach gdy ludzie zaczynają widzieć rożne rzeczy, lądują w (???) szpitalu dla umysłowo chorych !
~zimny lech :
Niezaprzeczalne zasługi kościoła:
1. Kościół katolicki z kobiety czynił przez wieki całe istotę gorszą, niższą i nieczystą.
2. Ledwo narodzone i niczego nieświadome dzieci przywłaszcza sobie rytuałem zwanym chrztem.
3. Jego hierarchowie przez wieki całe czynili kobiecie krzywdę niewyobrażalną. I trwają w swoim uprzedzeniu do dzisiaj hołubiąc i broniąc swojego patriarchalnego tworu.
4. Z erotyzmu jego całego piękna uczynił mroczny i czarny grzech.
5. Seks, miłość wolną, piękną , pełną doznań duchowych i zmysłowych sprowadził do ohydnego podziemia ludzkiej świadomości i trzyma tam świadomość swoich wyznawców do dzisiaj.
6. Do perfekcji doprowadził sztukę fałszerstw, kłamstw, przeinaczeń.
7. Przez wieki całe tworzył dogmaty, prawa jakieś wynaturzone wmawiając maluczkim boskie w tym sprawstwo.
8. Z boga uczynił pamiętliwego, złośliwego kata karzącego na lewo i prawo za wszystko i wszędzie i strącającego do wymyślonego przez kościół piekła bez opamiętania wszystkich, którzy mu pod rękę wpadną.
9. Wymyślił celibat. Jeden z najbardziej chorych i wynaturzonych pomysłów, jaki sobie można tylko wyobrazić.
10. Posunął się nawet do super bzdury wymyślając niepokalane poczęcie i pozbawiając matkę Chrystusa - czołowej przecież postaci kościoła - wszystkich pięknych cech erotycznej kobiecości, macierzyństwa, miłości nie tylko zmysłowo - cielesnej, ale i duchowej.
11. Jeszcze do nie tak dawna prowadził krwawe krucjaty nawracając niewiernych krwawo ogniem i mieczem na łono jedynie słusznej wiary.
12. Wsławił się takimi wynalazkami jak święta inkwizycja, palenie na stosach wolnomyślicieli, ludzi nauki, sztuki, oświecenia i postępu.
13. Zapisał się niezwykłą wręcz chciwością i pazernością gromadząc majątki i dobra nieprzebrane nie ustając w tej działalności nigdy.
14. Jest wszędzie. W prasie, telewizji, radiu.
15. Jest w szkole, w urzędach i na ulicy. Wciska się do domu i łóżka.
16. Nie można wysłuchać wiadomości bez informacji o poczynaniach biskupów, kardynałów, księży, papieża. Co tydzień jakieś ważne kościelne wydarzenie zajmuje łamy oficjalnych mediów?
1. Kościół katolicki z kobiety czynił przez wieki całe istotę gorszą, niższą i nieczystą.
2. Ledwo narodzone i niczego nieświadome dzieci przywłaszcza sobie rytuałem zwanym chrztem.
3. Jego hierarchowie przez wieki całe czynili kobiecie krzywdę niewyobrażalną. I trwają w swoim uprzedzeniu do dzisiaj hołubiąc i broniąc swojego patriarchalnego tworu.
4. Z erotyzmu jego całego piękna uczynił mroczny i czarny grzech.
5. Seks, miłość wolną, piękną , pełną doznań duchowych i zmysłowych sprowadził do ohydnego podziemia ludzkiej świadomości i trzyma tam świadomość swoich wyznawców do dzisiaj.
6. Do perfekcji doprowadził sztukę fałszerstw, kłamstw, przeinaczeń.
7. Przez wieki całe tworzył dogmaty, prawa jakieś wynaturzone wmawiając maluczkim boskie w tym sprawstwo.
8. Z boga uczynił pamiętliwego, złośliwego kata karzącego na lewo i prawo za wszystko i wszędzie i strącającego do wymyślonego przez kościół piekła bez opamiętania wszystkich, którzy mu pod rękę wpadną.
9. Wymyślił celibat. Jeden z najbardziej chorych i wynaturzonych pomysłów, jaki sobie można tylko wyobrazić.
10. Posunął się nawet do super bzdury wymyślając niepokalane poczęcie i pozbawiając matkę Chrystusa - czołowej przecież postaci kościoła - wszystkich pięknych cech erotycznej kobiecości, macierzyństwa, miłości nie tylko zmysłowo - cielesnej, ale i duchowej.
11. Jeszcze do nie tak dawna prowadził krwawe krucjaty nawracając niewiernych krwawo ogniem i mieczem na łono jedynie słusznej wiary.
12. Wsławił się takimi wynalazkami jak święta inkwizycja, palenie na stosach wolnomyślicieli, ludzi nauki, sztuki, oświecenia i postępu.
13. Zapisał się niezwykłą wręcz chciwością i pazernością gromadząc majątki i dobra nieprzebrane nie ustając w tej działalności nigdy.
14. Jest wszędzie. W prasie, telewizji, radiu.
15. Jest w szkole, w urzędach i na ulicy. Wciska się do domu i łóżka.
16. Nie można wysłuchać wiadomości bez informacji o poczynaniach biskupów, kardynałów, księży, papieża. Co tydzień jakieś ważne kościelne wydarzenie zajmuje łamy oficjalnych mediów?
17. Co miesiąc jakaś ważna
rocznica związana z JPII?
18. Co pół roku następny
wspaniały film o JPII?
19. Im dalej od śmierci
JPII tym więcej cudów, których rzekomo był autorem.
20. Wszędzie krzyże, pomniki, tablice upamiętniające, dzwony, święte relikwie, cudowne obrazy, płaczące Madonny, cuda na kominach, drzewach i na szybach w blokowych oknach.
21. Kraj prześciga się w budowaniu coraz większych krzyży, pomników, dzwonów i świątyń.
22. Pielgrzymka goni pielgrzymkę. Młodzież wędruje tam i z powrotem pod szczupakiem czy też karpiem w Lednicy. Nawet na plaży w Międzyzdrojach pełno młodych ludzi ubranych w koszulki z napisem Pokolenie JPII. Co druga ulica to ulica JPII. Prawie każda szkoła to szkoła JPII. Szpitale JPII lub prymasa tysiąclecia.
23. Jak grzyby po deszczu rosną świątynie?
20. Wszędzie krzyże, pomniki, tablice upamiętniające, dzwony, święte relikwie, cudowne obrazy, płaczące Madonny, cuda na kominach, drzewach i na szybach w blokowych oknach.
21. Kraj prześciga się w budowaniu coraz większych krzyży, pomników, dzwonów i świątyń.
22. Pielgrzymka goni pielgrzymkę. Młodzież wędruje tam i z powrotem pod szczupakiem czy też karpiem w Lednicy. Nawet na plaży w Międzyzdrojach pełno młodych ludzi ubranych w koszulki z napisem Pokolenie JPII. Co druga ulica to ulica JPII. Prawie każda szkoła to szkoła JPII. Szpitale JPII lub prymasa tysiąclecia.
23. Jak grzyby po deszczu rosną świątynie?
24. Naród wydaje
niewyobrażalne pieniądze na budowanie, co raz to wymyślniejszych i absurdalnych
budowli sakralnych.
25. Wszystkie decyzje polityczne, ekonomiczne i gospodarcze zaczyna podejmować się tylko w obecności hierarchów kościoła.
26. Instytucje kościelne i przykościelne stoją poza prawem i nad prawem.
27. Nie obowiązują ich żadne prawa państwa Polskiego. Nie płacą podatków. Nie muszą się rozliczać ze swoich dochodów, przychodów i wydatków.
28. Decyduje o kształcie i formie oświaty i szkolnictwa.
29. Decyduje o życiu i zdrowiu kobiety ciężarnej.
30. To proboszcz kształtuje kręgosłup moralny lokalnych społeczności.
31. Zastępy dewotek i bigotów w moherowych beretach stanowią o wartościach moralnych społeczeństwa To, co wczoraj było po prostu śmieszne dzisiaj staje się normą społeczną.
Bóg to musi być jednak istotą niezwykle dobrą, mądrą i tolerancyjną albo go po prostu nie ma. Inaczej jak wytłumaczyć jego milczącą zgodę na wyczyny kościoła, który imieniem tego boga się przecież pieczętuje.
OBUDŹ SIĘ POLSKO!!!
25. Wszystkie decyzje polityczne, ekonomiczne i gospodarcze zaczyna podejmować się tylko w obecności hierarchów kościoła.
26. Instytucje kościelne i przykościelne stoją poza prawem i nad prawem.
27. Nie obowiązują ich żadne prawa państwa Polskiego. Nie płacą podatków. Nie muszą się rozliczać ze swoich dochodów, przychodów i wydatków.
28. Decyduje o kształcie i formie oświaty i szkolnictwa.
29. Decyduje o życiu i zdrowiu kobiety ciężarnej.
30. To proboszcz kształtuje kręgosłup moralny lokalnych społeczności.
31. Zastępy dewotek i bigotów w moherowych beretach stanowią o wartościach moralnych społeczeństwa To, co wczoraj było po prostu śmieszne dzisiaj staje się normą społeczną.
Bóg to musi być jednak istotą niezwykle dobrą, mądrą i tolerancyjną albo go po prostu nie ma. Inaczej jak wytłumaczyć jego milczącą zgodę na wyczyny kościoła, który imieniem tego boga się przecież pieczętuje.
OBUDŹ SIĘ POLSKO!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz