Prof. Hartman:
doktorat Rydzyka był historią żenującą i zawstydzającą.
- Rydzyk nie należy do świata akademickiego. Doktorat
Rydzyka był historią żenującą i zawstydzającą. Można to sprawdzić w
opublikowanym stenogramie jego obrony. - mówi prof. Jan Hartman w wywiadzie dla
Onetu. Socjolog twierdzi też, że często słucha Radia Maryja w samochodzie, ale
same audycje o. Rydzyka go przerażają.
Z prof. Janem Hartmanem - filozofem i etykiem z
Uniwersytetu Jagiellońskiego - rozmawia Jacek Gądek. Oto II część wywiadu.
Słucha pan Radia Maryja?
Tak. Zwłaszcza w
samochodzie. Są regiony, w których tylko to radio można odbierać w aucie.
Słucham z zadziwieniem audycji publicystycznych.
Dlaczego?
Bo wylewa się z nich potok
najpodlejszych insynuacji i kłamstw, tchnie atmosfera wrogości i pychy, bezmierne
poczucie wyższości, stosuje się co i rusz przewrotne i tchórzliwe pomówienia
wobec całego świeckiego świata i wobec polskiego państwa. To stałe motywy Radia
Maryja. Ale najbardziej przeraża mnie słuchanie samego Rydzyka…
... słowo "ojciec" Rydzyk nie przechodzi
panu przez gardło? Albo "ksiądz profesor" czy "magnificencja
ojciec"?
A dlaczego tak miałbym
robić? Jak mówię o kimś, to używam nazwiska. Nawet jak kogoś cenię i lubię, to
mówię nazwiskiem. Oczekuje pan, że będę mówił "jego magnificencja
Rydzyk"?
Nie oczekuję, ale pytam, dlaczego go pan nie tytułuje
"ojcem".
Więc odpowiedziałem.
Jakkolwiek by nie tytułować dyrektor Radia Maryja, to
ma stanowisko profesora. Jak pan czuje się w takim towarzystwie?
Rydzyk nie należy do świata
akademickiego. Doktorat Rydzyka był historią żenującą i zawstydzającą. Można to
sprawdzić w opublikowanym stenogramie jego obrony. Sam podjąłem interwencję,
nie przeciwko Rydzykowi, ale radzie wydziału, która przeprowadziła ten spektakl,
który miał naśladować obronę pracy doktorskiej, bo przewód i obrona okazały się
hucpą.
Zwróciłem się do Centralnej
Komisji Stopni i Tytułów, by przyjrzeć się UKSW i uprawnieniom tej uczelni do
doktoryzowania. Nic to nie dało, lecz w tym samym czasie uczelnia ta straciła w
wyniku audytu część swoich praw.
Prof. Hartman i ks. prof. Rydzyk - jest jakiś wspólny
mianownik?
Obaj jesteśmy ludźmi czynu,
tylko że on w biznesie religijnym. Osiągnął w tym wielki sukces, bo korzystał z
gigantycznych przywilejów, którymi cieszy się Kościół. W pewnym sensie go
podziwiam - z tym zastrzeżeniem, że to, co mówi i czym się zajmuje, jest
destrukcyjne - jako człowieka czynu, który skutecznie rozwinął biznes i
podporządkował sobie wielu polityków. To przeraża i zadziwia.
To nie Rydzyk z prezentami
jeździ 400 km na imieniny do Zbigniewa Ziobry, ale odwrotnie. Rydzyk z pozycji
prostego księdza został potentatem politycznym i biznesowym. To robi wrażenie.
Nie mam silnych negatywnych uczuć wobec Rydzyka, ale wstręt i pogardę dla
polityków, którzy dla własnych korzyści przed nim się płaszczą.
Magisterkę robił pan u o. prof. Mieczysława Alberta
Krąpca.
Tak.
Pana promotor był szefem rady programowej Radia
Maryja.
Ale wtedy nie było jeszcze
tego radia.
Coś pana jednak z Radiem Maryja łączy.
Nie. Nic mnie nie łączy. Po
prostu kończyłem Katolicki Uniwersytet Lubelski, który kiedyś był bardzo dobrą
uczelnią, a od prof. Krąpca, który był bardzo dobrym filozofem, wiele się
nauczyłem. Cieszyłem się też jego szczególną sympatią.
"Gdyby głupota umiała latać, fruwałbyś pan
niczym gołębica" - piszą do pana teraz sympatycy Radia Maryja.
Dostaję dużo obelżywych
listów, które często są antysemickie.
Autor: Jacek Gądek Źródło:
Onet
KOMENTARZE:


~gość: Coś ostatni wysyp wypowiedzi
profesorów' z Uniwersytetu Jagiellońskiego na Onecie. A ja powiem jedno - to
znaki czasu, tylko je trzeba dobrze odczytać. Objawienie – z 13 października
1973 r. "Bóg Ojciec ześle na ludzkość straszliwą karę" –
zapowiedziała Maryja. Powiedziała też siostrze, że "będzie to kara większa
niż potop, nieporównywalna z niczym, co widział świat". Że "ogień
spadnie z nieba i unicestwi większą część ludzkości, dobrych na równi ze złymi,
nie oszczędzając ani kapłanów, ani wiernych". Słowa, że "ci, co
ocaleją, będą czuć się tak samotni, że będą zazdrościć umarłym".

~Śmiech na sali: Takich magistrów i
"dochtorów" jak Rydzyk "produkuje się dziś miliony. Studia
licencjackie lub magisterskie na jakieś zaocznej "wyższej" uczelni w
Pućkach Wielkich zrobione po rocznym! Zaocznym kursie zakończonym maturą dla
półgłówków. Doktoraty bez żadnego dorobku naukowego, znajomości języków,, publikacji
czy badań zagadnień związanych z tematem. Przykład dały miernoty doktory,
Kaczyńskie, które bez żadnego dorobku naukowego uzyskały tytuły.
Teraz wielki "dochtór" Rydzyk. Cwana miernota i hochsztapler, który w młodości kamieniami na szkołę rzucał, zaś największe osiągnięcia to przekręty i wyłudzenia podatków, przemyt i zbałamucenie i wyzyskiwanie tysięcy omamionych i zdezorientowanych starszych ludzi.
Teraz wielki "dochtór" Rydzyk. Cwana miernota i hochsztapler, który w młodości kamieniami na szkołę rzucał, zaś największe osiągnięcia to przekręty i wyłudzenia podatków, przemyt i zbałamucenie i wyzyskiwanie tysięcy omamionych i zdezorientowanych starszych ludzi.





parlamentarną. Czyżby zakonnik miał ambicje polityczne? Chodzi raczej
o coś innego. Oto w tym samym czasie ( 1997 rok) Tadeusz Rydzyk rozpoczyna
słynną zbiórkę pieniędzy `na ratowanie stoczni'. Bez zezwoleń. Bez kontroli.
Bez potrzeby rozliczenia się. Z anteny RM, co kilkanaście minut nadawane są
błagalne apele odwołujące się do patriotyzmu, do polskości i do Zawsze
Dziewicy, więc do Torunia płynie rzeka pieniędzy. Z Polski i z zagranicy.
Szacuje się, że do rozgłośni wpływa kilkadziesiąt milionów dolarów i półtora
miliona świadectw udziałowych NFI wartych 120 milionów złotych. Takie pieniądze
rzeczywiście uratowałyby upadające stocznie, więc ich związkowcy (w tym „S”) ze
łzami wdzięczności dziękują Rydzykowi i... Nieśmiało proszą o przekazanie
środków. „Nie dam wam, bo byście wszystko przeżarli” odpowiada osłupiałym stoczniowcom
„dobroczyńca”. Nikt, żadna kontrola, żaden NIK, żaden Urząd Kontroli Skarbowej
nie pojawia się w Toruniu po tym niebywałym w skali światowej, przekręcie. Ale
przecież pojawić się nie ma prawa, skoro u władzy są ludzie ojca dyrektora,
których kariera może prysnąć jak bańka mydlana po jednej nieprzychylnej
radiowej audycji. Nie ma chętnych do poniesienia ryzyka. Tymczasem ogromne
pieniądze mają posłużyć zbudowaniu imperium Rydzyka. Już nie jakiejś tam jednej
rozgłośni, lecz prawdziwej potęgi medialnej. Powstaje finansowa odnoga koncernu
o nazwie Lux Veritatis. Działalność rozpoczyna `Nasz Dziennik', a wkrótce -
Telewizja Trwam ( największe studio telewizyjne w Polsce). No i oczko w głowie
zakonnika - Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej. Jednak jest ktoś, kto
nie godzi się z zawłaszczeniem przez RM i jej dyrektora pieniędzy na ratowanie
stoczni. 15 września 2000 r. Bolesław Hutyra ( wraz z dwoma kolegami ze
Stowarzyszenia Obrońców Stoczni ) jedzie na umówioną rozmowę z ministrem skarbu
państwa. Temat rozmowy:, co się stało z pieniędzmi z ogólnopolskiej zbiórki
Rydzyka i jak je odzyskać. Około godziny 7.30 ich Opel Calibra uderza na
prostym odcinku drogi ( w okolicach miejscowości Powierż koło Nidzicy ) w
wielką maszynę do zrywania asfaltu. Pogoda jest idealna, a drogowy kombajn z
daleka widoczny. Śledztwo nie wykazuje śladów hamowania. Przy denatach
policjanci nie znajdują żadnych dokumentów ( identyfikacja zwłok trwa kilka dni
). Nie ma kwitów - ani osobistych, ani takich, które mogłyby pomóc w trakcie
dyskusji z ministrem. Ot, panowie jechali z pustymi rękami, bez dowodów
osobistych, bez legitymacji, bez praw jazdy i dowodu rejestracyjnego pojazdu...
Co więcej, nie ma żadnego świadka wydarzenia? Jedna z najbardziej ruchliwych
dróg w Polsce jest akurat ( przypadkowo?) pusta. Są osoby, które do dziś
twierdzą, że ruch na trasie został wiele minut wcześniej wstrzymany, aby... W
każdym razie już nikt więcej nie kwestionuje prawa
Rydzyka do zebranych
pieniędzy. Nie ma też odważnych, by wyjaśnić tajemniczą, potrójną śmierć na
szosie. Śledztwo zostaje umorzone „ze względu na nie stwierdzenie...”. To już
niemal mantra, nieprawdaż? W roku 2001 Rydzyk umacnia swoją pozycję polityczną,
tworząc od podstaw Ligę Polskich Rodzin. Reklamując ją wszystkimi siłami swoich
mediów, wprowadza do Sejmu 38 posłów. To już nie są przelewki. Jakby tych
sukcesów było mało, pełną parą rusza wspomniana wcześniej uczelnia
redemptorysty, by kształcić posłuszne dyrektorowi pokolenia przyszłych
dziennikarzy. Pieniądze płyną strumieniami. Telewizja Trwam zarabia z reklam
kilkadziesiąt milionów rocznie. Dekodery telewizyjne wciskane moherowym babciom
dają kolejne miliony. Krocie zarabia też „Nasz Dziennik”. Tymczasem łączny
koszt działalności Rydzykowych podmiotów ( szacunkowy, bo sprawozdań
finansowych brak) zamyka się kwotą 22 miliony złotych rocznie. Za spokój ze
strony wścibskiego fiskusa Rydzyk umie się odwdzięczyć. W 2005 roku rzuca
wszystkie siły swoich mediów z poparciem dla Kaczyńskiego. I znów się udaje! Głosami
głównie wiejskiego elektoratu bliźniak zostaje prezydentem RP. Europa przeciera
oczy ze zdumienia. Zdziwi się jeszcze bardziej, gdy redemptorysta wyciągnie
jedną rękę po fundusze z Unii ( 16, 5 miliona euro ), a jednocześnie z
jasnogórskich murów będzie głosił takie oto słowa: „Państwo polskie składa
swoje najlepsze dzieci na pożarcie molochowi Unii Europejskiej w mglistej
nadziei, że ci, co nie zostaną zmiażdżeni stalowymi kłami europejskich norm,
zapewnią sobie dobrobyt i opiekę pod skrzydłami nieobliczalnego, nowego neo pogańskiego
bóstwa, którego sanktuarium socjaldemokraci wszystkich stolic budują w
Brukseli”. Nachodzą lata 2007 - 2008, a z nimi wojna redemptorysty o kolejne
wielkie pieniądze. Tym razem na odwierty geotermalne. Niestety ( dla nas na szczęście),
dziesiątki milionów złotych ( już przyznanych) odpływają z upadkiem rządu
Kaczyńskiego. Tego się Rydzyk nie spodziewał. Ale szybko się otrząsnął z
chwilowej porażki i wynalazł „rydzykofon”. I znów tysiące naiwnych,
rozmodlonych wyznawców sięgają do portfeli, by kupić swój pierwszy w życiu,
kompletnie zbędny telefon komórkowy. Zbędny? Jak, dla kogo? Teraz ofiary
zakonnika będą mogły ofiary słać pieniężne w postaci SMS - ów ( 4 złote + VAT) nawet
dwa razy dziennie. Czy wraz z nastaniem rządów łuskowców Rydzykowi coś się
złego stało? Czy chociaż jakiś niepokój go dopadł? A gdzie tam! Nadal podmioty
imperium Rydzyka nie płacą podatków, nie składają sprawozdań finansowych, nie
są kontrolowane. Są państwem w państwie. Kompletnie bezkarnym. Są tacy, którzy
żartują, że sam Stwórca woli nie zadzierać z ojcem dyrektorem. Bo jeszcze
zostanie ekskomunikowany. Albo marnie skończy gdzieś na drodze Gdańsk -
Warszawa w okolicy miejscowości Powierż koło Nidzicy.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz