Benedykt XVI do
biskupów: będziecie bici przez wrogów Ewangelii.
W uroczystość Objawienia Pańskiego (Trzech Króli)
Benedykt XVI odprawił mszę w bazylice świętego Piotra. - Możemy sobie
wyobrazić, że decyzja tych ludzi (Mędrców ze Wschodu - red.) wywołała wiele
kpin: kpin realistów, którzy potrafili jedynie wyśmiać marzycielstwo tych ludzi
- dodał Ojciec Święty.
Podczas mszy papież udzielił
święceń biskupich czterem księżom. Był wśród nich jego osobisty sekretarz
ksiądz Georg Gaenswein, mianowany w grudniu prefektem Domu Papieskiego. Poza
tym na biskupów wyświęcono kapłanów z Włoch, Nigerii i Francji.
Na mszy był premier Włoch
Mario Monti wraz z politykami, którzy wchodzą w skład jego koalicji sił
reformatorskich, startującej w lutowych wyborach parlamentarnych.
W homilii Benedykt XVI
mówił, że Mędrcy ze Wschodu byli przede wszystkim ludźmi odważnymi i
posiadającymi pokorę wiary.
Zauważył następnie:
"Możemy sobie wyobrazić, że decyzja tych ludzi wywołała wiele kpin: kpin
realistów, którzy potrafili jedynie wyśmiać marzycielstwo tych ludzi. Ten, kto
wyruszał na podstawie tak niepewnych obietnic, ryzykując wszystko, mógł się
wydawać jedynie śmieszny".
Papież stwierdził, że dla
nich droga według wskazań Boga była ważniejsza od ludzkiej opinii. -
Poszukiwanie prawdy było dla nich ważniejsze niż kpiny świata pozornie
inteligentnego - dodał.
Benedykt XVI podkreślił, że
zgodnie z tradycją zapoczątkowaną przez błogosławionego Jana Pawła II święto
Objawienia Pańskiego jest także dniem konsekracji biskupiej. Przypomniał, że
zadaniem biskupa jest nie tylko podążanie w pielgrzymce do Jezusa Chrystusa
wraz z innymi, ale też przewodniczenie i wskazywanie drogi.
Papież porównał biskupów do
Trzech Króli, którzy - jak mówił - szukając Boga i zbawienia świata, "nie
zadowalali się swymi zabezpieczonymi dochodami i swoją całkiem imponującą
pozycją społeczną".
- Poszukiwali czegoś więcej.
Byli zapewne ludźmi wykształconymi, którzy wiele wiedzieli o gwiazdach i
prawdopodobnie dysponowali także pewną wiedzą filozoficzną. Chcieli jednak nie
tylko znać wiele rzeczy. Chcieli przede wszystkim znać to, co istotne -
powiedział Benedykt XVI.
- Jak Mędrcy ze Wschodu,
także i biskup nie może być kimś, kto wypełnia jedynie swoją pracę i nie chce
nic więcej - stwierdził.
Zwrócił uwagę na znaczenie
modlitwy, która – jak ocenił - "wyrywa z naszego fałszywego wygodnictwa, z
naszego zamknięcia w rzeczywistości materialnej, widzialnej i przekazuje nam
niepokój ku Bogu i właśnie w ten sposób czyni nas otwartymi i niespokojnymi
jedni o drugich".
Papież położył nacisk na to,
że pokora wiary "zawsze będzie w konflikcie z panującą mądrością tych,
którzy trzymają się tego, co pozornie bezpieczne".
- Ten, kto żyje wiarą
Kościoła i głosi ją, w wielu punktach nie pasuje do panujących poglądów,
zwłaszcza w naszych czasach. Dominujący dziś w znacznej mierze agnostycyzm ma
swoje dogmaty i jest wysoce nietolerancyjny wobec tego wszystkiego, co go
kwestionuje i kwestionuje jego kryteria - ostrzegł.
Dlatego w opinii Benedykta
XVI priorytetowe znaczenie ma dla biskupa szczególnie odwaga sprzeciwu wobec
dominujących kierunków.
- Taka dzielność nie polega
na uderzaniu, na agresywności, lecz na pozwoleniu, by być uderzonym, i
opieraniu się kryteriom dominujących poglądów - mówił.
Zdaniem papieża "także
następca apostołów musi się liczyć się z tym, że będzie nieustannie na nowo w
nowoczesny sposób bity, jeśli nie zaprzestanie głośno i zrozumiale głosić
Ewangelię Jezusa Chrystusa".
- Oczywiście pragniemy, tak
jak apostołowie, przekonać ludzi i w tym sensie zyskać ich akceptację. Rzecz
jasna nie prowokujemy, lecz wręcz przeciwnie - zapraszamy wszystkich do radości
prawdy, która pokazuje drogę - zapewnił.
- Ale nieuchronnie będziemy
także bici przez tych, którzy swym życiem stoją na przeszkodzie Ewangelii, a
wtedy musimy być wdzięczni, że staliśmy się godni uczestniczyć w cierpieniach
Chrystusa - oświadczył Benedykt XVI.
KOMENTARZE:

1939 r. - Papież Pius XII w liście do hierarchii kościelnej USA dopatruje się przyczyny "dzisiejszych nieszczęść" nie w faszyzmie, lecz m.in. w krótkich spódnicach pań. Poparcie Piusa XII dla hitlerowskiej napaści na Polskę znalazło swój wyraz w encyklice z 20 października 1939 r. Papież uznał ją za "walkę interesów o sprawiedliwy podział bogactw, którymi Bóg obdarzył ludzkość."
1941 r. - Tuż po agresji III Rzeszy na ZSRR z watykańskich drukarni wysłano do sztabu wojsk niemieckich duże transporty ukraińskich i rosyjskich modlitewników. Watykan podbite obszary ZSRR podporządkował nuncjaturze berlińskiej oficjalnie akceptując zagarnięcie tych ziem przez Hitlera.
1941 r. - Watykan akceptuje antysemickie poczynania rządu Vichy i wyraża zgodę na uchwalenie tzw. "Statutu Żydów". Wyrażono nadzieję, że nie ograniczy on prerogatyw Kościoła.
1945 r. - Pius XII w orędziu wigilijnym staje w obronie głównych oskarżonych o zbrodnie przeciwko ludzkości. Kuria rzymska interweniuje w sprawie ułaskawienia 200 zbrodniarzy hitlerowskich, w tym m.in. katów polskiego narodu, Franka i Greisera. To niewielki epizod w szeroko zakrojonej akcji ratowania hitlerowców przed odpowiedzialnością karną.
1946 r. - Studenci wydziału prawa Uniwersytetu w Cardiff, rozważają, czy Pius XII powinien zasiąść na ławie oskarżonych przed Międzynarodowym Trybunałem w Norymberdze za całokształt prohitlerowskiej polityki Watykanu w okresie 2. wojny światowej.

Według Mateusza „Jezus z Nazaretu" (gdzie się prawdopodobnie rzeczywiście urodził) urodził się w Betlejem, mieście Dawida, ale w pozostałej części relacji opowiada on całkowicie inną historię niż Łukasz. Mateusz, co istotne, wszystkie wydarzenia umiejscawia wyłącznie w czasach Heroda. Tym samym najpóźniejszą możliwą datą narodzin Jezusa jest rok 4 p.n.e. Gdyż Herod w tym właśnie roku zmarł.
Mateusz nie wie nic o zarządzonym przez Augusta spisie ludności, który u Łukasza jest potrzebny tylko po to, by Marii i Józefowi kazać pójść do Betlejem, do miasta Dawida. Według Mateusza Maria i Józef nie mieszkają w Nazarecie, lecz od początku właśnie w Betlejem. Stąd też jego problem ma już zupełnie inny charakter niż u Łukasza. Podczas gdy Łukasz mozoli się nad tym, by uzasadnić, iż „Jezus z Nazaretu" urodził się w mieście Dawida, z którego to powodu każe Marii i Józefowi podjąć podróż do Betlejem - Mateusz musiał rozwiązać akurat odwrotny problem: dla niego „Jezus z Nazaretu" musiał się jakoś z Betlejem dostać do Nazaretu, co Mateusz postrzega jako spełnienie starotestamentowego proroctwa. „Tak miało się spełnić słowo proroków: «Nazwany będzie Nazarejczykiem»" (Mt 2, 23).
Jako powód tej przeprowadzki Mateusz wybrał oczywiście niezarządzony przez Augusta chaos związany ze spisem ludności albo temu podobne wydarzenie, lecz jako pretekst wybrał ucieczkę, chociaż z przystankiem po drodze. Jezus uciekał najpierw przed królem Herodem do Egiptu, a potem z obawy przed jego następcą do Nazaretu. Mógł oczywiście od razu uciec do Nazaretu, ale by wypełniło się inne proroctwo, musiał przedtem uciec do Egiptu, a to z racji przepowiedni Ozeasza, który powiedział: „...i syna swego wezwałem z Egiptu..." (11, 1). Tak, więc i Jezus musiał kiedyś zostać powołany z Egiptu. Najpierw jednak musiał się tam znaleźć i dlatego nastąpiła ucieczka do Egiptu w obawie przed Herodem, mordercą dzieci.
Ale przed obydwoma ucieczkami (do Egiptu i Nazaretu) miały jeszcze miejsce prześladowania Heroda, a te z kolei miały związek z dostojnymi odwiedzinami ze Wschodu. W szczegółach sprawa wyglądała, więc następująco: po tym, kiedy Mateusz tylko krótko wspomina o narodzinach Jezusa - nie dysponuje on jakimikolwiek danymi dotyczącymi jakichkolwiek szczegółów - rozpoczyna swoją właściwą opowieść od zjawisk astrologicznych:, „Gdy zaś Jezus urodził się w Betlejem w Judei za panowania Heroda, oto Mędrcy (=astrologowie) ze Wschodu przybyli do Jerozolimy" (Mt 2, 1). Prawdopodobnie przybyli z Babilonu pragnąc odszukać nowonarodzonego króla Żydów, którego gwiazdę widzieli. Tym właśnie wywołali plan akcji Heroda.
Gwiazda musiała w międzyczasie funkcjonować mało sprawnie. Od chwili, gdy magowie zobaczyli ją na Wschodzie, świeci im wprawdzie aż do Jerozolimy, potem jednak dopiero po wizycie u Heroda, świecąc przed nimi aż do miejsca pobytu poszukiwanego dziecięcia w Betlejem. Gdyby gwiazda świeciła bezustannie, albo zaczęła świecić odrobinę wcześniej, albo gdyby świeciła omijając Jerozolimę, wówczas fatalna w skutkach wizyta u Heroda byłaby zbędna, a nowemu królowi Żydów nie zagroziłoby śmiertelne niebezpieczeństwo spowodowane chwilowym brakiem świecenia gwiazdy. Za dzieci betlejemskie zamordowane przez Heroda, w każdym razie według ujęcia Mateusza, winę tym sposobem ponosi niebiańska gwiazda, która okazała się gwiazdą - zwiastunem śmierci.
Co się zaś tyczy świecenia gwiazdy w drodze z Jerozolimy do Betlejem, jej światło było zupełnie niepotrzebne, gdyż w uzyskaniu niezbędnych informacji, dotyczących przyszłego miasta narodzin, Betlejem, dopomógł magom już Herod? Gwiazda była niezbędna tylko po to, by wskazać dokładnie numer domu.
U Łukasza w ogóle nie ma czasu na całą tę opowieść z gwiazdą i magami. Ponieważ - tak twierdził Łukasz - Herod nakazał zabić „wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców" (Mt 2, 16), musiał upłynąć przynajmniej rok między narodzinami Jezusa i odwiedzinami magów, kierujących się światłem gwiazdy; oznacza to, że Jezus w chwili przybycia dostojnych gości musiał mieć niecałe dwa lata. Dziwnym zbiegiem okoliczności Jezus leżał jednak jeszcze w żłobie, jak wynika i jak wiemy ze wszystkich kościelnych przedstawień z trzema Świętymi Królami; zapewne nie było to nazbyt żywe dziecko. Owo flegmatyczne usposobienie zawdzięczał z pewnością ojcu, który na przestrzeni całego tego czasu ze swą młodą rodziną osiadł w stajence na dobre, i ciągle jeszcze tam przebywał.
Według Łukasza wszystko odbyło się inaczej: Maria i Józef już po czterdziestu dniach, czyli po wymaganym okresie oczyszczenia matki, wrócili bezpośrednio do Galilei i Nazaretu (Łk 2, 39). W ciągu tych czterdziestu dni nie mogło dojść ani do odwiedzin magów, czy królów, u jedno- do dwuletniego Jezusa, ani do ucieczki do Egiptu, czy też do wymordowania dzieci. Tym sposobem bajki stają się bliskie prawdy, mianowicie wtedy, kiedy jedna bajka przeczy drugiej."
Wg książki "Nie i amen" autor- Uta Ranke-Heinemann
~po ósme: skromność: Najlepsza jest ewangelia na temat jak ciężko będzie
bogatemu wejść do królestwa Bożego...Księża są zepsuci przez pieniądz. Tj kult
mamony, większość (nie wszyscy) to pazerni materialiści, których nikt nie
upomina ani nie gani za postępowanie.
Księża powinni świecić przykładem być skromni, a majątek przeznaczyć dla ubogich, rodzin wielodzietnych na miejsca pracy dla bezrobotnych, dlaczego nie ma przy każdej parafii jadłodajni dla najbardziej potrzebujących? jest 10 tyś parafii i prawie w każdej kucharka, wiec w czym problem pomóc starym schorowanym samotnym ludziom, którzy nie są w stanie zrobić sobie ciepłego posiłku? Tak niewiele potrzeba ale kościół zbłądził i opływa w luksusy a co za tym idzie ludzie odwracają sie od niego.
Ja nie daję na tacę w kościele od pewnego czasu, dopóki kościół nie odczuje biedy nie zrozumie, co to znaczy realne życie.
Księża powinni świecić przykładem być skromni, a majątek przeznaczyć dla ubogich, rodzin wielodzietnych na miejsca pracy dla bezrobotnych, dlaczego nie ma przy każdej parafii jadłodajni dla najbardziej potrzebujących? jest 10 tyś parafii i prawie w każdej kucharka, wiec w czym problem pomóc starym schorowanym samotnym ludziom, którzy nie są w stanie zrobić sobie ciepłego posiłku? Tak niewiele potrzeba ale kościół zbłądził i opływa w luksusy a co za tym idzie ludzie odwracają sie od niego.
Ja nie daję na tacę w kościele od pewnego czasu, dopóki kościół nie odczuje biedy nie zrozumie, co to znaczy realne życie.

~kraken109: Noooo- teraz już Benek przegiął!!! NIE BYŁO żadnych
ani ":króli", ani "mędrców", ani "magów" było
zwyczajne, jak co roku zjawisko astronomiczne!!!!
Syriusz jest najjaśniejszą gwiazdą nocnego nieba, niekiedy można go obserwować gołym okiem nawet w ciągu dnia. Znajduje się w odległości od nas ok. 8,6 lat świetlnych, ma masę ponad dwa razy większą od Słońca i jest od niego 21 razy jaśniejszy. To powodowało, że moment, kiedy Syriusz stawał się po raz pierwszy widoczny na wschodzie o świcie wyznaczał początek roku w kalendarzu Egipcjan. (podobna była zasada funkcjonowania kalendarzy Sumerów, Babilończyków i Greków). Dnia 25 grudnia Syriusz leży w jednej linii z trzema jasnymi gwiazdami z Pasa Oriona. Te trzy gwiazdy nazywane są dziś, tak samo jak w starożytności: „Trzej Królowie". Ci „Trzej Królowie" i Syriusz wskazują miejsce wschodu (narodzin) Słońca w dniu 25 grudnia. Jest to obecnie najczęściej przytaczana teoria tłumacząca wyjątkowość dnia 25 grudnia w dziejach religii oraz powstanie legendy o trzech królach, którzy przybyli z darami i złożyli pokłon."
Wiem, że wiara w bajki jest nawet przyjemna, ale chyba znacznie wartościowszą jest PRAWDA, choćby bardzo przyziemna. O rzekomym Jezusie, już tyle BREDNI powypisywano, że ta akurat wygląda na całkiem niewinną…
Syriusz jest najjaśniejszą gwiazdą nocnego nieba, niekiedy można go obserwować gołym okiem nawet w ciągu dnia. Znajduje się w odległości od nas ok. 8,6 lat świetlnych, ma masę ponad dwa razy większą od Słońca i jest od niego 21 razy jaśniejszy. To powodowało, że moment, kiedy Syriusz stawał się po raz pierwszy widoczny na wschodzie o świcie wyznaczał początek roku w kalendarzu Egipcjan. (podobna była zasada funkcjonowania kalendarzy Sumerów, Babilończyków i Greków). Dnia 25 grudnia Syriusz leży w jednej linii z trzema jasnymi gwiazdami z Pasa Oriona. Te trzy gwiazdy nazywane są dziś, tak samo jak w starożytności: „Trzej Królowie". Ci „Trzej Królowie" i Syriusz wskazują miejsce wschodu (narodzin) Słońca w dniu 25 grudnia. Jest to obecnie najczęściej przytaczana teoria tłumacząca wyjątkowość dnia 25 grudnia w dziejach religii oraz powstanie legendy o trzech królach, którzy przybyli z darami i złożyli pokłon."
Wiem, że wiara w bajki jest nawet przyjemna, ale chyba znacznie wartościowszą jest PRAWDA, choćby bardzo przyziemna. O rzekomym Jezusie, już tyle BREDNI powypisywano, że ta akurat wygląda na całkiem niewinną…


Fakty i Mity rozmawiają z posłem Sławomirem Kopycińskim FiM nr 21 ( 533 ) 21-27 V 2010.
Przez ponad 20 lat pracy Komisji Majątkowej można było odnieść wrażenie, że jej decyzje są objęte tajemnicą państwową. Nastąpiła w tej kwestii absolutna zmowa wszystkich sił politycznych w porozumieniu z kościelnymi
Ja przez dwa lata prowadziłem żmudną korespondencję z ministrami, premierem, w końcu z samą Komisją. Konsekwentnie odmawiano mi podania danych dotyczących majątku, który został przez Kościół katolicki oraz kościelne osoby prawne odzyskany, a w moim przekonaniu wyłudzony od państwa polskiego, a więc od nas wszystkich ( S. Kopyciński)

"Od początku Kościół wierzył, że podczas konsekracji, chleb zamienia się w Ciało Jezusa, tak jak to miało miejsce podczas Ostatniej Wieczerzy. Sam Chrystus polecił Apostołom (a co za tym idzie także i ich następcom) czynić to samo, co On uczynił podczas Ostatniej Wieczerzy. Przypominam tylko, że już pierwsi chrześcijanie gromadzili się na ŁAMANIU CHLEBA, wierząc, że to jest prawdziwe Ciało i Krew Chrystusa. "
Kto Ci to wmówił? Chyba, że potrafisz jakieś wiarygodne źródła podać? Skąd można się o historii kościoła dowiedzieć?


Nie ma w treści fragmentu o ciele, „które za was będzie wydane" ani o "Nowym Przymierzu we krwi, która za was będzie wylana". To są późniejsze wstawki chrześcijańskich kopistów chcących podkreślić, że -zgodnie z przyjęta doktryną - krew Chrystusa przynosi zbawienie świtu, w co mocno wątpili tzw. Doketyści, którzy uważali, że Jezus nie był ludzką postacią z krwi i kości. Był wyłącznie Bogiem, nie odczuwał, więc rzeczywiście bólu, nie krwawił i nie umarł, bo Bóg umrzeć nie może.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz