Translate

sobota, 8 marca 2014

Bolesne milczenie Kościoła - Komentarze...221


Wymazane. Bolesne milczenie Kościoła

Philomena Lee (po prawej) i jej córka Jane

Z jed­nej stro­ny nad­uży­cie wła­dzy, prze­moc i hi­po­kry­zja, z dru­giej za­stra­sze­nie, cię­żar grze­chu i ogrom­ny wstyd. Hi­sto­rie ty­się­cy mło­dych ko­biet, uwię­zio­nych w la­tach 50., 60. i 70. w ir­landz­kich pral­niach sióstr mag­da­le­nek i przy­klasz­tor­nych Do­mach Matki i Dziec­ka, to po­ra­ża­ją­cy i prze­ra­ża­ją­cy dowód na spo­łecz­ne za­kła­ma­nie, oby­cza­jo­we tabu i za­leż­no­ści pań­stwa od Ko­ścio­ła. Nie da się go prze­mil­czeć, ale też nie­ła­two o nim mówić. A nadal jest o czym.

Hańba i przemilczenia

Choć problem był nagłaśniany już od kilkunastu lat, dopiero w lutym 2013 roku premier Irlandii, Enda Kenny - w imieniu państwa, rządu i obywateli - publicznie przeprosił wszystkie kobiety zamknięte w azylach magdalenek. Instytucje te nazwał "hańbą narodową". Przeprosił kobiety za ból, cierpienie i stygmatyzację. Wyraził również chęć udzielenia rekompensaty finansowej, organizacji pomocy medycznej i wsparcia psychologicznego.

O sprawie, trawiącej irlandzkie społeczeństwo do środka, nie dało się już dłużej milczeć. Po wielu latach obywatelskich inicjatyw oraz zakończeniu prac i przedstawieniu raportu przez komisję rządową, jasne stało się, że rząd Irlandii przez lata współpracował z pralniami, w których kobiety były zmuszane do ciężkiej pracy, znęcano się nad nimi psychicznie, nierzadko uciekano się także do przemocy fizycznej. Komisja rządowa w swoim raporcie oszacowała, że 10 tys. kobiet i dziewcząt przez lata żyło w straszliwych warunkach, nie otrzymując za swoją ciężką pracę żadnej zapłaty. Część z nich w pralniach spędziła całe swoje życie. Chowano je na terenach zakonów, w nieoznakowanych grobach.

Wydaje się zatem, że wszystko powinno zmierzać już ku wyjaśnieniu wszystkich kwestii oraz zwróceniu spokoju ofiarom i ich rodzinom. Czy faktycznie tak się dzieje? Niestety nie. W rządowym oświadczeniu nie wspomniano o ofiarach, które trafiały do prowadzonych przez zakony Domów Matek i Dziecka. One również najczęściej pracowały w pralniach, nierzadko doświadczały tego, co dziewczyny trafiające do azyli. Jednak w ich historię zawsze był zaangażowany ktoś jeszcze. Dziecko.

Sprawa instytucji prowadzonych przez irlandzkie zakony odsłoniła w ostatnich latach nowy problem: przymusowych i nielegalnych adopcji. Został on nagłośniony dzięki historii Philomeny Lee. W 2009 roku jej losy opisał dziennikarz Martin Sixsmith w książce pt. "The Lost Child of Philomena Lee" (polski tytuł "Tajemnica Filomeny").
21 lutego na ekrany polskich kin wchodzi film oparty na książce Sixsmitha. Obraz, znany już od listopada widzom w Wielkiej Brytanii i USA, odbił się szerokim echem, zdobywając aż cztery nominacje do Oskara. Przede wszystkim jednak, produkcja zwróciła uwagę na nieznany szerzej problem masowych adopcji irlandzkich dzieci i wywożenie ich do USA, a także sytuację kobiet, które przebywały w Domach Matki i Dziecka.

"Za ładne"

Historie wszystkich instytucji prowadzonych przez irlandzki Kościół nierzadko się ze sobą łączą, głównie ze względu na to, że przy większości z nich funkcjonowały pralnie. Czy dlatego kobiety przebywające w przyklasztornych Domach Matki i Dziecka do dzisiaj nie usłyszały osobnych przeprosin? Być może. Ale tym samym nie zostały włączone do programu rekompensat dla kobiet więzionych w azylach magdalenek. Nie zrobiono niczego, żeby złagodzić ich cierpienie.

Działanie azyli zostało nagłośnione w 2002 roku za sprawą filmu Petera Mullana "Siostry Magdalenki". Ich początki sięgają już XIX wieku, a chociaż brzmi to wręcz nieprawdopodobnie, ostatni azyl zamknięto w Irlandii dopiero 25 września 1996 roku. Z powodu narzuconego w nich rygoru ciężkiej pracy, nazywano je "pralniami magdalenek". I to właśnie historia azyli w tym kraju jest najbardziej bolesna.

Stworzone po to, by pomagać prostytutkom, z czasem stały się instytucjami, do których po prostu oddawano młode dziewczęta. I to coraz rzadziej z powodu nierządu. Z czasem do azyli zaczęły trafiać kobiety z kryminalną przeszłością, zaburzeniami i chorobami psychicznymi oraz dziewczyny, które – z różnych względów – były odrzucane przez rodzinę. Co szokujące, nierzadko też te "za ładne", które były posądzane, jeżeli nie o rozwiązłość, to z pewnością o dużą skłonność do demoralizacji. To właśnie w Irlandii pieczę nad azylami przejął Kościół katolicki. Coraz ostrzejsze restrykcje, surowe reguły i wycieńczająca praca doprowadziły stopniowo do tego, że przemoc psychiczna i fizyczna wobec podopiecznych stała się w "pralniach magdalenek" normą.

W latach 20. XX wieku do represywnych instytucji prowadzonych przez zakony dołączyły także Domy Matki i Dziecka. Były one wspierane i dotowane przez Kościół katolicki. Trafiały do nich samotne matki i dziewczyny w ciąży. Szczególnie po wojnie, w latach 50. i 60., dla społeczeństwa irlandzkiego było oczywiste, że niezamężna kobieta, która zaszła w ciążę lub ma dziecko spoza związku małżeńskiego, musi trafić do takiej instytucji. Z powodu ogromnej presji społecznej i nacisków ze strony Kościoła, nie dopuszczano nawet myśli, że samotna matka może normalnie funkcjonować. Jako "kobieta upadła" nie tylko musiała oddać się pod opiekę zakonnic, ale także przekazać im prawa do własnego dziecka...

Filomena

Jedną z takich kobiet była Filomena Lee, która zaszła w ciążę jako nastolatka - w Irlandii w 1952 roku. Jej historia dobitnie pokazuje, jak wielki wpływ na całe życie społeczne miał wówczas Kościół katolicki i jak bardzo nie był on przygotowany do prowadzenia swoich licznych placówek. Jak wspominała Lee: "Właśnie skończyłam szkołę przyklasztorną. Trafiłam do niej po śmierci matki, kiedy miałam sześć i pół roku, a wyszłam z niej w wieku 18 lat, nie mając pojęcia o życiu. Nie wiedziałam, skąd się biorą dzieci...".

Kiedy ciąża Filomeny stała się widoczna, dziewczyna został wysłana "do zakonnic". Trafiła do klasztoru Sean Ross Abbey, prowadzonego przez zgromadzenie sióstr pod wezwaniem Najświętszych Serc Jezusa i Maryi. Swojego synka urodziła 5 lipca 1952 roku.

Przez trzy lata ciężko pracowała w klasztornej pralni. Każdą wolną chwilę – a było ich niewiele – poświęcała wychowaniu chłopca. Po tym czasie dziecko zostało jej odebrane. Nie zdążyli się nawet z nim pożegnać. Antoni został adoptowany przez amerykańskie małżeństwo. Za hojną dopłatą.

Dramatyczne poszukiwania

Historia Filomeny nie była odosobniona. Martin Sixmith przeprowadził dziennikarskie śledztwo, w którego wyniku odkrył, że setki irlandzkich "sierot" zostało odebranych matkom, oderwanych od swoich korzeni i przymusowo przekazano do adopcji. Po latach matki i ich dzieci szukali się wzajemnie – tak jak Filomena i jej syn. Ale rzadko kończyło się to sukcesem. Zakony skutecznie zacierały wszelkie ślady biograficznych i adopcyjnych szczegółów.

Dlatego nie wszyscy mieli tyle "szczęścia" co Annie Costello. Kobieta mając 23 lata zaszła w ciążę. Wyrzucona z domu, sama postanowiła oddać się pod opiekę sióstr:. "To był fatalny wybór, ale byłam upadłą kobietą, więc kto inny by mi pomógł?". Jako "upadła kobieta" musiała codziennie wykonywać bardzo ciężką, wyczerpującą fizycznie pracę, nawet gdy była już w bardzo zaawansowanej ciąży. Porcje jedzenia, które otrzymywała były po prostu głodowe. Po urodzeniu jej córeczka ważyła zaledwie 2 kg. Życie noworodka, z powodu kondycji matki, było zagrożone.

Dziewczynkę odebrano Costello po 5 latach. Minęło kolejne 50 lat zanim matce udało się ponownie spotkać z córką. Ale udało się. "To, co siostry zrobiły nam wszystkim, było straszne. Ale ja miałam szczęście – Teresa wróciła do mnie", wspominała Costello.

"Upadłe kobiety" i indoktrynacja

Kobiet, które przeżyły podobny dramat w latach 50. i 60. XX wieku, było setki. Przymusowo kierowane do zakonów, nierzadko też same się tam zgłaszały, sądząc, że jako "upadłe kobiety" z nieślubnymi dziećmi nie mają czego szukać w "normalnym" społeczeństwie. To społeczeństwo było zresztą silnie zindoktrynowane przez Kościół, który wmówił mu, że samotne matki są moralnymi degeneratkami i tak naprawdę nie mają żadnych praw do swoich dzieci.

Teorie te zapalczywie głosił lider ówczesnego kościoła irlandzkiego, prymas John Charles McQuaid. Jego wpływ na rząd był tak duży, że państwo wyraziło zgodę na ten absurdalny proceder. Los samotnych matek i ich dzieci był powierzany zakonnicom. Pod pozorem opieki i niesienia pomocy, matki były rozdzielane ze swoimi dziećmi, a te nierzadko były na tyle duże, że i dla nich rozłąka była nad wyraz traumatycznym przeżyciem.

"Musisz podpisać te dokumenty"

Kobiety żyły w poczuciu ogromnego grzechu i wstydu, a ich pobyt w zakonie był niczym innym jak po prostu wyrokiem. Odrzucone, uznane za zapomniane przez własne rodziny, właściwie "wymazane" z rodzinnych historii, przez lata nie potrafiły opowiadać o tym, co je spotkało. Miały wyrzuty sumienia, bo większość z nich - tak jak Filomena i Annie - w czasie procedury przyjęcia do sióstr musiały podpisać formularz, w którym zrzekały się na zawsze praw do własnego dziecka. W oświadczeniu Filomeny osobą odpowiedzialną za dziecko była siostra Barbara, przełożona zakonu Sean Ross. To ona mogła zadecydować o tym kiedy i komu przekaże dziecko do adopcji.

Podpisanie oświadczenie przez matkę było równoznaczne z przyrzeczeniem, że nigdy więcej nie będą chciały nawiązać kontaktu ze swoim dzieckiem. Filomena wzbraniała się przed złożeniem podpisu na dokumencie, nie mając jednak świadomości, że był on tylko formalnością. Jak sama wspominała: "Żadna z nas nie chciała oddać swojego dziecka, żadna. Ale co mogłyśmy zrobić? One po prostu powiedziały: »Musisz podpisać te dokumenty«".

Kościół katolicki był więc zamieszany w nielegalny handel dziećmi. Prymas McQuaid otwarcie mówił o tym, że samotne matki są grzesznicami, a ich dzieci będą bezpieczne z dala od nich. Jak państwo i instytucje socjalne mogły być tak zaślepione? Duchowny apelował, żeby nie mieszały się one do spraw samotnych matek i adopcji, żeby nie interweniowały, bo nie mają pojęcia, jak poważne są to sprawy. Według McQuaida "grzechy" matek zbyt często bywały usprawiedliwiane społecznie.

Żołnierze i "lukratywny biznes"

Ten koszmarny proceder adopcyjny rozpoczął się po II wojnie światowej. To wówczas amerykańscy żołnierze rozpoczęli "modę" na adopcję irlandzkich dzieci. Ile "sierot" przez lata opuściło rodzinny kraj? Trudno stwierdzić. Choć w adopcje było zaangażowanych wiele irlandzkich zakonów, przez lata nie prowadzono szczegółowej dokumentacji lub skutecznie ją ukrywano.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że kobiety, którym w zakonach odbierano dzieci, były zmuszane do zachowania milczenia. Żyjąc z poczuciem winy, swój sekret część z nich wyjawiło dopiero po wielu dziesiątkach lat. Można też przypuszczać, że większość z nich nigdy się do tego nie przyznała. Szacuje się jednak, że pomiędzy rokiem 1940 a 1970 do USA wyjechało około 2 tys. irlandzkich dzieci.

Adopcje były przeprowadzane bez większych restrykcji. Teoretycznie rodzice adopcyjni mieli być katolikami, ale nikt tego szczegółowo nie sprawdzał. Dzieci trafiały do bogatych amerykańskich rodzin – stawki za adopcję wahały się od 500 do 1,5 tys. funtów. W latach 50. była to zawrotna kwota.

Brak rzetelnej weryfikacji rodziców adopcyjnych stał się powodem wielu nadużyć. W nowych rodzinach dzieci były często ofiarami przemocy fizycznej i seksualnej, miały poważne problemy emocjonalne, w najlepszym wypadku czuły się niedopasowane, z głębokim poczuciem utraconej tożsamości.

Handel dziećmi był przedsięwzięciem niezwykle lukratywnym. Już samo przyjmowanie młodych kobiet było dla zakonów bardzo opłacalne. Na początku lat 50. na każdą kobietę przebywającą u zakonnic państwo przeznaczało jednego funta tygodniowo. Dzieci były dodatkowo dotowane. Trzeba pamiętać, że wszystkie kobiety wykonywały jeszcze bardzo ciężką pracę, otrzymując w zamian upokorzenia, głodowe porcje jedzenia i – przede wszystkim – żyjąc w ciągłym poczuciu winy.
"Upadłe kobiety" po wyjściu z zakonu zazwyczaj zakładały nowe rodziny. Odrzucone przez swoich krewnych, przenosiły się do innych miast, gdzie znajdowały pracę, często męża, czasami na nowo stawały się matkami.

"Projekt Filomena"

Historia Filomeny Lee, która dostępna jest już dla polskich widzów i czytelników, została opisana przez Martina Sixsmitha w 2009 roku. Przez ostatnie 5 lat w Irlandii i Wielkiej Brytanii zaczęto coraz więcej mówić o kobietach i dzieciach, które trafiały do przyklasztornych Domów Matki i Dziecka. Pojawiły się również inicjatywy społeczne, których celem jest zwrócenie uwagi na te – wciąż przemilczane – kwestie. Jedną z nich jest "Projekt Filomena" ("The Philomena Project").

"Tajemnica Filomeny" - kadr z filmu. Na zdjęciu Judi Dench i Steve Coogan

Jego celem jest wezwanie irlandzkiego rządu do zmiany prawa, w wyniku której możliwe będzie udostępnienie zachowanej dokumentacji, głównie aktów urodzenia - tak, aby wciąż żyjący uczestnicy tych okrutnych wydarzeń mogli odnaleźć swoich bliskich, znaleźć swoje korzenie. Inicjatywa dąży nie tylko do odtajnienia akt, ale także udostępnienia narzędzi, które pomogłyby zaginionym rodzinom odnaleźć się wzajemnie. "Projekt Filomena" współpracuje w tej sprawie z "Adoption Rights Alliance". Celem tej drugiej organizacji jest pomoc w "odzyskaniu tożsamości, historii i praw adoptowanych".

Podobne zmiany legislacyjne w sprawie udostępnienia informacji o historycznych adopcjach zostały dokonane w Irlandii Północnej i Wielkiej Brytanii. Do wprowadzenia, jak najszybciej, podobnych poprawek w Irlandii nawołuje właśnie "Projekt Filomena" i "Adoption Rights Alliance". Czy uda się to zmienić?

Filomena Lee, mimo wielu cierpień wyrządzonych jej przez instytucje kościelne, nigdy nie straciła swojej wiary. Do dzisiaj jest głęboko wierzącą katoliczką. Na początku lutego tego roku spotkała się w Rzymie z papieżem Franciszkiem. Po spotkaniu Lee mówiła: "Mam nadzieję i wierzę, że Jego Świątobliwość papież Franciszek dołączy do mnie w walce o pomoc tysiącom matek i dzieci, które potrzebują domknięcia swoich własnych historii".

Pisząc tekst korzystałam m.in. z następujących źródeł: M. Sixsmith, "How I helped Philomena track down her son sold by cruel nuns: It's the film about a toddler torn from his mother that is reducing grown men to tears... but the REAL story will haunt you forever" ("Mail Online"), M. Sixsmith, "Stolen from his mother - and sold to the highest bidder" ("Mail Online"), Henry McDonald," Ireland apologises for 'slave labour' at Magdalene Laundries" ("The Guardian"), informacji zawartych na stronie "The Philomena Project" (www.thephilomenaproject.org) i "Adoption Rights Alliance" (www.adoptionrightsalliance.com).

Autor:
Emilia Padoł

Źródło: Onet

POLECAM LEKTURĘ: Byłem Księdzem 



KOMENTARZE:

~bat do ~Laik: Laiku zauważ, że ludzie władzy w Irlandii i Polsce są w znacznym stopniu oplątani przez kościół. Spójrz natomiast na Francję, gdzie kościół dostał po łapach i siedzi w kącie. Kościół tylko rozumie prawo pięści i dopiero wtedy postępuje tak, jak pięść mówi. Mówisz, że państwo jest nie wyrywne w pomocy samotnym matkom. Kościół nasz z kolei rzeczywiście dał się wydoić samotnym jak mleczna krowa na łące. Mam nadzieję, że również w to też nie wierzysz! Oprócz pozorowanych działań ze strony kościoła niczego więcej nie uświadczysz. On, co najwyżej pomoże samotnej matce ją uwieść a jej dzieci, co najwyżej rozprawiczyć! Oto tajemnica wiary.

~tyle zła!!! do ~Laik: Nie przyszło Ci na myśl, że to Kościół tak wszystko zorganizował, żeby taka "sierota" musiała się zwrócić do niego o pomoc? Jak myślisz, po co Kościół bałamuci owieczki, że na przykład być samotną matką to grzech godny potępienia tutaj, na ziemi, przez wszystkich, do czego rodzina, sąsiedzi i inni przykładają się z całego serca? Jeśli nikt nie udzieli wsparcia, bo to byłoby niemiłe Kościołowi, wolą potępić, a nawet się wyrzec pokrewieństwa z taką osobą. Więc gdzie ma ona pójść, żeby nie sczeznąć w jakimś rynsztoku, albo umrzeć z głodu? Do "wspaniałomyślnego" Kościoła oczywiście, który pomoże, ale, za jaką cenę!!!

~Słońce : Po pierwsze nie jest to milczenie bolesne, tylko wyrachowane. Po drugie kk wykorzystywał niewolniczą pracę tych kobiet. Po trzecie zarabiał na handlu żywym towarem -sprzedawał dzieci za 1000 - 1500 funtów. Po czwarte spotkanie Franciszka z p. Lee i zmówienie z nią paciorka oraz wręczenie kiczowatego obrazka, nie załatwia sprawy. Może jeszcze udzielił jej rozgrzeszenia za powicie nieślubnego dziecka?. Dziwię się, że p. Lee pojechała do Watykanu, zamiast złożyć pozew o odszkodowanie i ukaranie instytucji, która łamała prawo przy błogosławieństwie i za wiedzą rządu swojego kraju. Kościół już wrzeszczy, że znowu jest atakowany. Tak jak wrzeszczał, kiedy wyświetlany był film, "Magdalenki”!!!

~bat do ~Laik: Nie zamierzam z tobą uprawiać pyskówki, a kto by wygrał... To jeszcze daleka droga ale na twoim miejscu nie byłbym taki pewien! W tym temacie nie zamierzam już dalej z tobą polemizować! Powiem ci tak, ja kościół znam trochę z innej strony, niż tobie się to wydaje i o szczegółach nie będę pisał, bo rodzina by mi nie wybaczyła. Powiedz, czy widziałeś księdza głodnego, bezdomnego(za wyjątkiem tego jednego z własnego wyboru), przepracowanego, bo ja nie. Nie uświadczysz księdza ubogiego chyba, że przyjął taką postawę życiową, ale to są ci prawdziwi księża z powołania, a tych są jednostki. Kościół jest naprawdę bogatą instytucją i nie co udawać. Wystarczyłoby kościół pozbawić dofinansowania ze strony państwa, kościół dalej by się utrzymał a byłyby wówczas fundusze na bezdomnych. Czy widziałeś w jakiejś rezydencji biskupa, by był tam punkt żywienia i noclegowy bezdomnych, bo ja nie? I nie masz powodów by stawać tak zajadle po stronie kościoła, który bardziej drenuje ludziom kieszenie niż urząd skarbowy czy ZUS. Kościół w sprawie pieniędzy jest studnią bez dna i powiem ci tylko tyle, że nie ma on nic wspólnego z kościołem ubogim, o co apeluje papież Franciszek!

~Alicja do ~bat: Myślę, że w Polsce też zakonnice uprawiały ten proceder i uprawiają do dzisiaj. Tylko bardziej jest to zakamuflowane. Przecież katolickie klasztor, jeżeli to robiły w Irlandii to w każdym katolickim kraju też. Zacznijmy przyglądać się misjonarzom i misjonarkom, czym tak naprawdę zajmują się na tych misjach. Przecież ich działalności nikt nie kontroluje… A czarny ląd jest dla nich rajem.. Co w Polsce nie ma biednych dzieci, którymi należałoby się zająć? Ale tu każdy patrzył by im na ręce. Chociaż była afera w Polsce, że zakonnice handlowały niemowlakami oddając je do adopcji oczywiście za pieniądze..

~Cezaz z nie Wolski : Czy sądzisz, że Kościół w Irlandii powinien przeprosić matki i ich dzieci..... Pytanie, to jest wielka hipokryzja jak cala instytucja kościoła katolickiego. Większość państw na świecie ma zapisana wolność słowa i wiary w swojej konstytucji i dlatego tez przedstawiciele tej instytucji za przestępstwa pospolite powinni być sadzeni jak każdy obywatel kraju. Obrazkiem powiedzmy "świętym" nie naprawi się krzywd wyrządzonych ludziom dorosłym i dzieciom. Precz od kobiet i dzieci niech wiezienia zapełnia się oprawcami, którzy do swoich czynów mieszają jakiegoś "Boga". Otwórzcie oczy i nie pozwólcie się manipulować i krzywdzić innych. Domagajcie się, że muszą ponieść karę i wypłacić odszkodowania skrzywdzonym owieczkom i może w końcu pójdą z torbami, ale na pewno może w innej galaktyce budować to barachło od nowa.

~Gocha : Doprawdy, wierzyć się nie chce i cieszę się, że w tych latach żyłam w bezpiecznym PRL-u, gdzie nikt nie odbierał dzieci i nie wsadzał "upadłych" dziewcząt do tych obozów zagłady. I to w Europie. Jakie spustoszenia siał i sieje KrK w psychikach ludzi tego nie da się opisać? A w Polsce 553 sierocińców prowadzonych jest przez zakonnice katolickie, co tam się dzieje? Dlaczego tak nie chętnie oddaje się dzieci do adopcji? Bo to intratny interes, wręcz dochodowy biznes. Znam fantastyczne małżeństwa, które pragnęły adoptować dziecko, ale latami napotykały na "mur". Ciekawe, nie?

~XXX7 : Hmmm... O Irlandii i takich procederach wiadomo było już od jakiegoś czasu. Dobrych kilka lat temu pojawił się film zatytułowany "Siostry Magdalenki" oparty na faktach z życia kilku dziewczyn, kobiet, którym udało się wydostać z pralni. Film w Polsce przeszedł bez większego echa, choć ciągle (chyba) jest dostępny w Internecie. Nie dostał w Polsce zbyt dobrych recenzji i poszedł w zapomnienie. Niesłusznie, bo sam film może nie był arcydziełem, ale poruszał bardzo ważny i bulwersujący temat. To tak, jak bardzo dawno temu film "Ksiądz", przed projekcjami, którego "kółka różańcowe" i sam Kościół organizowali modlitwy i manifestacje w celu uniemożliwienia pokazania tego obrazu. Co do tych przymusowych adopcji?... Niedawno oglądałem film dokumentalny na BBC dotyczący przymusowych adopcji w Australii w tamtym czasie. Praktyki takie Kościół stosował również nie tylko w Irlandii, są też inne kraje, gdzie do tej pory szukają się na sile rozłączone matki i ich dzieci.

~Kasia : W krajach, których rządzą religie, rządzący i politycy nic nie są warci. Im tylko chodzi o własny dobrobyt a społeczeństwo niech będzie głupie i wierzy sobie tam w bożków. W Polsce nigdy religia nie powinna być wprowadzona do szkół i finansowana ta instytucja. I taki Święcicki lekką ręką wykłada grubą forsę na świątynie a dzieci i emeryci głodują. Czas skończyć z tą parodią nic nie jest wart rząd i parlament, co to zamiast sam rządzić, to bata na społeczeństwo szuka po przez narzucone religie.

~o.misjonarz : Zaprawdę Powiadam Wam Siostry i Bracia!
Wystrzegajcie się uczonych w Piśmie Rzymsko-katolickich faryzeuszy, tych konsekrowanych szamanów, agentów UB i SB, pedofilów i innej maści seksualnych dewiantów, społecznych pasożytów, oszustów i złodziei, którzy chętnie chodzą w długich szatach i lubią pozdrowienia na rynkach i pierwsze krzesła w świątyniach, i pierwsze miejsca na ucztach; którzy pasożytując pożerają renty i emerytury moherowych wdów i dla pozoru długo się modlą; tych ponoć spotka szczególnie surowy wyrok. [wg Marka Ewangelisty]

 ~markus do ~Laik:, O jakich "obozach śmierci" Ty mówisz? Na bramie Auschwitz widniał napis, „Arbeit macht frei". To były w pojęciu ludzi, którzy tam wylądowali obozy pracy. Zabijano w nich masowo w tajemnicy przed światem i własnym społeczeństwem. Podobnie było w przytułkach w Irlandii. Mamiono kobiety "opieką" kościoła, instytucji wówczas bardzo szanowanej, a nie przedstawiano prawdziwych warunków zatrudnienia i wynagrodzenia, które były NIEWOLNICZE. Zamilczę litościwie o bestialstwie zakonnic i przymusowym zabieraniu dzieci tym biednym kobietom. Ja widzę, więc bardzo duże podobieństwo obu tych przypadków. Żydzi mają, więc (kierując się Twoja pokrętną logiką) rachunek za gaz do uregulowania.

~DANA do ~Laik: Mam matkę i jeżdżę do niej na wieś - tam mamy taką sąsiadkę - właśnie urodziła 9 dziecko jako panna. Mieszka z konkubentem, który pije i powiedz mi, jaką przyszłość zapewni tym dzieciom tych dwoje nieudaczników? Nie wiadomo, czy tą babę do sterylizacji zaprowadzić, czy pochwalać pomnażanie biedoty w Polsce? Takich jest więcej tylko może nie tak płodnych....Straszny los czeka te dzieci w okrutnym świecie!

~DANA do ~Laik: Wygląda na to, że każda religia w swoim programie ma chęć zapanowania nad kobietą i zrobienie z niej niewolnicy dla faceta! A my kobiety XXI w. się nie damy! Chcemy być wolne i niezależne od Was!

~DANA do ~zoorroo: Nie prawda! Ludzie, którzy nie chodzą do kościoła mogą być bardziej wierzący od tych pokazowych wiernych. Po prostu nie są hipokrytami takimi, co siedzą w pierwszych ławkach w kościele, a po wyjściu stają się szatanami zdolnymi do wszystkiego. Ja też nie chodzę do kościoła, ale nigdy nie zrobiłabym nikomu krzywdy... no tak przez swoją złość, raczej odsuwam się od kogoś kto mi coś zawinił, a nie mszczę się.

~DANA do ~zoorroo:, Ale ja wcale nie chcę, żeby Kościół przestał istnieć! Wręcz przeciwnie, chcę żeby w końcu został oczyszczony z pedofilii, winnych ukarać, wyrzucić z szeregów kleru, a wierni wrócą z całą pewnością do kościołów. Jestem pewna, że Kościół nie przestanie istnieć, przynajmniej tu w Polsce. Nie mogę sobie tylko wyobrazić, że mógłby nadal trwać w takiej formie jak dotychczas. Według mnie przyszedł czas na wymianę całej elity w KK - czas na młodych kapłanów, żeby zajmowali miejsca tych wszystkich Głodziów, Paetzów, Michalików, którzy wiele złego zrobili Kościołowi i wiernym. Po takiej reformie KK ma szansę na dalszą owocną współpracę z wiernymi.

~jtm do ~Laik: Jak tak bardzo wierzysz klerowi to zaprowadź swoje dzieci na plebanię to zmierzą im głębokość wiary. Czego ONZ domaga się od Kościoła w sprawie pedofilii? Pokażcie archiwa, rozliczcie biskupów [ANALIZA]

Tomasz Bielecki

Konferencja prasowa ONZ-towskiego komitetu zajmującego się prawami dziecka, dotycząca pedofilii w Kościele (Fot. Anja Niedringhaus (AP Photo/Anja Niedringhaus))
Postawa i sposób postępowania Watykanu umożliwiły seksualne wykorzystanie dziesiątków tysięcy dzieci przez księży pedofilów - ocenił dzisiaj Komitet ONZ ds. Praw Dziecka. Miażdżący raport dotyczy ostatnich kilkudziesięciu lat. Czego domaga się ONZ od Watykanu?
Trzeba uczciwie przyznać, że w ostatniej dekadzie Kościół (a szczególnie Benedykt XVI) zrobił wiele, by wyplenić przestępstwa i ukarać księży. Komitet ONZ zwraca jednak uwagę na to, co jeszcze Watykan powinien zrobić. Oto najważniejsze punkty raportu:

Po pierwsze, Komitet wzywa Kościół, by "bezzwłocznie usunął (chodzi zapewne o wydalenie ze stanu kapłańskiego) wszystkich księży i zakonników winnych bądź poważnie podejrzanych o wykorzystywanie seksualne nieletnich.

Jak jest teraz? Za Benedykta XVI bardzo usprawniono postępowania kościelne wobec podejrzanych księży. Kiedy padają na nich zasadne podejrzenia, powinni być natychmiast odsunięci od pracy z dziećmi, a najlepiej od wszelkiej pracy duszpasterskiej. I o to chyba w praktyce chodzi Komitetowi ONZ.

Natomiast, choć "wydalenie" ze stanu kapłańskiego jest teraz najczęstszą karą dla winnych księży, to z racji kościelnych procedur nie dzieje się to "bezzwłocznie" - zwłaszcza nie w sprawie księży tylko podejrzanych, a nie z udowodnioną winą.

Po drugie, Komitet ONZ żąda, by Kościół złożył w sprawie wszystkich podejrzanych i winnych doniesienia na policję. Tu mamy do czynienia z prawdziwą różnicą między postulatem Komitetu ONZ a postępowaniem Kościoła.

Watykan nakazuje Kościołom lokalnym przestrzeganie świeckiego prawa krajowego i nigdy nie wydał twardego nakazu donoszenia na podejrzanych świeckiemu wymiarowi sprawiedliwości. Watykan uzasadnia to m.in. istnieniem rządów represjonujących religię, gdzie doniesienie na podejrzanego księdza nie mogłoby liczyć na uczciwe postępowanie sądowe.

W Polsce prawo świeckie nie nakłada na biskupów (i zwykłych księży) twardego obowiązku składania powiadomień na policję w sprawie podejrzeń o przestępstwa pedofilskie. I choć episkopat Polski mógłby zalecić taki obowiązek, to tego nie zrobił.

Po trzecie, Komitet ONZ domaga się udostępnienia przez Kościół swych archiwów na temat przypadków pedofilii w szeregach Kościoła oraz na temat tych, którzy tuszowali ten skandal. Kościół nie chciał dotąd tego zrobić i - przynajmniej na poziomie Watykanu, a nie Kościołów lokalnych - na to nie pójdzie.

Po czwarte, Komitet ONZ zwraca uwagę na odpowiedzialność przełożonych (głównie biskupów), którzy tuszowali przestępstwa swych podwładnych księży. Tu jest pole do popisu dla papieża Franciszka, bo biskupów dotąd publicznie i wyraźnie za tuszowanie nie rozliczano w Kościele. I nie ma takich procedur. A Watykan za Franciszka, niestety, nie dał dotąd żadnego sygnału, że zamierza takie procedury i rozliczenia wprowadzić.

Po piąte, Komitet ONZ domaga się od Kościoła rewizji nauczania w sprawie antykoncepcji, aborcji i homoseksualizmu. To gruby taktyczny błąd. Może, bowiem sprawić, że raport Komitetu ONZ zostanie odebrany jako dokument napisany z ideologicznymi uprzedzeniami i bezprawnie próbujący mieszać się w sprawy doktryny.

~E tam : " Piekło " , które przeszły te kobiety pogłębia jeszcze fakt, że zostały one porzucone przez mężczyzn, którzy je wykorzystali seksualnie i pozostawili na pastwę losu. To jest przyczyna całego zła, a o tym się nie mówi. Jakim trzeba być BYDLAKIEM, żeby porzucić ciężarną kobietę, mając świadomość, że zostanie ZASZCZUTA i UKAMIENOWANA przez BANDYCKĄ, SWOŁOCZ wyhodowaną przez KOŚCIÓŁ KATOLICKI… Mężczyźni to cale zło tego świata?

~Daro : Cytat : Tak sobie obserwuję kościół katolicki. Jego wiernych, kapłanów, hierarchów. Analizuję czasami jego historię i dogmaty. Obserwuję jego wyczyny te z przeszłości i te teraźniejsze. Z coraz większym zdumieniem zastanawiam się jak to możliwe, że coś tak absurdalnego i tak mocno w sumie skierowanego przeciwko człowiekowi może w tak masowym wymiarze egzystować i tak trwać przez niemal dwa tysiące lat trzymać władzę nad umysłami ciągle tak ogromnej rzeszy ludzi. Bo czymże była jest i zapewne jeszcze długo będzie ta przedziwna instytucja. Bo kościół katolicki jest instytucją. Jest instytucją i jedną z największych na świecie sekt wyspecjalizowanych w doskonałym praniu mózgów owieczkom swoim. Jest instytucją i sektą zarazem, mroczną i tajemniczą w jakiś ciemny sposób. Czym jest tak naprawdę ten potężny twór trzymający władzę nad umysłami ogromnych mas ludzkich? Przecież zawsze był jest i chyba będzie wrogiem zapiekłym wszelkiego postępu, rozwoju nauki, oświecenia i wolnej myśli. To kościół katolicki z kobiety czynił przez wieki całe istotę gorszą, niższą i nieczystą. To on ledwo narodzone i niczego nieświadome dzieci przywłaszcza sobie rytuałem zwanym chrztem. To jego hierarchowie przez wieki całe czynili kobiecie krzywdę niewyobrażalną. I trwają w swoim uprzedzeniu do dzisiaj hołubiąc i broniąc swojego patriarchalnego tworu. To kościół katolicki z erotyzmu jego całego piękna uczynił mroczny i czarny grzech. Seks, miłość wolną, piękną, pełną doznań duchowych i zmysłowych sprowadził do ohydnego podziemia ludzkiej świadomości i trzyma tam świadomość swoich wyznawców do dzisiaj. To kościół katolicki do perfekcji doprowadził sztukę fałszerstw, kłamstw, przeinaczeń. To on przez wieki całe tworzył dogmaty, prawa jakieś wynaturzone wmawiając maluczkim boskie w tym sprawstwo. To kościół z boga uczynił pamiętliwego, złośliwego kata karzącego na lewo i prawo za wszystko i wszędzie i strącającego do wymyślonego przez kościół piekła bez opamiętania wszystkich, którzy mu pod rękę wpadną. To kościół wymyślił celibat. Jeden z najbardziej chorych i wynaturzonych pomysłów, jaki sobie można tylko wyobrazić. Posunął się nawet do super bzdury wymyślając niepokalane poczęcie i pozbawiając matkę Chrystusa - czołowej przecież postaci kościoła - wszystkich pięknych cech erotycznej kobiecości, macierzyństwa, miłości nie tylko zmysłowo - cielesnej, ale i duchowej. To kościół wreszcie jeszcze do nie tak dawna prowadził krwawe krucjaty nawracając niewiernych krwawo ogniem i mieczem na łono jedynie słusznej wiary. To kościół katolicki wsławił się takimi wynalazkami jak święta inkwizycja, palenie na stosach wolnomyślicieli, ludzi nauki, sztuki, oświecenia i postępu. To kościół katolicki zapisał się niezwykłą wręcz chciwością i pazernością gromadząc majątki i dobra nieprzebrane nie ustając w tej działalności nigdy. Tak sobie myślę czasami ja ateista zatwardziały, że bóg to musi być jednak istotą niezwykle dobrą, mądrą i tolerancyjną albo go po prostu nie ma. Inaczej sobie nie potrafię wytłumaczyć jego milczącej zgody na wyczyny kościoła, który imieniem tego boga się przecież pieczętuje. Chyba, że ten bóg rzeczywiście jest taki, jakim go kościół katolicki przedstawia. Kościół katolicki to instytucja wciąż zaborczo aktywna. Nigdy nie spoczywa na laurach. Kościół katolicki w Polsce przepuszcza totalną ofensywę. Czuję się osaczony religią, kościołem wyznawcami jedynie słusznej religii. Jest wszędzie. W prasie, telewizji, radiu. Jest w szkole, w urzędach i na ulicy. Wciska się do mojego domu i łóżka. Nie mogę wysłuchać wiadomości bez informacji o poczynaniach biskupów, kardynałów, księży, papieża. Co tydzień jakieś ważne kościelne wydarzenie zajmuje łamy oficjalnych mediów. Co miesiąc jakaś ważna rocznica związana z JPII. Co pół roku następny wspaniały film o JPII. Im dalej od śmierci JPII tym więcej cudów, których rzekomo był autorem. Wszędzie krzyże, pomniki, tablice upamiętniające, dzwony, święte relikwie, cudowne obrazy, płaczące Madonny, cuda na kominach, drzewach i na szybach w blokowych oknach. Kraj prześciga się w budowaniu coraz większych krzyży, pomników, dzwonów i świątyń. Pielgrzymka goni pielgrzymkę. Młodzież wędruje tam i z powrotem pod szczupakiem czy też karpiem w Lednicy. Nawet na plaży w Międzyzdrojach pełno młodych ludzi ubranych w koszulki z napisem Pokolenie JPII. Co druga ulica to ulica JPII. Prawie każda szkoła to szkoła JPII. Szpitale JPII lub prymasa tysiąclecia. Jak grzyby po deszczu rosną świątynie projektowane przez pijanych cukierników? Naród wali niewyobrażalne pieniądze na budowanie, co raz to wymyślniejszych i absurdalnych budowli sakralnych. Nowi władcy Polski, którzy wygrali właśnie wybory zamierzają swojego boga i wyznanie wprowadzić do konstytucji, praw, prawodawstwa i ustawodawstwa. Wszystkie decyzje polityczne, ekonomiczne i gospodarcze zaczyna podejmować się tylko w obecności hierarchów kościoła. Instytucje kościelne i przykościelne stoją poza prawem i nad prawem. Nie obowiązują ich żadne prawa państwa Polskiego. Nie płacą podatków. Nie muszą się rozliczać ze swoich dochodów, przychodów i wydatków. Kościół decyduje o kształcie i formie oświaty i szkolnictwa. To kościół decyduje o życiu i zdrowiu kobiety ciężarnej. To proboszcz kształtuje kręgosłup moralny lokalnych społeczności. Zastępy dewotek i bigotów w moherowych beretach stanowią o wartościach moralnych społeczeństwa To, co wczoraj było po prostu śmieszne dzisiaj staje się normą społeczną. Żyję w państwie wyznaniowym. Moher w triumfalnym marszu zajmuje coraz to nowe pozycje. Czuję się osaczony dominującą w tym kraju religią. Jestem wystraszony szturmem kościoła katolickiego, który wciska mi się powoli wszędzie. A przecież wydawało mi się, że państwo polskie miało być państwem świeckim z wyraźnym rozdziałem kościoła od państwa. Widać tylko mi się tak wydawało. Zastanawiam się, kiedy na ulicach pojawią się kościelne komanda. Taka religijna policja. Brrrrrr.....................skóra mi cierpnie. Pozdrawiam wszystkich ludzi wolnych od uzależnień religijnych.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz