Ateista żąda 90 tys.
zł za ostatnie namaszczenie. "To molestowanie"
Sprawa ta odbiła się głośnym echem w całej Polsce.
"Rzeczpospolita" doniosła, że pewien mężczyzna żąda od szpitala
zadośćuczynienia w wysokości 90 tys. zł za to, że został udzielony mu
sakrament namaszczenia chorych, gdy ten przebywał w śpiączce farmakologicznej.
- Bez wyraźnej woli tej osoby, jest to pewna forma dominacji, molestowania
- powiedział na antenie TVN24 filozof i etyk - prof. Jan Hartman.
Do zdarzenia doszło w jednym
ze szpitali w Szczecinie. Precedensowy wyrok orzekł Sąd Najwyższy, który uznał,
że została naruszona wolność sumienia. Wcześniej sądy niższych instancji
oddalały pozew jako bezzasadny. Sprawa wróci do sądu apelacyjnego, który ma
zdecydować, czy szpital zapłaci karę.
- To jeden z przykładów
używania środków prawnych, by wymuszać na państwie respektowanie świeckiego
charakteru jego instytucji publicznych. To rodzaj protestu – zaznaczył Hartman.
Choć według wielu, ateiście
powinno być obojętne, czy ktoś udzielił mu sakramentu, w który on nie wierzy,
to profesor zauważył, że są dwa rodzaje ateistów. - Dla jednych ostatni
sakrament jest obojętną czynnością. Ale są tacy, którzy zachowali
przeświadczenie z czasów, gdy byli wierzący, o mistycznej skuteczności
czynności rytualnych. Dla tych ludzi sprawowanie nad nimi sakramentów bez ich
woli jest molestowaniem – podkreślił etyk.
- Oni nie chcą, by ktoś
dokonywał metafizycznych czynności bez ich przyzwolenia. Sprawa jest drobna,
ale daje do myślenia. Trzeba sprawdzać, czy dana osoba jest katolikiem - ocenił
Hartman.
- Jest zasadnicza różnica
między błogosławieniem kogoś, czyli życzeniem komuś dobrze. To święte prawo
każdego człowieka do bycia dobrym, do wykazywania się dobrą wolą. Inna to wiara
w skuteczność czynności rytualnych, które z punktu widzenia religioznawstwa, są
czynnościami magicznymi - ciągnął dalej profesor.
Jak powiedział Hartman,
udzielanie sakramentów bez woli danej osoby, to pewna forma dominacji,
molestowania. - Szpital powinien zostać pouczony przez sąd, żeby na drugi raz
sprawdzano, a nie zakładano z góry, że ktoś jest katolikiem, bo żyjemy w
katolickim kraju - konkludował etyk.
90 tys. zł za ostatnie namaszczenie
"Rzeczpospolita"
pisała, że ostatniego sakramentu udzielono na prośbę pielęgniarek, które
poinformowały kapelana o zagrożeniu życia.
Poszkodowany Jerzy R. do
szpitala trafił na planowaną operacją, po której lekarze nie mogli nawiązać z
nim kontaktu. Został wtedy wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. W
drugim dniu śpiączki został udzielony mu ostatni sakrament.
Mężczyzna dowiedział się o
tym kilka miesięcy potem. Wiedza ta wywołała w nim rzekomo załamanie nerwowe,
co groziło kolejnym zawałem.
(TVN24,"Rzeczpospolita"/JS)
Źródło: Media
KOMENTARZE:
~pecik2006 : Może przeginka ze strony faceta z żądaniem
pieniędzy, co budzi uzasadnione podejrzenie, że tylko o to chodzi. Ale przesadą
jest to, co dzieje się w szpitalach i wszechobecnymi kapłanami szwendającymi
się po salach. Jest kaplica i tam można się udać, jeżeli ktoś ma potrzebę. A
osoby niechodzące mogłyby zgłaszać taką potrzebę siostrom. Ważne jest także
zachowanie samych kapłanów. Sam trafiłem ostatnio do szpitala, gdzie na sali
przed moją operacją pojawił się kapelan, który dowiedziawszy się, że nie
potrzebuję jego usług, życzył mi normalnie, po ludzku, szybkiego powrotu do
zdrowia i było to bardzo miłe. Aczkolwiek nie mam ochoty przy innych pacjentach
pośrednio określać swojego światopoglądu poprzez odprawianie księdza i
wypadałoby coś z tym zrobić.
~sklerotyk1 : Widziane w szpitalu w Gryficach: po schodach idzie
ksiądz trzymając "coś" w rękach - podobno właśnie "Najświętszy
Sakrament". Ludziska walą się na kolana, żegnają się, jakaś paniusia
intonuje: "wieeeeeeczne odpoczyyyyyywanie...". Ksiądz - uczciwie
przyznam - jest zażenowany. Ale schody - całkowicie zablokowane. Księdzu
towarzyszy jakiś typ w komży, która wygląda, jakby ją ktoś czyścił samochód.
Ten sam ksiądz spowiada leżące na sali pacjentki. Wszystkim podaje do
pocałowania TĘ SAMĄ stułę! Czyżby na poświęconym pasku tkaniny nie było
zarazków?
Misjonarka Matka Teresa z Kalkuty nagminnie chrzciła umierających chorych. Nie wiadomo, co Bóg sądzi o takiej metodzie nawracania, ale papież JP2 zrobił ją świętą.
Misjonarka Matka Teresa z Kalkuty nagminnie chrzciła umierających chorych. Nie wiadomo, co Bóg sądzi o takiej metodzie nawracania, ale papież JP2 zrobił ją świętą.
1. Czy Konstytucja RP stanowi najwyższe prawo Polaków?
2. Czy istnieją w Polsce jakieś inne prawa stojące ponad Konstytucją RP i czy to są tak zwane "prawa kanoniczne" a może "prawa boże"?
Ponoć - będąc politykiem trzeba mieć odwagę nie tylko baczenia na "słupki poparcia”, ale otwartego reprezentowania całości społeczeństwa, a nie tylko społeczeństwa wierzącego - nawet komuś takiemu jak panu, pierwszemu klęcznikowemu RP!
~radoskur22
: Bóg nie istnieje i jeżeli będziecie chcieli to zrozumieć, to zrozumiecie to.
Nie bójcie się śmierci, bo i tak nie ma sposobu żeby z nią wygrać. Co z tego
czy nadejdzie wcześniej czy później? Myślenie o tym tylko nie pozwala cieszyć
się życiem. Zwierzęta naprawdę nie zaprzątają sobie tym głowy i o ile są przez
to szczęśliwsze. Wykorzystują każdą chwilę. Nie utożsamiajcie też etyki z bycie
dobrym katolikiem. Bycie dobrym człowiekiem nie równa się byciu dobrym
katolikiem. W pierwszym przypadku odrzucamy tylko (albo aż) wiarę w boga.
Dlaczego ludziom jest tak ciężko zerwać z nałogiem? Bo ludzie boją się bólu
związanego z odstawieniem i myślą, że od niego umrą. To strach przed śmiercią
nie pozwala im zerwać z nałogiem. Ale jak zrozumie się, że ból to tylko
informacja, impuls nerwowy taki sam jak np. w przypadku czucia dotyku. Ale to,
na którym bodźcu się skupiamy zależy tylko od nas. Nie ważne czy to jest słuch,
ból, wzrok, dotyk, czy odczuwanie temperatury. Ważne jest tylko żeby wrzucić
wszystkie zmysły do jednego worka i potraktować je jako całość.2. Czy istnieją w Polsce jakieś inne prawa stojące ponad Konstytucją RP i czy to są tak zwane "prawa kanoniczne" a może "prawa boże"?
Ponoć - będąc politykiem trzeba mieć odwagę nie tylko baczenia na "słupki poparcia”, ale otwartego reprezentowania całości społeczeństwa, a nie tylko społeczeństwa wierzącego - nawet komuś takiemu jak panu, pierwszemu klęcznikowemu RP!
~Palimpsest do ~byht: A ja uważam, że nie tyle o
kasę chodzi gościowi, co o pokazanie, że sobie tego nie życzy! Poczucie humoru
nie ma tu nic do rzeczy. Jakby chodziło o kasę to nie żądałby 90 tyś tylko np. 100,
czy 200 bo wiadomo, że sąd i tak okpi, nawet, gdy się przychyli do meritum sprawy.
Facio ma absolutna racje takie postępowanie, czy to pielęgniarek czy kogoś
innego, trzeba nagłaśniać i piętnować. Ja na miejscu gościa zrobił bym to samo
i wcale nie myśląc, o kasiorce którą przekazał bym na jakiś cel społeczny.
~niewierzący Polak : Dlaczego pada słowo "rzekomo" zauważam u
używającego tego sformułowania złą wolę bądź bez refleksyjnego używania swojego
rozumu. Przecież pacjent twierdzi zgoła, co innego a mianowicie, że przeżył
załamanie nerwowe. Co nie dziwi gdyż na wiadomość o odprawianiu nad wami
rytuałów sprzecznych z waszymi przekonaniami oraz niemożność się temu
przeciwstawiania zapewne podniosłoby i wam ciśnienie grożąc zawałem sercowym? Czy
to trudno wam wierzący, zrozumieć jak musi podle się czuć człowiek np. katolik,
który bez jego zgody poddany byłby rytuałowi jakiejś sekty, z którą ten katolik
się nie utożsamia?. Swoją drogą jestem ateistą i gdyby taka sytuacja mnie
spotkała bezwzględnie domagałbym się zadośćuczynienia i to jeszcze w większym
dotkliwszym wymiarze. Tu nie chodzi o pieniądze, a profanowanie czyichś przekonań,
z którymi się utożsamiam. Jeżeli mogę być przez państwo ścigany, co więcej,
skazany za obrazę czyiś uczuć religijnych ( a czymże one są jak nie
przekonaniem o profanacji czegoś niematerialnego) to dla przeciwwagi ja jako
ateista domagam się równouprawnienia w traktowaniu swoich przekonań i za
znieważanie ich również zadośćuczynienia.
~lori do ~pecik2006: Dobrze prawisz. Też
kilka lat temu wylądowałam w szpitalu na parę dni i codziennie od sali do sali
chodził ksiądz i każdego z osobna pytał, czy nie ma potrzeby rozmowy, (mimo, że
na korytarzu wisiała informacja, że w szpitalu jest kaplica i msze odbywają się
w określonych godzinach, a pacjenci na oddziale byli chodzący i sprawni). Jak
kilka razy odmówiłam księdzu i podziękowałam za jego usługi, panie, z którymi
leżałam na dużej sali zaczęły na mnie krzywo patrzeć i szeptać między sobą? Nie
obnoszę się ze swoją (nie)wiarą, to moja prywatna sprawa i nie życzę sobie, by
ktoś mnie szufladkował i obgadywał za plecami.
~radoskur22
: Problematyczne wystąpienie z Kościoła . Nie chrzcijcie dzieci poczekajcie
niech dorosną oni podejmą decyzje, bo robicie im krzywdę! Rodzice chrzczący
dzieci czasem wychodzą z założenia, że dziecko kiedyś samo dokona wyboru.
Mówią: "My je tylko ochrzcimy, ale nie będziemy zbytnio narzucać się z
wiarą. Jeśli będzie chciało, to w przyszłości samo zdecyduje: zostać czy
wystąpić z Kościoła". Niestety, kwestia wyjścia z Kościoła nie jest w
naszym kraju uregulowana w sposób bezsporny. Nie jest ona uregulowana przez
prawo świeckie, a sam Kościół w sposób jednoznaczny nie stwierdza czy jest to
możliwe. Teoretycznie dokument Konferencji Episkopatu Polski z dnia 27-09-2008
pt. "Zasady postępowania w sprawie formalnego aktu wystąpienia z
Kościoła" odnosi się do tej kwestii. Jest jednak pewne, ale...
Kanonista P. Steczkowski z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie opublikował w wydawnictwie Annales Canonici (2/2006) artykuł o wystąpieniu z Kościoła aktem formalnym. Stwierdza on, iż sformułowanie „wystąpienie z Kościoła katolickiego aktem formalnym" nie może oznaczać nic innego jak tylko specyficzną formę zerwania przez wiernego PEŁNEJ wspólnoty z Kościołem katolickim. Nie jest bowiem możliwe wyłączenie z Kościoła w sensie obiektywnym, ze względu na nieodwracalne ontologiczne skutki sakramentu chrztu. Ksiądz Steczkowski pisze też, że nawet po wystąpieniu z Kościoła aktem formalnym osoba taka nadal podlega prawu kanonicznemu, gdyż jest związana z Kościołem w sposób NIEPEŁNY. Stanowisko to zostało potwierdzone wielokrotnie przez innych oficjeli Kościoła.
Mamy, więc sytuację, gdzie prawo świeckie nie reguluje kwestii występowania z Kościoła, a sam Kościół nie pozwala całkowicie odciąć się od swej „pępowiny". Czyż w tej sytuacji nie byłoby najrozsądniej pozostawić decyzję o chrzcie samemu dziecku, gdy dorośnie? Po co ryzykować, że kiedyś to dziecko będzie miało do nas pretensje, że zapisaliśmy je do organizacji, z której nie ma wyjścia?
Kanonista P. Steczkowski z Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie opublikował w wydawnictwie Annales Canonici (2/2006) artykuł o wystąpieniu z Kościoła aktem formalnym. Stwierdza on, iż sformułowanie „wystąpienie z Kościoła katolickiego aktem formalnym" nie może oznaczać nic innego jak tylko specyficzną formę zerwania przez wiernego PEŁNEJ wspólnoty z Kościołem katolickim. Nie jest bowiem możliwe wyłączenie z Kościoła w sensie obiektywnym, ze względu na nieodwracalne ontologiczne skutki sakramentu chrztu. Ksiądz Steczkowski pisze też, że nawet po wystąpieniu z Kościoła aktem formalnym osoba taka nadal podlega prawu kanonicznemu, gdyż jest związana z Kościołem w sposób NIEPEŁNY. Stanowisko to zostało potwierdzone wielokrotnie przez innych oficjeli Kościoła.
Mamy, więc sytuację, gdzie prawo świeckie nie reguluje kwestii występowania z Kościoła, a sam Kościół nie pozwala całkowicie odciąć się od swej „pępowiny". Czyż w tej sytuacji nie byłoby najrozsądniej pozostawić decyzję o chrzcie samemu dziecku, gdy dorośnie? Po co ryzykować, że kiedyś to dziecko będzie miało do nas pretensje, że zapisaliśmy je do organizacji, z której nie ma wyjścia?
~over40 do ~adella: Adello, być może nie
rozumiesz czegoś takiego jak założenia wiary. Jeśli dla ateisty ( wg wierzących
katolików) nieobecność boga czy bogów jest wiarą , to takim działaniem gwałci
się wiarę innego człowieka. Czy teraz mój przykład stał się bardziej jasny. Nie
staram się przekonać Ciebie do wiary takiej czy innej, ale tak jak szanuję
Twoją, żądam poszanowania również innych. Dla mnie jest to o wiele łatwiejsze.
Jestem agnostykiem teistycznym, czyli nie jest dla mnie ważna nazwa boga czy
bogów, oni prawdopodobnie istnieją, ale Ty nie masz na to monopolu na Twoje
widzenie, bo dla mnie Twoja interpretacja boga jest tylko Twoja, a stworzona
przez Tobie podobnym. Być może ta właściwa interpretacja to mix judeochrześcijański
z odrobiną religii dalekiego wchodu, a może wręcz odwrotnie. Ty tego nie wiesz,
Ty wierzysz w dane Ci objawienie. A ja wierzę, że bóg pozawymiarowy nie jest
zarówno postrzegalny, jak i interpretowalny. Jak na razie? Pozdrawiam…
~sabina0 do ~plinius: No....W dzisiejszych
czasach klękanie przed obcym facetem (kimkolwiek by on nie był!) Albo całowanie
po rękach czy pierścieniu jest, co najmniej,nie na miejscu. A zwłaszcza w
kontekście obecnych pedofilskich afer- to żenada. Nigdy nie wiesz, przed kim
klękasz i czyją dłoń obcałowujesz. Ale jak jakaś starsza pani lub damulka lubi
-nie odbieram jej tego prawa. Ja jednak twierdzę, że z tym, powinno się już
dawno skończyć!
~plinius do ~Zik: Zik piszesz absurdy same sobie
zaprzeczające, nie twierdzę, że takich osób nie ma, ale oni nie są ateistami. Taki,
który się ma za ateistę i uważa takie rytuały za obrazę uczuć religijnych z
samej definicji nie może ateistą być, jest teistą wyznającym "nie wiadomo,
co?" To ja już wolę porozmawiać z mądrym Katolikiem niż z ignorantem.
Antyteista to już definitywnie teista wyznania "prymitywny
antyklerykalizm". Jad, który takie osoby wylewają, chamstwo i nienawiść nie,
którą rozsiewają naokoło nie mają sobie równych prawie w żadnym środowisku, oni
po porostu wyznają zło i gdybym nie był ateistą to bym powiedział, że to nie są
żadni antyteiści, lecz żyjący w zakłamaniu oszukujący siebie zwykli sataniści!
No niestety, ale ignorancja w tych środowiskach jest olbrzymia…
Bardzo ciekawie to zostało opisane.
OdpowiedzUsuń