Zamęczona w klasztorze
Gdy biskup pozwolił policji wejść do klauzurowego
zakonu na Wesołej, to w jednej z cel odnaleziono brudną, poobijaną, wychudzoną
(ważyła niewiele ponad 30 kg) i nagą kobietę. Była to Barbara Ubryk, jedna z
karmelitanek na Wesołej, którą klasztorne koleżanki męczyły przez 20 lat.
20 lipca 1869 roku do
siedziby sądu w Krakowie wpłynął donos. Jego autor informował, że w klasztorze
Karmelitanek Bosych na Wesołej (ul. Kopernika) w przerażających warunkach jest
więziona zakonnica. Władze sądowe zdecydowały, że sprawy nie można zignorować i
trzeba sprawdzić, czy doniesienie jest prawdą. Początkowo chciano, by zrobił to
biskup krakowski Antoni Gałecki, jednak po dyskusji uznano, że w takiej
sytuacji istnieje ryzyko zatarcia dowodów i matactwa.
Dlatego do zajęcia się
sprawą wyznaczono sędziego śledczego Władysława Gebhardta, który następnego
dnia udał się do pałacu biskupiego, by tam uzyskać zgodę na wejście do
otoczonego ścisłą klauzurą klasztoru. Gałecki nie chciał uwierzyć, że to o czym
mówi urzędnik sądowy, może mieć miejsce i zgodę wydał. Sędzia udał się na ul.
Kopernika w towarzystwie policji, wyznaczonego księdza oraz protokolanta.
"Glejt" od biskupa
otworzył mu drzwi. Gdy zapytał o Barbarę Ubryk – a wiedziano już wówczas, że
taka zakonnica na pewno w klasztorze przebywa – wskazano mu zamknięte drzwi do
celi. "Po otwarciu drzwi podwójnych (komisja – TB) osłupiała na widok,
który się jej przedstawił" – opisywał ten moment krakowski konserwatywny
"Czas" i w taki sposób relacjonował to, co zobaczyli członkowie
komisji: "W celi z oknem zamurowanem, tak ciemnej, że zaledwie dzień od
nocy odróżnić było można, a fetorami przepełnionej, okazało się przy płomieniu
świecy stworzenie podobne do ludzkiego, nagie zupełnie, w kąciku siedzące na
podłodze, okryte brudem i kałem".
Oprócz Barbary Ubryk w celi
zobaczono jeszcze tylko dwie miseczki, w których były gotowane ziemniaki,
zgniłą słomę służącą zakonnicy za łóżko i otwór kloaki nie osłonięty niczym, za
to śmierdzący przerażająco. – Dajcie jeść – wydusiła z siebie zakonnica.
Zabrano ją do innych pomieszczeń, a to, w którym była uwięziona, zabezpieczono.
Samą kobietę zabrano do szpitala nazajutrz, gdzie okazało się, że 52-latka waży
zaledwie 34 kilogramy.
Krakowskie powstanie antyklerykalne
Ówczesny Kraków był
prowincjonalnym miastem monarchii habsburskiej i liczył zaledwie 50 tys.
mieszkańców. Klasztorów było w nim jednak dostatek, bo ponad 20, przez co
mawiano o nim, że jest małym Rzymem. Zatrzesięnie świętych mężów oraz sióstr
zakonnych powodowało, że nie brakowało napięć i złych emocji pomiędzy
mieszkańcami miasta oraz klasztorów.
Dlatego kiedy 24 lipca
krakowskie "Czas" oraz "Kraj" podały informacje o odkryciu,
którego dokonano na Wesołej, nie trzeba było długo czekać na reakcję. Tym
bardziej, że było to jedynie potwierdzenie plotek, które od kilku dni krążyły
po mieście i mówiły, że władze odnalazły u karmelitanek zakonnice zamurowaną i
przykutą łańcuchami do ściany.
Kiedy rozeszły się wydania
gazet, wzburzenie ogarnęło całe miasto. Na ul. Kopernika zaczął zbierać się
tłum, który wczesnym popołudniem liczył już kilkaset osób, by wieczorem
osiągnąć liczbę – jak podają autorzy doskonałego "Pitavalu
krakowskiego" – 4 do 6 tys. W ruch poszły kamienie i udało się nawet
wyważyć bramę do klasztoru karmelitanek. W ostatniej chwili z odsieczą dla
sióstr przybyli jednak austriaccy huzarzy i pogonili tłum, który inaczej
zrobiłby z siostrami klauzurowymi to, co one zrobiły ze swoją koleżanką.
Agresja rozwścieczonych
krakowian – wśród których dominowała młodzież studencka oraz rzemieślnicza –
nie ograniczała się do sióstr z Wesołej. Wojsko musiało pilnować wszystkich
znajdujących się w mieście klasztorów. "Uderzono na zakłady religijne
całkiem tej sprawie obce, żadnego niemające związku z klasztorem Karmelitanek,
znieważono a nawet uszkodzono osoby duchowne, wyważono bramy, tłuczono
okna" – donosił "Czas".
W "Pitavalu
krakowskim" została przytoczona także relacja komediopisarza Michała
Bałuckiego: "Miasto nasze jest w wzburzeniu z powodu owej zakonnicy
zamurowanej żywcem w klasztorze Karmelitanek. Tłumy ludu wieczorami wdarły się
do wielu klasztorów, wysadzając bramy i tłukąc okna. Jezuitów pobito mocno, a
ich mieszkania zniszczono wewnątrz. Dziś w nocy wojsko stało pod bronią po
różnych stronach miasta dla obrony klasztorów. Z tej całej awantury ta korzyść
realna, że dziś w mieście podpisują petycję do Magistratu o wypędzenie
jezuitów".
Wspomniana petycja dotyczyła
zresztą nie tylko wypędzenia utożsamianych z zabobonem jezuitów, ale także
winnych wszystkiego karmelitanek. Podpisało się pod nią kilka tysięcy osób.
Zamieszki trwały trzy dni i zakończyły je dopiero kolejne i ponawiane apele
władz – w tym Józefa Dietla, który był wówczas prezydentem miasta –
obiecujących dokładne dochodzenie oraz ukaranie winnych.
Wszyscy wiedzieli. Wszyscy niewinni
To pierwsze rzeczywiście
udało się przeprowadzić.
Prześwietlono przeszłość
Barbary Ubryk i powody, dla których miłosierne siostry zamknęły ją w
odosobnieniu i tak przerażających warunkach. Okazało się, że kobieta wstąpiła
do karmelitanek w 1840 roku. Do złożenia ślubów pchnęła ją przede wszystkim
skłonność do religijnej egzaltacji. Przez pierwsze kilka lat radziła sobie w
siostrzanej grupie całkiem nieźle, jednak z czasem zaczęła – jak to nazwały
zeznające zakonnice – "zapadać na umyśle".
Potrafiła na przykład
tańczyć nago, co w klauzurowym klasztorze uchodziło za skrajne zepsucie, a może
nawet przejaw opętania. Tym bardziej, że – tak to wtedy nazwali powołani przez
sąd eksperci – cierpiała z powodu nimfomanii. "Biegli orzekli, że
naruszenie rónowagi umysłowej Barbary Ubryk nastąpiło na tle niezaspokojonego
popędu płciowego" – pisali autorzy "Pitavalu".
Gdy objawy zaczęły się
nasilać, przełożona zakonu podjęła decyzję o odizolowaniu siostry Barbary od
innych. Wszystko – jak uparcie podkreślały członkinie zgromadzenia – robiono w
trosce o przyzwoitość (sic!). Po mieście krążyła jednak plotka, że była to kara
za próbę ucieczki.
Niezależnie od przyczyn – te
pierwsze wydają się zresztą bardziej prawdopodobne - zamknięto ją w celi w 1848
roku, by wypuścić po... 21 latach. Dokładnie wtedy, gdy Wesołą odwiedzili
śledczy uzbrojeni w pełnomocnictwa od biskupa.
Co ciekawe ustalono, że o
przetrzymywaniu Barbary Ubryk wiedział cały szereg osób. Nie wyłączając
urzędników krakowskiej kurii, spowiedników zakonnic (ostatni zmarł w kilka dni
po odkryciu Ubryk na zawał, choć miał dopiero 48 lat) oraz Watykanu, gdzie
podejmowano decyzje o tym, by kobietę przetrzymywać w klasztorze, a nie oddać
pod opiekę szpitala. Wszyscy wiedzieli, jednak nikt się specjalnie nie
przejmował. Tylko w 1851 roku przełożona klasztoru pisała do rodzonej siostry
chorej: "jeżeli Pani ubolewa nad tym okropnym stanem jej, tym więcej my.
O, ileż to jej kuracja kosztowała...".
Początkowo bowiem Barbarę
Ubryk próbowano leczyć. Jednak robili to lekarze, którzy opiekowali się całym
zgromadzeniem i nie byli specjalistami (o tych zresztą w tamtym czasie też nie
dało się powiedzieć zbyt wiele dobrego). Dlatego na początku starano się
poprawić jej stan upuszczając krew i przykładając pijawki. Z czasem przestano
leczyć, bo widać było, że poniesione koszty się nie zwrócą.
Gdy kobietę uwolniono była w
bardzo złym stanie psychicznym. Chciano ustalić, czy powodem była choroba,
która poprzedziła uwięzienie, czy może raczej sama separacja od ludzi i życie w
warunkach, które najzdrowszego wpędziłyby w szaleństwo. To się jednak nie mogło
udać, ponieważ od czasu, gdy zamknięto ją w pojedynczej celi, minęło zbyt wiele
czasu.
Zarzuty dokonania gwałtu
publicznego (tak to się wtedy nazywało) na osobie Barbary Ubryk oraz
doprowadzenia do ciężkich uszkodzeń ciała postawiono trzem zakonnicom: Marii
Wężykównie, Teresie Kozierkiewicz i Maurycji Ksawerze Josaph. Chciano też
oskarżyć nadzorującego zakonnice karmelitę z Czernej Juliana Kozubskiego,
którego początkowe zeznania wskazywały, że mógł mieć we wszystkim udział. Ten
jednak wyłgał się od sprawy sądowej mówiąć, że w początkowej fazie śledztwa
kłamał, by ochronić podległe mu siostry, a z wszystkim nie ma absolutnie nic
wspólnego.
Szybko okazało się jednak,
że kłamał niepotrzebnie, ponieważ niezależnie od winy lub jej braku, sąd
zdecydował, że nikogo do odpowiedzialności pociągać nie będzie. Mimo sprzeciwów
prokuratury sprawę umorzono z pomocą skomplikowanych – i podobno całkiem sensownych
– wybiegów prawnych. Czyli mówiąc wprost - zamieciono pod dywan.
Barbara Ubryk resztę życia
spędziła w szpitalu. Nigdy nie doszła do siebie.
KOMENTARZE:
~ATEISTA-moze : Jakieś parę tygodni temu oglądałem w TV show /nie
polskiej TV/ w którym mała dziewczynka w wieku ok. 8-9 lat zadała pytanie ojcu -"Po
co pan bóg stworzył ludzi kiedy i tak musza umrzeć"?. Ojciec nigdy nie potrafił
odpowiedzieć z sensem. Mało tego dziadkowie, którzy byli chrześcijanami również
nie potrafili. Zapewne w katolickiej Polsce będzie zaraz tysiące odpowiedzi. Więc chętnie poczytam
co w Polsce, dzieci, od urodzenia wiedzą, o istnieniu boga i skąd pochodzi człowiek
oraz dlaczego? Czy jest ktoś chętny na odpowiedź???
~danteix : Jakim prawem w świeckim państwie biskup wydaje
zgody władzom na wejście do klasztoru. Od tego jest sąd i prokurator, a nie
biskup. Sukienkowi mogą sobie rządzić w watykańskim "demokratycznym"
państewku, ale w państwie świeckim powinni być traktowani jak normalni
obywatele. Niestety od średniowiecza w Polsce się nic nie zmieniło i do dzisiaj
biskupi są bezprawnie poza zasięgiem prawa pomimo dokonywanych przez nich
przestępstw. Nazwiska nie ukaranych : Wielgus, Petz, Gocłowski, Głódź ,
Śliwiński , Jarecki i jeszcze inni , ale szkoda pisać bo wszystko zamiatane
jest pod dywan tak jak w przypadku tej zakonnicy.
~lidia : Do klasztoru idą już chore psychicznie kobiety .
Nie dziwi mnie fakt, że mężczyzna zostaje księdzem, bo najczęściej, robi to dla
pieniędzy, jak nie chce mu się pracować, ale kobieta, która decyduje się być służebnicą,
bez opłaty za pracę, nie jest zdrowa na umyśle! Zresztą nie trzeba daleko szukać,
był niedawno skandal w Domu Samotnej Matki, prowadzonym, przez zakonnice. One
nie traktują ludzi dobrze. Broń Boże nie oddajcie swoich bliskich na starość
pod ich opiekę. Dla klasztoru, zrobią wszystko, najgorsze czyny, nie są im obce.
Zresztą, wszyscy w sutannach, tak kobiety, jak mężczyźni, są tyle samo warci. To
ludzie pozbawieni, jakichkolwiek zasad moralnych i dlatego należy się ich strzec.
~puzonik48 do ~focjusz: "W oczach biologów
żywy organizm to wehikuł do przekazywania genów. Geny są wieczne, przechodzą z
pokolenia na pokolenie, a organizm rodzi się i umiera, chroniąc się przed
śmiercią jak długo może i próbując przekazać tak wiele kopii swoich genów, jak
to możliwe.
Ten czysto biologiczny sens życia nie całkiem nam odpowiada, chcemy, żeby nasze
życie miało głębszy sens i czy to z religią, czy bez religii poszukujemy go we
współżyciu z innymi, w rodzinie, w miłości do dzieci, w zabawie z innymi, w
pracy, która, jeśli mamy naprawdę dużo szczęścia, może być nieustającą zabawą.
Nawet ci, którzy nie wierzą w żadne życie wieczne, wierzą zazwyczaj, że będą
przynajmniej przez pewien czas żyli w pamięci innych.
Czy zatem wiedza o tym, że jesteśmy produktem ewolucji może nas pozbawić sensu
życia? Znacznie częściej niż akceptacja tego, że jesteśmy produktem ewolucji,
sensu życia pozbawia nas odrzucenie przez innych, samotność, gorycz z powodu
niezrozumienia przez innych."
Warto przeczytać:) Moralne zwierzę Andrzeja Koraszewskiego
~szkoda gadac do ~as: Nazywasz kogoś głupolem, ale głupszego
od ciebie nie ma. Co się zmieniło w relacjach państwo kośćool? Co to za
specyficzne relacje wtedy były Teraz to dopiero mamy "specyficzne
relacje", wprowadzone za pomocą konkordatu. Relacje w którym Kościół w
Polsce zyskał prawa jakich nie ma nigdzie chyba na świecie. Spróbuj wejść
(nawet w sprawie kryminalnej) dzisiaj do zakonu, bez zezwolenia biskupa lub jakiegoś
watykańskiego przełożonego. Wiedz kmiotku, że wszelkie kościoły, zakony, i inne
dobra materialne stanowiące własność Kościoła rk. w Polsce, są faktyczna własnością
Watykanu a nie Polski. Np. o pochowki L. Kaczyńskiego w katedrze wawelskiej decydował
biskup kapciowy, a nie wojewoda. Teraz to kapciowy od świętych relikwii, decyduje,
którzy przywódcy Polski byli na tyle spolegliwi i zasłużeni dla Watykanu, ze
ich można pochować w katedrze.
~tp do ~adam: Szkoda czasu na czytanie
zlepka legend, podań, bajek, nielogicznych wymysłów. Na świecie jest dużo
wspanialszej literatury. Tak, więc nie bądź zaskoczony, że człowiek niewierzący
nie jest w stanie zmusić się do czytania tej pozycji literackiej. Jestem
zapisany do Kościoła katolickiego, (bo kiedyś tak postanowili moi rodzice) i z
tego względu kilka razy próbowałem zmusić się do przeczytania tej książki.
Jednak okazało się, że w moim przypadku na trzeźwo nie da się tego czytać, a po
alkoholu nie mam zwyczaju czytać, tak, więc odpuszczam sobie Biblię i doskonale
rozumiem ludzi od urodzenia niewierzących, którzy nie czytają Biblii.
~wylye do ~danteix: Pytasz chyba retorycznie -
przecież wszyscy wiemy, jakim prawem... Prawem Konkordatu, to... Ty jego bardziej,
(ale) i mniej jawnych klauzul - przeróżnych. Bo tego, że takowe istnieją, nikt
normalny nie kwestionuje. Przecież, tak w sumie w modelu społeczeństwa od
czasów.... Faraonów, nic się nie zmieniło:) Faraonowie (politycy) strzygą
barany (społeczeństwo) w tle słychać zawodzenie kapłanów, nauczających lud o
konieczności posłuszeństwa (jedynie słusznemu) pomazańcowi... Naród
zamieszkujący przy wiślańskim kraju - jest dziwny, skoro przez wieki toleruje
dewiacje prawne wokół kościoła, tych tłustych ojczulków i całą wielowiekową
hipokryzję KK… Ale co tam… Zawsze przecież można w niedzielę polecieć do
kościółka, wyspowiadać się, żal za grzechy zrobić i fajno jest... Znowu można
przez tydzień żonce gębę obijać, albo męża zdradzać - nie? "O takie
religie i takie społeczeństwo żeśmy walczyły" - chce się rzec -
parafrazując klasyka.
~muhomorek do ~adam: A dlaczego uważasz, że jego
życie jest puste? Myślę, że jest bardziej pełne niż twoje, bo wie, że ma tylko
jedno i ten czas próbuje wykorzystać jak najlepiej. Nie czeka na nagrodę w
niebie. Pytasz o sens życia? Tak jak u innych gatunków - przekazywanie genów. Nawet
jest to w tej waszej biblii napisane tylko trzeba umieć czytać, ze zrozumieniem:
"28 Potem Bóg ich pobłogosławił i rzekł do nich Bóg: „Bądźcie płodni i
stańcie się liczni oraz napełnijcie ziemię..." Więc życie ateisty, który
ma dzieci jest tak samo pełne wg waszego Boga jak i tych wierzących. A że
ateista nie potrzebuje do tego umartwiania się i całych tych kościelnych
przebieranek...To was chyba boli.
~Lukryba do ~precz z pingwinami: Jeden z ojców
zabrał swojego syna z ogólniaka państwowego, by oddać syna pod opiekę Salezjan.
Oczywiście psiocząc na dyscyplinę w LO, zepsucie itd. (15 lat temu) niski
poziom. Po pół roku zabrał syna z tejże salezjańskiej szkoły i prosił o ponowne
przyjęcie syna do tego "zepsutego" ogólniaka, opowiadając przeżycia
syna. Otóż byli tam synowie rodziców dobrze sytuowanych, z którymi nie dawali
sobie rady w domu oddani na "wychowanie" Salezjanom. Dysponowali
znaczną gotówką, palili marychę, uciekali w nocy na dyskoteki, pili, gwałcili
słabszych kolegów. Nikt ich nie wywalał za to, bo kasa, jaka płacili rodzice
była znaczna. Tego chłopaczynę przyjęto, żeby, choć trochę podniósł morale w
szkole. Ojciec wielce oddany Kościołowi, przekonany o nieomylności księży,
podatny na propagandę religijną, dalej wierzył w Boga, ale jakoś już niezbyt
chętnie udzielał się w Radzie Parafialnej. Dziękował dyrektorowi za prawidłowe
wychowanie syna.
~Marcin do ~leszek: Arek chyba nigdy nie czytał
Starego Testamentu. Stąd jego odpowiedź. Według tego pisma Bóg stworzył ludzi
nieśmiertelnymi. Mieszkała sobie Ewa z Adamem w Edenie aż do skuszenia
dziewuchy przez szatana i Adama przez dziewuchę. Za karę Bóg wygnał ich z Edenu
zsyłając na nich choroby, starość i śmierć. Życiem swoim mieli odkupić swój
grzech i na powrót wrócić do Edenu. Wszyscy ludzie jako dzieci Adama i Ewy
muszą przejść taką samą drogę. Oto i cała odpowiedź. Dziwne, że jakoś wszyscy
zapominają o początkach. Żeby było zabawniej, nie jestem katolikiem. Myślę, że
odrobina wiedzy na różne tematy nie szkodzi nikomu czy wierzy czy nie wierzy. Warto,
bowiem mieć jakieś argumenty w dyskusji.
~abnegat do ~Obiektywny: Bydło proszę księdza,
żeby przeżyć potrzebuje pasterza (księdza, biskupa itd.). Więc logicznie bydło
to wierzący. My ateiści nie potrzebujemy nikogo, kto za nas myśli i mówi, co
mamy robić, bo wiemy o tym doskonale, znamy tez zasady etyczne, które wam są
obce, bo wasi pasterze nigdy ich nie mieli, nie mają i mieć nie będą, bo nikt
moralny nie będzie zmieniał sensu tego, co powiedział do niego jego Bóg. Ja nie
wiesz, o co mi chodzi to spróbuj przeczytać chociażby tylko Genesis i już będziesz
wiedział. Dla ułatwienia podam ci podpowiedź: Dekalog.
~BONT do ~focjusz: Na dzikich terenach
europejskich cywilizację z rejonu śródziemnomorskiego zaszczepili Rzymianie, a
ponieważ chrześcijaństwo opanowało Rzym to naturalna koleją rzeczy było, że
cywilizacja w tym rejonie ściśle wiąże się z wiarą chrześcijańską, nie zmienia
to jednak faktu, że jeżeli nawet pewne idee i instytucje są w pewnych
okolicznościach budujące i cywilizujące to tak będzie na wieki. Dzieci są na
ogół mądrzejsze od swoich rodziców i zachowując szacunek dla nich pewne rzeczy,
robią już zupełnie inaczej w ramach zmian pokoleniowych zdobytej wiedzy i
doświadczenia i odbywa się to na ogół spokojnie. Ale gdyby jakiś matuzalem żył
dajmy na to 200 lat i chciał rządzić na zasadach takich jak było, gdy był młody
to pewnie nikt by się z nim nie cackał i powiedział spieprzaj dziadu. Kościół
katolicki w dzisiejszych czasach w ogólności przynosi więcej strat społecznych
niż korzyści, bo jest zacofaną instytucją mającą nie do przyjęcia z punktu
widzenie dzisiejszej wiedzy podstawy ideologiczne - nie wdając się w dłuższe
dywagacje każdy zdrowo myślący i obserwujący ten Świat widzi, że nie ma takiej
istoty nadprzyrodzonej, jaką kościół określa mianem „Bóg”.
~Jerzy : I to jest kolejny dowód, że kościół
pseudo-katolicki to jedno moralne dno. Już kiedyś widać było jego obłudę, ale
że środki przekazu były, (a właściwie ich nie było) mizerne, to takie rzeczy
dowiadujemy się dopiero po latach!!! A posłom życzę, aby ich dzieci były
obmacywane przez tych zwyrodnialców.( Szczególnie z tej patologii kościelno -
pisowskiej broniącej tak watykańskich wysłanników)
~haumiau : Zapadanie na umyśle z powodu nie zaspokojenia
popędu seksualnego to rzecz powszechna wśród osób duchownych, ale celibat to
sposób sprawowania władzy wbrew naturze... Z tym, że teraz żadnej policji do
klasztoru by nie wpuścili mówiąc, że to nagonka na kościół!!!???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz