Kard. Nycz: abp
Wesołowski popełnił wielkie zło
Watykan surowo ukarał arcybiskupa Józefa
Wesołowskiego. Były nuncjusz na Dominikanie za pedofilię został
wczoraj przeniesiony do stanu świeckiego. - To jasno pokazuje, że nie
ma w takich wypadkach względu na pełnioną przez kogoś funkcję - skomentował
kardynał Kazimierz Nycz. Metropolita warszawski mówi, że arcybiskup
Wesołowski popełnił "wielkie zło".
Hierarcha wyjaśnia, że z
chwilą uprawomocnienia się wyroku w drugiej instancji przyjdzie czas na proces
cywilny. W tym wypadku może się on toczyć w Watykanie, na Dominikanie, nawet w
Polsce, jeżeli prokuratorzy znajdą do tego przesłanki. - Przed Kościołem jest
też sprawa pomocy pokrzywdzonym - dodaje kardynał.
Kara usunięcia ze stanu
duchownego to obok ekskomuniki najcięższa z kar przewidzianych przez Kościół. Biuro
prasowe Stolicy Apostolskiej podało też, że duchownemu ograniczono możliwość
poruszania się. To znaczy, że musi być pod określonym adresem i tam czekać na
dalsze decyzje. Być może zabrano mu także watykański paszport.
Watykan podjął decyzję ws. abpa Wesołowskiego
Oskarżony o pedofilię były
nuncjusz apostolski na Dominikanie abp Józef Wesołowski został wydalony ze
stanu duchownego - podał wczoraj Watykan, kończąc w ten sposób pierwsze
postępowanie w tej sprawie przed trybunałem kanonicznym w Kongregacji Nauki
Wiary.
Warszawska prokuratura
okręgowa zapowiedziała, że przeanalizuje nową sytuację prawną Wesołowskiego.
Polski hierarcha ma teraz
dwa miesiące na odwołanie się od tej decyzji. Jednocześnie przed watykańskim
wymiarem sprawiedliwości toczy się osobne, karne postępowanie w sprawie byłego
nuncjusza, zdymisjonowanego przez papieża Franciszka w trybie pilnym w sierpniu
zeszłego roku.
Watykańskie biuro prasowe
wyjaśniło w komunikacie, że do tej pory abp Wesołowski korzystał z "pewnej
swobody poruszania się". Teraz jednak - dodano - w związku z powagą
stawianych mu zarzutów zastosowane wobec niego zostaną "stosowne
środki". W nocie nie sprecyzowano, jakie to "stosowne środki".
Podano, że postępowanie
karne przed organami watykańskiego wymiaru sprawiedliwości będzie kontynuowane
po uprawomocnieniu się wyroku kanonicznego wydanego przez trybunał Kongregacji
Nauki Wiary.
Rzecznik Watykanu ksiądz
Federico Lombardi powiedział dziennikarzom, że środki, jakie zostaną
zastosowane wobec byłego nuncjusza, będą polegać na pozbawieniu go swobody
poruszania się. Będzie on musiał przebywać "pod precyzyjnym adresem"
jako osoba czekająca na dalsze postępowanie sądowe - wyjaśnił.
Watykan, który przez blisko
rok nie ujawniał informacji o miejscu pobytu abpa Wesołowskiego, teraz również
nie wyjaśnił, gdzie on przebywa. O sprawę Wesołowskiego pytano delegację
Stolicy Apostolskiej dwukrotnie w tym roku na forum ONZ - podczas jej spotkania
z Komitetem ds. Praw Dziecka w styczniu i w maju na obradach Komitetu Przeciwko
Torturom. Watykan przy obu tych okazjach zapewniał, że jeśli zarzuty pedofilii
się potwierdzą, były nuncjusz zostanie surowo ukarany.
Warszawska prokuratura
okręgowa przeanalizuje nową sytuację prawną abpa Wesołowskiego po jego
wykluczeniu ze stanu duchownego - poinformowała PAP prokurator Katarzyna
Calów-Jaszewska.
- To nowa sytuacja, o której
nie jesteśmy jeszcze oficjalnie powiadomieni. Przeanalizujemy stan prawny i
dopiero wtedy podejmiemy dalsze decyzje - powiedziała. Analizowana ma być
kwestia obywatelstwa byłego duchownego i możliwość ścigania go w Polsce.
Polskie śledztwo w sprawie
ujawnionych przez dominikańskie media przestępstw polskich duchownych jest
prowadzone od września 2013 r. Dotyczy podejrzenia seksualnego wykorzystywania
dzieci przez dwóch polskich duchownych - jednym z nich miał być Wojciech G. (w
lutym usłyszał cztery zarzuty), a drugim - abp Wesołowski. Według mediów wątek
nuncjusza miał być umorzony przez warszawską prokuraturę, ponieważ dowody
zebrane przez dominikańskich śledczych miały trafić do Watykanu, który prowadzi
własne śledztwo (Wesołowski jest obywatelem Watykanu). Niedawno prokuratura
wystosowała w jego sprawie dwa wnioski o pomoc prawną do Watykanu i Dominikany.
(RC)
Polecamy także:
KOMENTARZE:
Badanie pokazuje, że wzrosła liczba osób, które określają się jako głęboko wierzące. Tak ocenia siebie 20% badanych – to dwukrotnie więcej niż w 1991 r. Ale sam odsetek wierzących spadł do poziomu 60,8%. Rodzina i wiara to wartości wciąż najważniejsze dla Polaków. Coraz większą aprobatę zyskuje parafialna pomoc charytatywna.
Szczegółowe badanie dominicantes i communicantes przynosi, co roku dane o ilości osób uczestniczących we Mszy św. i przystępujących do Komunii św. Badanie postaw religijnych odpowiada z kolei na pytanie o motywacje uczestnictwa w praktykach religijnych. Jak się okazuje, udział we Mszy św. to dla Polaków przeżycie religijne i nakaz sumienia? Motywacje religijne zdecydowanie przeważają nad społeczno-obyczajowymi.
Wierni coraz mniej czują się jednak związani ze swoją parafią. Aż trzykrotnie wzrósł zanik więzi z parafią wśród mieszkańców wsi, mimo to oni najczęściej wspierają parafię ofiarami i angażują się w prace porządkowe w kościele. W latach 1991-2002 można mówić o pewnej stabilizacji praktyk wśród polskich katolików, z kolei w latach 2002-2012 odnotowano spadek zaangażowania. Niepokojące jest zmniejszanie się udziału najmłodszych roczników badanych w praktykach religijnych, co może być zapowiedzią długotrwałego spadku religijności w całym społeczeństwie. Wydaje się, że katolicka Polska dopiero po dwóch dekadach transformacji ustrojowej i społeczno - kulturowej, po wejściu do Unii Europejskiej, zaczyna w sposób bardziej wyraźny zmagać się z wyzwaniami post chrześcijańskiej czy post sekularnej Europy – podsumowuje, ks. prof. Janusz Mariański z Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego SAC. Coraz powszechniejsze staje się przyzwolenie na seks przed ślubem czy stosowanie środków antykoncepcyjnych. Ale jednocześnie rośnie akceptacja głosu Kościoła odnośnie aborcji i eutanazji.
Jak pokazuje badanie, nie odnotowuje się wykluczenia wartości religijnych i moralnych ze sfery publicznej? Z drugiej jednak strony, w skali całej populacji, religijność nie stanowi dziś dominującego czynnika wpływającego na postawy w obrębie sfery publicznej.
~odp do ~Nycza : Ciężkie przestępstwo złem
można tak po kościelnemu nazywać kolego Wesołowskiego, ale to jest przestępstwo, za które powinno się siedzieć w pierdlu od zaraz, niezależnie kto je popełnił, a że
popełnił je utuczony purpurowy pasożyt zaufany z racji pełnienia funkcji biskupa
i nuncjusza, to taki utuczony przestępczy wieprz powinien dostać karę z
paragrafu, z górną granicą i już dawno powinien siedzieć pod nadzorem prokuratora
Dominikany. A nie wałęsać się pół roku po ogrodach watykańskich i czekać, czy a nóż nie zamiotą tego pod dywan, jak dotychczas od wiekóww tej stajni Audiasza robiono.
~BOLO : KK bezwzględnie winien ponosić odpowiedzialność za
czyny kleru. Celibat wymyślono po to, aby majątek Watykanu nie przechodził na
rodziny kleru. Coś za coś. Nie ma rodzin - jest odpowiedzialność za ogierów.
~fox : A dlaczego Nycz nie skrytykował pedofilii
Wesołowskiego zanim głos zabrał Watykan? Odpowiedź znana jest chyba wielu
ludziom, swój swojego kryje i gra na zwłokę…
~matka : Surowo ukarany?? To żart??? Surowo są ukarane
ofiary, bo do końca życia trauma... Mam nadzieję, że Wesołowski pójdzie
siedzieć i tam go będą posuwać kilka razy dziennie - tylko na to zasłużył. Długiego
życia arcybiskupowi życzę i zdrowia… w pierdlu!
~nicku : Jako osoba świecka zdecydowanie sobie wypraszam
przenoszenie tego zboka do MOJEGO stanu!!! Zatrzymajcie go sobie, katabasy, dla
siebie! Znacznie bardziej do was pasuje.
~Wolak : co nawywijał ten przebieraniec w ciągu roku ...
ojej. Rok temu Stasiek z Dziwiszów i Michalik mówili, że problem pedofilów nie
występuje w Wolskim kościele…
~OBSERWATOR BB : Czy kościół powinien płacić odszkodowania?! Tak i
to bez jakiejkolwiek dyskusji - jak wychował swoich wychowanków to niech ponosi
winę, bo nikt mi nie powie, że podwładni młodych księży nie widzą, co młodzi
katecheci a potem księża i wyżej robili w swych celach, bo to chyba się tak
nazywa? Swój swego zawsze będzie bronił, dobrze, że mamy teraz takie czasy ze
rodzice więcej rozumieją swe pociechy i potrafią zaraz zareagować a nie jak
jeszcze przed 30 laty, gdy dziewczynka czy chłopiec wrócili z lekcji religii skarżąc
się mamie a ta ofuknęła dzieciaka że kłamie i zmyśla, i plecie bzdury bo księżulek
to Taki dobry i tak dobrze uczy… Jednym słowem wyrżnąć tę watahę, tylko jedno
pytanie, gdzie Nycz załatwia swe potrzeby seksualne - pije Brom?
~oliwia do ~wanda: Trwa seria ujawnianych
skandali pedofilskich, pokazujących w praktyce zasadę milczenia na temat
przestępstw seksualnych.
Wielki wkład w tę zasadę ma błogosławiony Pius XII, który 20 lutego 1866 roku zatwierdził instrukcję będącą pierwowzorem Crimen Sollicitationis. Stanowiła ona uzupełnienie i uszczegółowienie instrukcji Sacramentum Poenitentiae Benedykta XIV z 1741 roku. W punkcie 14 nakazywała zachowanie największej tajności spraw mogących narazić Kościół i kler na hańbę – m. in. przez złożenie przysięgi milczenia przez wszystkich mających z nimi do czynienia – tak podczas sprawy jak i po wsze czasy.
Tajemnice mogące zagrozić Kościołowi instrukcja polecała zabierać do grobu. Po wydaniu Kodeksu prawa kanonicznego w 1917 roku pojawiła się potrzeba wydania nowej instrukcji. Ta powstała w 1922 roku i prawie niczym nie różniła się od następnej z 1962 roku, czyli sławnej Crimen Sollicitationis. Tak więc już w XIX wieku Kościół zdawał sobie sprawę z „konieczności” obejmowania „tajemnicą pontyfikalną” (która niczym nie różniła się od mafijnej omerty) przestępstw seksualnych – na sto lat przed rewolucją seksualną, którą kardynał Christoph Schonborn chciałby oskarżyć o spowodowanie rozkwitu pedofilii).
W 1962 roku Kongregacja Nauki Wiary (do niedawna jej szefem był Ratzinger) wysłała do wszystkich biskupów na świecie tajną instrukcję Crimen Sollicitationis, która pozostała w mocy do 2001 roku. Nakazywała ona ukrywanie przestępstw kleru za wszelką cenę, aby nie splamić dobrego (sic!) imienia Kościoła. Dopiero 30 kwietnia 2001 roku Jan Paweł II wydał list apostolski Sacramentorum sanctitatis tutela, a 18 maja ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, a obecny papież, wydał dokument De delictis gravioribus („O poważnych przestępstwach”), określający nowe zasady postępowania.
I dopiero list apostolski z 2001 roku potwierdził publicznie istnienie Crimen Sollicitationis. Potrzeba było jednak zażartej batalii prawnej w obronie ofiar molestowania seksualnego, by to się stało. Instrukcja z 1962 roku, choć oficjalnie odnosiła się do nakłaniania do seksu podczas spowiedzi, nie ograniczała się do niego. Obejmowała cztery czyny: nakłanianie do seksu, homoseksualizm, pedofilię i zoofilię. To wszystko przeniesiono z instrukcji z 1922 roku, kiedy o „świerszczykach” i tabletkach antykoncepcyjnych, które rzekomo tak deprawują księży (rewolucja seksualna!), nikomu się jeszcze nie śniło...
Dopiero w styczniu 2010 roku, po udokumentowaniu procederu ochraniania pedofilów przez biskupów w Irlandii i zapłacie 2 miliardów dolarów odszkodowań w samych tylko Stanach Zjednoczonych, Watykan najwyraźniej się poddał – kardynał Claudio Hummes w wywiadzie dla „L’Osservatore Romano” obiecał przekazywanie informacji o pedofilach władzom świeckim, ale... po uznaniu ich za winnych przez Kościół. Czyli w praktyce chodzi o wyrzucanie ze swego gniazda tych, o których wiadomo, że prędzej czy później staną się źródłem problemów. Nie ma mowy o stosowaniu standardów, jakie obowiązują poza Kościołem, czyli informowaniu władz o podejrzeniach i zostawianiu im śledztwa. Kościół nadal chce być sędzią we własnej sprawie. Mimo to prasa włoska nazwała wydarzenie początkiem nowej epoki.
Można zaryzykować twierdzenie, że Watykan – po półtorawiekowej tradycji utrzymywania w sekrecie tego, co może narazić go na utratę autorytetu – nie jest w stanie zdobyć się na nic więcej niż wyrzucanie ze swojego grona „zgniłych jabłek”. Bez doktrynalnego „trzęsienia ziemi” i usunięcia przyczyn kryzysu skandale pedofilskie będą wybuchały z miesiąca na miesiąc przez kolejne lata, aż zamienią się w jedno pasmo przedłużonej agonii.
Dwa najważniejsze ośrodki zaradcze to zniesienie celibatu i kapłaństwo kobiet. Na naszych oczach Kościół katolicki właśnie przegrał walkę z naturą. Jak na ironię, napisało to 11 marca włoska historyk Lucetta Saraffia w uznawanym za organ Watykanu „L’Osservatore Romano”. O związku między pedofilią a celibatem ostrożnie napomknął też były uczeń papieża, kardynał Christoph Schonborn. To więcej niż klęska – to katastrofa.
Wielki wkład w tę zasadę ma błogosławiony Pius XII, który 20 lutego 1866 roku zatwierdził instrukcję będącą pierwowzorem Crimen Sollicitationis. Stanowiła ona uzupełnienie i uszczegółowienie instrukcji Sacramentum Poenitentiae Benedykta XIV z 1741 roku. W punkcie 14 nakazywała zachowanie największej tajności spraw mogących narazić Kościół i kler na hańbę – m. in. przez złożenie przysięgi milczenia przez wszystkich mających z nimi do czynienia – tak podczas sprawy jak i po wsze czasy.
Tajemnice mogące zagrozić Kościołowi instrukcja polecała zabierać do grobu. Po wydaniu Kodeksu prawa kanonicznego w 1917 roku pojawiła się potrzeba wydania nowej instrukcji. Ta powstała w 1922 roku i prawie niczym nie różniła się od następnej z 1962 roku, czyli sławnej Crimen Sollicitationis. Tak więc już w XIX wieku Kościół zdawał sobie sprawę z „konieczności” obejmowania „tajemnicą pontyfikalną” (która niczym nie różniła się od mafijnej omerty) przestępstw seksualnych – na sto lat przed rewolucją seksualną, którą kardynał Christoph Schonborn chciałby oskarżyć o spowodowanie rozkwitu pedofilii).
W 1962 roku Kongregacja Nauki Wiary (do niedawna jej szefem był Ratzinger) wysłała do wszystkich biskupów na świecie tajną instrukcję Crimen Sollicitationis, która pozostała w mocy do 2001 roku. Nakazywała ona ukrywanie przestępstw kleru za wszelką cenę, aby nie splamić dobrego (sic!) imienia Kościoła. Dopiero 30 kwietnia 2001 roku Jan Paweł II wydał list apostolski Sacramentorum sanctitatis tutela, a 18 maja ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, a obecny papież, wydał dokument De delictis gravioribus („O poważnych przestępstwach”), określający nowe zasady postępowania.
I dopiero list apostolski z 2001 roku potwierdził publicznie istnienie Crimen Sollicitationis. Potrzeba było jednak zażartej batalii prawnej w obronie ofiar molestowania seksualnego, by to się stało. Instrukcja z 1962 roku, choć oficjalnie odnosiła się do nakłaniania do seksu podczas spowiedzi, nie ograniczała się do niego. Obejmowała cztery czyny: nakłanianie do seksu, homoseksualizm, pedofilię i zoofilię. To wszystko przeniesiono z instrukcji z 1922 roku, kiedy o „świerszczykach” i tabletkach antykoncepcyjnych, które rzekomo tak deprawują księży (rewolucja seksualna!), nikomu się jeszcze nie śniło...
Dopiero w styczniu 2010 roku, po udokumentowaniu procederu ochraniania pedofilów przez biskupów w Irlandii i zapłacie 2 miliardów dolarów odszkodowań w samych tylko Stanach Zjednoczonych, Watykan najwyraźniej się poddał – kardynał Claudio Hummes w wywiadzie dla „L’Osservatore Romano” obiecał przekazywanie informacji o pedofilach władzom świeckim, ale... po uznaniu ich za winnych przez Kościół. Czyli w praktyce chodzi o wyrzucanie ze swego gniazda tych, o których wiadomo, że prędzej czy później staną się źródłem problemów. Nie ma mowy o stosowaniu standardów, jakie obowiązują poza Kościołem, czyli informowaniu władz o podejrzeniach i zostawianiu im śledztwa. Kościół nadal chce być sędzią we własnej sprawie. Mimo to prasa włoska nazwała wydarzenie początkiem nowej epoki.
Można zaryzykować twierdzenie, że Watykan – po półtorawiekowej tradycji utrzymywania w sekrecie tego, co może narazić go na utratę autorytetu – nie jest w stanie zdobyć się na nic więcej niż wyrzucanie ze swojego grona „zgniłych jabłek”. Bez doktrynalnego „trzęsienia ziemi” i usunięcia przyczyn kryzysu skandale pedofilskie będą wybuchały z miesiąca na miesiąc przez kolejne lata, aż zamienią się w jedno pasmo przedłużonej agonii.
Dwa najważniejsze ośrodki zaradcze to zniesienie celibatu i kapłaństwo kobiet. Na naszych oczach Kościół katolicki właśnie przegrał walkę z naturą. Jak na ironię, napisało to 11 marca włoska historyk Lucetta Saraffia w uznawanym za organ Watykanu „L’Osservatore Romano”. O związku między pedofilią a celibatem ostrożnie napomknął też były uczeń papieża, kardynał Christoph Schonborn. To więcej niż klęska – to katastrofa.
Nie wiem czy czasami to nie był ten prawdziwy? Ale co on by na ziemi szukał?
~DANA : Zaraz, zaraz... Sama degradacja pasterza z funkcji
i wydalenie ze stanu kapłańskiego to nie żadna kara właściwa. Nie podniecajcie
się tak. Karą będzie wyrok sądu świeckiego, bo dla grzesznego Wesołowskiego
widocznie zaszczyty w Kk nic nie znaczyły skoro postanowić iść drogą szatana.
Według mnie o sukcesie należałoby mówić dopiero, jak świat potępi tego kapłana
i zostanie osądzony przez niezawisły sąd. Kary kościelne mnie nie
satysfakcjonują - chcę widzieć go za kratami więzienia, tak jak widzę innych
pedofilów spoza kościoła...w kajdankach i na deptaku więziennym.
~mąci woda... do ~matka: To więzienne po.sówanie. To
dla niego będzie również przyjemność... Jeżeli pedofile nie potrafią opanować
impulsu, bo wiemy, że działają pod wpływem impulsu, to powinni brać przymusowo
leki na obniżenie tzw. pobudzenia impulsowego i do tego jeszcze przymusowa
edukacja… dokształcić ich w ten sposób, żeby zrozumieli jak ogromny jest. to
ból dla dziecka jaki to jest nieograniczony ból brzucha gdzie ból ciągnie aż do
kanału, że dzieci piszczą z bólu albo już nic nie potrafią wykrztusić ani
żadnego słowa z bólu... Jak ból zęba przy kanałowym leczeniu na żywca, ale sto
razy gorszy aż nawet czasami tak że dochodzi do śmierci dziecka oraz
śmiertelnego cierpienia dla rodziny tego dziecka?.. Trzeba wsadzić im parasol
wielkości kuli ziemskiej i rozłożyć w odbycie niech poczują i zrozumieją ból,
który czuje dziecko... i do tego jeszcze pobić... i psychicznie zrobić wodę z
mózgu czyli psychicznego niewolnika aż poczują na swojej skórze co to znaczy
dla tak małego dzieciątka... Tylko wyrok powinien wykonać Majk Tajson... Zwany
Bestia... Dla świadomych pedofilów litości nie powinno być.... Powinni sami
wyręczyć sądy i swoje ofiary; żeby nie musiały oglądać ich parszywych "gemb"; to
sami powinni się - zakopać żywcem...
~Dlatego do ~obserwator bb: Kanadyjscy naukowcy
twierdzą, że znaleźli psychologiczne podstawy ateizmu. Kilka eksperymentów
wykazało, że ci, którzy nie wierzą w siły nadprzyrodzone, myślą o świecie
bardziej krytycznie i analitycznie od wierzących.
Wyniki badań publikuje prestiżowy tygodnik naukowy, Science.
Naukowcy zgadzają się, że większość ludzi wierzy lub ma potrzebę wiary w Boga albo inną formę sił nadprzyrodzonych. Są jednak setki milionów ludzi, którzy określają się jako niewierzący.
Psychologowie z kanadyjskiego Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej próbowali eksperymentalnie ustalić, dlaczego tak jest. Współautor badań doktor Will Gervais mówi, że jednym ochotnikom zadawano pytania i oferowano wygodne, intuicyjne odpowiedzi; ci, którzy je odrzucali i wkładali wysiłek w to, żeby myśleć krytycznie, analitycznie częściej od innych deklarowali brak wiary.
Potwierdziły to inne testy - językowe czy obrazkowe. Kanadyjscy badacze zwracają uwagę, że przyczyn niewiary może być więcej - na przykład kultura i wychowanie. Zdaniem niektórych innych naukowców, wierzenia religijne nasilają się natomiast w sytuacji poczucia braku kontroli nad życiem czy przy niedoborach żywności.
Wyniki badań publikuje prestiżowy tygodnik naukowy, Science.
Naukowcy zgadzają się, że większość ludzi wierzy lub ma potrzebę wiary w Boga albo inną formę sił nadprzyrodzonych. Są jednak setki milionów ludzi, którzy określają się jako niewierzący.
Psychologowie z kanadyjskiego Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej próbowali eksperymentalnie ustalić, dlaczego tak jest. Współautor badań doktor Will Gervais mówi, że jednym ochotnikom zadawano pytania i oferowano wygodne, intuicyjne odpowiedzi; ci, którzy je odrzucali i wkładali wysiłek w to, żeby myśleć krytycznie, analitycznie częściej od innych deklarowali brak wiary.
Potwierdziły to inne testy - językowe czy obrazkowe. Kanadyjscy badacze zwracają uwagę, że przyczyn niewiary może być więcej - na przykład kultura i wychowanie. Zdaniem niektórych innych naukowców, wierzenia religijne nasilają się natomiast w sytuacji poczucia braku kontroli nad życiem czy przy niedoborach żywności.
~Gerzgorz : Problem z takimi przestępstwami polega na tym, że
biskup podlega w pierwszej kolejności prawu watykańskiemu a potem dopiero prawu
polskiemu. Ten sam manewr zastosowali lekarze. Chcę podlegać prawu boskiemu a
dopiero w dalszej kolejności prawu państwowemu. O ile prawo watykańskie jest
prawem spisanym na papierze i odpowiedzialność za to prawo bierze na siebie
Papież (można się odwołać do niego) to za prawo boskie odpowiada Bóg a do niego
odwoływać się w sądzie nie można.
~Allan Delon : Arcybiskup Wesołowski był mianowany na swoje
zaszczytne stanowiska przez Jana Pawła II. I jak tu nie mówić ze nasz papież
nie był mecenasem pedofilii. Nikt mi nie powie, że Dziwisz i Wojtyła nie
wiedzieli o największym gwałcicielu dzieci, o księdzu Maciello, założycielu
Legionów Chrystusa. I on miał nawet byś ŚWIĘTYM!!!!
~zzyx : Watykan niechętnie wydaje swoich obywateli.
Rozumiem, że jak obywatel Watykanu i Polski jest przestępcą, to nie bardzo chcą
go wydać i wtedy bardziej jest Watykańczykiem. Ale emeryturka, świadczenia to z
Polski, bo wtedy jest Polakiem pełną gębą? Bo Polska to głupia krowa dojna,
którą można i należy dymać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz