Katecheta odsunięty przez biskupa: Nie chciałem tresować na religii.
Byłem naciskany przez księży, aby religia w szkole była
formą tresury katechetycznej, przygotowującej młodzież do sakramentów - mówi
nauczyciel religii, wierzący i praktykujący, któremu biskup cofnął pozwolenie
na nauczanie!
Rozmowa z byłym katechetą:
Beata Łabutin: Dlaczego nie będzie pan już uczyć
religii w szkole?
Aleksander Bugla, filozof religii, uczył przedmiotu od siedmiu lat w szkole
podstawowej, w gimnazjum
oraz liceum: - Biskup uznał, że nie mam kwalifikacji.
A dotąd, przez siedem lat, jakie wystarczały?
- Skończyłem Wyższą Szkołę Filozoficzno-Pedagogiczną u Jezuitów w Krakowie.
Uczęszczałem na wykłady i zdawałem wiele egzaminów na Papieskiej Akademii
Teologicznej i Uniwersytecie Jagiellońskim. Jestem magistrem filozofii. Moja
specjalizacja to filozofia religii. Pracę magisterską napisałem u prof. dr hab.
Karola Tarnowskiego na temat " Analiza wiary jako aktu woli i
rozumu", która oceniona została na ocenę bardzo dobrą. Recenzentem tej
pracy był prof. dr hab. Andrzej Kłoczowski i ocenił ją bardzo dobrze. Obroniłem
się z wynikiem bardzo dobrym. Podczas studiów przeanalizowałem wszystkie
podstawowe koncepcje i nurty teologiczne. Cały czas poszerzam swoje
kwalifikacje zawodowe. Obecnie jestem w trakcie zdobywania wiedzy na dwóch
kierunkach studiów podyplomowych.
Dla kurii to za mało?
- Najwyraźniej zapomniano, że wszyscy znaczący teologowie posługują się
językiem filozoficznym w mówieniu o Bogu, człowieku i świecie. Wybitnym tego
przykładem jest m.in. Karol Wojtyła
- wielki myśliciel i filozof. Uczynił on współpatronką Europy Edytę Stein za
jej rozumowy wysiłek włożony w odkrywanie Boga.
Tymczasem polski Kościół wymaga się od nauczyciela religii, aby pełnił funkcję
inkwizytora mającego błogosławieństwo Kościoła i państwa do krzewienia jedynej
prawdziwej wiary a nie różnorodności i bogactwa wiedzy, która poprzez wolny
wybór wiarę ukształtuje.
Na czym miało polegać bycie tym inkwizytorem w
szkole?
- Przekonałem się na własnej skórze, że Kościół katolicki nauczanie religii w
szkole definiuje jako katechezę jako formę tresury katechetycznej, a to jest
zupełne nieporozumienie. Jako filozof religii widziałbym nauczanie religii w
szkole jako podawanie uczniom wiedzy o różnych religiach. W naszym kraju jest
to jednak w zasadzie ograniczone do wiedzy o religii katolickiej. I nie można
od tego uciec. Bo w polskiej szkole nauczyciel religii ma dwóch panów.
Dyrektora szkoły i biskupa?
- Tak jest. Dyrektor jest jednak w pewnym sensie ograniczony przez biskupa, bo
może zatrudnić tylko taką osobę, która otrzyma od biskupa tzw. misję
kanoniczną, czyli pozwolenie, mandat do uczenia religii w szkole. A nie
można też zapomnieć o niższym szczeblu "szefa", czyli proboszczu,
który od nauczyciela oczekuje, że ten wymoże na młodych ludziach wkucie na
pamięć określonych treści z katechizmu, uczestniczenie w obrzędach religijnych
(mszach świętych, spotkaniach modlitewnych), skontroluje obecność uczniów w
kościele i wytłumaczy się proboszczowi, dlaczego wszystkich nie ma.
Duchowna część moich zwierzchników jest przekonana, że jestem zobowiązany - tak
jak ksiądz w parafii - do przygotowywania dzieci do sakramentów. Ich zdaniem
powinienem robić tak, jak chcą oni, a nie tak, jak widzę to ja - jako
nauczyciel danego przedmiotu w szkole.
A dlaczego mam realizować program proboszcza i egzekwować od dzieci wykucie na
pamięć przykazań czy innych treści z katechizmu, skoro ja nawet nie mam
pewności, że one je rozumieją na etapie swojego rozwoju? Np. problem dogmatów,
kary boskiej, cudzołóstwa, niepokalanego poczęcia, sakramentów itp.
Wreszcie, dlaczego ja, nauczyciel religii, mam formować wiarę danej osoby, a
nie jej wiedzę? Niech uczeń sam zdecyduje, w jakim kierunku pójdzie jego wiara.
Bo wszyscy jesteśmy skazani na wiarę: wiarę w istnienie Boga albo w wiarę, że
Go nie ma.
Katecheza w takim wydaniu, jakie ma miejsce w państwowej szkole, wywiera
zresztą skutek odwrotny od zamierzonego; nie pogłębia religijności, wiary, ale
wręcz do niej zniechęca.
Miał pan tego dowody na lekcjach?
- Oczywiście. Np. księża nakazują nazywać lekcję religii katechezą i
rozpoczynać ją oraz kończyć modlitwą katolicką. Nie wszystkie dzieci się z
tym zgadzają - widzę to na co dzień, choć komunikują to bez używania słów. Ale
np. poprzez wyraz twarzy pełen niechęci, ostentacyjnie powolne wstawanie z ławek,
siadanie na oparciach krzeseł podczas modlitwy, czy celowe przyśpieszanie
wypowiadania jej słów.
Ja sam zresztą nie rozumiem, dlaczego te lekcje mam rozpoczynać i kończyć
modlitwą katolicką. Czyż modlitwa nie jest formą narzucenia narracji, w jakiej
definiuje się Boga i człowieka? Jeżeli religia w szkole ma być przedmiotem
odkrywającym przed uczniem różnorodność propozycji odpowiadających na pytanie,
kim jest Bóg, człowiek i jak rozumieć świat, to nie taką należy przyjąć formę
modlitwy. Niestety u nas każde dziecko jest już ćwiczone od przedszkola - czyli
przed możliwością dokonywania samodzielnej refleksji, że przed i po tzw.
katechezie należy się modlić. Wszelkie symptomy nieposłuszeństwa tłumione są
już w zarodku, więc w szkole podstawowej, czy gimnazjalnej praktycznie nikt nie
zadaje pytań dotyczących modlitwy, z którą jest oswojony. Często dopiero na
etapie szkoły średniej młodzież zastanawia się nad zasadnością modlitwy w
szkole. W liceum miałem przypadki uczniów, którzy przychodzili na lekcje religii
tylko, dlatego, że nie odczuwali żadnej presji dotyczącej modlitwy i sposobu
myślenia.
Ale mimo tego, co pan mówi dzieci
i młodzież wciąż nieporównanie częściej wybierają religią od etyki, która jest
alternatywą w szkole.
- Tak naprawdę tej alternatywy nie ma. Bo proboszcz mówi od razu: nie ma cię na
religii, to znaczy, że nie ma cię w Kościele, jesteś poza nim. I nie ma już
mowy o uczęszczaniu na etykę.
Bo uczniowie, a głównie ich rodzice wiedzą, że bez chodzenia na religię nie
zostaną dopuszczone do sakramentów, a wtedy zostałyby napiętnowane przez
społeczność, w której żyją, jako osoby wyeliminowane z życia religijnego.
Dobrym przykładem jest chłopiec z mojej szkoły, którego proboszcz nie dopuścił
do komunii tylko, dlatego że pochodził z dysfunkcyjnej rodziny i nie miał, kto
go dopilnować, aby doskonale spełnił kryteria stawiane przez księdza. O
dopuszczenie chłopca prosili rodzice innych dzieci, prosili nauczyciele, prosił
chłopiec. Nic nie pomogło. Chłopiec miał być przykładem dla całej parafii, choć
trudno mi określić przykładem, czego.
Rodzice, więc mówią dziecku: pójdziesz na religię i koniec, bo inaczej będzie
wstyd na całą wieś, na całe osiedle, na całą rodzinę.
Tym samym mamy do czynienia z formą ograniczania, przymuszania, straszenia. To
wszystko wywołuje napięcia, które nie powinny mieć miejsca nigdzie, a już na
pewno w takiej placówce.
Pana poglądy nie spodobały się w kurii.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Ale jestem zdania, że nie powinniśmy uszczęśliwiać
ludzi na siłę.
Nie chcemy - bo podobne do moich poglądy ma wielu katechetów, świeckich
nauczycieli religii, nauczycieli innych przedmiotów i rodziców dzieci -
szkodzić Kościołowi, chcemy jedynie pewne rzeczy ucywilizować, uporządkować.
Co byłoby ucywilizowaniem lekcji religii?
- Chciałbym, by lekcje religii były czysto teoretycznym przygotowaniem
człowieka do dokonywania wyborów. Tak, by wiedza, którą posiądzie pomogła mu w
odkrywaniu prawdy. Wtedy sam zdecyduje, czy pójdzie dalej w kierunku religii
katolickiej, czy nie.
Zgadzam się, że program nauczania religii w szkole siłą rzeczy, ze względu na
nasze uwarunkowania kulturowe, dotyczy przede wszystkim zagadnień religii
chrześcijańskiej, a dokładniej katolickiej, ale powinien być wolny do
wszechobecnej interpretacji Kościoła katolickiego.
Bo przez tysiąclecia ludzie na różne sposoby poszukiwali odpowiedzi na
fundamentalne pytania, a my - katolicy - stanowimy jedynie mały wycinek tej
rzeczywistości. Dziś jednak nie daje się młodemu człowiekowi możliwości
szczerego poszukiwania prawdy i prawa do błądzenia. A wydaje mi się, że w
polskiej państwowej szkole już jest na to czas.
Kto będzie teraz uczył religii w pańskich klasach?
- Katechetka wyznaczona przez kurię oraz ksiądz proboszcz, który już
zapowiedział dzieciom, że szczególnie interesują go klasy zbliżające się do
komunii i bierzmowania.
Beata Łabutin
*Aleksander Bugla ma 38 lat, jest katolikiem wierzącym i praktykującym,
magistrem filozofii, ze specjalizacją filozofia religii, uczy w Zespole
Publicznych Szkół w Lubrzy na Opolszczyźnie. W skład zespołu szkół wchodzą
Szkoła Podstawowa i Gimnazjum. Jest to szkoła gminna, obejmująca
swoim obwodem uczniów z kilku miejscowości gminnych. W zespole szkolnym jest 6
klas podstawowych i 6 gimnazjalnych, co przekłada się na ok. 200 uczniów.
Link do artykułu
KOMENTARZE:
Jedyny
głos rozsądku, zadeptany przez podkute buty pedofili z korporacji Watykan City.
Szkoła
to miejsce nauki - kościół to miejsce religii.
Religii nie powinno być w szkole. Nie ma religii nie ma problemu.
Katecheta
miał po prostu za wysokie kwalifikacje. Niestety uczył myślenia, a biskupi (z
niewielkimi wyjątkami) to prości, zawistni, chciwi śmiertelnicy bazujący na prostych
instynktach mało wykształconych wiernych. Im nie jest na rękę myślący katolik.
Tam
gdzie zaczyna się religia, kończy się myślenie.
Super
się czyta - kościół katolicki w Polsce sięgnął już do granic absurdu, głupoty i
marzy mu się powrót inkwizycji....
POLACY! Obudźcie się!!
Ciekawy
wywiad. Przypominają mi się lekcje "religii" w liceum, na które jako
dziecku katolickich rodziców nie wypadało po prostu nie uczęszczać. Dla
świętego spokoju. Właśnie te katechezy, prowadzone przez zaślepionego dogmatami młodziutkiego
księdza, który na świat patrzył przez rurę do barszczu były jedną z pierwszych rzeczy,
które stopniowo przekonały wiele osób do odejścia z kościoła katolickiego. Kompletny brak zrozumienia psychiki nastolatka, zero dialogu, próba tresury i
wpojenia "na siłę" religijnych dogmatów.
Nauka
myślenia w kościele katolickim nie może się podobać. Wiedza o innych wyznaniach
to zło.
Owieczki które dużo wiedzą i rozumieją są trudniejsze do strzyżenia. Na to kk pozwolić sobie nie może.
Jedyny cel religii - przygotować owieczki do strzyżenia i wszystko co
przeszkadza w realizacji tego celu jest złem.
Plan
zajęć w SP:
Ekonomia: 0,
Prawo: 0
WF: 2
Religia: 6.
"Nie jest ważne czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w
Polsce będzie dobrobyt. Najważniejsze, żeby Polska była katolicka"
(Premier Henryk Józef Goryszewski)
Alleluja i do przodu. Tępy naród na kolana i służyć swym czarnym mocodawcom.
Na
gruncie oświatowym religia jest ciałem obcym, bo jej tez nie da się naukowo
weryfikować i jako taka nie powinna egzystować w jakiejkolwiek świeckiej
placówce oświatowej. Nadużyciem jest twierdzenie, że indoktrynacja religijna
krzewi wartości moralne, gdyż moralność wpajana jest na każdym przedmiocie
szkolnym w procesie wychowania.
Kuriozum.
W publicznej szkole przyswaja się dzieciom zabobon.
Nic
dodać nic ująć. W nauczaniu szkolnym kościoła nie ma miejsca na refleksję. To
prawda, że to indoktrynacja i tresura. Nie wolno myśleć - trzeba klepać
formułki.
Panie
filozof, do kogo pan przemawiasz? Do durniów pokroju Głódź, Michalik, Merling,
Lepa, Stefaniuk i im podobnym.... Szkoda pańskich wysiłków. Wyprzedzasz pan
tych durniów o lata świetlane - to fakt, ale co z tego? Oni mają jedno coś,
czego nie ma ani pan, ani inni obywatele w tym kraju: mają władzę.... Tak
władzę w tym kraju. Bo każdy dupek od lewa do prawa z najwyższych stolców w
państwie ślini się do czarnych i purpurowych mając w głębokim poważaniu
suwerena. I jak długo tak będzie.... Katecheta będzie musiał być głupim
inkwizytorem. Mam nadzieję, że nie nazbyt długo. A pan zajmij się produkcją
śrubek czy podkładek, bo nie pasujesz pan do tego debilnego kraju..... I myśl
sobie pan, że i tu w tym złodziejskim burdelu mogłoby być inaczej, bo masz pan
rację. Pozdrawiam pana.
Katecheta
uczył myślenia, refleksji, analizy, to katecheta nie wie, że człowiek
oświecony-myślący to wróg czarnosukienkowej braci? Takiego nie można omamić,
oczadzić, wyprać mu mózgu, nie jest skory do bezrefleksyjnego ślepego marszu za
(fałszywym) "pasterzem", pochodzącym zapewne z małej miejscowości bez
dostatecznego wykształcenia choćby z filozofii bądź teologii, diabeł w sukience
musiał ukrócić te praktyki, bo by mu nikt na rozpasane życie nie płacił... Ot
taka smutna historia, ale pewnym pocieszeniem jest to, że myślący odwrócą się od
takiego kościoła, zniechęceni tresowaniem i kuciem na blachę przykazań i w
ostatecznym rozrachunku to właśnie kościół najbardziej na tym straci...
Każda
religia zawiera szlachetne przesłanie i wzorce kulturalne, ale te mniej
szlachetne i mniej kulturalne na pewno nie są Boskiego pochodzenia. Islamski i
chrześcijański Bóg jest właściwie ten sam, ale też islamski i katolicki lud to
ten sam ciemny lud. A naszym biskupom śni się państwo religijne na wzór islamski.
Czasy idą straszne!
Nie
będzie klecha pluł nam w twarz
Ni dzieci nam tumanił,
Laicki wstanie hufiec nasz,
Bat będzie nam hetmanił.
Batem czarną zarazę!
W
jednym komuniści mieli rację: religia to opium dla ludu! Won ze szkół z tą średniowieczną indoktrynacją! Żeby jeszcze uczyli religii - wszystkich, ale dlaczego tylko tej najgorszej
istniejącej rzymskokatolickiej?
Każdy
kościół i każda sekta ma prawo nauczać takiej religii, jaką chce. A ludzie mają
prawo wierzyć, w co chcą i poddawać się takiej indoktrynacji, jakiej chcą.
Chore w tym wszystkim jest to, że ta religia nauczana jest w publicznych
szkołach za pieniądze wszystkich obywateli. Dlatego ludziom się wydaje, że jest
jedyna i obowiązująca. Czyli cele państwa Watykan są realizowane. Kiedy wreszcie
społeczeństwo przywróci religię do kościoła?
Boga
nie ma, ale są jego funkcjonariusze. W to wierzę. Tego nauczyłem się na
lekcjach religii.
Pan
katecheta został słusznie zwolniony. Najwyraźniej nie rozumie w ogóle, o co
chodzi z religią w szkole. A, w wielkim skrócie, chodzi o to, żeby wyrosło
kolejne pokolenie dających na tacę, co niedziela i płacących za gusła kilka
razy w życiu. Uchowaj "boże" żeby zaczęli myśleć! To by się dopiero
narobiło...
biskupi
w tym kraju to zwyczajni polityczni pajace nie mający z Bogiem nic wspólnego!!
Tyle
się mówiło - i mówi - o komunistycznej indoktrynacji a teraz okazuje się, że to
nie była żadna indoktrynacja, bowiem z tym, co teraz dzieje się w kontekście
religii, wszystko tamto traci jakiekolwiek znaczenie. Tamto to była - jak się
okazuje - nieudolna propaganda.
Dziki
kraj...Jakiś kasztan w sukience decyduje o tym, kto i czego uczy małe dzieci...
Bez
wyżywania się na kk, ale religia jako ideologia państwa watykańskiego winna
istnieć tylko w kościołach a nie w przedszkolach i szkołach. Nasze państwo
płaci na czarno umundurowanym za szerzenie ich ideologii totalna paranoja rządy
parlamentarzyści totalnie olewają konstytucję, czyli łamią prawo i co i nic
mamy Gowinów i jego podobnych w rządzie a Tusk to tchórz nad tchórze.
Niech
zostawią religię w szkole - to ostatecznie zniszczy, i to w szybkim terminie,
wpływy KK w Polsce. Społeczeństwo się zmienia, modernizuje, kształci, staje się
coraz bardziej tolerancyjne i pluralistyczne.... Panowie w sukienkach usiłują
strachem i przymusem powstrzymać falę modernizacji w Polsce, co oczywiście
doprowadzi do osłabienia i ostatecznego upadku KK w tym kraju. Dajcie im
sznurek a sami się powieszą. Jeszcze chwila i dwie i klechów nie będzie jak we Francji...
Godło
państwowe ustąpiło miejsca jakiemuś talizmanowi, ponadto dwie inne ilustracje
nie są związane z krajem, jednego nie jestem w stanie odczytać. Kiedy zmieniła się Konstytucja? I kiedy zasłużeni w zainstalowaniu Konkordatu zastaną wysłani na banicje, za zdradę?
Czas
wreszcie wypowiedzieć konkordat i nawiązać normalne stosunki z państwem
watykański, oparte na wzajemnym POSZANOWANIU i autonomii. Obecni
przedstawiciele "jedynie słusznego" kościoła postępują w Polsce, jak
Anglicy kiedyś w Indiach - kolonia i tubylcy morda w kubeł!
Religia
eliminuje rozum, dlatego mamy tylu i......W sejmie i w partiach politycznych a
Polacy są jacy są. Katecheza powinna być tylko w salkach katechetycznych bez
żadnego przymusu i terroru psychicznego ze strony rodziców, nauczycieli i
katechetów.
Religia
wychodzi z okresu średniowiecza, może też pora wyjść ze szkół?·Dawniej był
spokój, religie były w salkach przykościelnych, a nie w szkole. Obecnie "filozofowie religii" już nie uczą, że Ziemia jest płaska a
Słońce krąży wokół Ziemi - religia jest prostsza. Nie palą też na stosie
niewiernych.
Najsmutniejsze
to nie jest to, ze Kościół za państwowe pieniądze ogłupia i tresuje nasze
dzieci na lekcjach religii, że doi z państwowej kasy tyle pieniędzy ile
praktycznie chce, że kłamie, gwałci, cudzołoży i kradnie nasze pieniądze i
rozkrada bogactwo narodowe. Najsmutniejsze jest to, że Państwo na to wszystko Kościołowi
pozwala. Mało tego, Rząd stoi na straży tego, aby Kościołowi w Polsce żyło się dostatnio.
Kościół ma to, co tylko zechce. Wystarczy, aby pokazał palcem, co chce.
Skoro
sejm w Polsce modli się o deszcz / niby elita narodu / to co się dziwić ? Mogli
by wykonywać jeszcze tańce dziękczynne niczym Indianie przy ognisku.
RELIGIA?
NIE, DZIĘKUJĘ! WOLĘ FILOZOFIĘ! V--------->>>>>>>>>>>
Szkoda,
że ze szkoły musiał odejść człowiek mądry. Jednakże mądrość a co za tym idzie szerokie horyzonty myślowe to nie jest coś,
co jest akceptowane przez Kościół Rzymsko-Katolicki. Pan Bugla, mówi: "...Księża nakazują nazywać lekcję religii
katechezą...". I tak właśnie prowadzone są tzw. lekcje religii.
Cale zaś nieporozumienie wynika z tego iż Pan Bugla rozumiał wyrażenie w sposób
dosłowny.
Lekcje religii, czyli religioznawstwo. Religioznawstwo jest to zespól NAUK o
religii i dlatego zajęcia dotyczące religioznawstwa można nazwać lekcjami. Zajęć katechezy Kościoła Rzymsko-Katolickiego nazywać lekcjami NIE można. Związane są one, bowiem z tematem dogmatów jednej, jedynej religii. A religia,
jako taka jest jak wiemy systemem wierzeń i praktyk i nie ma nic wspólnego z
nauka.
Jakbym
chciała żeby w szkołach było więcej takich nauczycieli jak pan Aleksander
Bugla! Różnych przedmiotów. Mądrych, wrażliwych, otwartych na dialog z młodzieżą,
uczących myślenia a nie formułek/ testów/ statystyki itd. Niestety jak tu widać
tacy właśnie są tępieni - szkoda :(
Kościół
tresuje sobie przyszłych płatników za te swoje idiotyczne gusła i egzorcyzmy.
Gdyby
tak wywalili religie ze szkoły świeckiej to bym miał się, z czego cieszyć….
Jak
to szkoła nie może zatrudnić katechety bez pozwolenia biskupa? Czy taki przepis
jest gdzieś zapisany? Zawsze myślałem, że kościół nie ma prawa mieszać się w
sprawy państwa, więc jakim prawem miesza się w to, kogo PUBLICZNA szkoła
zatrudnia? Wybaczcie język, ale opanować się nie da. Jak tak kuźwa można? Skoro
tak to wygląda to proponuję zmienić nazwę przedmiotu z religii na katolicyzm. A
najlepiej wywalić nauczanie do kościoła, bo to jest jego obowiązek szkolić
nowych wiernych, a nie państwa.
Mnie
się trafił młody ksiądz, który na lekcjach religii zachowywał się dosłownie jak
niewyżyte seksualnie zwierzę - na widok moich koleżanek, wydawał dziwne
dźwięki, jęki, wycia. Tak na każdej katechezie. Po latach się dowiedziałem, że
odszedł z kościoła - czyli zachował się po ludzku i pewnie poszukał sobie
jakiejś kobitki, w przeciwieństwie do wielu hipokrytów w habitach!
JEDNYM
SŁOWEM KK W POLSCE PRAGNIE CZYNIĆ PRANIE MÓZGU BEZ WZGLĘDU NA WIEK I WOLE
SŁUCHACZA, czy to nie jest sekta???
Oto
są efekty wprowadzenia religii do szkół. Ktoś chciał kościołowi wejść po palcu
do d... i teraz zbiera żniwa. Katecheci mieli być wynagradzani ze środków kurii a teraz żądają karty nauczyciela!!!!!!!
żenada. Wywalić to z powrotem do salek, wtedy będą przychodzić ci, co chcą, a nie
co muszą.
Pogratulować
facetowi odwagi - postawił na szali swoje życie zawodowe, wielki szacunek. Polska
religia to w wielkiej części zabobon ograniczający się do przypodobania proboszczowi,
mam to szczęście ze mieszkam w większym mieście i mogę wybierać gdzie iść na mszę.
Państwo
"świeckie", które opłaca religijną indoktrynację obywateli od
najmłodszych lat. Katabasy zaś się cieszą, bo przeciętny Kowalski nie
kwestionuje tego, co mu wtłaczano do łba odkąd pamięta. Przekonany jest jednak,
że po śmierci dostanie własną chmurkę i harfę w niebie - za odpowiednią opłatą
oczywiście.
Poziom
i sposób nauki religii - to tragedia. Co więcej - władze oświatowe nie robią
nic, by ten stan rzeczy zmienić? Dzieci i młodzież poddaje się terrorowi
ideologicznemu, a ci, którzy się wyłamują, są publicznie często piętnowani.
Najwyższy czas położyć temu kres.
„Sektę, według encyklopedystów z PWN,
charakteryzuje zespół wybranych cech, które często uznawane są za negatywne
przez oficjalne instytucje państwowe lub religijne, m.in. autorytarne
sprawowanie władzy przez przywódcę sekty, traktowanie członków sekty w sposób
instrumentalny przez jej kierownictwo, łączenie celów politycznych i
ekonomicznych (czerpanie korzyści materialnych z działalności sekty przez
wybrane osoby lub grupy osób) z celami religijnymi lub parareligijnymi, brak
samokrytycyzmu, dążenie do uniezależnienia się od uznawanych przez
społeczeństwo czynników kontroli (np. rodzina lub media)[3]."
Jak zauważyliście jest to definicja sekty?................ A czy zauważyliście
jakąś różnicę pomiędzy kościołem katolickim a tą definicją.
Baranki
boże mają cicho siedzieć. Walić łbem przed biskupem. Buchać go w pierścionek i
obsypywać złotem. Ta wizja (obowiązująca) KRK prowadzi do pustych kościołów i
obrzydzenia do kleru. A propos: jak filozof może być wierzący? Trzymaj się
Kolego!
Brawo
dla tego pana. Dawno nie było mi dane czytać czegoś tak rozsądnego w temacie
lekcji religii. Żal, że większość jego kolegów po fachu posługuje się na tych
lekcjach koszmarną nowomową (vide: przykładowy temat lekcji: Duch święty działa
w Kościele) i że prawdopodobnie ktoś taki przejmie teraz jego podopiecznych. A,
jak widać powyżej, te lekcje mogłyby służyć fajnym celom.
To
nawet nie zatrąca absurdem, to jest stężony koncentrat absurdu... W szkole prowadzonej i utrzymywanej przez samorząd i merytorycznie podległej
stosownemu kuratorium biskup daje i zabiera uprawnienia do nauczania
przedmiotu... Stosowne kuratorium nie ma wpływu na podstawę programową przedmiotu czy
przygotowanie "wykładowców" do jego nauczania. Organ prowadzący,
który wypłaca katechecie pensję nie może w stosunku do niego używać środków
dyscyplinujących (nie chodzi o bohatera artykułu), bo ten podlega biskupowi... Rozwiązania tego problemu mogą być jedno: przeniesienie religii do sal katechetycznych
przy parafiach gdzie będzie się odbywać na warunkach episkopatu i za jego pieniądze
połączone z wywaleniem tego przedmiotu ze świadectwa.
KK
w Polsce, poprzez swoich proboszczów, księży, indoktrynuje a nie naucza...
Większość księży, to tępe nieuki, na miarę Rydzyka, czy Sobeckiej.... W polskim
KK nadal panuje ogromny wstręt do nauk poznawczych.. Kościół potrzebuje wytresowanych wiernych, którzy nie zdają kłopotliwych
pytań...itd.
Stąd tyle zła w polskim KK.......
Najlepsza
wg KK do nauczania religii (jedynie słusznej o jedynie słusznym bogu) jest
katechetka, która zabrania chłopcom przy siusianiu patrzeć na siusiaka
(autentyczne - wiem od wnuka), a na pytanie: co mają dziewczynki zamiast
siusiaka i dlaczego doprowadziła dziecko do płaczu grożąc mękami piekielnymi
(smażenie się we wrzącym oleju itp)!!! Brawo panie biskupie - za 15 lat zamienią
wam kościoły na supermarkety i magazyny - tylko tak dalej!!!!
"
Analiza wiary jako aktu woli i rozumu"
Przecież oficjalne stanowisko polskiego KK to "rób i myśl jak ci ksiądz każe
i nie zadawaj głupich pytań", skąd pomysł, ze Katolik Polski może
samodzielnie myśleć?
To nie kościół pcha się do szkoły, to rodzice i rada rodziców zabiegają o religię w szkole. NA CALĄ KLASĘ TYLKO JEDNA OSOBA CHODZI NA ETYKĘ.
OdpowiedzUsuńJesteśmy ciemnotą jako społeczność tego kraju.