Translate

poniedziałek, 17 marca 2014

Trzeba się zbroić, bo kraj zagrożony - Bez Komentarzy...19



Ksiądz: "Trzeba się zbroić, bo kraj zagrożony". Wierni nie wytrzymali. Mężczyzna wstał i przerwał kazanie, inni wyszli z kościoła

Ks. Henryk Małkowski podczas demonstracji podczas marszu

 - Trzeba się zbroić, bo kraj jest zagrożony. Emigracja to zamierzone działanie rządzących Polską. Chodzi o to, żeby nasze społeczeństwo wymarło - grzmiał z ambony ks. Stanisław Małkowski w kościele na Winogradach w Poznaniu. Wierni nie wytrzymali. Jeden z mężczyzn wstał i przerwał kazanie, a sporo osób wyszło ze świątyni. Proboszcz parafii przeprasza za kazanie ks. Małkowskiego wszystkich, którzy poczuli się dotknięci Ks. Małkowski to w latach 80. zasłużony kapelan opozycji. Był bliskim współpracownikiem ks. Jerzego Popiełuszki, nękany i wielokrotnie zatrzymywany przez SB.


W ostatnich latach zwolennik dekomunizacji i lustracji, protestował przeciwko koncertowi Madonny w Warszawie, a po katastrofie smoleńskiej stanął na czele ruchu obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu i zaangażował się w ruch Solidarni 2010. Za tę działalność został ostrzeżony przez kurię warszawską. Groziła mu nawet kara suspensy: ograniczenia lub nawet zakazu pełnienia niektórych czynności kapłańskich. Regularnie publikuje m.in. w radykalnej "Naszej Polsce", a katastrofę smoleńską uważa za zamach.

Po świątyni przeszedł wyraźny szmer

W sobotę głosił kazania na mszach świętych w kościele Salezjanów pw. św. Jana Bosko na Winogradach. Na wieczornej Eucharystii wygłosił swoisty manifest polityczny. Opowiadał m.in. o zagrożeniach, jakie czyhają na Polskę, Kościół i rodzinę. Kilkudziesięciominutowe kazanie rozpoczął od odsieczy wiedeńskiej Jana III Sobieskiego, a skończył na rewolucji węgierskiej 1956 r. Używał przy tym ostrej, wojennej terminologii. - Trzeba się zbroić, bo nasz kraj jest zagrożony. W tym wieku nikt nas jeszcze nie zaatakował, ale nie wiadomo, co będzie w niedalekiej przyszłości. Tymczasem nasza armia jest w takim stanie, że zmieści się na Stadionie Narodowym - grzmiał ks. Małkowski.

Kiedy rozpoczął długi wywód o emigracji, po świątyni przeszedł wyraźny szmer niezadowolenia. Kapłan przekonywał bowiem, że rządzący aktualnie Polską doprowadzają celowo do kryzysu i trudnej sytuacji w kraju, żeby ludzie masowo emigrowali. - Chodzi o to, żeby w ten sposób nasze społeczeństwo wymarło - grzmiał ks. Małkowski, po raz kolejny mówiąc o poważnym zagrożeniu dla naszej ojczyzny, wolności Polski i Kościoła.

Porównanie do ks. Rydzyka jednym z delikatniejszych

- Słuchając tego pseudokazania, jako człowiek wierzący i regularnie praktykujący czułem się upokorzony. Chciałem już wyjść z kościoła, ale jeden mężczyzna w sile wieku wstał i centralnie przerwał to kazanie - relacjonuje jeden z wiernych uczestniczących w tej mszy św. - Powiedział mniej więcej tak: "Ksiądz mija się z prawdą. Nigdy nie mieliśmy takiej wolności w Polsce jak teraz. I Kościół też nie cieszył się taką wolnością". Byłem naprawdę w szoku, bo nigdy nie starczyłoby mi odwagi na taki gest. Zacząłem mu klaskać, podchwycili to inni wierni. Część ludzi z pierwszych ławek zaczęła wychodzić. Ksiądz skomentował to, że "zło właśnie w ten sposób się odzywa". Był trochę speszony, ale jeszcze kontynuował. Próbowaliśmy z wiernymi go wyklaskać i po kilku minutach skończył - opisuje zdarzenia uczestnik Eucharystii i zwraca uwagę, że ks. Małkowski nie był głównym celebransem tej mszy świętej, lecz drugi kapłan w ogóle na sytuację nie zareagował. - Po mszy ludzie gorąco to wydarzenie komentowali. Porównanie do ks. Rydzyka było jednym z delikatniejszych - podsumowuje nasz rozmówca.

"Kościół nie powinien nigdy sobie na to pozwalać"

Ks. Małkowski został zaproszony do salezjanów jako organizator krucjaty różańcowej za ojczyznę. Ks. Zbigniew Kasperski, proboszcz parafii pw. św. Jana Bosko, przez całą niedzielę nie odbierał telefonu. Na furcie parafii salezjańskiej poinformowano nas, że dziś "ks. proboszcz ma spotkania kręgu rodzin" i znajdzie czas najwcześniej w poniedziałek rano.

W poniedziałek udało nam się skontaktować z proboszczem ks. Zbigniewem Kasperskim. Nie był obecny na sobotniej liturgii, ale słyszał o zdarzeniu m.in. od innych księży. - Jest mi przykro z powodu tego, co się stało. Dlatego przepraszam wszystkich wiernych, którzy poczuli się w jakikolwiek sposób dotknięci tym zdarzeniem. Eucharystia to nie jest moment, w którym powinny być obecne elementy polityczne. Ja się od tego typu zachowań odcinam i raz jeszcze wszystkich parafian i wiernych przepraszam - mówi ksiądz proboszcz.

"Wyborcza": - Nie miał ksiądz wątpliwości, zapraszając do głoszenia kazań ks. Małkowskiego, który słynie z kontrowersyjnych poglądów?

Ks. Kasperski: - Przyznam, że nie znałem wcześniej poglądów ks. Małkowskiego. Przyszła do mnie grupa parafian, którzy zapytali, czy byłaby możliwość, by ksiądz wygłosił homilię, bo przyjeżdża na niedzielny marsz różańcowy za ojczyznę, a w sobotę będzie już w Poznaniu. Zrobiłem to w dobrej intencji. Nigdy nie myślałem, że dojdzie na Eucharystii do takiego incydentu.

Do incydentu doszło trzy dni po wyborze na przewodniczącego episkopatu poznańskiego metropolity abp. Stanisława Gądeckiego, który w wywiadzie dla KAI tak mówił o zaangażowaniu w politykę polskiego Kościoła: "Problemem jest zbytnie angażowanie się niektórych biskupów po stronie jakiejś opcji politycznej. Kościół nie powinien nigdy sobie na to pozwalać. To nieszczęście krytykowane jest przez Stolicę Apostolską i samego Ojca Świętego".








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz