Jasna Góra sp. z
o.o.
Wejściówka - 10 zł. Kiełbaska z grilla - 12 zł,
chyba że masz własne kanapki. Poczucie, że wsparłeś opiekujący się Jasną Górą
zakon paulinów - bezcenne...
Matka Boska pochodzi z
Chin. Pan Jezus jest "made in Philippines", dlatego musi być droższy.
- Dwie dyszki, ale wisi na krzyżu z najprawdziwszego drewna - postukuje w
niewielki krucyfiks pan Wiesław, który z kramikiem dewocjonaliów rozłożył się w
cieniu drzew przy jednej z ulic biegnących ku Jasnej Górze.
Z nieba leje się żar, pan
Wiesław wachluje się więc gazetką promocyjną miejscowego supermarketu i
kalkuluje, czy nie lepiej jednak wrócić do domu. - Jak tu piątą godzinę
sterczę, to może z ośmiu klientów, a każdy góra po pięć złotych wydał na
obrazek najświętszej panienki albo naszego papieża - sapie, nie wiadomo, czy od
upału, czy ze zniecierpliwienia.
Za kilka dni Częstochowę
zaleje jednak morze ok. 150 tys. pielgrzymów zmierzających tutaj z całej Polski
na święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. A zaraz potem dożynki, czyli
następna seria pielgrzymek. Z ok. 4 mln pątników, którzy w tym roku wybiorą się
na Jasną Górę, niemal co piąty przybędzie właśnie w sierpniu. Dlatego pan
Wiesław stoi z kramem przy ulicy, mdleje od upału i liczy, że przez miesiąc
zarobi przynajmniej tyle, co rok temu: na czysto ze 4 tys. zł. - Starczyło na
rachunki na pół roku, ale my tu jesteśmy small business. Rekiny mieszkają tam -
wskazuje w stronę klasztoru.
Cień Jasnej Góry
Rocznie na Jasną Górę
przybywa 3,3 mln pielgrzymów. W efekcie Częstochowa mieści się w pierwszej
piątce największych atrakcji turystycznych Polski. Problem w tym, że miasto
niewiele z tego ma. Miliony złotych od milionów pielgrzymów znikają wraz z nimi
za murami Jasnej Góry. Piesi, którzy teraz ciągną do Częstochowy, kupią jeszcze
w spożywczym wodę i owoce, wstąpią do apteki po plastry, w drogerii zaopatrzą
się w krem z filtrem UV, czasami nawet rzucą się na pizzę i piwo. Ale ci z
autokarów, których ponad 11 tys. parkuje co roku pod Jasną Górą, mkną wprost do
klasztoru. - Ciotka w maju przyjechała z pielgrzymką z parafii - mówi Krystyna
Sitarz, prowadząca kiosk przy częstochowskim dworcu. - Myślałam, że mnie
odwiedzi przy okazji, ale gdzie tam. Przegonili po kaplicach oraz skarbcu, na
koniec do sklepu po pamiątki i stamtąd od razu do autokaru. Jak dzwoniła do
mnie, żeby przeprosić, byli już za miastem.
Dlatego Częstochowa powoli
ma dość cienia Jasnej Góry. Ma dość tego, że paulini już w 1996 roku zastrzegli
prawa do wizerunku klasztoru i mają wyłączność na produkcję breloczków, ozdób,
pocztówek i innych bibelotów przedstawiających to święte miejsce. Tego, że na
przyklasztornych parkingach należących do zakonu zbiera się "ofiary"
zamiast obłożonych podatkami opłat parkingowych, a w sierpniu po pielgrzymach
straszą w centrum góry śmieci, za których sprzątnięcie płaci miasto. Tego, że w
sklepach odzieżowych pątnicy częściej przebierają się do mszy, niż mierzą nowe
ubrania. Wreszcie tego, że przez lata wszystkie pomysły na kolejne inwestycje i
nowe przedsięwzięcia kulturalne oceniano tutaj nie pod kątem przydatności dla
mieszkańców, lecz tego, co powiedzą o nich ojcowie paulini.
Bezrobocie w mieście
należy do najwyższych w województwie śląskim, coraz więcej mieszkańców spogląda
więc na klasztor jak na bogatego, ale skąpego sąsiada. W ostatnich wyborach
samorządowych kandydat bliskiej klasztorowi prawicy, wieloletni prezydent
Tadeusz Wrona, nie zdobył nawet drugiego miejsca. Zwyciężył Krzysztof
Matyjaszczyk z SLD, który równie ostentacyjnie co szybko przeforsował
refundację zabiegów in vitro dla mieszkańców. Potem pojawił się pomysł
obłożenia pielgrzymów taksą klimatyczną - tak jak w większości kurortów. Pomysł
na razie upadł, bo jednomyślnie oprotestowali go prawicowi radni, ale
mieszkańcom idea się podoba i władze miasta nie wykluczają, że do niej wrócą. -
Doceniam znaczenie Jasnej Góry dla miasta i jestem zwolennikiem dialogu -
zastrzega prezydent Matyjaszczyk. - Nie chcę tylko prowadzić tego dialogu na
klęczkach.
Lody i różaniec
Panu Kazimierzowi nie
podobają się armaty. - Wiem, że zabytkowe, ale jakoś nie przystoi, miejsce
przecież święte - krzywi się, patrząc na działa wycelowane z klasztornego
bastionu św. Rocha w korony drzew.
Większość towarzyszy z
pielgrzymki pana Kazimierza skryła się w cieniu. Stoją, ocierają pot z czół,
pociągają wodę z butelek. Spod Lublina wyjechali o 3 nad ranem, aby jak
najwcześniej być u Najświętszej Panienki. W programie msza, zwiedzanie skarbca,
sali rycerskiej, a przede wszystkim wzruszające sam na sam z Czarną Madonną w
Kaplicy Cudownego Obrazu. Bilet wstępu z oprowadzeniem kosztował 10 zł, ale
emeryci płacą połowę. Pan Kazimierz rzucił na tacę 10 zł, mniej w takim miejscu
nie wypada. Głód zabił kanapkami z domu, lecz zaszalał w sklepiku z pamiątkami.
Sześć pocztówek z Czarną Madonną, różaniec dla siebie, po medaliku dla dwóch
wnuczków. I jeszcze jeden, większy, żonie na grób. Gdyby zechciał zostać dzień
dłużej, do wynajęcia są pokoje w domu pielgrzyma. Od 22 zł za noc w czwórce, do
70 zł za jedynkę z łazienką. Na miejscu jest też stołówka z przystępnymi cenami,
ale grupa już się zbiera do odjazdu. - No, może jeszcze na te słynne lody przy
parkingu się skuszę, podobno warto - uśmiecha się pan Kazimierz.
Gdy kilka lat temu
specjaliści z Instytutu Turystyki pytali przyjezdnych o powód wizyty w
Częstochowie, co drugi wskazał cele religijne. A muzeum w jednej z najstarszych
fabryk zapałek w Europie? Cmentarz św. Rocha z grobowcem poetki Haliny
Poświatowskiej? Klasycystyczna zabudowa malowniczej uliczki 7 Kamienic? -
Prosiliśmy paulinów, żeby wzorem innych sanktuariów maryjnych, np. Lourdes,
większe procesje wychodziły poza klasztor, żeby pielgrzymi mieli szansę
zobaczyć nieco miasta - mówi prezydent Matyjaszczyk. - Nie doczekaliśmy się
nawet odpowiedzi.
Milczenie Jasnej Góry boli
w mieście tym mocniej, że Instytut Turystyki policzył, ile wydaje przeciętny
pielgrzym: 226 zł. W dodatku w mieście nocuje zaledwie niewielka część
przybyszów. Biedniejsi, ci z wycieczek parafialnych, śpią w autokarze w drodze
powrotnej. Zamożniejsi wolą zaś pobliski Kraków, gdzie oferta noclegowa jest o
niebo lepsza. W rezultacie częstochowskie hotele oraz motele rzadko mogą
pochwalić się choćby co trzecim zajętym pokojem. A ta średnia nie mówi
wszystkiego. Z ponad 4 tys. łóżek połowa znajduje się w gościńcach parafialnych
i domach pielgrzyma. - Współpraca z nimi to jak pokuta - szepcze kierownik
jednego z częstochowskich pensjonatów i błaga, by nie wymieniać nazwy jego
ośrodka. - Gości podsyłają nam tylko wtedy, gdy brak im miejsc, z reguły w
połowie sierpnia. Tylko że wtedy zazwyczaj i my mamy komplet. Za to w lipcu czy
we wrześniu cisza.
Częstochowscy hotelarze i
gastronomicy narzekają na nierówną rywalizację z klasztorem. - Kościół z ambony
głosi miłosierdzie, ale w biznesie gra bardzo twardo - zauważa socjolog religii
prof. Józef Baniak.
Pątnicy na miejscu muszą
coś zjeść i koniecznie kupić jakieś pamiątki. Na ten pierwszy cel, jak
obliczyli eksperci Instytutu Turystyki, statystyczny pielgrzym wydaje w
Częstochowie niemal 90 z owych 226 zł. Zazwyczaj przejada je w stołówkach
jasnogórskiego domu pielgrzyma, ale część trafia też do innych obiektów
gastronomicznych. Gorzej - dla miasta - sprawa ma się z pamiątkami, na które z
tych 226 zł idzie kolejnych 38 zł. Klasztor jest w tej dziedzinie hegemonem, bo
większość pielgrzymów stanowią ci, którzy nie wychodzą poza jasnogórskie mury,
w dodatku klasztor jest właścicielem hali z dewocjonaliami u stóp Jasnej Góry.
Ile rokrocznie inkasuje
klasztor paulinów? W kwestiach finansowych Jasna Góra jest dzisiaj tak samo
niedostępna, jak wtedy, gdy w 1655 r. przeor Kordecki bronił skarbca przed
szwedzkim potopem. Pozostają spekulacje. Jaki procent z 3,3 mln pielgrzymów, którzy
w zeszłym roku odwiedzili Częstochowę, wydał owe statystyczne 226 zł właśnie w
murach klasztoru? Jeśli większość, to do jasnogórskiej kasy mogło w ubiegłym
roku spłynąć nawet pół miliarda złotych. Ale to mało realne. Księża z innych
częstochowskich parafii podliczają jasnogórskich braci na ponad 200 mln zł
rocznie, z czego ok. 150 mln zł ma pochodzić od pielgrzymów. Resztę stanowią
dochody z hurtowej sprzedaży dewocjonaliów, tantiemy od praw wizerunkowych do
Jasnej Góry oraz dochody z najmu nieruchomości, które klasztor odzyskał po 1998
r.
Papież od Kima
Gdy pod koniec marca 2005
roku Jan Paweł II gasł w watykańskich apartamentach, w Częstochowie Krzysztof
Witkowski, właściciel firmy elektronicznej, dochodził do siebie po udarze
mózgu. - Choroba zawodowa przedsiębiorców: stres, szybkie tempo życia -
wspomina. - Kiedy się z tego wylizałem, obiecałem sobie, że uczczę naszego
wielkiego papieża wotum dziękczynnym złożonym Matce Boskiej.
Wotum Witkowskiego to
Muzeum Jana Pawła II, największa w świecie kolekcja medali i monet z
wyobrażeniem polskiego papieża, bitych z reguły przy okazji licznych papieskich
pielgrzymek. Gdy kupował ją od londyńskiego kolekcjonera, liczyła zaledwie 3
tys. eksponatów. Dzisiaj jest ich niemal trzy razy więcej. - Mam tu monety i medale
z całego świata, od Vanuatu po Koreę Północną. Kim Dzong Il uczcił specjalną
monetą przystąpienie Watykanu do Europejskiej Unii Monetarnej - zapala się
twórca muzeum. - Systematycznie zapraszamy także ludzi, którzy znali osobiście
ojca świętego, byli m.in. jego fotograf Arturo Mari oraz sekretarz, arcybiskup
Mieczysław Mokrzycki.
Wystawę można podziwiać w
budynku wzniesionym specjalnie na jej potrzeby. Oświetlenie dla eksponatów
zaprojektował osobiście sam Witkowski. - Trzydzieści osiem tysięcy sześćset
diod - biznesmen nie zapomina, że jest też inżynierem. - Nawet w toaletach
zamontowałem superwydajne suszarki do rąk, dmuchające z prędkością 646 km na
godzinę. Słabsze tworzyłyby korki w toaletach.
Ale korków nie ma. Ani w
toaletach, ani na parkingu na 200 aut. Przez dwa lata istnienia muzeum
Witkowski sprzedał... dwa tysiące biletów wstępu, co daje niespełna troje gości
dziennie. A przecież w tym samym czasie Częstochowę odwiedziło przynajmniej
siedem milionów pątników. Tyle że na Jasnej Górze nikt im nie mówi, iż w
pobliżu mogą zobaczyć taką atrakcję. - Ojcowie paulini żartują, że ich
największa atrakcja, klasztor, zdobywała sławę przez stulecia, a moja działa od
dwóch lat - mówi ugodowo Witkowski.
Sama budowa muzeum-wotum
kosztowała go ponad 2,5 mln zł. Ile wydał na zbiory, nie chce ujawnić. - Nie
sądziłem jednak, że będę do tego dokładać aż tyle - uśmiecha się
przedsiębiorca. - Trzy osoby na etacie, prąd, podatki. Niedawno musieliśmy
podnieść ceny biletów, bo nie pokrywały nawet kosztów oświetlenia zbiorów.
Podwyżka też wiele pewnie
nie zmieni. Na parkingu pod Jasną Górą pielgrzymi z niedowierzaniem kiwają
głowami, gdy wspominam o muzeum Witkowskiego. - Nasz papież na koreańskiej
monecie? - krzywi się starsza pani pod parasolką. - Pewnie jakaś podróbka.
Marek Rabij
Źródło: Newsweek
KOMENTARZE:

~Jurek : Byłem 2 lata temu po raz pierwszy na Jasnej
Górze. Co mnie ubodło? Klasztor symbol wiary chrześcijańskiej w Polsce, a na
terenie klasztoru sprzedaje się dewocjonalia i pamiątki - żałosne, przed
obrazem ochrona usuwa idących na klęczkach pielgrzymów, bo przyszła pora
zamiatania. Ten klasztor to zwykły biznes, a nie miejsce kultu narodowego.
Brakuje tam Jezusa, bo nie ma tam ewangelii on wiedziałby, co zrobić z
handlarzami i zrobiłby porządek jak w świątyni Jerozolimskiej.
~rocznik1979 : Po czym poznać dobra parafię? Po dobrym
proboszczu-co ma głowę na karku i wie, jak kasę robić. Może z mniej popularnych
parafii niż Jasna Góra-parafia księży Filipinów w Tarnowie - wystarczyło kilka
prostych zabiegów marketingowych – np. nie biorą kasy po kolędzie co jest
ogłaszane szumnie co roku na wszystkich mszach, kazania bardzo krótkie, nie
'chrzanią", msza 35-40 min, spowiedź migiem bez trucia -wystarczyło żeby
na msze przychodziło 180 % "parafian" co wiąże się z wielkością kasy
na tacę, wszyscy (prawie) chcą tam mieć ślub (kasa), chrzest (kasa) itd…
~Co za głupota!! : Co za głupota? Wejście na Jasną Górę jest bezpłatne. Mieszkam w
Częstochowie to wiem! Nie trzeba nic za wejście płacić. A jak komuś nie chce
się wysilać i chodzić po Jasnej Górze, bojąc się, że nie trafi do skarbca czy
arsenału i musi komuś płacić by mu pokazał drogę to chyba tylko świadczy o jego
lenistwie... Byłam dziś, chodziłam po całej Jasnej Górze i nie wydałam nawet
złotówki!!!!!! A autor zanim coś napisze to niech sprawdzi czy informacje które
pisze są prawdą!!....

~sebb : właśnie odnośnie artykułu przypomniała mi się
sytuacja gdy kościół wzywał do zamykania centrów handlowych dla dobra rodziny,
a jak wiemy Jasna Góra, Licheń itd. otwarte są cały rok z niedzielami, świętami
włącznie, wiadomo pracują tam zwykli ludzie którzy potem płacą haracze
kościołowi lub są przez niego zatrudniani więc oni też powinni mieć dni wolne
od pracy skoro kościół chciał w niedzielę, no ale wtedy największa kasa by nie
wpływała do kieszonek sukienkowych a w tych zakazach chodzi tylko o to aby
kościół zarobił a nie inni.


~ugrydul : Cytat z Wikipedii:
Pasożyt – zazwyczaj organizm cudzożywny – wchodzi, stale lub czasowo, we wzajemne oddziaływania metaboliczne z ciałem gospodarza i wykorzystuje go jako środowisko życia i źródło pokarmu – odżywia się jego pokarmem lub tkanką, zazwyczaj wykazując zdolność do pogodzenia zdobywania substancji pokarmowych z możliwie długą egzystencją żywiciela. PASOŻYTNICTWO PRZYNOSI BEZPOŚREDNIĄ KORZYŚĆ JEDYNIE PASOŻYTOWI; żywicielowi związek ten przynosi wyłącznie szkody (straty substancji odżywczych, destrukcja tkanek, zatrucie produktami przemiany materii pasożyta itp.). Pasożyt może doprowadzić organizm żywiciela do wyniszczenia, a nawet śmierci.
Im układ pasożyt-żywiciel trwa dłużej, tym jest bardziej stabilny.
Niedobrze...2000 lat to kupa czasu...
Pasożyt – zazwyczaj organizm cudzożywny – wchodzi, stale lub czasowo, we wzajemne oddziaływania metaboliczne z ciałem gospodarza i wykorzystuje go jako środowisko życia i źródło pokarmu – odżywia się jego pokarmem lub tkanką, zazwyczaj wykazując zdolność do pogodzenia zdobywania substancji pokarmowych z możliwie długą egzystencją żywiciela. PASOŻYTNICTWO PRZYNOSI BEZPOŚREDNIĄ KORZYŚĆ JEDYNIE PASOŻYTOWI; żywicielowi związek ten przynosi wyłącznie szkody (straty substancji odżywczych, destrukcja tkanek, zatrucie produktami przemiany materii pasożyta itp.). Pasożyt może doprowadzić organizm żywiciela do wyniszczenia, a nawet śmierci.
Im układ pasożyt-żywiciel trwa dłużej, tym jest bardziej stabilny.
Niedobrze...2000 lat to kupa czasu...

„Rodacy! Gdybyśmy sami byli, gdybyśmy tylko na pomoc innych liczyli, moglibyśmy pogrążyć się w rozpaczy i beznadziejnie opuścić dłonie. Ale tak źle nie jest. Nad nami, nad polską ziemią, unosi się Marja Królowa, unosi się i wyczekuje, aż naród do Niej o pomoc zawoła (…). Jako dowód, że bez Jej pomocy Polska istnieć nie może, niech służy ostatni król nasz Stanisław August, nie uznał on nad sobą królowania Marji, z hołdem na Jasną Górę przybyć się ociągał, toteż był królem ostatnim i sam wraz z narodem w niewolę poszedł. Po zmartwychwstaniu Polski czekała Matka Boża, by naród cały okazał wdzięczność za cud wskrzeszenia Ojczyzny – a jakeśmy się Jej odwdzięczyli? O wszystkim pamiętano: o ziemi, granicach itd., tylko o prawej Królowej zapomniano. Zamiast matki Bożej, komu innemu składano hołdy (…). Rodacy wszelkiego stanu! (…) Wszyscy do nóg Królowej Polski, Matki Bożej Częstochowskiej, wszyscy, jak jeden mąż i to zaraz, nie zwłócząc ani chwili, bo może być za późno! Rząd, Sejm, wojsko, miasta i wsie – na kolana przed Królową! Precz z niewiarą, indyferentyzmem (…). Kto może, niech w pokutnej pielgrzymce dąży na Jasną Górę, niech parafje całe, z kapłanami na czele, ciągną do swojej Królowej, niech Jej ślubuje cały naród wierność i miłość, niech wszyscy w kornym hołdzie u stóp Maryi klękną – a Ona przyjdzie z pomocą prędzej, niż się spodziewamy?(…). A więc do ślubu narodowego! Do uroczystych pielgrzymek! Do ponownego obwołania Matki Bożej Królową Polski! Do pokuty i modlitwy! I to bez zwłoki, natychmiast, wszystkich, bez wyjątku wzywa Jasna Góra (…). Do wojny świętej wzywa was Bóg i Matka Boża!”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz