Translate

czwartek, 22 sierpnia 2013

Jestem ofiarą pedofilii księdza - Komentarze...136



O. Krzysztof Mądel może zostać wykluczony z zakonu jezuitów

O. Krzysz­tof Mądel może zo­stać usu­nię­ty z za­ko­nu je­zu­itów. Ta­kie­go roz­wią­za­nia nie wy­klu­cza on sam jak i jego przy­ja­cie­le.


Droga formacyjna jezuitów jest długa. Jej zwieńczeniem - co ważne - i pełnym włączeniem do grona jezuitów są tzw. trzecia probacja i ostateczne śluby w czasie uroczystej profesji.

- Krzysio Mądel ma probację, ale nie złożył ślubów - słyszymy od jednego z jezuitów.

A prof. prof. Stanisław Obirek (były jezuita, a zarazem promotor o. Mądla, gdy ten pisał doktorat) wyjaśnia: - Tak jak w wojsku, przed ostatecznym złożeniem przysięgi, jedzie się na poligon. Trzecia probacja wieńczy okres przygotowania do ostatecznego wcielenia w zakon.

Probacja - tak. Śluby ostateczne - nie

O. Mądel trzecią probację (długi czas skupienia i pracy - często za granicą, np. u o. Jacka Prusaka był to Meksyk) odbył dawno - już w 2004 r. Ale zgody na złożenie ostatecznych ślubów - nie otrzymał, więc ich nie złożył. Zatem o. Krzysztof Mądel nie jest w pełni członkiem Towarzystwa Jezusowego.

Tuż po odbytej trzeciej probacji ślubów nie złożył, bo głosił bardzo niepopularny w kręgach jezuickich postulat lustracji zakonu. I bez tych ślubów pozostaje do dziś.

Dlatego w swoim komunikacie socjusz jezuitów południowej prowincji Polski, o. Jakub Kołacz, napisał, że spotkanie z 12 sierpnia o. Wojciecha Ziółka (prowincjała) z o. Mądlem dotyczyło także przyszłości o. Mądla w zakonie jezuitów.

- O. prowincjał rozmawiał z nim (o. Mądlem) na temat jego statusu w Towarzystwie Jezusowym, warunków odnoszących się do możliwości ostatecznego włączenia w Towarzystwo - stanowi oświadczenie o. Kołacza. Owo ostateczne włączenie to właśnie śluby, których ciągle nie pozwala się złożyć o. Mądlowi.

"Jestem ofiarą pedofilii księdza"

Ale rozmowa o. Ziółka z o. Mądlem została przerwana. Spotkanie zakończyło się tym, że o. Mądel rozpłakał się i opuścił salę, trzaskając za sobą drzwiami.

- Wyszedłem z rozmowy z prowincjałem, bo zacząłem mu mówić o przyczynach incydentu (na plebanii parafii pw. Ducha Świętego w Nowym Sączu - red.) i się rozbeczałem jak dziecko, bo przykre wspomnienia wróciły - opisuje o. Mądel w sieci. Tłumaczy też, że owe wspomnienia wiążą się z tym, iż był w dzieciństwie molestowany seksualnie przez księdza-pedofila. Podobnie jak i jego brat. A mówi o tym teraz "w celu zakończenia nieustannych kpin kpin kpin".

- Znam o. Mądla na tyle dobrze, że nie sądzę, aby sobie to wymyślił. Z punktu widzenia psychologii, jest to bardzo prawdopodobne - mówi Onetowi prof. Stanisław Obirek.

A w rozmowie z nami o. Mądel mówi jasno: - Jestem ofiarą pedofilii księdza i uważam, że rzutuje to do dziś.

W sieci wyjaśniał też jak: - Kiedy dostałem w Sączu w twarz od stojącego nade mną księdza, to wszystko wróciło. Zerwałem się i odepchnąłem go z całych sił.

Warunek generała jezuitów: terapia albo usunięcie z zakonu

Temat tego, że o. Mądel był molestowany wrócił, bo o. Ziółek, prowincjał jezuitów, w czasie prawie godzinnej rozmowy przedstawił o. Mądlowi warunek generała jezuitów: albo odbędzie terapię (wskazano mu też jej możliwe miejsca), albo odejdzie z zakonu.

- Warunek ze strony generała jest taki, że jeśli pozostanę przy wadach swojego charakteru, to będę się musiał pożegnać z zakonem - wprost mówi Onetowi o. Mądel.

Ukarany zakonnik miał się w rozmowie z o. Ziółkiem zgodzić, ale podkreślał, że przez lata prosił o terapię. Wedle władz zakonu problemy o. Mądla wiążą się z faktem, iż pochodzi on z rodziny, w której był problem z alkoholem - nałogowo pił jego ojciec. Wedle o. Mądla potrzeba terapii wynika z tego, że był on w dzieciństwie molestowany seksualnie przez księdza.

Kwestia, gdzie i jaką odbyć terapię pozostaje otwarta, bo rozmowa o. Mądla z o. Ziółkiem nie została dokończona. A ten drugi zaraz potem udał się na rekolekcje. O. Mądel jest gotowy na terapię. Ale z uwagi na swoją objawiającą się w sposób ciężki chorobę lokomocyjną - nie chce dojeżdżać z Nowego Sącza do Krakowa. Wcześniej karnie przeniesiono go ze stolicy Małopolski.

O. Mądel może zostać usunięty z zakonu

Wedle samego o. Krzysztofa Mądla jak i zdaniem jego przyjaciół możliwe, że zostanie on usunięty z Towarzystwa Jezusowego.

- Władze jezuitów na serio rozważają usunięcie mnie z zakonu - mówi Onetowi o. Mądel. W rozmowie z nami dodaje też, że o. generał może uznać, że ktoś, kto nie może otrzymać zgody na ostateczne śluby (a o. Mądel takiej zgody nie ma), nie może też bez końca pozostawać w zakonie jedynie na ślubach nowicjackich, więc powinien zostać z zakonu usunięty.

O. Mądel zapewnia jednak: - Oczywiście, że zależy mi na ostatecznych ślubach.

- Nie złożył ostatecznych ślubów. Stoi więc przed sytuacją, w której zakon może go usunąć - mówi Onetowi ks. Isakowicz-Zaleski, przyjaciel o. Mądla.

Z kolei prof. Stanisław Obirek, były promotor doktoratu o. Mądla, którego ten jednak do końca nie doprowadził, podkreśla: - Żal mi go. Smutek? To dobre słowo.

Dodaje też: - Gdyby był mniej hojny dla mediów, to mógłby już być profesorem zwyczajnym.

Prof. Obierek zna mechanizmy działania Towarzystwa Jezusowego, bo sam jest byłym jezuitą - zakon opuścił w 2005 r. - O. Mądel powiedział rzecz dramatycznie ważną: molestowanie ministrantów i dzieciaków przez duchownych było bardziej powszechne, niż to chcą to przyznać oficjalne czynniki kościelne.


KOMENTARZE:

~stan37 : Czy to co się dzieje w kościele hierarchicznym, czyli wśród duchowieństwa, ma być sprawą wewnętrzną środowiska kapłańskiego i wiernym od tego wara? Niech to ktoś prominentny ogłosi w imieniu Kościoła i sprawa będzie jasna. Wtedy jako wierny będę wiedział, że mam się nie wtrącać w to, co czynią kapłani i tylko wsłuchiwać się w ich nauczanie. W przeciwnym wypadku rozumny wierny czuje się traktowany przedmiotowo. Jeśli domagamy się jawności życia politycznego, to, czemu mamy być jako wierni oddzieleni murem czy zasłoną dymną od księży? Wsłuchuj się w nauczanie, bądź posłuszny, a od życia kapłana się odwal? Tak ma być?

~Window Licker(2) : Przez ponad 60 lat, w instytucjach prowadzonych przez Kościół rzymsko-katolicki w Irlandii, tysiące dziewczynek i chłopców, było bite, torturowane przez sadystów, molestowane i gwałcone, przez pedofilów w sutannach.

Sędzia Sądu Najwyższego Irlandii, Sean RyanKomisja Rządowa, zajmująca się wykorzystywaniem dzieci przez księży katolickich, i innych pracowników kościoła katolickiego, opublikowała wstrząsający, 2600 stronnicowy raport, będący podsumowaniem, jej 9-cio letniego dochodzenia.

Śledztwo prowadzone, przez sędziego Sądu Najwyższego Irlandii, Seana Ryana, (na zdjęciu obok) objęło przesłuchaniem, ponad 2 tysiące byłych uczniów, placówek wychowawczych, prowadzonych przez Kościół rzymsko-katolicki.

- Ogłoszony dokument stwierdza, że, molestowanie i gwałty małoletnich wychowanków, były w instytucjach prowadzonych przez Kościół rzymsko-katolicki, powszechnie stosowane.

Ośrodki wychowawcze prowadzone były w większości, przez tzw. „Braci Chrystusa”, którzy, bili, znęcali się fizycznie i psychicznie, molestowali i gwałcili, podległych im małoletnich chłopców.

PONAD 35 TYSIĄCE IRLANDZKICH DZIECI, BITYCH, MOLESTOWANYCH SEKSUALNIE, GWAŁCONYCH, PRZEZ KSIĘŻY KATOLICKICH - Molestowanie i gwałty seksualne dziewczynek, były w mniejszym stopniu, ale powszechnie stosowano fizyczne i psychiczne tortury, degradujące godność człowieka. Bicie i wyrafinowane tortury, były rutyną.

- Seksualne molestowanie i gwałty małoletnich, były ogólnie znane, ale utrzymywane w ścisłej tajemnicy, przez tzw. “władze kościelne”, które zalecały stosowanie kar cielesnych, i chroniły zwyrodniałych księży pedofilów, przed odpowiedzialnością karną.

- Śledztwo obejmowało lata, 1930 - 1990, kiedy to rząd Irlandii, pozbawił Kościół Katolicki, prawa do prowadzenia placówek wychowawczych dla dzieci i młodzieży.

Dokument, wzywa obecny rząd Irlandzki, do przyznania się, do popełnionych błędów i proponuje, budowę memoriału, upamiętniającego cierpienia tysięcy Irlandzkich dzieci, ofiar zwyrodniałych sadystów i pedofilów w sutannach.

~podaj dalej do Window Licker(2): * Ksiądz Antoni W. były proboszcz parafii Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w położonych na obrzeżach Olsztyna D. (diecezja warmińsko-mazurska), skazany na 3,5 roku wiezienia za płatny seks z 14-letnimi chłopcami.

* ks. Zbigniew Sz. zasłynął z tego, że jako proboszcz parafii w P. (diecezja siedlecka) "wielokrotnie doprowadził pięć małoletnich uczennic klas I-III szkoły podstawowej do poddania się czynnościom seksualnym", za co został skazany na 2 lata więzienia

* ks. Krzysztof Kiwitt był do niedawna proboszczem parafii św. Jakuba Apostoła w M. (archidiecezja gdańska). "Oddany Kościołowi i jego misji ewangelizacyjnej kapłan, żarliwy duszpasterz ofiarnie niosący Chrystusa innym. Nauczyciel, wychowawca dzieci i młodzieży, wytrwały orędownik jej formacji katolickiej poprzez sumienne katechetyczną pracę. Inicjator Oazowego Kręgu Młodzieżowego i rekolekcji dla młodzieży" - reklamował się wielebny. Mimo tych "okoliczności łagodzących" Sąd Rejonowy w Wejherowie skazał go na 3,5 roku więzienia za seksualne "formowanie" 14-letniej dziewczynki

* Zakonnik Krzysztof P. z klasztoru oo. Franciszkanów w P., (archidiecezja gnieźnieńska), którego tajny proces przed Sądem Rejonowym w Inowrocławiu ani chybi zakończy się skazaniem, bo obciążających mnicha dowodów na "obcowanie płciowe z małoletnim poniżej lat 15" jest aż nadto. Ofiarą padł ministrant, który "traktuje wielebnych jak autentycznych bezpośrednich łączników z Panem Bogiem", - Tym większy więc przeżywał dramat, że jeden z nich wyładowywał na nim swoje chore chucie seksualne

* ks: Waldemar B., zgarnięty przez policję z plebani parafii Matki Bożej Różańcowej w W. (diecezja bydgoska). Był tam wikariuszem i nauczycielem religii w miejscowym gimnazjum. Trafił za kratki, bo nocując u bogobojnej samotnej parafianki, molestował jej 9-letnicgo syna. Szans na uniknięcie kastracji może upatrywać w fakcie, że obyło się bez penetracji. "Myślał, że dzieciak twardo śpi i folgował sobie, ocierając się o jego nagie ciało. Ponadto sfilmował tę perwersje" ? ujawnił mediom prokurator

* ks. Roman B. zakonnik z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Jeszcze w czerwcu 2008 r. był wikariuszem parafii św. Józefa w St.S. oraz prefektem gimnazjum katolickiego. Jego przełożeni już wiedzieli, że coś się święci i skierowali konfratra na placówkę do Anglii. Nie zdążył wyjechać. Trafił do aresztu za stosunki seksualne z 14-letnią kochanką, którą zaczął; deprawować dwa lata wcześniej. "Ksiądz młody, o bardzo dobrym kontakcie z młodzieżą, wbrew pozorom znakomicie odnajdujący się w temacie czystości'' - reklamowali mnicha organizatorzy pielgrzymek . "Chciałbym wylizać twoje soczki" - pisał ks. Roman w SMS-ach do kochanki

* Na osiem lat więzienia skazał Sąd Rejonowy w St.S. (Zachodniopomorskie) księdza Romana B. za utrzymywanie stosunków seksualnych z 13-latką - poinformowała rzeczniczka Sądu Okręgowego w Szczecinie sędzia Elżbieta Zywar.
Jak dodała, sąd nie zastosował nadzwyczajnego złagodzenia kary, ponieważ nie dopatrzył się w czynie oskarżonego żadnych okoliczności łagodzących, mimo że biegli sądowi orzekli, iż duchowny ma ograniczoną poczytalność? Sąd wskazał na wielką krzywdę, jaką ksiądz uczynił nieletniej - podkreśliła sędzia Zywar.

* ks. Piotr D. - były proboszcz parafii św. Ducha we wsi W. (archidiecezja warszawska) i nauczyciel religii w S. W październiku 2007 r. skazany na dwa lata wiezienia za molestowanie seksualne chłopca, którego od 9 roku życia uczył "anatomii" i przeprowadzał na nim doświadczenia mające uprzytomnić dziecku, co może zdziałać ręka w majtkach

* ks. Stefan S. rezydent w parafii św. Wojciecha we wsi K. (diecezja radomska), trafił do aresztu decyzją Sądu Rejonowego w P. za gwałt z użyciem przemocy ."Może mieć nadzieję na uratowanie swojej "męskości", bo jego niepełnosprawna ofiara miała już ponad 15 lat.

* ks. Krzysztofa Sz. Byłego wikariusza parafii Świętej Marii Magdaleny w Cz. (diecezja pelplińska), którego uratowało przed więzieniem niespełna półtora miesiąca. Zaledwie tyle czasu upłynęło od 15 urodzin uwiedzionej przez niego uczennicy

* ks. Marka B., niegdysiejszego wikariusza parafii Miłosierdzia Bożego w G. (diecezja zielonogórsko-gorzowska), który upił i wykorzystał seksualnie ministranta za co zainkasował 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata

* ks. dr. Dariusza K. z diecezji płockiej, byłego dyrektora diecezjalnego Papieskich Dzieł Misyjnych i sekretarza krajowego Papieskiej Unii Misyjnej, specjalizującego się też w molestowaniu seksualnym dorosłych już kleryków seminarium duchownego

* ks. Wojciecha P. ze zgromadzenia zakonnego księży palotynów. "Szukam młodego chłopaka do wspólnej zabawy. Szukam kogoś, kto lubi dominować, a nawet ostrzejsze klimaty. Uwielbiam obciągać i lizać wszędzie, od stóp w górę. Nie chcę analu" ? kusił uduchowiony wykładowca Wyższego Seminarium Duchownego, próbując uwieść niespełna 16-letniego. dzieciaka

* Absolutnym natomiast pewniakiem do kastracji jest były proboszcz ks. Piotr T. z D. (woj. pomorskie, diecezja pelplińska). Został prawomocnie skazany na 4 lata wiezienia za molestowanie seksualne 15-letniego ministranta oraz jego dwóch kolegów, namawianie nastolatków do samobójstwa i podawanie im narkotyków. Z chłopięcego haremu księdza korzystali również kościelny Waldemar G. oraz szef ministrantów Tomasz J. Najmłodsza z ich ofiar miała 11 lat. W toku śledztwa wyszło na jaw, że przed awansem na proboszcza ksiądz T. był wikariuszem parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej w St.G., gdzie też patronował siatce pedofilskiej wykorzystującej seksualnie ministrantów.
Sąd Okręgowy w Słupsku skazał dewianta w drugim procesie na 3,5 roku więzienia za wielokrotne nakłanianie ministranta do popełnienia samobójstwa? aby nie wyszło że podawał mu narkotyki oraz systematycznie wykorzystywał seksualnie.

* ks. Mirosław W. z archidiecezji lubelskiej, będąc wikariuszem parafii pod wezwaniem Chrystusa Króla w T., m.in. "wkładał nogę dziecka pod sutannę i onanizował się jego stopą" - czytamy w akcie oskarżenia. Ta dziewczynka miała zaledwie 10 lat. Przez wiele miesięcy nie można było wielebnemu przedstawić zarzutów, ponieważ arcybiskup Józef Życiński wysłał go na "urlop zdrowotny". Gdy zupa się wylała, hierarcha wysłał list do matki dziewczynki z przeprosinami, za "nieodpowiedzialne zachowania" księdza Mirosława które "stały się przyczyną cierpienia dziecka". I choć wikariusz - chcąc umknąć kompromitującego procesu - dobrowolnie poddał się karze (5 lat wiezienia

* ks. Andrzej S. jako wikariusz parafii Św. Wojciecha Biskupa Męczennika w Sz. (diecezja tarnowska) ? i nauczyciel religii w miejscowym gimnazjum, "działając czynem ciągłym, doprowadzał przemocą małoletnią (...) poniżej 15 lat do obcowania płciowego oraz do wykonania innych czynności seksualnych, w tym seksu oralnego..." - orzekł sąd w Nowym Targu, wymierzając pedofilowi karę 3,5 roku więzienia. Dziewczynka miała 13 lat, gdy po lekcjach, religii ksiądz zaczął jej udzielać korepetycji z seksu. Matka dziecka zaalarmowała kurię biskupią, skąd odesłano ja do diabła. Strony złożyły odwołanie od wyroku.
Wyrok zapadł. Pięć lat spędzi w więzieniu ksiądz pedofil, który przez dwa lata wykorzystywał seksualnie z trzynastolatką ze Sz.
Ksiądz Andrzej S. pracował w Sz. jako katecheta. W 2001 roku poznał swoją ofiarę, trzynastoletnią uczennicę. Kolejne dwa lata trwał związek pedofila z dziewczynką. Rodzice nastolatki dowiedzieli się o sprawie z dużym opóźnieniem, w dodatku jeszcze rok zwlekali z powiadomieniem o sprawie organów ścigania. Zdecydowali się na ten krok dopiero, gdy córka zaczęła mówić o samobójstwie.

W 2006 roku sprawą zajęła się prokuratura. Usakralniony pedofil zwany księdzem S. już wtedy nie pracował w Sz. Został przeniesiony do pracy w innej parafii. Kurii nie udało się ukręcić łba sprawie. Niezłomna prokuratura zakończyła śledztwo postawieniem duchownemu zarzutów: gwałcenia małoletniej oraz wielokrotnego molestowania seksualnego.
Świętobliwy co nieco sąd pierwszej instancji uznał winę księdza i wymierzył mu karę jedynie 3,5 roku więzienia. "Wielebny knur" odwołał się od wyroku? Prokurator również. Zapadło kolejne, prawomocne orzeczenie. Sąd Okręgowy zaostrzył karę bezwzględnego więzienia do 5 lat.

* O wiele więcej szczęścia miał ks. Zbigniew P. proboszcz parafii "św. Bartłomieja w J. (diecezja opolska) skazany na rok więzienia w zawieszeniu (!) na trzy lata za to, że sprowadzał sobie na plebanię 11-13-letnich chłopców z Domu Dziecka w Ch. oraz "całował ich w usta, obmacywał po udach, pośladkach i narządach płciowych, a jednego z nich onanizował"

* ks. proboszcz Marek K. z P. (archidiecezja wrocławska) usiłował doprowadzić 14-letniego ministranta do "poddania się innej czynności seksualnej" - jak to określiła prokuratura, a co faktycznie polegało na onanizowaniu chłopca. W komputerze plebana policja znalazła ponad 240 filmów świadczących i zdjęć pornograficznych świadczących o jego upodobaniach do seksu męsko-chłopięcego. Dostał za całokształt 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat

* kanonik ks. mgr lic. Krzysztof Cz., e-mail: Adres usunięty sędzia Lubelskiego Sądu Metropolitalnego i - z rekomendacji abpa Życińskiego - członek Komisji Bioetycznej przy Okręgowej Radzie Lekarskiej, namierzony przez specjalną jednostkę niemieckiej policji, zajmującą się rozpracowywaniem stałych bywalców pedofilskiego portalu internetowego

* ks. Jarosław N. (diecezja płocka), znany niegdyś organizator wakacyjnego wypoczynku dla najuboższych dzieci, ujęty przez policję na plebani parafii św. Maksymiliana Kolbego w P.

* ks. Robert Sz. (diecezja koszalińsko-kołobrzeska), do czasu aresztowania kapelan szpitala, w K., zajmujący się w wolnych chwilach rozsyłaniem przez internet pornografii z udziałem najmłodszych

* ks. Eligiusz D., alias "Pingwin", który będąc jeszcze wikariuszem parafii Świętego Mikołaja Biskupa w Ł. (woj. świętokrzyskie, diecezja sandomierska) i nauczycielem religii w tamtejszym Publicznym Zespole Szkół, kolekcjonował pornografię dziecięcą. "To jest choroba, z którą bezskutecznie zmagam się od jakiegoś czasu" - tłumaczył prokuratorowi

* ks. Andrzej F. z archidiecezji krakowskiej (ostatnio "pomoc duszpasterska bez katechezy" w parafii św. Jana Chrzciciela w Ch. wcześniej nauczyciel religii w K.), ujęty przez policję z kolekcją budzących grozę filmów oraz zdjęć

Ks. Jacek C. był wikariuszem parafii w Warnicach ( archidiecezja szczecińsko – kamieńska ) i nauczycielem religii w jednej z pobliskich szkół, gdy został oskarżony o molestowanie seksualne niepełnosprawnego chłopca, którego osobiście onanizował, nadając ich „wspólnej tajemnicy” rangę spowiedzi. W trakcie procesu kuria schowała ks. Jacka w Kamieniu Pomorskim, gdzie w dalszym ciągu katechizował szkolną dziatwę. Sąd Rejonowy w Choszcznie skazał pedofila na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata oraz pięcioletni zakaz wykonywania zawodu nauczyciela ( „Erotoman w sutannie skazany” – „FiM” 48 / 2001 ). Po wyroku przerzucono go do Dobrej Nowogardzkiej. W charakterze katechety i mimo sądowego zakazu! Dopiero w obliczu skandalu ( nauczyciele zaczęli grzebać świątobliwemu koledze w życiorysie ), abp Zygmunt Kamiński wysłał podwładnego na „urlop zdrowotny”, a gdy ciągnący się za nim smród trochę wywietrzał, metropolita dał mu etat kapelana szpitala w Gryfinie, skąd po krótkiej rekonwalescencji ks. Jacek wylądował w zdecydowanie bardziej atrakcyjnym N., gdzie urzęduje do dzisiaj.

Ks. Wincenty P., wikariusz parafii w Witoni ( diecezja łowicka ), który zwabiał na plebanię małych chłopców, wymuszając na nich współżycie seksualne, oraz nagrywał te perwersje na wideo, aby rozpowszechniać je później w internecie, a nawet wypożyczał „swoje” dzieci innym księżom, został zdemaskowany i osądzony wyłącznie dzięki determinacji dziennikarzy „FiM” ( cykl „Co ci się, draniu, śni ?” zainaugurowany w numerze 27/2002 ). Ścigaliśmy go nawet na Ukrainie, bowiem szefowie policji i prokuratorzy z Łęczycy oraz ówczesny ordynariusz bp Alojzy Orszulik dokonywali cudów zręczności, żeby zatuszować aferę. Skazany na trzy lata więzienia odsiedział wyrok w całości i w 2006 r. znowu wyjechał na Ukrainę. Zakotwiczył u bp. Bronisława Bernackiego w diecezji odessko - symferopolskiej, gdzie pracuje jako misjonarz ( w ubiegłym roku występował m.in. w Tuchowie koło Tarnowa ).
Warto pamiętać, że zgodnie z kościelnymi wymogami żaden biskup na świecie nie przyjmie do swojej diecezji duchownego z zewnątrz bez zgody i świadectwa moralności wystawionego przez jego macierzystego ordynariusza, którym dla ks. Wincentego P. był od maja 2004 r. bp Andrzej F. Dziuba, protegowany prymasa kard. Józefa Glempa.

Ks. Jerzego U., proboszcza parafii w Słowinie ( diecezja koszalińsko- kołobrzeska ), zatrzymano w maju 2003 r. Podczas przeszukania plebanii policjanci znaleźli płyty DVD i kasety z filmami pornograficznymi. Śledztwo wykazało, że onanizował się przy dzieciach, obmacywał je i proponował usługi seksualne w zamian za drobne kwoty. Jeden z ministrantów ( 12 – latek ) zeznał, że ksiądz wkładał mu rękę do majtek, a potem ją wąchał oraz lizał, bądź zmuszał go do chodzenia nago i na czworakach po pokoju ( „Pedofilów u nich dostatek” – „FiM” 24 / 2003). Po aresztowaniu plebana kuria twierdziła, że do ordynariusza ( wówczas biskup Marian Gołębiewski ) nie docierały żadne skargi na księdza U., a tuż przed jego aresztowaniem odbyła się w parafii wizytacja duszpasterska, podczas której „można było przecież powiadomić biskupa”. Wielebny dostał 2 lata więzienia w zawieszeniu (!) i pięcioletni zakaz pracy z dziećmi. Na okres „zawiasów” kolejny ordynariusz bp Kazimierz Nycz schował podwładnego do parafii w Barcinie, ale gdy jego grzechy również tam wyszły na jaw, 59-letni dziś ks. Jerzy U. znalazł schronienie ( z wiktem i opierunkiem gwarantowanym przez swojego aktualnego szefa bp. Edwarda Dajczaka ) w diecezjalnym Domu Seniora w Kołobrzegu. Odprawia msze i spowiada w położonym tuż obok kościele rektorskim.

Ks. Zbigniew Sz. zasłynął tym, że jako proboszcz parafii w Połoskach ( diecezja siedlecka ) „wielokrotnie doprowadził pięć nieletnich uczennic szkoły podstawowej do poddania się innym czynnościom seksualnym” ( „Uczucia religijne” – „FiM” 51, 52 / 2003 ). Po aresztowaniu pedofila bp Zbigniew Kiernikowski złożył za niego osobiste poręczenie, domagając się od sądu, żeby „uszanować godność kapłańską księdza Zbigniewa Sz., a nadchodzące święta pozwoliłyby mu zastanowić się nad jego losem” i nie w jakiejś zapchlonej celi, lecz „w domu parafialnym w Białej Podlaskiej lub w Domu Zakonnym Ojców Paulinów w Leśnej Podlaskiej”. Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej skazał byłego proboszcza na 2 lata więzienia i zakazał mu pracy z dziećmi na 10 lat. Po opuszczeniu zakładu karnego Zbigniew Sz. był krótko wikariuszem w Huszlewie, a w sierpniu ub.r. biskup przeniósł go na znacznie większą placówkę w O.

Ks. Zbigniew P., proboszcz parafii w Jarnołtówku ( diecezja opolska ), sprowadzał sobie na plebanię 11 – 13-letnich chłopców z domu dziecka w Chmielowicach oraz „całował ich w usta, obmacywał po udach, pośladkach i narządach płciowych, a jednego z nich onanizował” ( cyt. z aktu oskarżenia ). Gdy rzecz wyszła na jaw, ordynariusz abp Alfons Nossol przeniósł podwładnego do Centrum Opieki Paliatywnej Caritas Diecezji Opolskiej w S., powierzając mu funkcję kapelana ośrodka ( „Onanizm nie grzech” – „FiM” 27 / 2004 ), choć pleban szedł w zaparte, twierdząc, że dzieci pomawiają go z zemsty, bo nie dał im pieniędzy. Sąd Rejonowy w Prudniku skazał ks. P. na rok więzienia w zawieszeniu (!) na trzy lata. W sierpniu 2009 r. Ordynariuszem został bp Andrzej Czaja, zaś ks. Zbigniew wciąż w Caritasie odprawia, spowiada i rozgrzesza, a nawet jest coraz częstszym gościem na łamach „Gościa Niedzielnego”.

Ks. Władysław Ł. to zboczony proboszcz z Lututowa w diecezji kaliskiej ( „Księży dotyk” – „FiM” 41/2004 ) W 2005 r. Sąd Rejonowy w Wieluniu skazał go na 1 rok i 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i czteroletni zakaz nauczania religii m.in. za molestowanie seksualne dwóch dziewczynek przygotowywanych do Pierwszej Komunii. Po wyroku ewakuował się do archidiecezji poznańskiej, gdzie obecnie pracuje ( za zgodą abpa Stanisława Gądeckiego ) w parafii B.

Ks. Paweł K. miał posadę wikariusza w prestiżowej parafii św. Ducha we Wrocławiu i nauczyciela religii, gdy późnym wieczorem 5 września 2005 r. został schwytany przez policyjnych wywiadowców. Okazało się, że w śródmiejskich slumsach polował na chłopców, których do „wspólnej zabawy” zachęcał „stówą”. Rewizja w mieszkaniu na plebanii ujawniła bogatą kolekcję „twardej” pornografii z udziałem dzieci, co akurat dla nas nie było specjalnym zaskoczeniem, bo już w październiku 2003 r. Ostrzegaliśmy biskupów, że ich człowiek ma skłonności do ministrantów ( „Uwaga wielebni” – „FiM” 41 / 2003 ). Ponieważ ks. Paweł nie zdążył sprecyzować zaczepianym po bramach chłopcom, na czym dokładnie ich rola we „wspólnej zabawie” miała polegać, postawiono mu jedynie zarzut „utrwalania, sprowadzania i przechowywania treści pornograficznych z udziałem małoletniego poniżej lat 15” ( „Powołanie do dzieci” – „FiM” 37 / 2005 ). Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych na policyjnym „dołku” wyszedł na wolność ( prokuratura odrzuciła wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania lub chociażby kaucję, zadowalając się poręczeniem kard. Henryka Gulbinowicza, emerytowanego metropolity wrocławskiego ) i przepadł jak kamień w wodę. Prokuratura Rejonowa Wrocław- -Śródmieście wszczęła zaś śledztwo ( sygn. 3 Ds. 173 / 05) dotyczące... nielegalnego rozpowszechniania wiadomości z postępowania przygotowawczego w sprawie pedofila, za którego zdemaskowanie groziło nam nawet dwa lata odsiadki. Dzisiaj już wiemy, że znalazł schronienie w diecezji bydgoskiej. W 2009 r. wrócił do archidiecezji i zakotwiczył na posadzie wikariusza we Wrocławiu, ale po kilku miesiącach abp Marian Gołębiewski przeniósł ks. Pawła do M., gdzie urzęduje do dzisiaj.

Ks. Michał M., były proboszcz z Pszczyny-Piasku ( archidiec. Katowicka ), został skazany w 2005 roku na 2 lata więzienia w zawieszeniu i pięcioletni zakaz pracy z dziećmi za poddawanie 3 małoletnich dziewczynek „innym czynnościom seksualnym”. Z błogosławieństwem i dzięki łaskawości abp. Damiana Zimonia pedofil pracuje obecnie jako rezydent przy parafii w Jastrzębiu-Zdroju.

Ks. Mirosław W. jako wikariusz parafii w Trawnikach ( archidiecezja lubelska ) zwykł wkładać nogę 10-letniej dziewczynki pod sutannę i onanizować się jej stopą. Po wszczęciu śledztwa abp Józef Życiński przeniósł pedofila do parafii Matki Bożej Bolesnej w Kraśniku, a tuż przed zatrzymaniem ( prawdopodobnie doszło do przecieku ) wielebny dostał od szefa „urlop zdrowotny” i ewakuował się na Ukrainę. Przez wiele miesięcy nie można mu było przedstawić zarzutów, bo prokuratura nie chciała nagłaśniać sprawy i nie wydała listu gończego. Gdy 15 lutego 2006 r. nieopatrznie wrócił do Polski, trafił do aresztu. Stanowczo nie przyznawał się do winy, a wspierały go zastępy kółek różańcowych, których aktywistki zebrały ok. 800 podpisów pod petycją o uwolnienie „ciepłego i serdecznego kapłana” ( „Pociągi pod specjalnym nadzorem” – „FiM” 8 / 2006 ). Tuż po zamknięciu śledztwa, ks. Mirosław W. złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze bez przeprowadzania procesu. Zaproponował dla siebie 5 lat bezwzględnej odsiadki. Abp Życiński wysłał list do matki molestowanej dziewczynki z przeprosinami, za „nieodpowiedzialne zachowania” księdza Mirosława. Po odbyciu części kary pedofil wyszedł już na wolność i pracuje obecnie w parafii we wsi Ż.


Ks. Stefan S. ( 65 l. ) został skierowany przez ówczesnego biskupa radomskiego Zygmunta Zimowskiego ( obecnie w randze arcybiskupa na posadzie przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia ) do maleńkiej wsi Kraśnica, żeby przestał siać zgorszenie swoim pijaństwem i znanymi kurii preferencjami seksualnymi ukierunkowanymi na niebezpiecznie małych chłopców. Niestety, tuż po przeniesieniu „22 stycznia 2006 roku ksiądz przewrócił ofiarę ( niepełnosprawnego 17 - latka – dop. red. ) i – grożąc pobiciem – zgwałcił” – zakomunikował rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu. Podejrzany ( aresztowany na 2 miesiące ) przyznał się do winy, ale tylko z grubsza, ponieważ był pijany i nie pamiętał dokładnie przebiegu zdarzenia ( „Barwy ochronne” – „FiM” 8 / 2007 ). W listopadzie 2009 roku abp. Zimowskiego zmienił bp Henryk Tomasik, ale wielebny gwałciciel ( ważny urzędnik na Uniwersytecie Trzeciego Wieku prowadzonym przez duże i bardzo wpływowe zgromadzenie zakonne ) na brak zajęć duszpasterskich nie narzeka. „Bardzo dziękujemy ks. Stefanowi S... ( kaznodziei ) za wspaniałe Rekolekcje Adwentowe w parafii pw. św. Zofii w Młodocinie. Szczęść Boże Tobie, Księże Stefanie, na dalsze Twoje życie Kapłańskie. Bóg zapłać ! – parafianie z Młodocina” – czytamy w ogłoszeniu zamieszczonym 20 grudnia 2009 r. na oficjalnym portalu internetowym diecezji radomskiej.

W październiku 2007 r. ks. Piotr D. ( 60 l. ), proboszcz parafii św. Ducha we wsi Werdun (archidiecezja warszawska ) oraz nauczyciel religii w Suchostrudze, został skazany przez Sąd Rejonowy w Grójcu na 2 lata więzienia ( prokuratura domagała się dwakroć więcej ) za notoryczne molestowanie seksualne chłopca, którego od 9 roku życia uczył „anatomii” i przeprowadzał na nim doświadczenia mające uprzytomnić dziecku, co może zdziałać ręka w majtkach ( por. „Dwa lata jak dla brata” – „FiM” 47 / 2007 ). Ks. Piotr D. przyznał się do winy, więc cały proces ograniczył się do jednej rozprawy, a zaraz po ogłoszeniu wyroku sąd uchylił skazanemu areszt i zaledwie po dwóch miesiącach pobytu za kratkami wielebny pedofil odzyskał wolność. Cieszy się nią do dzisiaj, bo ponoć... niedomaga na zdrowiu ( ostatnio przebywał w archidiecezjalnym Domu Opiekuńczo- -Leczniczym Opatrzności Bożej w Pilaszkowie nieopodal Warszawy).

Ks. Krzysztof K. był do niedawna proboszczem parafii św. Jakuba Apostoła w Mechowie ( archidiecezja gdańska ). Sąd Rejonowy w Wejherowie skazał go w pierwszej instancji na 3,5 roku więzienia za seksualne „formowanie” 14-letniej dziewczynki ( „Sami swoi” – „FiM” 11 / 2008 ), ale po 5 miesiącach spędzonych w celi wyjednał w sądzie uchylenie aresztu i 11 lipca 2008 r. opuścił Zakład Karny Bydgoszcz- Fordon. Miał wrócić po uprawomocnieniu wyroku, ale póki co przepadł. Gdzie ? Na stronie internetowej jego chlebodawcy widnieje jedynie uspokajający komunikat, że pedofil żyje, ale przebywa aktualnie „poza diecezją”. I zapewne ma się dobrze: „W imieniu ks. Krzysztofa dziękujemy za okazane wsparcie modlitewne i materialne. Zebraliśmy dla niego ok. 19 tys. zł. Wielkie Bóg zapłać !” – ogłoszono z ambony kościoła w Mechowie.

Ks. Roman K. z archidiecezji warmińskiej pojechał do USA, aby wesprzeć parafię polonijną w pracy duszpasterskiej. Przy okazji owej „pomocy” zgwałcił nieletnią dziewczynkę, co – jak tłumaczył w sądzie, przyznając się do winy – było „terapeutyczną metodą, aby pomóc jej zapomnieć traumatyczne doświadczenia z przeszłości”. Po odsiedzeniu 9 miesięcy w więzieniu został deportowany do Polski. Metropolita abp Wojciech Ziemba mianował go wikariuszem parafii w Wielbarku i nauczycielem religii w miejscowym gimnazjum. Gdy nauczyciele zaczęli przebąkiwać o jego kryminalnej przeszłości, metropolita odsunął ks. Romana od katechezy, ale że brzydki zapach pozostał, w połowie 2009 r. abp Ziemba awansował gwałciciela na proboszcza parafii w O.

Warmińscy dostojnicy kościelni muszą już zacząć myśleć o jakiejś spokojnej posadzie dla ks. Antoniego W., byłego proboszcza parafii w Olsztynie - Dywitach, który po odsiedzeniu 3,5 roku za płatny seks z 14-letnimi chłopcami ( „Znów pedofil” – „FiM” 10 / 2007 ) musi szybko stanąć na nogi. Oprócz głębokiej przyjaźni z biskupem pomocniczym Jackiem Jezierskim ( imprezy na zlotach Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym ) ks. Antoni ma tak ogromne zasługi dla archidiecezji ( sprawował funkcję dekanalnego ojca duchownego oraz kierownika Ruchu Rodzin Nazaretańskich ), że z pewnością nie pójdzie na bezrobocie.

Ks. Krzysztof Cz. Sprawował nieprzerwanie od 1994 r. funkcję sędziego Lubelskiego Sądu Metropolitalnego ( także kapelana Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie ), zaś ostatni dekret abp. Życińskiego o sędziowskiej nominacji ks. Cz. na kolejną 5-letnią kadencję nosił datę 22 września 2007 r., gdy ten był już wówczas formalnie podejrzanym o uprawianie tzw. pedofilii internetowej ( por. „Sędzia pod sąd” – „FiM” 51, 52 / 2007 ). W marcu 2008 r. zainkasował za te upodobania pół roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat i dożywotni zakaz edukowania, wychowywania i wszelkich form opieki nad dziećmi. Czysto teoretyczny, bo w nowej parafii w S., dokąd skierował go metropolita, ma ich pod dostatkiem. Nie pozostaną też zapewne bez możnej opieki ( aczkolwiek trochę to potrwa).

Franciszkanin Krzysztof P. z Pakości ( „Bratnia dusza” – „FiM” 7 / 2008), skazany prawomocnym już wyrokiem na 4,5 roku więzienia oraz 10 lat zakazu pracy z dziećmi za molestowanie seksualne ministranta.

Ks. Tomasz G. z parafii Przemienienia Pańskiego w Brzozowie ( archidiecezja przemyska ), prawomocnie skazany na 5 lat więzienia za stosunki płciowe z dziewczynkami będącymi jeszcze dziećmi ( „Choroby dziecięce” – „FiM” 47 / 2008 ).

Ks. Roman B., zakonnik z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, skazany 19 marca 2010 r. w pierwszej instancji na 4,5 roku więzienia za wielomiesięczne wykorzystywanie seksualne swojej uczennicy, mającej w chwili inicjacji zaledwie 13 lat ( „Nałożnica Chrystusowca” – „FiM” 28 / 2008 ).

Ks. Łukasz K., były wikariusz parafii w Łętowni ( archidiecezja krakowska ) i nauczyciel religii w tamtejszym Zespole Szkół im. Jana Pawła II, prawomocnie skazany 12 marca 2010 r. na 2 lata więzienia w zawieszeniu i rok zakazu pracy jako nauczyciel za molestowanie seksualne 12 - latki, którego kard. Stanisław Dziwisz schował na czas śledztwa w parafii w P., pozwalając mu nawet nauczać religii w miejscowej szkole podstawowej ( „Kolekcjonerzy dzieci” – „FiM” 12 / 2009 ).

Ks. Piotr T. z Dębnicy ( diecezja pelplińska), skazany na 4 lata więzienia za molestowanie seksualne i podawanie narkotyków ministrantom oraz nakłanianie jednego z nich do popełnienia samobójstwa ( „Proboszcz na gigancie” – „FiM” 21 / 2006 ).

Za podobne przestępstwa skazano jeszcze kilkudziesięciu duchownych, których późniejszych losów nie śledziliśmy, ale wiemy, że uchowali się w „świętym Kościele” i gdzieś w Polsce brudnymi łapami wciąż udzielają komunii. Są wśród nich m.in. :

Ks. WojciechC. z Gdyni, skazany w 2001 r. na 3,5 roku pozbawienia wolności za molestowanie seksualne i rozpijanie 12 - letniego chłopca ( „Z kruchty za kratki” – „FiM” 2 / 2002);

Słynny proboszcz z Tylawy ks. Michał M., który za molestowanie seksualne kilku dziewczynek ( „Z ręką w majteczkach” – „FiM” 25 / 2001) dostał, mimo desperackiej i momentami haniebnej obrony ze strony abpa Józefa Michalika, 2 lata więzienia w zawieszeniu i osiem lat zakazu wykonywania zawodu nauczyciela. „Biorąc pod uwagę zmęczenie Księdza Prałata Michała M. prowadzoną przeciw niemu kampanią, Ksiądz Arcybiskup Metropolita Przemyski udzielił ww. Kapłanowi urlopu, pozostawiając mu tytuł oraz prawo pobytu na plebanii w Tylawie” – ogłosiła przemyska kuria metropolitalna, gdy było już jasne, że prałat się nie wywinie;

Ks. Edward P., proboszcz z Pszenna ( niegdyś archidiecezja wrocławska, obecnie diecezja świdnicka ), który w kościelnej dzwonnicy molestował seksualnie dwóch ministrantów ( por. „Łapacz gołębi” – „FiM” 26 / 2002 ). Po dwóch latach procesu w lutym 2003 r. został skazany na rok więzienia w zawieszeniu. „Ksiądz bardzo boleśnie to przeżył, a sprawa jest delikatna i niejednoznaczna. Jak tylko dostaniemy wyrok na piśmie, postanowimy, co zrobić. Prawie ze stuprocentową pewnością mogę powiedzieć, że odwołamy księdza z parafii w Pszennie. Prawdopodobnie trafi do pracy administracyjnej w kurii” – obiecywał biskup Edward Janiak po ogłoszeniu wyroku;

Ks. Marek B., który jako wikariusz parafii Miłosierdzia Bożego w Głogowie ( diecezja Zielonogórsko - gorzowska) upił i wykorzystał seksualnie ministranta, za co zainkasował 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata ( „Promocja na molestowanie” – „FiM” 5 / 2007 ), choć proboszcz ks. Janusz Idzik twardo stawał za swoim wikarym, żądając przekazania sprawy pod jurysdykcję sądu... kościelnego;

Franciszkanin o. Ryszard Ś. ( „Dzieci brata mniejszego” – „FiM” 2 / 2008), skazany przez Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu za to, że „działając czynem ciągłym, za pomocą swojej poczty elektronicznej posiadał w celu rozpowszechniania treści pornograficzne z udziałem małoletnich poniżej lat 15 i posługiwaniem się zwierzętami”.
Ks. Bogusław P. Zarzuty molestowania seksualnego dwóch chłopców w 2002 i 2003 r. postawiła lubelska prokuratura 53-letniemu księdzu Bogusławowi P. Ksiądz został we wtorek zatrzymany. Przeciwko niemu toczy się już proces, w którym oskarżony jest o podobne przestępstwo.

- Prokurator przedstawił mu dwa zarzuty dotyczące doprowadzenia małoletnich chłopców poniżej 15. roku życia do poddania się innym czynnościom seksualnym - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska.
Ksiądz nie przyznał się do winy. Złożył wyjaśnienia, których treści prokuratura nie ujawnia. Prokurator skierował do sądu Rejonowego w Lublinie wniosek o aresztowanie księdza. - Wniosek ma być rozpatrywany we wtorek - dodała Syk-Jankowska.

Obaj pokrzywdzeni są już dorośli. Zarzucane księdzu przestępstwa miały miejsce w 2002 i 2003 r., kiedy był proboszczem jednej z parafii pod Lublinem.
Jeden z pokrzywdzonych zgłosił się do organów ścigania i zawiadomił o przestępstwie po tym, jak dowiedział się z mediów, że ten sam ksiądz został oskarżony o molestowanie seksualne 11-letniego ministranta w Niemczech. Proces w tej sprawie toczy się, z wyłączeniem jawności, przed Sądem Rejonowym w Krasnymstawie (Lubelskie) - bo tam ksiądz na stałe jest zameldowany. Bogusław P. nie przyznaje się do winy. W listopadzie ma się odbyć kolejna rozprawa w tej sprawie. Zaplanowano wideokonferencję z sądem w Passau w Niemczech, by przesłuchać pokrzywdzonego i świadków.
Według aktu oskarżenia ksiądz P. od lutego 2004 r. do lutego 2005 r., w miejscowości Pocking w Dolnej Bawarii (gdzie pracował jako wikary), co najmniej trzykrotnie dopuścił się tzw. innych czynności seksualnych wobec 11-letniego ministranta Michaela H. Za przestępstwo zarzucone księdzu grozi do 10 lat więzienia.
Ksiądz P. decyzją władz kościelnych został odsunięty od zajęć duszpasterskich z dziećmi i młodzieżą.
Wiadomości Onet 07.08.2012

Włochy: niepokojące dane dotyczące pedofilii wśród księży
135 przypadków pedofilii wśród księży we Włoszech stwierdzono w ciągu ostatnich 10 lat - takie dane przedstawił we wtorek episkopat. Zaprezentowano też zasady postępowania w takich sprawach, przyjęte na polecenie Watykanu.
Sekretarz Konferencji Episkopatu Włoch biskup Mariano Crociata wyjaśnił, że spośród tych spraw 77 trafiło przed włoski wymiar sprawiedliwości. 22 zakończyły się wydaniem wyroku w pierwszej instancji, a 17 - drugiej instancji. 21 sprawców czynów nadużyć dobrowolnie poddało się karze bez rozprawy sądowej. 12 spraw uznano za przedawnione.
Zasady postępowania wobec pedofilii w szeregach duchowieństwa opracowane przez włoskich biskupów przewidują współpracę ordynariusza właściwej diecezji z wymiarem sprawiedliwości w sprawach będących przedmiotem dochodzenia lub postępowania karnego. Biskupi nie będą mieli natomiast obowiązku zgłaszania władzom sądowym przypadków nadużyć i przekazywania im informacji, jakimi dysponują.
- O ewentualne informacje lub dotyczące ich akta mogą zwrócić się władze sądowe państwa, ale nie mogą one być objęte nakazem okazania lub zarekwirowania - głoszą przyjęte normy włoskiego Kościoła oparte na wskazaniach Kongregacji Nauki Wiary.
W przedstawionym dokumencie położono nacisk na to, że linia postępowania wobec przypadków pedofilii musi być zgodna z normami włoskiego prawa.
(wiadomości Onet 22.05.2012)

Kościół katolicki w Australii przyznał, że dochodziło w nim do seksualnego molestowania dzieci przez księży. Władze kościoła w stanie Victoria potwierdziły, że od lat 30. było 620 takich przypadków.
Podczas śledztwa prowadzonego przez parlament stanu Victoria władze kościelne potwierdziły, że większość przypadków molestowania miała miejsce w latach 60., 70 i 80.
Chrissie Foster, której dwie córki były molestowane w katolickiej szkole, teraz działa na rzecz ofiar. Jej zdaniem tych przestępstw było znacznie więcej, niż 620.
- Uważam, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Jeden z księży przyznał się do molestowania setek dzieci, inny, że robił to przez 50 lat. Moim zdaniem tylko w stanie Victoria było około dziesięciu tysięcy przypadków - mówi.
To nie koniec dochodzenia. Arcybiskup Melbourne, Denis Hart, zapewnił, że kościół będzie w pełni współpracował ze śledczymi. Wyraził jednocześnie głębokie ubolewanie.
Wiadomości Onet 22.09.2012

Na dwa dni przed pielgrzymką Benedykta XVI do Meksyku manifest ogłosiły ofiary seksualnego wykorzystywania przez meksykańskiego duchownego księdza Marciala Maciela Degollado, zmarłego w 2008 roku założyciela zgromadzenia Legioniści Chrystusa.
O tej inicjatywie poinformował włoski watykanista Marco Tosatti w dedykowanym sprawom Kościoła portalu dziennika "La Stampa" Vatican Insider. Dodał, że ofiary domagają się od papieża wyjaśnień, kto w Watykanie za pontyfikatu Jana Pawła II tuszował skandal nadużyć, jakich dopuszczał się przez lata duchowny wobec dzieci i seminarzystów w licznych strukturach tego niegdyś potężnego zgromadzenia. Żądają także ustalenia winnych ukrywania sprawy w Kościele meksykańskim, gdzie również informowano o tym skandalu.
Ofiary w następujący sposób zwróciły się do Benedykta XVI: "Odeszli już, podobnie jak nasze nadzieje na prawdę i sprawiedliwość ze strony Kościoła, liczni dawni członkowie Legionistów Chrystusa, którzy wraz z sygnatariuszami listu otwartego do poprzednika Waszej Świątobliwości od 1997 roku oczekiwali na odpowiedź, a nie na to, by zostali zlekceważeni i skarceni przez władze kościelne".
Autorzy manifestu przypomnieli, że 1998 roku napisali do Jana Pawła II oferując, że złożą zeznania i poddadzą się procesowi kanonicznemu razem z ks. Macielem po to, by - jak argumentowali wówczas - prawda wyszła na jaw, "dla dobra społeczeństwa i Kościoła". Sprawą nigdy nie rozwiązaną pozostało to - jak podkreślono - "kto spośród najbliższych współpracowników papieża Wojtyły i dlaczego mógł przyczynić się do chronienia Maciela".
Następnie przypomniano, że Benedykt XVI w wywiadzie-rzece mówił o Marcialu Macielu jako o "zagadce". "Dla nas problemem jest słabość mądrości tysiącletniej Kościoła, który nie rozwiązał na czas tego problemu" - napisali sygnatariusze manifestu, którzy nakreślili obraz Kościoła jako "zastraszonego przez ukryte siły". Zarzucili też tchórzostwo biskupom z episkopatu Meksyku, a hierarchom w Watykanie na czele z prefektami kongregacji celowe ukrywanie sprawy i kierowanych tam zarzutów.
Rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi poinformował wcześniej, że nie należy spodziewać się, by papież podczas swej wizyty w Meksyku spotkał się z ofiarami ks. Maciela. Wcześniej, w czasie kilku podróży, Benedykt XVI rozmawiał z ofiarami pedofilii w Kościele w krajach, dotkniętych przez ten skandal. Tym razem jednak, jak przyznał ks. Lombardi, biskupi meksykańscy nie poprosili o organizację takiego spotkania.
Publikacja: 22 marca 2012, Gazeta Prawna

Ponad 180 tys. niemieckich katolików wystąpiło z Kościoła w 2010 r.
Ponad 180 tys. wiernych wystąpiło w 2010 r. z Kościoła katolickiego w Niemczech - podała w piątek Niemiecka Konferencja Biskupów na swoich stronach internetowych. Liczba katolików, którzy opuścili Kościół, przekroczyła liczbę ochrzczonych w 2010 r.
Według oficjalnych statystyk episkopatu Niemiec w zeszłym roku na wystąpienie z Kościoła katolickiego zdecydowały się 181 193 osoby. To prawie o połowę więcej niż w 2009 r., kiedy taką decyzję podjęło 123 585 katolików.
Tak znaczny wzrost jest dużej mierze konsekwencją ujawnienia w zeszłym roku skandali związanych z molestowaniem seksualnym w szkołach i innych instytucjach podległych Kościołowi katolickiemu, a także reakcji hierarchów na te skandale.
Do Kościoła katolickiego w Niemczech należało w 2010 r. 24,651 mln wiernych, nieco mniej niż rok wcześniej (24,9 mln) osób. Nieznacznie spadł także odsetek katolików, którzy uczestniczą w mszach świętych - z 13 proc. w 2009 r. do 12,6 proc. w zeszłym roku.
W zeszłym roku niemiecki episkopat naliczył 170 tys. chrztów. 11 tys. osób przystąpiło do Kościoła katolickiego.
Oficjalne statystyki episkopatu Niemiec potwierdzają wyliczenia publikowane w minionych miesiącach przez niemieckie media oraz obawy związane z konsekwencjami afery pedofilskiej.
Na początku zeszłego roku w niemieckim Kościele katolickim wybuchł najpoważniejszy w jego historii skandal. Ujawniono wówczas, że w internacie elitarnego jezuickiego gimnazjum im. Piotra Kanizego w Berlinie dochodziło w latach 70. i 80. do seksualnego wykorzystywania uczniów. W następnych tygodniach zgłaszały się ofiary nadużyć w kolejnych szkołach katolickich w Niemczech, w tym w przyklasztornej szkole w Ettal w Bawarii oraz w internacie chóru chłopięcego w Ratyzbonie.
Jednocześnie hierarchii kościelnej zarzucano tuszowanie przypadków molestowania w przeszłości oraz niewłaściwe podejście do problemu.
Skandal zaowocował dyskusją na temat reform w Kościele, w tym rozluźnienia celibatu księży. Grupa polityków chadecji, w tym przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert, wystąpiła z apelem, by Kościół rozważył możliwość wyświęcania także żonatych mężczyzn, którzy cieszą się szczególnym poważaniem w lokalnych społecznościach, tzw. viri probati.
Na początku lipca biskupi i organizacje katolików zainicjowały proces dialogu na temat reform w Kościele katolickim. Oprócz takich problemów jak molestowanie seksualne, wzrost liczby wystąpień z Kościoła i brak księży dyskusja ma objąć też sporne tematy, w tym apele o zniesienie celibatu, wyświęcanie kobiet czy stosunek do homoseksualizmu.
Jednocześnie episkopat powierzył naukowcom zbadanie przyczyn i skali molestowania seksualnego dzieci przez duchownych w minionych dekadach. W tym celu po raz pierwszy w historii Kościół udostępni niezależnym naukowcom swoje akta personalne od 1945 roku.
Publikacja: 29 lipca 2011, 17:02 Gazeta Prawna.

~YOUTUBE : KULT MARYJNY POGAŃSTWO :

Każdy kto ukazuje błędy i absurdy rzymskiego katolicyzmu jest napiętnowany, Rzym nie zrezygnuje z błędnych nauk jak np adoracja przedmiotów, kropienie dzieci, spowiedź uszna, czyściec, kult maryjny i wiele, wiele innych _______"Kościół katolicki[...] Sam pragnie być drogą i absolutnym władcą Prawdy, tak aby mógł ją sobie dowolnie przekształcać. By to osiągnąć, postawił duchowieństwo na miejscu należnym Jezusowi Chrystusowi, instytucję kościoła zaś — na miejscu należnym Biblii.
Po 43 latach szczerego katolicyzmu, — z czego 15 poświęciłem na gruntowne studia seminaryjne, 10 przeżyłem jako kapłan i popularny kaznodzieja, a 23 spędziłem w Zakonie Jezuitów — doszedłem do przekonania, że kościół rzymski nie jest prawdziwym kościołem Jezusa Chrystusa. Trzynaście lat dogłębnych studiów apologetycznych skłoniło mnie do nieuniknionego wniosku; przy czym znam argumenty obu stron, gruntownie je przeanalizowałem. Wziąłem Pismo Święte i rozpocząłem poszukiwania:

„Gdzie jest mowa o nieomylności papieża?” Nie mogłem tego nigdzie znaleźć. „Gdzie jest mowa o poszczeniu przed Eucharystią? O mszy? Gdzie to wszystko jest?” Nie znajdowałem.
Im dłużej badałem sprawę, tym jaśniej widziałem, że chrześcijaństwo to jedno, a rzymski katolicyzm — to zupełnie co innego; im dłużej badałem Pismo, tym mocniej byłem o tym przekonany.
W katolicyzmie Jezus Chrystus jest ukazany jako quasi-skamielina, trup, człowiek przybity do krzyża i umarły, z którego uszło życie. Kościół nie jest, więc w stanie nakłonić katolika, by miłował Jezusa Chrystusa; a gdzie nie ma miłości do Chrystusa, nie może być mowy o zbawieniu, bez względu na ilość mszy, szkaplerzy, medalików, nowenn i obrazów. Taka religia jest bezużyteczna, gdyż brak jej miłości i wiary, a miłość nie jest możliwa, póki człowiek nie ujrzy żywego Chrystusa, który oddaje za niego życie. W katolicyzmie zbawienie zależy od nas samych, od wygłaszania odpowiednio licznych modlitw, używania szkaplerzy, kultu Maryi i udziału w komunii świętej.

Rozterki katolików "Na podstawie tej i wielu innych spraw zrozumiałem, że doktryna katolicka nie może być zgodna z prawdą. Nie sposób opowiedzieć, przez co przechodziłem; były to bardzo poważne przeobrażenia. Musiałem przeciwstawić się ugruntowanej tradycji, atmosferze, w której dotąd żyłem, rodzinie, przyjaciołom i wszystkim znajomym. Od nich bowiem mogłem tylko spodziewać się wyroku o jednym bądź drugim brzmieniu (a czasem o obu naraz): oszalałem lub zakochałem się. Brak im innych argumentów, które mogliby przedstawić temu, kto zdecydował się opuścić kościół rzymskokatolicki na rzecz chrześcijaństwa.
Gdybyście znali wewnętrzną udrękę, jaką przechodzą katolicy! Nawet chodząc codziennie na mszę i różne nabożeństwa wciąż żyją w okrutnej niepewności: „Czy pójdę do nieba, czy do piekła? Czy aby na pewno dobrze się wyspowiadałem?” Nie mają pokoju. Na tym miałaby polegać prawdziwa religia? Gdzie w Ewangelii można znaleźć podobny sposób dręczenia grzeszników? Kiedyż to Jezus Chrystus bądź Jego apostołowie męczyli grzeszników podobnymi pytaniami? Jak cudownie jest wiedzieć w sercu, że Jezus Chrystus, nasz Pan, odkupił nas, że łaską jesteśmy zbawieni! Czyż św. Paweł nie powiedział:
„Nie odrzucam tej łaski Bożej; bo jeźli przez zakon jest sprawiedliwość, tedyć Chrystus próżno umarł” (Ga 2,21)

Zbawienie człowieka opiera się wyłącznie na Jezusie Chrystusie, naszym Boskim Odkupicielu. Jezus prawdziwą Drogą : To On jest Drogą. On nigdy nie powiedział, że Drogą jest kościół.
„Jamci jest ta droga, i prawda, i żywot; żaden nie przychodzi do Ojca, tylko przez mię” (J 14,6)

Temu, kto pragnie posiąść prawdę, mógłbym udzielić tej rady: aby czytał jak najczęściej Święte Ewangelie i Listy zawarte w Nowym Testamencie. Z nich dowie się, w co powinien wierzyć i co powinien czynić ten, kto pragnie być chrześcijaninem. „... Dlaczego i wy przestępujecie przykazanie Boże dla waszej tradycji?” (Mt 15,3 BT).
„... Dobrze powiedział o was prorok Izajasz: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi” (Mt 15,7–9 BT).
Zarzućmy przestrzeganie zasad ludzkich, a nakłońmy ucha ku Panu Jezusowi, bo tylko On ma słowa życia wiecznego. „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam:, Kto słowa mego słucha i wierzy onemu, który mię posłał, ma żywot wieczny i nie przyjdzie na sąd, ale przeszedł z śmierci do żywota” (J 5,24).

--- fragmenty książki "DALEKO OD RZYMU BLISKO BOGA" - książka zawiera ponad 50 świadectw księży którzy zostali wyzwoleni z rzymskiej niewoli i z fałszywej ewangelii rzymskokatolickiej. Książka zawiera ciekawe rzeczy, ale z paroma naukami teologicznymi jak losy po śmierci czy piekło się nie zgadzam. Również interpretacjami proroctw jak np. wielki Babilon jako rzymski katolicyzm czy przyszłe zjednoczone religie to błędna interpretacja, bo wielki Babilon to cały świat, który osiągnie apogeum swojego buntu, zła i pychy pod przyszłymi rządami antychrysta- człowieka. Mimo wszystko warto przeczytać. Powyższym świadectwem nie chce sugerować, że wszyscy księża są źli, chciwi itp, tak na pewno nie jest. Wszyscy księża to zwiedzieni ludzi, ale na pewno i wśród nich jest wielu uczciwych i dobrych ludzi, którym po prostu brakuje ewangelii biblijnej. Te świadectwa to również nie zachęcanie do żadnych organizacji - ostrzegam przez wszystkimi organizacjami a szczególnie korporacyjnymi instytucjami zwanymi kościołami/zborami jak tzw. kościół rzymskokatolicki, kościoły protestanckie, organizacja świadków Jehowy itd

GOOGLE : FORUM BIBLIA O KULISTEJ ZIEMI

, GOOGLE : FORUM ŁAZARZ NIESPRAWIEDLIWY BOGACZ i ABRAHAM ,-- solafide wiarygodność biblii ,-- forum wieczne życie na odnowionej planecie ,-- solafide kto ustalał treść nowego testamentu

, youtube : były ksiądz biblia a doktryny rzymskokatolickie ,- PAPIEŻ GŁOWĄ KOŚCIOŁA WYMYSŁ KATOLICYZMU ,-- MŁODY WIEK ZIEMI LEKTOR ,-- BÓG CUDÓW LEKTOR

, GOOGLE : BIBLIA A DINOZAURY ,--- 100 powodów dla których ewolucja jest głupia ,-- Cuda wiary ateizmu ,-- skąd się wzięły wody potopu ,-- JAK WSZYSTKIE ZWIERZĘTA MOGŁY POMIEŚCIC SIĘ NA ARCE NOEGO

, teoria NWO to opozycja kontrolowana/pułapka --google : Forum imitacja antychrysta zasiądzie w 3 świątyni ?!

, google : ARMAGEDDON DEMONICZNE UFO KOSMICI ,-- zmienne nauki świadków Jehowy ,-- błędne nauki świadków Jehowy

forum biblijne : ht tp://slowo.ct8.pl/index.php
 

~Z KSIĄŻKI : Wspomnienia z piekła katolickiego

Nazywa się Kathleen O’Malley. Miała 8 lat, gdy dostała się w łapy zakonnic – „Sióstr Miłosierdzia”, alternatywnego, zbrodniczego systemu wychowawczego w Irlandii. Dziś, 50 lat później, jest brytyjskim sędzią. Oto jej przerażające wspomnienia...
Dla przypomnienia: „Fakty i Mity” były jedyną gazetą w Polsce, która przetłumaczyła wstrząsający dokument o tym, jak Kościół katolicki za pieniądze państwa stworzył system obozów koncentracyjnych dla małych dzieci. Maltretowano seksualnie i torturowano w nich kilkadziesiąt tysięcy sierot. Maluchy sprzedawano do domów publicznych oraz pedofilom. Kilka tysięcy zaginęło bez wieści. Grobów nigdy nie odnaleziono.
Oto wspomnienia o irlandzkim, katolickim horrorze. Zeznania te, złożone pod przysięgą starszej dziś pani sędzi, wówczas kilkuletniego dziecka.
Przestrzegam osoby o słabych nerwach przed lekturą poniższego tekstu!
W Goldenbridge nieustannie chciało mi się pić, może, dlatego, że często się moczyłam ze strachu przed zakonnicami. Nie pozwalano tam samodzielnie brać wody i obowiązywał zakaz wchodzenia do kuchni. Ale podpatrzyłam, jak zaspokajają pragnienie inne dziewczęta, i zaczęłam je naśladować. Okazało się, ze piją wodę z toalety. Obawiałam się, że może nie być dostatecznie czysta, lecz mimo to chwytałam ją, podobnie jak inne koleżanki, w złożone dłonie, gdy płynęła z muszli do zbiornika.
Co tydzień zakonnice nas upokarzały? Kazały nam zbierać się na wielkim dziedzińcu i zdejmować majtki. Następnie każda z dziewcząt musiała powiesić swoje majtki na kiju, a koleżanki decydowały o tym, czy są brudne, czy nie. Te dziewczęta, których majtki zostały ocenione jako brudne, zakonnice biły na oczach wszystkich. I tylko te majtki odnoszono do pralni. Przez cały roboczy tydzień udawałyśmy się po lekcjach do warsztatu montować różańce. Jedna z zakonnic powiedział mi, że szkoła słynie z wyrobu różańców i oczekuje od nas, żebyśmy się wszystkie w tę pracę zaangażowały – nawet czterolatki.
I tak dzień w dzień nawlekałyśmy paciorki, a wstawałyśmy od stołów dopiero po wykonaniu przewidzianej na dany dzień partii – bez względu na to, że często nawet do późna nie dostawałyśmy kolacji.
W szkole żyłyśmy w ciągłym strachu, że rozgniewamy czymś zakonnice. W Goldenbridge można było zostać ukaranym fizycznie za wszystko i za nic, właściwie bez powodu. Większość zakonnic zawsze miała przy sobie grube drewniane drążki, zwane rózgami, którymi biły nas po grzbietach dłoni lub po ich wewnętrznej stronie. Leżałam na cienkim, twardym materacu przykryta gryzącym kocem. Dłonie miałam złożone na piersiach, jak kazała pani Carerry, i w tej pozycji starałam się jak najszybciej zasnąć. Jeśli dziś w nocy umrzesz w tej pozycji, będziesz gotowa na spotkanie z Bogiem – powiedziała. Nauczyłam się zapychać żołądek wszystkim, co nam podano. Posiłek, który nam dawano na lunch, nazywałyśmy pomykami, bo był to wodnisty sos, w którym pływały oka galaretowatego białego tłuszczu i... ślimaki. Zwykle zakonnice wymierzały nam kary cielesne przy wszystkich. Nie wzywały nikogo do siebie, aby go skarcić, lecz robiły to spontanicznie, w danym miejscu i chwili, gdy przyłapały kogoś na popełnieniu „przestępstwa”. Stosowały różne metody i narzędzia kary. Za mniejsze przewinienia biły rękami po twarzy, za większe – rozmawianie lub za opadającą skarpetkę – linijką, którą zawsze nosiły w kieszeni habitu, a za największe – buntowniczość – wskaźnikiem przypominającym zaostrzoną na końcu laskę. Jeśli okazywały łaskawość, wówczas biły po wewnętrznej stronie dłoni, a gdy chciały ukarać surowiej – po wierzchu dłoni lub z tyłu po nogach. Targały nas za uszy, szarpały za włosy i policzkowały.
Na zewnątrz kuchni dla zakonnic stały zbiorniki na odpadki, gdzie wrzucano różne resztki. Gdy nikt mnie nie widział, sprawdzałam zawartość tych zbiorników najszybciej, jak potrafiłam, poszukując zwłaszcza skórek owoców. Ze skórek bananów wyjadałam wszelkie pozostałości miąższu, aż docierałam do śliskiej powierzchni.
Często mdlałam na mszy w kościele parafialnym – wygłodzona i zziębnięta. Jedyną dobrą rzeczą w tym było to, że mogłam wówczas siedzieć zamiast klęczeć. Takich omdleń nie leczono. Należało się czuć wystarczająco rozpieszczanym, jeśli pozwalano siedzieć.
Latem zaczęły mi tak bardzo doskwierać skutki fatalnej diety, że kiedy kładłam się do łóżka, marzyłam o zjedzeniu soczystego, chrupiącego owocu. Musiałam się zadowolić skórkami, które znajdowałam w pojemnikach na kuchenne odpadki. Codziennie widziałyśmy jabłka, ale zakonnice nie pozwalały nam ich tknąć. Rosły na drzewach przy drodze, którą chodziłyśmy do szkoły.
Jeśli już zdołało się zdobyć jabłko, udawało się je zjeść tylko w ciemnej sypialni. Kiedy już zapadła cisza, odgryzało się ostrożnie kęsy, chowając głowę pod kocem, aby stłumić odgłosy chrupania? W drugiej klasie uczyła nas siostra Gerard, której najmniejszy pretekst wystarczał do bicia. Traktowała obrączkę otrzymaną po złożeniu ślubów zakonnych jako broń i waliła nas nią po głowie, jeśli nie spodobał się jej czyjś oddech. Tylko czyhała, aby któraś z nas zaczęła wiercić się albo coś upuściła.
Zakonnice nie zajmowały się naszym zdrowiem. Trzeba było być bardzo chorym, aby wezwały lekarza. Proszę się nimi nie przejmować, to sieroty – usłyszałam kiedyś, jak siostra Bernadette powiedziała do lekarza, gdy zbliżał się do naszych łóżek. Wszystkie miałyśmy zaczerwienione ręce i nogi z powodu prac polowych w zimnie, siniaki od nieustannego bicia, a we włosach wszy. Jak zakonnice miałyby to wszystko wytłumaczyć lekarzowi?
Codziennie przebywałam obok gabinetu matki Malachy, która siedziała tam za biurkiem i szeleściła papierami. Gdy sprzątałam na korytarzu, wyrzucała tam nieraz garść rodzynków, które rozsypywały się po podłodze. Traktowałam to jako znak, że jest zadowolona z mojego ostrożnego, cichego sprzątania, zbierałam je i zjadałam. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego zwyczajnie nie daje nam rodzynków do ręki. Dlaczego musimy je zbierać z podłogi niczym myszy?
Zakonnice nas biły i niszczyły nasze charaktery, ale nie mogłyśmy żywić do nich nienawiści. Były dla nas ucieleśnieniem strachu i męki, a zarazem oblubienicami Chrystusa. Znajdowały się bliżej Boga niż my, co uwidaczniało się na każdym kroku. W kaplicy śpiewały anielskimi głosami i zawsze wyglądały nieskazitelnie, a nie tak niechlujnie jak my. Nosiły czarne habity z białymi wykrochmalonymi przodami, a na szyjach różańce, co miało podkreślać ich skromność.
Zakonnice nas karały, ale im wierzyłyśmy i ufałyśmy. Musiały mieć rację. Wpajały nam to. Były wszak poślubione Chrystusowi. Mogły czynić tylko dobro, a nie wyrządzać komukolwiek krzywdy. Nigdy nie kwestionowałam bicia dzieci jako czegoś złego, choć mi się wydawało bezwzględne i zawzięte. Wierzyłyśmy, że zakonnice spuszczają nam lanie dla naszego dobra, dla naszego zbawienia. Nie mając nikogo innego, z kim mogłybyśmy porozmawiać, nie potrafiłyśmy spojrzeć na kary cielesne z innej perspektywy. Byłyśmy na nie narażone przez cały czas. Nie znałyśmy innego podejścia do dzieci. Przebywałyśmy pod opieką tych kobiet przez 24 godziny na dobę i przez każdy kolejny dzień w roku. Jeśli zakonnica którąś z nas uderzyła, znaczyło to, że ta sobie na to zasłużyła.
Od najmłodszych lat nit nas nie uczył samodzielnie myśleć i czegokolwiek kwestionować. W rezultacie takiej edukacji wyłączono u nas wszelkie zdolności krytyczne i stałam się automatem, który chciał tylko ludzi zadowalać. Zakonnice poddały mnie niewyobrażalnemu praniu mózgu. Najwyraźniej byłam tępa, tak jak mówiły. Nie czułam złości, że kazały mi pracować jako dziecku, bo wierzyłam, że zawsze robią to słusznie. W pełni stałam się produktem sierocińca.
W sierocińcu w Monte wchodzę dziś po schodach na półpiętro i widzę otwarte drzwi łazienki. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że nigdy nie pozwalano nam nawet na odrobinę prywatności. Widzę wannę, w której kuliła się naga dziewczyna, okładana bez litości wskaźnikiem przez siostrę Kelvin. Dziewczyna krzyczała, próbując osłonić się przed gradem ciosów, a zakonnica manewrowała w ciasnym pomieszczeniu długim kijkiem, aby celniej uderzyć. To była makabryczna scena. Dziewczyna pragnęła, aby zakonnica przestała ją bić, ale to nie pomagało.
Nie byłyśmy zamknięte w sierocińcu za darmo. Nasza matka musiała płacić za „przywilej” przymusowego zatrzymania dzieci w ramach programu „płatności przez rodziców”. Znaczyło to, że samotny bądź biedny rodzic był podwójnie napiętnowany za niezdolność zajmowanie się dziećmi. Musiał płacić państwu za odebranie mu przez nie dzieci, przekazując na ich utrzymanie część dochodów.
Z pewnością bardzo oszczędnie kupuję dziś żywność i bardzo oszczędnie ją zjadam. W sierocińcu, jeśli w rondlu pozostały resztki jedzenia, wyskrobywałam je do czysta nawet wtedy, gdy już ktoś zalał rondel wodą. Jeszcze teraz biorę nóż i zeskrobuję z rondla to, co przywarło do dna i ścianek.
Zostałam wychowana w wierze katolickiej i umrę jako katoliczka, ale prawdą jest, że obecnie mam bardzo negatywne skojarzenia z każdą religią. W ich imię popełniono tyle zła. Już nie praktykuję. Nie potrafię pojąć, że zakon religijny mógł zrobić to, co zrobił dzieciom irlandzkiej biedoty. Dlaczego ci ludzie zeszli ze swej drogi i uczynili nasze nędzne życie jeszcze gorszym? Dlaczego nie zrobili czegoś, aby nam pomóc – zarówno duchowo jak i materialnie? Im bardziej godzę się z tym, co mi się przydarzyło, tym bardziej unikam każdej zorganizowanej religii.

PS Całość świadectwa pani sędzi Kathleen O’Malley (uznano ją za najodważniejszą Brytyjkę dekady) można przeczytać w przetłumaczonej na język polski książce „Przerwane dzieciństwo”, opublikowanej przez wydawnictwo „Klub dla Ciebie”. Polecamy.
 

~aM : kk, a szczególnie w Polskim wydaniu, to największa zaraza świata. Szczególnie w Polsce jest to największy wróg społeczeństwa. Watykańczycy w Polsce działają tylko i wyłącznie dla swego dobra i Watykanu - jątrzą, skłócają Polaków, popierają każdego, nawet paranoika z PiS, o ile jest im posłuszny. Zawłaszczyli pół Krakowa, zawłaszczyli Wawel. Na Wawelu spoczywają wybitni Polacy - a oni umieścili tam nieudacznika, tylko dlatego, ze był im posłuszny jak niewolnik.

~Endi Pasejdonowicz : !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Księża pedofile
Dyżurny autorytet moralny Rparafialnej abp Józef Życiński odniósł się do afer seksualnych napiętnowanych niedawnym listem papieża Benedykta XVI „Do katolików w Irlandii”.
Co przeciętny ksiądz pracujący w małej wiosce i starający się służyć jak najlepiej swoim wiernym jest winien temu, co wydarzyło się w odległych rejonach Irlandii czy Ameryki? Nasi księża przeżywają bolesne sytuacje, gdy ponoszą psychologiczne konsekwencje dramatów, na które nie mieli wpływu – żalił się metropolita lubelski w swojej cotygodniowej audycji na antenie lokalnego radia.
Odległych rejonach?! Popatrzmy, jak pod czułą opieką biskupów i przełożonych zakonnych cieszą się polscy księża pedofile...
Ks. Jacek C. Był wikariuszem parafii w Warnicach (archidiecezja szczecińsko – kamieńska) i nauczycielem religii w jednej z pobliskich szkół, gdy został oskarżony o molestowanie seksualne niepełnosprawnego chłopca, którego osobiście onanizował, nadając ich „wspólnej tajemnicy” rangę spowiedzi. W trakcie procesu kuria schowała ks. Jacka w Kamieniu Pomorskim, gdzie w dalszym ciągu katechizował szkolną dziatwę. Sąd Rejonowy w Choszcznie skazał pedofila na 1, 5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata oraz pięcioletni zakaz wykonywania zawodu nauczyciela („Erotoman w sutannie skazany” – „FiM” 48/2001). Po wyroku przerzucono go do Dobrej Nowogardzkiej. W charakterze katechety i mimo sądowego zakazu! Dopiero w obliczu skandalu (nauczyciele zaczęli grzebać świątobliwemu koledze w życiorysie) abp Zygmunt Kamiński wysłał podwładnego na „urlop zdrowotny”, a gdy ciągnący się za nim smród trochę wywietrzał, metropolita dał mu etat kapelana szpitala w Gryfinie, skąd po krótkiej rekonwalescencji ks. Jacek wylądował w zdecydowanie bardziej atrakcyjnym N., gdzie urzęduje do dzisiaj.
Ks. Wincenty P., wikariusz parafii w Witoni (diecezja łowicka), który zwabiał na plebanię małych chłopców, wymuszając na nich współżycie seksualne, oraz nagrywał te perwersje na video, aby rozpowszechniać je później w Internecie, a nawet wypożyczał „swoje” dzieci innym księżom, został zdemaskowany i osądzony wyłącznie dzięki determinacji dziennikarzy „FiM” (cykl „Co ci się, draniu śni?” zainaugurowany w numerze 27/2002). Ścigaliśmy go nawet na Ukrainie, bowiem szefowie policji i prokuratorzy z Łęczycy oraz ówczesny ordynariusz bp Alojzy Orszulik dokonywali cudów zręczności, żeby zatuszować aferę. Skazany na trzy lata więzienia odsiedział wyrok w całości i w 2006 r. znowu wyjechał na Ukrainę. Zakotwiczył u bp. Bronisława Bernackiego w diecezji odesko – symferopolskiej, gdzie pracuje jako misjonarz (w ub. roku występował m. in. w Tuchowie koło Tarnowa). Warto pamiętać, że zgodnie z kościelnymi wymogami żaden biskup na świecie nie przyjmie do swojej diecezji duchownego z zewnątrz bez zgody i świadectwa moralności wystawionego przez macierzystego ordynariusza, którym dla ks. Wincentego P. był od maja 2004 r. bp Andrzej F. Dziuba, protegowany prymasa kard. Józefa Glempa.
Ks. Jerzego U., proboszcza parafii w Słowinie (diecezja koszalińsko – kołobrzeska), zatrzymano w maju 2003 r. Podczas przeszukania plebanii policjanci znaleźli płyty DVD i kasety z filmami pornograficznymi. Śledztwo wykazało, że onanizował się przy dzieciach, obmacywał je i proponował usługi seksualne w zamian za drobne kwoty. Jeden z ministrantów (12 – latek) zeznał, że ksiądz wkładał mu rękę do majtek, a potem ją wąchał oraz lizał, bądź zmuszał go do chodzenia nago i na czworakach po pokoju („Pedofilów u nich dostatek” – „FiM” 24/2003). Po aresztowaniu plebana kuria twierdziła, że do ordynariusza (wówczas biskup Marian Gołębiowski) nie docierały żadne skargi na księdza U., a tuż przed jego aresztowaniem odbyła się w parafii wizytacja duszpasterska, podczas której „można było przecież powiadomić biskupa”. Wielebny dostał 2 lata więzienia w zawieszeniu (!) i pięcioletni zakaz pracy z dziećmi. Na okres „zawiasów” kolejny ordynariusz bp Kazimierz Nycz schował podwładnego do parafii w Barcinie, ale gdy jego grzechy również tam wyszły na jaw, 59 – letni dziś ks. Jerzy U. Znalazł schronienie (z wiktem i opierunkiem gwarantowanym przez swojego aktualnego szefa bp Edwarda Dajczaka) w diecezjalnym Domu Seniora w Kołobrzegu. Odprawia msze i spowiada w położonym tuż obok kościele rektorskim.
Ks. Zbigniew Sz. zasłynął tym, że jako proboszcz parafii w Połoskach (diecezja siedlecka „wielokrotnie doprowadził pięć nieletnich uczennic szkoły podstawowej do poddania się innym czynnościom seksualnym” („Uczucia religijne” – „FiM” 51, 52/2003). PO aresztowaniu pedofila bp Zbigniew Kiernikowski złożył za niego osobiste poręczenie, domagając się od sądu, żeby „uszanować godność kapłańską księdza Zbigniewa Sz., a nadchodzące święta pozwoliły mu zastanowić się nad jego losem” i nie w jakiejś zapchlonej celi, lecz „w domu parafialnym w Białej Podlaskiej” lub w Domu Zakonnym Ojców Paulinów w Leśnej Podlaskiej”. Sąd Rejonowy w Białej Podlaskiej skazał byłego proboszcza na 2 lata więzienia i zakazał mu pracy z dziećmi na 10 lat. Po opuszczeniu zakładu karnego Zbigniew Sz. był krótko wikariuszem w Huszlewie, a w sierpniu ub. roku biskup przeniósł go na znacznie większą placówkę w O.
Ks. Zbigniew P., proboszcz parafii w Jarnołtówku (diecezja opolska), sprowadzał sobie na plebanię 11 – 13 letnich chłopców z domu dziecka w Chmielowicach oraz „całował ich w usta, obmacywał po udach, pośladkach i narządach płciowych, a jednego z nich onanizował” (cyt. z aktu oskarżenia). Gdy rzecz wyszła na jaw, ordynariusz abp Alfons Nossol przeniósł podwładnego do Centrum Opieki Paliatywnej Caritas Diecezji Opolskiej w S., powierzając mu funkcję kapelana ośrodka („Onanizm nie grzech” – „FiM” 27/2004), choć pleban szedł w zaparte, twierdząc, że dzieci pomawiają go z zemsty, bo nie dał im pieniędzy. Sąd Rejonowy w Prudniku skazał ks. P. na rok więzienia w zawieszeniu (!) na trzy lata. W sierpniu 2009 r. ordynariuszem został bp Andrzej Czaja, zaś ks. Zbigniew wciąż w Caritasie odprawia, spowiada i rozgrzesza, a nawet jest coraz częstszym gościem na łamach „Gościa Niedzielnego”.
Ks. Władysław Ł. To zboczony proboszcz z Lututowa w diecezji kaliskiej („Księży dotyk” – „FiM” 41/2004). W 2005 r. Sąd Rejonowy w Wieluniu skazał go na 1 rok i 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i czteroletni zakaz nauczania religii m. in. za molestowanie seksualne dwóch dziewczynek przygotowywanych do Pierwszej Komunii. Po wyroku ewakuował się do archidiecezji poznańskiej, gdzie obecnie pracuje (za zgodą abpa Stanisława Gądeckiego) w parafii B.
Ks. Paweł K. miał posadę wikariusza w prestiżowej parafii św. Ducha we Wrocławiu i nauczyciela religii, gdy późnym wieczorem 5 września 2005 r. został schwytany przez policyjnych wywiadowców. Okazało się, że w śródmiejskich slumsach polował na chłopców, których do „wspólnej zabawy” zachęcał „stówą”. Rewizja w mieszkaniu na plebanii ujawniła bogatą kolekcję „twardej” pornografii z udziałem dzieci, co akurat dla nas nie było wielkim zaskoczeniem, bo już w październiku 2003 r. ostrzegaliśmy biskupów, że ich człowiek ma skłonności do ministrantów („Uwaga wielebni” – „FiM” 41/2003). Ponieważ ks. Paweł nie zdążył sprecyzować zaczepianym po bramach chłopcom, na czym dokładnie ich rola we „wspólnej zabawie” miała polegać, postawiono mu jedynie zarzut „utrwalania, sprowadzania i przechowywania treści pornograficznych z udziałem małoletniego poniżej lat 15” („Powołanie do dzieci” – „FiM” 37/ 2005). Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych na policyjnym „dołku” wyszedł na wolność (prokuratura odrzuciła wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania lub chociażby kaucję, zadowalając się poręczeniem kard. Henryka Gulbinowicza, emerytowanego metropolity wrocławskiego) i przepadł jak kamień w wodę. Prokuratura Rejonowa Wrocław – Śródmieście wszczęła zaś śledztwo (syg. 3 Ds. 173/05) dotyczące... nielegalnego rozpowszechniania wiadomości z postępowania przygotowawczego w sprawie pedofila, za którego zdemaskowanie groziło nam nawet dwa lata odsiadki. Dzisiaj już wiemy, że znalazł schronienie w diecezji bydgoskiej. W 2009 r. wrócił do archidiecezji i zakotwiczył na posadzie wikariusza we Wrocławiu, ale po kilku miesiącach abp Marian Gołębiewski przeniósł ks. Pawła do M., gdzie urzęduje do dzisiaj.
Ks. Michał M., były proboszcz z Pszczyny (archidiecezja katowicka), został skazany w 2005 roku na 2 lata więzienia w zawieszeniu i pięcioletni zakaz pracy z dziećmi za poddawanie 3 małoletnich dziewczynek „innym czynnościom seksualnym”. Z błogosławieństwem i dzięki łaskawości abp Damiana Zimonia pedofil pracuje obecnie jako rezydent przy parafii w Jastrzębiu – Zdroju.
Ks. Mirosław W. jako wikariusz parafii w Trawnikach (archidiecezja lubelska) zwykł wkładać nogę 10 – letniej dziewczynki pod sutannę i onanizować się jej stopą. Po wszczęciu śledztwa abp Józef Życiński przeniósł pedofila do parafii Matki Bożej Bolesnej w Kraśniku, a tuż przed zatrzymaniem (prawdopodobnie doszło do przecieku) wielebny dostał od szefa „urlop zdrowotny” i ewakuował się na Ukrainę. Przez wiele miesięcy nie można mu było przedstawić zarzutów, bo prokuratura nie chciała nagłaśniać sprawy i nie wydała listu gończego. Gdy 15 lutego 2006 r. nieopatrznie wrócił do Polski, trafił do aresztu. Stanowczo nie przyznawał się do winy, a wspierały go zastępy kółek różańcowych, których aktywistki zebrały ok. 800 podpisów pod petycją o uwolnienie „ciepłego i serdecznego kapłana” („Pociągi pod specjalnym nadzorem” – „FiM” 8/2006). Tuż po zamknięciu śledztwa, ks. Michał W. złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze bez prowadzania procesu. Zaproponował dla siebie 5 lat bezwzględnej odsiadki. Abp Życiński wysłał list do matki molestowanej dziewczynki z przeprosinami, za „nieodpowiedzialne zachowania” księdza Mirosława. Po odbyciu części kary pedofil wyszedł już na wolność i pracuje na parafii w Ż.
Ks. proboszcz Marek K. z Przeworna (archidiecezja wrocławska) doprowadził 14 – letniego ministranta do „poddania się innej czynności seksualnej” – jak to określiła prokuratura, co faktycznie polegało na onanizowaniu chłopca. W komputerze plebana policja znalazła ponad 240 filmów i zdjęć pornograficznych świadczących o jego upodobaniach do seksu męsko – chłopięcego, a po przeprowadzeniu specjalistycznych badań wyszło tez na jaw, że znaczną część swojej „pornofilmoteki” ściągnął z Internetu w czasie świąt Bożego Narodzenia... Dostał za całokształt 2 lata więzienia w zawieszeniu i zakaz pracy z dziećmi przez 10 lat („Głaskanie pedofila” – „FiM” 29/2007). Mimo wyroku skazującego abp Gołębiewski... mianował ks. Marka proboszczem w Czerninie koło Góry Śląskiej i dopiero na skutek ostrych protestów tamtejszej ludności ewakuował go do parafii w G. na etat rezydenta.
Ks. Stefan S. (65 lat) został skierowany przez ówczesnego biskupa radomskiego Zygmunta Zimowskiego (obecnie w randze arcybiskupa na posadzie przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia) do maleńkiej wsi Kraśnica, żeby przestał siać zgorszenie swoim pijaństwem i znanymi kurii preferencjami seksualnymi ukierunkowanymi na niebezpiecznie małych chłopców. Niestety, tuż po przeniesieniu „22 stycznia 2006 roku ksiądz przewrócił ofiarę (niepełnosprawnego 17 – latka) i – grożąc pobiciem – zgwałcił” – zakomunikował rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu. Podejrzany (aresztowany na 2 miesiące) przyznał się do winy, ale tylko z grubsza, ponieważ był pijany i nie pamiętał dokładnie przebiegu zdarzenia. („Barwy ochronne” – „FiM” 8/2007). W listopadzie 2009 roku abp Zimowskiego zmienił Henryk Tomasik, ale wielebny gwałciciel (ważny urzędnik na Uniwersytecie Trzeciego Wieku prowadzonym przez duże i bardzo wpływowe zgromadzenie zakonne) na brak zajęć duszpasterskich nie narzeka. „Bardzo dziękujemy ks. Stefanowi S... (kaznodziei) za wspaniałe Rekolekcje Adwentowe w parafii pw. św. Zofii w Młodocinie. Szczęść Boże Tobie, Księże Stefanie, na dalsze Twoje życie Kapła ńskie. Bóg zapłać! – parafianie z Młodocina” – czytamy w ogłoszeniu zamieszczonym 20 grudnia 2009 r. na oficjalnym portalu internetowym diecezji radomskiej.
W październiku 2007 r. ks. Piotr D. (60 lat), proboszcz parafii św. Ducha we wsi Werdun (archidiecezja warszawska) oraz nauczyciel religii w Suchostrudze, został skazany przez Sąd Rejonowy w Grójcu na 2 lata więzienia (prokuratura domagała się dwakroć więcej) za notoryczne molestowanie seksualne chłopca, którego od 9 roku życia uczył „anatomii” i przeprowadzał na nim doświadczenia mające uprzytomnić dziecku, co może zdziałać ręka w majtkach (por. „Dwa lata jak dla brata” – „FiM” 47/2007). Ks. Piotr D. przyznał się do winy, więc cały proces ograniczył się do jednej rozprawy, a zaraz po ogłoszeniu wyroku sąd uchylił skazanemu areszt i zaledwie po dwóch miesiącach pobytu za kratkami wielebny pedofil odzyskał wolność. Cieszy się nią do dzisiaj, bo ponoć... niedomaga na zdrowiu (ostatnio przebywał w archidiecezjalnym Domu Opiekuńczo – Leczniczym Opatrzności Bożej w Pilaszkowie nieopodal Warszawy).
Ks. Krzysztof K. był do niedawna proboszczem parafii św. Jakuba Apostoła w Miechowie (archidiecezja gdańska). Sąd Rejonowy w Wejherowie skazał go w pierwszej instancji na 3, 5 roku więzienia za seksualne „formowanie” 14 – letniej dziewczynki („Sami swoi” – „FiM” 11/2008), ale po 5 miesiącach spędzonych w celi wyjednał w sądzie uchylenie aresztu i 11 lipca 2008 r. opuścił Zakład Karny Bydgoszcz – Fordon. Miał wrócić po uprawomocnieniu wyroku, ale póki co przepadł. Gdzie? Na stronie internetowej jego chlebodawcy widnieje jedynie uspokajający komunikat, że pedofil żyje, ale przebywa aktualnie „poza diecezją”. I zapewne ma się dobrze: „W imieniu ks. Krzysztofa dziękujemy za okazane wsparcie modlitewne i materialne. Zebraliśmy dla niego ok. 19 tys. zł. Wielkie Bóg zapłać!” – ogłoszono z ambony kościoła w Miechowie.
Ks. Roman K. z archidiecezji warmińskiej pojechał do USA, aby wesprzeć parafię polonijną w pracy duszpasterskiej. Przy okazji owej „pomocy” zgwałcił nieletnią dziewczynkę, co – jak tłumaczył w sądzie było „terapeutyczną metodą, aby pomóc jej zapomnieć traumatyczne doświadczenia z przeszłości”. Po odsiedzeniu 9 miesięcy w więzieniu został deportowany do Polski. Metropolita abp Wojciech Ziemba mianował go wikariuszem parafii w Wielbarku i nauczycielem religii w miejscowym gimnazjum. Gdy nauczyciele zaczęli przebąkiwać o jego kryminalnej przeszłości, metropolita odsunął ks. Romana od katechezy, ale, że brzydki zapach pozostał, w połowie 2009 r. abp Ziemba awansował gwałciciela na proboszcza parafii w O.
Warmińscy dostojnicy kościelni muszą już zacząć myśleć o jakiejś spokojnej posadzie dla ks. Antoniego W., byłego proboszcza parafii w Olsztynie – Dywitach, który po odsiedzeniu 3, 5 roku za płatny seks z 14 – letnimi chłopcami („Znowu pedofil” – „FiM” 10/2007) musi szybko stanąć na nogi. Oprócz głębokiej przyjaźni z biskupem pomocniczym Jackiem Jezierskim (imprezy na zlotach Wspólnoty w Duchu Świętym) ks. Antoni ma ogromne zasługi dla archidiecezji (sprawował funkcję dekanalnego ojca duchownego oraz kierownika Ruchu Rodzin Nazaretańskich), że z pewnością nie pójdzie na bezrobocie.
Ks. Krzysztof Cz. Sprawował nieprzerwanie od 1994 r. funkcję sędziego Lubelskiego Sądu Metropolitalnego (także kapelana Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie), zaś ostatni dekret abp Życińskiego o sędziowskiej nominacji ks. Cz. Na kolejną 5 – letnią kadencję nosił datę 22 września 2007 r., gdy ten był już wówczas formalnie podejrzanym o uprawianie tzw. pedofilii internetowej (por. „Sędzia pod sąd” – „FiM” 51/2007). W marcu 2008 r. zainkasował za te upodobania pół roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat i dożywotni zakaz edukowania, wychowywania i wszelkich form opieki nad dziećmi. Czysto teoretyczny, bo w nowej parafii w S., dokąd skierował go metropolita, ma ich pod dostatkiem.
Nie pozostaną też zapewne bez opieki (aczkolwiek trochę to potrwa)
Franciszkanin Krzysztof P. z Pakości („Bratnia dusza” – „FiM” 7/2008), skazany prawomocnym już wyrokiem na 4, 5 roku więzienia oraz 10 lat zakazu pracy z dziećmi za molestowanie seksualne ministranta.
Ks. Tomasz G. z parafii Przemienienia Pańskiego w Brzozowie (archidiecezja przemyska), prawomocnie skazany na 5 lat więzienia za stosunki płciowe z dziewczynkami będącymi jeszcze dziećmi („Choroby dziecięce” – „FiM” 42/2008).
Ks. Roman B., zakonnik z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej, skazany 19 marca 2010 r. w pierwszej instancji na 4, 5 roku więzienia za wielomiesięczne wykorzystywanie seksualne swojej uczennicy, mającej w chwili inicjacji zaledwie 13 lat („Nałożnica Chrystusowca” – „FiM” 28/2008).
Ks. Łukasz K., były wikariusz parafii w Łętowni (archidiecezja krakowska) i nauczyciel religii w tamtejszym Zespole Szkół im. Jana Pawła II, prawomocnie skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu i rok zakazu pracy jako nauczyciel za molestowanie seksualne 12 – latki, którego kard. Stanisław Dziwisz schował na czas śledztwa w parafii w P., pozwalając mu nawet nauczać religii w miejscowej szkole podstawowej („Kolekcjonerzy dzieci” – „FiM” 12/ 2009).
Ks. Piotr T. z Dębnicy (diecezja pelplińska), skazany na 4 lata więzienia za molestowanie seksualne i podawanie narkotyków ministrantom oraz nakłanianie jednego z nich do popełnienia samobójstwa („Proboszcz na gigancie” – „FiM” 21/2006).
Za podobne przestępstwa skazano jeszcze kilkudziesięciu duchownych, których późniejszych losów nie śledziliśmy, ale wiemy, że uchowali się w „świętym Kościele” i gdzieś w Polsce brudnymi łapami wciąż udzielają komunii. Są wśród nich m. in.:
Ks. Wojciech C. z Gdyni, skazany w 2001 r. na 3, 5 roku pozbawienia wolności za molestowanie seksualne i rozpijanie 12 – letniego chłopca („Z kruchty za kratki” – „FiM” 2/2002).
Słynny proboszcz z Tylawy ks. Michał M., który za molestowanie seksualne kilku dziewczynek („Z ręką w majteczkach” – „FiM” 25/2001) dostał, mimo desperackiej momentami haniebnej obrony ze strony Józefa Michalika, 2 lata więzienia w zawieszeniu i 8 lat zakazu wykonywania zawodu nauczyciela. „Biorąc pod uwagę zmęczenia Księdza Prałata Michała M. prowadzoną przeciw niemu kampanią, Ksiądz Arcybiskup Metropolita Przemyski udzielił ww. Kapłanowi urlopu, pozostawiając mu tytuł oraz prawo pobytu na plebanii w Tylawie” – ogłosiła przemyska kuria metropolitarna, gdy było już jasne, że prałat się nie wywinie.
Ks. Edward P., proboszcz z Pszenna (niegdyś archidiecezja wrocławska, obecnie diecezja świdnicka), który w kościelnej dzwonnicy molestował seksualnie dwóch ministrantów (por. „Łapacz gołębi” – „FiM” 26/2002). Po dwóch latach został skazany na rok więzienia w zawieszeniu. „Ksiądz bardzo boleśnie to przeżył, a sprawa jest delikatna i niejednoznaczna. Jak tylko dostaniemy wyrok na piśmie, postanowimy, co zrobić. Prawie ze stuprocentową pewnością mogę powiedzieć, że odwołamy księdza z parafii w Pszennie. Prawdopodobnie trafi do pracy administracyjnej w kurii” – obiecywał biskup Edward Janiak po ogłoszeniu wyroku.
Ks. Marek B., jako wikariusz parafii Miłosierdzia Bożego w Głogowie (diecezja zielonogórsko – gorzowska) upił i wykorzystał seksualnie ministranta, za co zainkasował 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata („Promocja na molestowanie” – „FiM” 5/2007), choć proboszcz ks. Janusz Idzik twardo stawał za swoi wikarym, żądając przekazania sprawy pod jurysdykcję sądu... kościelnego.
Franciszkanin o. Ryszard Ś. („Dzieci brata mniejszego” – „FiM” 2/2008), skazany przez Sąd Rejonowy w Jeleniej Górze na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu za to, że „działając czynem ciągłym, za pomocą swojej poczty elektronicznej posiadał w celu rozpowszechniania treści pornograficzne z udziałem małoletnich poniżej lat 15 i posługiwaniem się zwierzętami”.
Wymieńmy także pozostających na wolności wielebnych oczekujących na zakończenie toczących się jeszcze śledztw lub wyroki, w których pozostaje do rozstrzygnięcia tylko kwestia kary bądź prawomocność wydanego już orzeczenia:
Ks. kanonik Mirosław B., prawie 50 – letni proboszcz z archidiecezji gdańskiej, molestujący gimnazjalistkę („Szatan nie kogut” – „FiM” 4/2010).
Ks. Zbigniew R., proboszcz z Kołobrzegu, gwałcący 13 – letnich chłopców (cykl „Tanie dranie” – „FiM” (jaki numer?????????????????)
Ks. Jacek W. z diecezji drohiczyńskiej, ścigany przez Prokuraturę Rejonową w Siedlcach za doprowadzenie 13 – letniej E. M. „do obcowania płciowego lub poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, nadużywając zaufania lub udzielając (...) korzyści majątkowej lub osobistej albo jej obietnicy” („Bez przebaczenia” – „FiM” (jaki numer???????????????????????????????????).
Ks. Robert Sz., do niedawna kapelan szpitala w Koszalinie, stanie wkrótce przed Sądem Rejonowym w Słupsku we wznowionym procesie dotyczącym uprawiania tzw. pedofilii internetowej po zaskarżeniu przez obronę 2 lat bezwzględnej odsiadki („Oaza dla pedofila” – „FiM” 16/2007).
Ks. Waldemar B., wikariusz z Wysokiej w diecezji bydgoskiej, oczekuje na proces w sprawie o molestowanie 9 – letniego chłopca („Czarne sny” – „FiM” 18/2008).
Ks. Eligiusz D., wikariusz parafii w Ł. (diecezja sandomierska) i katecheta w miejscowym Zespole Szkół, w którego mieszkaniu policja znalazła dziesiątki filmów i zdjęć pornograficznych z udziałem dzieci („Ostatni seans” – „FiM” 34/2007).
Ks. Andrzej F. Z archidiecezji krakowskiej, ostatnio „pomoc duszpasterska bez katechezy” w Chrzanowie, ujęty przez policję z kolekcją budzących grozę filmów oraz zdjęć pedofilskich („Sekskomunika” – „FiM” 37/2007).
Należy podkreślić, że tylko niektórzy czynni zawodowo dewianci w sutannach (ujawnieni w okresie ostatnich 10 lat!), o których doskonale wiadomo (nie tylko na podstawie naszych publikacji) biskupom i przełożonym zakonnym, zostali osądzeni. Listę tych 28, którym się upiekło, opublikujemy już za tydzień...
Anna Tarczyńska, „Fakty i Mity” nr14 (526) 2 IV – 8 IV 2010 r., s. 7

Alfabet mafii
Spośród czynnych zawodowo dewiantów w sutannach ujawnionych w miniony dziesięcioleciu zaledwie cząstka została osądzona przez świecki wymiar sprawiedliwości.
O tych, którym się upiekło, biskupi i przełożeni zakonni zadbali jak o własne dzieci. Popatrzmy:
Ks. Michał M. jest wpływowym proboszczem w diecezji kaliskiej, choć został zdemaskowany (nawiasem mówiąc, całkiem przypadkowo) przez dwójkę młodych ludzi, którzy wybrali się na grzyby w rejon Lasów Antonińskich, gdzie zamiast prawdziwka wyrósł jak spod ziemi znany im duchowny, kopulujący w zaroślach z dzieckiem. Jego partnerem był mały chłopiec. Z pewnością nie maił więcej niż 12 lat – twierdzili naoczni świadkowie ekscesu, opisując daremne wysiłki plebana szukającego schronienia za drzewami. Nie mieli cienia wątpliwości, że to on, bo przy drodze zauważyli jeszcze znany w mieście samochód („Uwaga, wielebni” – „FiM” 41/2003). I co dalej? Świadkowie nie odważyli się na złożenie zawiadomienia o przestępstwie. Choć afera wyszła na jaw i nawet dotarła do biskupa Stanisława Napierały, to szybko ukręcono jej łeb, bo proboszcz ma wszędzie świetne układy i tylko samobójca odważyłby się przeciwko niemu zeznawać – tłumaczył nam jeden z miejscowych notabli. Ksiądz Michał do dzisiaj dzieli i rządzi w mieście.
Ks. Wojciech P. ze zgromadzenia zakonnego księży palotynów próbował uwieść niespełna 15 – letniego dzieciaka. „Marzę o tym, żeby mnie zdominował młody chłopiec. Chodzi mi o układ Pan – niewolnik, gdzie Ty byłbyś oczywiście Panem. Chcę, abyś Ty się trochę na mnie wyżył (w granicach rozsądku). Oczywiście, jeśli chcesz, to mogę stawiać lekki opór, ale tylko dla fasonu. Lubię jak partner na mnie siedzi, jak przy rozłożeniu na łopatki. Miło by było, gdybyś pomógł mi w masowaniu mojego penisa” – tłumaczył ks. Wojciech w jednym z niewielu nadających się do cytowania listów, nalegając dalej: „Odpisz, proszę! Wiem, że jesteś w szkole, ale ja się nie mogę doczekać”. Dla lepszego zrozumienia przesyłał uczniowi adresy stron internetowych, aby obejrzał sobie przed spotkaniem, co będzie musiał robić, żeby zapracować na honorarium: „Co do sumy kieszonkowego, to na pewno będę grzeczny” – nęcił. Później kalkulował: „Ile czasu byłbyś ze mną za dwie stówki?”. Gdy chłopak połknął haczyk, palotyn zaczął się targować: „A może stówka ci wystarczy”?.
Na miejsce planowanej randki ks. Wojciech wybrał Katowice. Dlaczego akurat tam?”W dużym mieście będziemy anonimowi i nie ma tylu zawistnych oczu, niektóre hotele żądają dokumentów. Gdy osoba towarzysząca jest niepełnoletnia, mogą robić kłopoty” – wyjaśniał chłopcu („Ksiądz bez twarzy” – „FiM” 6/2006). Dodajmy, że ów kapłan zajmował w hierarchii zakonnej bardzo wysoką pozycję (m. in. wykładał w palotyńskim Wyższym Seminarium Duchownym), miał też w życiorysie ciekawy okres, kiedy to z nominacji arcybiskupa lubelskiego sprawował funkcję kapelana tamtejszych harcerzy. A co dzisiaj porabia ks. Wojciech? Mieszka i spokojnie pracuje duszpastersko w bardzo „bezpiecznym” dużym mieście B.; odsunięto go tylko od kleryków, żeby nie zaczął ich zbyt wcześnie rozbestwiać „stówkami”.
Ks. Waldemar P. z diecezji pelplińskiej najpierw zgwałcił upojonego alkoholem licealistę z T., a następnie doprowadził go do homoseksualnej prostytucji. Czułem się strasznie, ale sprawy zaszły zbyt daleko, żebym mógł o nich opowiedzieć rodzicom bądź policji. Nie umiałem pokonać wstydu – opowiada „FiM” nastolatek, gdy wreszcie oprzytomniał i starannie udokumentował ukrytą kamerą pożegnalne spotkanie, po czym zaoferował przełożonym pedofila prawo pierwokupu tego multimedialnego spektaklu („Miękkie lądowanie” – „FiM” 16/2009).
Zapłacili mu ciężkie pieniądze, ale inwestycja była opłacalna, bo ks. Waldemar cieszy się wolnością, a biskup pelpliński Bernard Szlaga... czystymi rękami. Pieniądze za zamknięcie mi ust dał ksiądz Waldemar, ale w pertraktacjach bezpośrednio uczestniczył proboszcz z T. Mówił, że na polecenie samego biskupa, który za jego pośrednictwem zobowiązuje mnie do zachowania w tej sprawie najściślejszej tajemnicy – ujawnił „FiM” nastolatek.
Ks. Krzysztof Sz. był wikariuszem parafii w C. (diecezja pelplińska), gdy przygotowywał tamtejszych gimnazjalistów do sakramentu bierzmowania. W przypadku jednej z uczennic polegało to na tym, że brał ją sobie regularnie do łóżka w celach szkoleniowo – seksualnych. Na trop grzesznego związku wpadła matka gimnazjalistki, ale prokuratura musiała umorzyć śledztwo. Cudowny traf, który uratował ks. Krzysztofa przed więzieniem, polegał na tym, że uwiedziona uczennica zdążyła tuż przed chwilą inicjacji skończyć 15 lat („Wyścig z czasem” – „FiM” 25/2008). Zniesmaczony perspektywą skandalu bp Szlaga skierował ks. Krzysztofa Sz. na urlop zdrowotny do rodzinnych K., co przecież „nie oznacza ani zawieszenia, ani ukarania” – zastrzegł rzecznik kurii, ks. Ireneusz Smagliński.
Franciszkanin Andrzej S., który skorzystał z dobrodziejstwa przedawnienia zbrodni wykorzystywania seksualnego dziecka i zdołał w porę ewakuować się z USA, działa teraz duszpastersko w M. (diecezja łowicka), a jego konfratra (też pedofila), o. Michała B., władze zakonne schowały w W., nieopodal Grodziska Wielkopolskiego.
Ks. Andrzeja M. z archidiecezji poznańskiej, oskarżanego przez jednego z kleryków o wykorzystywanie seksualne, abp Stanisław Gądecki odsunął po naszej publikacji („Powtórka z Paetza” – „FiM” 25/2003) od seminarium. Odnaleźliśmy go dzisiaj na posadzie proboszcza w K.
Ks. Stanisław G., proboszcz dużej parafii w M. (diecezja zamojsko – lubaczowska), wymknął się Temidzie, choć oskarżenie o popełnienie „innej czynności seksualnej” wobec 13 – letniego groziło mu co najmniej „zawiasami”. Tym bardziej, że biegły sądowy twardo stwierdzi, iż „zachowanie Stanisława G. nosiło znamiona innej czynności seksualnej w rozumieniu kodeksu karnego. Było to zachowanie z grupy tzw. zachowań apetytywnych, polegających na wysyłaniu sygnałów i badaniu sposobu reagowania na nie”. Wielebnego zalotnika uratowała prokuratura, powołując jeszcze jednego biegłego o bardzo znanym nazwisku, który orzekł, że ręka majstrująca przy genitaliach dziecka „może być wyrazem preferencji seksualnych, np. efebofilii, orientacji homoseksualnej” („Ciepło w majtkach” – „FiM” 15/2006), ale bp Wacław Depo na wszelki wypadek ewakuował podejrzanego do mikroskopijnej parafii w P.
Księża Krzysztof W. i Mariusz C. należą do zgromadzenia zakonnego o zasięgu światowym, prowadzącego w naszym kraju kilkanaście parafii tudzież rozmaitych ośrodków pomocy bądź opieki. Ten pierwszy podczas wyjazdowego turnieju piłkarskiego ministrantów wszedł jednemu z chłopców do łóżka i zaczął go obmacywać. Chłopak się bronił, wiec napastnik dał spokój. Ponownie próbował po miesiącu, kiedy to – odwiedziwszy dzieciaka w domu – przewrócił go na kanapę, usiadł nań okrakiem i zaczął dwuznacznie ocierać się, rezygnując z podniety dopiero wówczas, gdy ofiara zareagowała krzykiem. „Młody, ja cię kocham!” – tłumaczył swoje zachowanie ks. Krzysztof. Trzecie podejście polegało na masażu erotycznym: „Młody, rozepnij pasek i opuść trochę te spodnie, będzie mi wygodniej, a tobie lepiej” – relacjonował nam post factum ministrant. Gdy zażądał od siedzącego mu na plecach i wiercącego się wielebnego, żeby natychmiast stamtąd zlazł, usłyszał zdyszane: „No, młody, proszę, jeszcze trochę... Proszę... Aaa...”.
Ksiądz Mariusz był dyrektorem zakonnego ośrodka, gdzie uczy się i mieszka kilkudziesięciu chłopców zaliczanych do tzw. trudnych dzieci. Gdy wyszło na jaw, że sypiał wspólnie z niektórymi wychowankami i jedną ręką ich obmacywał, a drugą się onanizował, został nagle odwołany z funkcji i w trybie ekspresowym wysłany przez zakon „na leczenie do Włoch” („Życie seksualne dzikich” – „FiM” 33/2007).
Ks. Mariusz wrócił już ze słonecznej Italii i dostał przydział do parafii w mieście W., gdzie znajduje się reprezentacyjna placówka zakonu. Jest tam katechetą i opiekunem ministrantów. Ks. Krzysztof niedawno wysoko awansował i należy do ścisłych władz zgromadzenia.
Ks. kanonik Alfred W. jest proboszczem parafii we wsi W. (archidiecezja poznańska) i zatrudnił się tam dodatkowo jako nauczyciel religii. Podczas lekcji wychowawczej w szóstej klasie na temat „Zły i dobry dotyk” ministranci od księdza W. opowiedzieli nauczycielce takie rzeczy, że ta oniemiała. Okazało się, że proboszcz na basenie obmacywał dzieci i zachwycał się ich siusiakami („Szatan w szóstej klasie” – „FiM” 28/2005).
Mój dwunastoletni syn wypłakał mi się, że podczas spowiedzi musiał temu draniowi odpowiadać, czy lubi się bawić ptaszkiem i czy ma już na nim włoski – mówiła nam jedna z matek.
Sama nie wiem, co teraz zrobić. Jestem przecież katoliczką, chodzę do kościoła, spowiadam się u księdza W. On tyle dobrego zrobił dla parafii. Nie wolno zdeptać jego dobrego imienia! Ja mam go o ten incydent na basenie zapytać? – Zastanawiała się w rozmowie z dziennikarzem „FiM” zdesperowana dyrektorka szkoły.
Zero tolerancji dla dewianta w sutannie mieli rodzice i dyrekcja gimnazjum w Woli Sernickiej koło Lubartowa (archidiecezja lubelska). Uczący tam religii ks. Mieczysław M. został natychmiast odsunięty...


~smutek : No cóż, jak widzimy w Kościele Katolickim i Watykanie to OFIARĘ PEDOFILII się usuwa z Zakonu, a nie PEDOFILA - KSIĘDZA. Tylko tak dalej, szanowny papcio Franciszku, a kolejne setki tysięcy ludzi odejdzie z Kościoła.. Przesyłam serdeczne wyrazy wsparcia dla o. Krzysztofa Modela, który zamiast chroniony i przeproszony przez Kościół,tak jak inne ofiary molestowania jest prześladowany i dyskryminowany:(

~tyle : "Tak jak w wojsku, przed ostatecznym złożeniem przysięgi, jedzie się na poligon" buhahahahaha dobre, po co się wypowiadać o rzeczach o których nie ma się zielonego pojęcia... I tak jest w każdej dziedzinie a kler to zna się na wszystkim, gdyby to Flaszka czy teraz ten, co go zastępuje powiedział taką bzdurę to mogę się założyć, że znaleźliby się generałowie, którzy by zaraz chcieli wysyłać żołnierzy w czasie unitarki na poligon... Co za naród?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz