Translate

środa, 31 lipca 2013

Skandal w seminarium duchownym - Komentarze...128



Skandal w seminarium duchownym w Wuerzburgu.

Seminarium duchownym w Wuerzburgu wstrząsnął w maju br. skandal: dochodzić miało tam do incydentów o neonazistowskim charakterze. Badania niezależnej komisji potwierdziły pogłoski. Będą konsekwencje.


Rektor seminarium w Wuerzburgu Herbert Baumann nie wierzył własnym uszom, kiedy dowiedział się o zarzutach pod adresem swoich alumnów w maju. Huczało o tym w całej niemieckiej prasie. - Mamy wrażenie, że stoimy nad otchłanią - powiedział wtedy w wywiadzie dla "Spiegla".
Zarzuty stawiane młodym klerykom z kilku stron były poważne: mieli opowiadać sobie dowcipy o obozach koncentracyjnych, słuchali brunatnej muzyki, m.in. ulubionego marszu Hitlera "Badenweiler Marsch", hucznie świętowali w dniu urodzin "Führera".

Aby wyjaśnić te zarzuty powołana została niezależna od Kościoła komisja pod przewodnictwem Norberta Baumanna, sędziego Wyższego Sądu Krajowego w Bambergu.

Badania komisji trwały 5 tygodni; przesłuchano 28 osób, w tym rektora i kleryków. Jak podkreślił sędzia Norbert Baumann ze strony Kościoła nie było żadnych ograniczeń czy ingerencji w pracę komisji.

W opublikowanym obecnie raporcie stwierdza się, że faktycznie jeden z alumnów opowiadał "co najmniej trzy dowcipy o obozach koncentracyjnych", ponadto podczas biesiady w piwiarni imitował gesty i sposób mówienia Adolfa Hitlera.

"Murzyn do sprzątania"

Komisja potwierdziła także, że po posiłku w seminarium jeden z alumnów domagał się, by przyszedł jakiś "murzyn do sprzątania". Inny był na koncercie kontrowersyjnej grupy Frei.Wild, której przypisuje się bliskość z prawicowym ekstremizmem, przy czym ubiegał się on o zwolnienie na ten czas z obowiązkowej obecności na mszy. Prosząc o zezwolenie, nie chciał wyjawić, na jaki koncert się wybiera.

Komisja stwierdza w raporcie, że niepokojące były także reakcje alumnów na antyrasistowską demonstrację, jaka odbywała się w Wuerzburgu. Gromko postulowali, by demonstrantom "dać po mordach".

Konkretne i udowodnione zarzuty wysuwa się wobec dwóch alumnów, którzy w konsekwencji zostali relegowani z seminarium. Z trzecim będą jeszcze prowadzone rozmowy, jak w wywiadzie dla monachijskiej kościelnej stacji radiowej poinformował biskup Bamberga Ludwig Schick. Chodzi tu o kleryka, który wygrażał demonstrantom.

Obciążona atmosfera w seminarium

Arcybiskup Schick zaznaczył w rozmowie z prasą, że jako biskupa Kościoła światowego szczególnie niepokoją go antysemickie i rasistowskie wypowiedzi i gloryfikacja symboli nazistowskich i narodowego nacjonalizmu.

Biskup Wuerzburga Friedhelm Hofman zaznaczył, że każda działalność pod dachem Kościoła wymaga "jednoznacznej identyfikacji z naszym demokratycznym ustrojem". W seminarium duchownym w Wuerzburgu kształcą się klerycy obydwu diecezji.

Jak zaznaczył przewodniczący komisji, sędzia Baumann, pomimo wyników badań komisji nie może być mowy o żadnym "brunatnym bagnie czy brunatnym towarzystwie w seminarium".

Biskup Hofmann wyraził ulgę na to stwierdzenie, i podkreślił, że "występki kilku alumnów ogólnie bardzo obciążyły atmosferę w całym seminarium".

dpa, Spiegel / Małgorzata Matzke

red.odp.:

(PG)

Źródło: Deutsche Welle


KOMENTARZE:

~bokasyko : W Polsce nie jest lepiej! Dlatego mój apel! Obudź się Polsko, ludu powstań z kolan, zrzuć kajdany czarnej zarazy! Nie bójcie się prawdy - te słowa, kieruję do wszystkich wierzących, w szczególności katolików; a prawda jest taka: nie było, nie ma i nie będzie bogów, odrzućcie te mity, potworne bzdury, miejcie przede wszystkim szacunek dla istoty ludzkiej, szacunek dla samego siebie! Podnieście się z kolan! Na szacunek dla siebie i dla istoty ludzkiej będzie was stać wtedy i tylko wtedy, gdy otworzycie oczy i odrzucicie religie, wierzenia w te wszystkie prastare, przegniłe bujdy, starajcie się odzyskać wszystko to, co odebrała wam religia: wolność myślenia, swobodę dyskusji, racjonalizm, głęboką duchowość, niezależność od autorytetów, możliwość rozwinięcia własnej koncepcji życia. Właśnie taki stan świadomości, stan w rozwoju człowieka, osiągany z zasady w wieku dorosłym, nazywa się ateizmem! Ateizm to czyste, nieskażone religijnymi iluzjami spojrzenie na świat; to poszukiwanie prawdy, od której oddalają się ludzie religijni, utwierdzający się w swych mitologicznych i baśniowych przekonaniach.  

~alvin do ~Prawda wyzwala: Porównywanie nauki kościoła z biblią jest nieporozumieniem. J. Mill już na początku XVIII wieku, mając do dyspozycji tylko ok. 100 starych manuskryptów greckich znalazł ok. 30 000 miejsc w Nowym Testamencie, w których nie zgadzał się on ze starszymi a więc wiarygodniejszymi pismami. Obecnie mówi się 300 000 (trzystu tysiącach!) takich miejsc. Są to zmiany wynikające z błędów kopistów, ale także celowo wprowadzanych poprawkach przez chrześcijańskich ortodoksów, w celu poparcia dla powstającej doktryny. Jednym słowem biblia to w znacznej mierze fałszywka.  


~GOOGLE : SOLAFIDE WIARYGODNOSC BIBLII do ~alvin:

"W książce „Kod Leonarda da Vinci” jej autor, Dan Brown, szerzy pogląd, że cztery Ewangelie wybrano do Nowego Testamentu dopiero w IV w., gdy na Soborze w Nicei (325 r.) przegłosowano jego kanon. Wówczas za sprawą Kościoła i cesarza Konstantyna gnostyckie ewangelie miały zostać „zebrane i spalone”. Jak było naprawdę? Jaki udział w wyborze pism do Nowego Testamentu mieli biskupi, a jaki cesarz? Czy coś zataili?

"Wszyscy, którzy wybrali zakazane ewangelie i odwrócili się od wersji Konstantyna, zostali nazwani heretykami. Wtedy właśnie powstało słowo heretyk.
Łacińskie słowo haereticus znaczy >wybór<. Ci, którzy dokonali tego wyboru, byli pierwszymi heretykami” – napisał Brown. Tylko w tym jednym akapicie kilkakrotnie się pomylił. Polski wydawca poprawił błędne odniesienie Browna do łaciny zamiast do greki, a także to, że chodziło o słowo heresia, a więc „wybór”, a nie haereticus, czyli „heretyk”. Brown oparł się w swoim wywodzie na pseudonaukowej książce pt. „Templariusze” (The Templar Revelation), z której zaczerpnął wiele materiału. Jej autorzy sugerują, że słowo „herezja” sięga korzeniami soboru nicejskiego. Ale tak nie jest. Słowa „heretyk” użył już apostoł Paweł w 63 r. w Liście do Tytusa (3,10), a w jego I Liście do Koryntian z 54 r. pojawia się słowo „herezja”, które oznaczało wybór lub frakcję (11,19). W I w. użył go Józef Flawiusz, gdy opisywał trzy żydowskie frakcje religijne (gr. airesis): saduceuszy, faryzeuszy i esseńczyków. Występuje ono również w dziele Tertuliana „Przestrogi przed heretykami” (De praescriptione haereticorum) oraz Ireneusza „Przeciwko herezjom” (Adversus haereses) z końca II wieku. Brown nie wie, o czym pisze.

Cesarz Konstantyn a Biblia

Brown stwierdza, że księgi biblijne „zestawił pogański cesarz Konstantyn”, co jest nonsensem, gdyż Stary Testament powstał na wieki przed cesarzem Konstantynem, a nawet przed Chrystusem. „Zestawili” je Żydzi w czasach przedchrześcijańskich. Nowotestamentowy kanon, jak zaraz zobaczymy, funkcjonował już w II wieku, na blisko trzy wieki przed Konstantynem.

Historyk chrześcijaństwa domyśli się źródła błędu Browna. Otóż w 332 r. Konstantyn kazał wykonać 50 pergaminowych kopii Biblii. Nie chodziło mu o spopularyzowanie jakiejś ocenzurowanej wersji Biblii, lecz o zwrócenie chrześcijaństwu egzemplarzy spalonych z rozkazu jego poprzednika - Dioklecjana. W latach 303-310 Rzymianie skonfiskowali i spalili wiele kopii Pisma Świętego. W 312 r. przy Moście Mulwijskim pod murami Rzymu doszło do walki o tron między armiami Maksencjusza i Konstantyna. W nocy przed bitwą, Konstantyn miał ponoć sen - zobaczył znak symbolizujący imię Chrystusa i usłyszał słowa: „W tym znaku zwyciężysz”. Zwyciężył i jako cesarz nadał chrześcijaństwu takie same prawa, jakimi cieszyły się inne religie. W 332 r. zlecił wykonanie 50 wiernych kopii Pisma Świętego, aby zrekompensować egzemplarze stracone w czasie prześladowań.

Trudno znaleźć kopie Pisma Świętego sprzed IV wieku, gdyż wiele z nich zniszczono podczas prześladowań, a ponadto pierwsi chrześcijanie nie należeli do zamożnych, dlatego kopiowali biblijne księgi na nietrwałym papirusie. Niemniej, dysponujemy przynajmniej 88 fragmentami czterech Ewangelii z pierwszych trzech wieków i niemal całym tekstem Nowego Testamentu z II wieku (np. Kodeks Chestera Beatty).

Najstarszy fragment Ewangelii (Jana) znaleziono w egipskiej mumii. Nazywa się go Papirusem Johna Rylandsa i datuje na początek II w. Jego odkrycie było szokiem dla krytyków. Wcześniej zakładali oni, że Ewangelia wg Jana musiała powstać znacznie później, skoro utrzymuje, że Jezus jest Bogiem (zob. 1,1.18; 20,28). Krytycy, podobnie jak Brown bazujący na przedawnionych informacjach, przypisywali ten pogląd ignorancji chrześcijan oraz ingerencji Kościoła czy cesarza w IV w.

Jeszcze starsze mogą być trzy niewielkie fragmenty Ewangelii wg Mateusza, przechowywane w oksfordzkim Magdalen College. Dr Carsten Thiede z Instytutu Badań Piśmiennictwa w Paderborn w Niemczech uważa, że powstały około 70 r., na co wskazują m.in. uderzające podobieństwa z uncjalnym stylem pisma, znanym ze zniszczonego około 68 r. osiedla w Qumran, jak i stylem znanym z Pompejów i Herkulanum, miast zniszczonych w 79 r.

Kiedy powstały Ewangelie?

Cztery Ewangelie powstały w I wieku. Wskazują na to nie tylko odkrycia, ale także ukazany w nich porządek społeczny, polityczny, religijny i ekonomiczny, który odzwierciedla stan sprzed zburzenia świątyni izraelskiej w 70 r. Na przykład Mateusz napisał o obowiązku płacenia podatku na świątynię, który nie obowiązywał po jej zniszczeniu (zob. 17,24-27). Przestrzegał często przed wpływem saduceuszy, którzy przestali istnieć wraz ze świątynią. Opis stronnictwa faryzeuszy też odpowiada sytuacji sprzed 70 r. Z kolei Ewangelia wg Łukasza i Dzieje Apostolskie miały tego samego autora. Dzieje Apostolskie są kroniką życia apostoła Pawła, który zginął za Nerona, co oznacza, że powstały przed 65 r., gdyż inaczej byłaby w nich wzmianka o jego męczeńskiej śmierci. Ewangelia wg Łukasza powstała jeszcze przed Dziejami Apostolskimi, czyli przed 65 r. Badanie tekstu Ewangelii świadczy, że Łukasz korzystał z Ewangelii wg Marka, co oznacza, że powstała ona jeszcze wcześniej. Z takich przesłanek bibliści przyjmują na ogół, że Ewangelie synoptyczne (Mateusza, Marka, Łukasza) powstały przed 70 r., a Ewangelia wg Jana przed 100 r.

John Robinson, wykładowca z Trinity College w Cambridge, był kiedyś przekonany, że Nowy Testament powstał długo po śmierci Jezusa, dlatego nie wierzył, że spisali go apostołowie. Zdawał sobie jednak sprawę, że ten pogląd wysunęli uczeni żyjący w XVIII/XIX wieku, dlatego postanowił sam zbadać jego podstawy. W kilka lat później stwierdził, że jest to pogląd oparty na przedawnionych informacjach i uprzedzeniach. Badania zakończył wnioskiem, że księgi nowotestamentowe powstały przed 65 r.

Formowanie się kanonu.

Dan Brown utrzymuje, że kanon Nowego Testamentu ustalił Kościół wespół z Konstantynem dopiero w IV w. Nic podobnego! Cztery Ewangelie i większość listów uważano za część Pisma Świętego jeszcze za życia apostołów - już Piotr pisał o listach Pawła jako o Słowie Bożym (zob. II List Piotra 3,15-16), zaś Paweł cytował Ewangelię wg Łukasza jako Pismo Święte (zob. I List do Tymoteusza 5,18; Ewangelia Łukasza 10,7). Wobec tego już w I wieku istniał funkcjonalny kanon Nowego Testamentu.

W II Liście Klemensa mamy cytat z kilku Ewangelii (Mateusza 9,13; Marka 2,17; Łukasza 5,32), które nazwane są Pismem. Musimy więc przyjąć, że około 130 roku uważano je za takie samo Pismo Święte, jak Stary Testament. Tertulian w połowie II w. pisał o czterech Ewangeliach, Dziejach Apostolskich, trzynastu listach Pawła, Liście do Hebrajczyków, I Liście Jana i Apokalipsie. W tym samym wieku Ireneusz wymienił cztery Ewangelie. Napisał: „Niemożliwe jest, aby Ewangelii było więcej lub mniej, niż jest”, przy czym wymienił Ewangelie Mateusza, Łukasza, Marka i Jana. Z II wieku pochodzi tak zwany kanon Muratoriego, który wymienia cztery Ewangelie i większość listów nowotestamentowych. Listę nowotestamentowych ksiąg wymienił także Orygenes (185-254).

Chrześcijanie uważali księgi nowotestamentowe za część Pisma Świętego, do którego nie należy niczego dodawać, ani ujmować. Świadczy o tym reakcja na inicjatywę Marcjona z Pontu, który około 135 r. chciał oczyścić Pismo Święte z żydowskiego wpływu. Odrzucił Stary Testament i fragmenty Nowego, które do niego nawiązywały. W odpowiedzi na to Polikarp (69-155), uczeń samego apostoła Jana, nazwał go „pierworodnym Szatana”, a Tertulian (160-255) „myszką, która zabrała się za obgryzanie Ewangelii”.

Jakie kryteria decydowały o kanoniczności? Po pierwsze, źródłem informacji musiał być apostoł. Po drugie, tekst musiał być zgodn z resztą Pisma. Po trzecie, musiał cieszyć się powszechną akceptacją wśród chrześcijan. Z tego ostatniego względu niektóre księgi były kwestionowane w II wieku, gdyż początkowo nie były szeroko znane (np. Apokalipsa) albo ich autorstwo nie było pewne (np. II List Piotra, List do Hebrajczyków).

Zdumiewać musi powszechna akceptacja ksiąg nowotestamentowych przez chrześcijan rozsianych na ogromnym obszarze Imperium Rzymskiego, których oprócz odległości dzieliły kultura i język. Godne odnotowania jest to, że żadna z tych list nie zawiera ani jednego gnostyckiego pisma, nawet kanonu Marcjona, choć Dan Brown przekonuje czytelników, że są one bardziej wiarygodne niż Ewangelie kanoniczne. Podczas gdy wielu pisarzy chrześcijańskich już w II wieku cytowało księgi, które weszły do Nowego Testamentu (np. Klemens Rzymski, Polikarp, Papiasz), to żaden z nich nie powołał się na ewangelie gnostyckie, dlatego, że powstały dopiero później. Nawet najwcześniejsza z nich - Ewangelia wg Tomasza - powstała dopiero około 170 r., a więc ponad 100 lat po Ewangeliach Mateusza, Marka i Łukasza.

Konstantyn nie ustalił kanonu Pisma Świętego, a sobór w Nicei go nie przegłosował, gdyż w ogóle nie zajmował się tą sprawą. Brown oparł się na plotce, którą rozpowszechnił sceptyk Wolter. Na wspomnianym soborze zapadło 20 decyzji. Wszystkie zachowały się do naszych czasów. Żadna nie dotyczyła kanonu. O kanoniczności ksiąg biblijnych nie decydował Kościół ani cesarz, jak to fałszywie ukazuje „Kod Leonarda da Vinci”. Synody w Hipponie (390 r.) i Kartaginie (393 r.) jedynie ratyfikowały funkcjonujący od wieków kanon.

Sugestia, że Kościół dokonał jakichś zmian w Nowym Testamencie w IV w., jest absurdalna. Zobaczymy to, biorąc pod uwagę ilość starożytnych rękopisów ksiąg nowotestamentowych, których skatalogowano już blisko 5.500 po grecku, około 10.000 po łacinie, 8.000 w językach etiopskim, gockim, gruzińskim i ormiańskim. W sumie 25.000. Dla porównania - drugie dzieło najlepiej reprezentowane przez wczesne kopie to „Iliada” Homera z „zaledwie” 643 rękopisami, a potem „Wojny Galijskie” Juliusza Cezara z 10 kopiami. Nowy Testament można odtworzyć z cytatów we wczesnochrześcijańskich dziełach, które powstały przed 325 r.

Ze względu na mnogość wczesnych kopii wprowadzenie jakiejkolwiek istotnej zmiany w tekst Nowego Testamentu w IV w. byłoby niemożliwe. W pierwszych wiekach taka zmiana spotkałaby się ze sprzeciwem świata chrześcijańskiego, tak jak próba Marcjona. W późniejszych czasach ktoś musiałby taką zmianę wprowadzić do wszystkich znaczniejszych kopii, włącznie z tymi, które powstały we wczesnych wiekach w języku syryjskim, łacińskim czy koptyjskim, co byłoby zadaniem niewykonalnym. Poza tym taką zmianę należałoby też wprowadzić do dzieł wczesnochrześcijańskich pisarzy, którzy cytowali księgi nowotestamentowe już od końca I wieku, co także byłoby niemożliwe.

Jakość kopii


Dan Brown napisał: „Biblia jest produktem człowieka, moja droga, nie Boga (...) ewoluowała przez niezliczone tłumaczenia, edycje, dodatki. Historia nie zna definitywnej wersji tej księgi”. Czy tak jest? Niezupełnie. Biblia jest produktem człowieka, ale zawiera relacje naocznych świadków. Łukasz napisał: „Wszystko od początku przebadałem” (Ewangelia Łukasza 1,3). Apostoł Jan oświadczył: „Co było od początku, co słyszeliśmy, co oczami naszymi widzieliśmy, na co patrzyliśmy i czego ręce nasze dotykały, o Słowie żywota” (I List Jana 1,1), a Piotr przypomniał, że biblijni autorzy pisali „nie opierając się na zręcznie zmyślonych baśniach, lecz jako naoczni świadkowie jego wielkości” (I List Piotra 1,16). Księgi biblijne pisali ludzie natchnieni przez Ducha Świętego, o czym świadczą zapowiedziane przez nich i wypełnione proroctwa o Tyrze, Babilonie, Niniwie, a także setki proroctw o Mesjaszu.

Jak wysoka jest jakość ksiąg nowotestamentowych niech świadczy fakt, że dysponujemy kopiami, które od oryginałów dzielą zaledwie dwa pokolenia! Jak to niewiele zobaczymy, gdy porównamy je z innymi starożytnymi pismami, w przypadku których różnica ta wynosi zwykle 1000 lat! Na przykład „Roczniki Tacyta”, które powstały około 116 roku, przetrwały dzięki fragmentarycznym kopiom z IX-XI w. Najstarszą dobrze zachowaną kopię „Wojen Galijskich” Juliusza Cezara dzieli od oryginału 900 lat. Znawca starożytnych rękopisów, F. Kenyon, napisał o księgach nowotestamentowych: „Okres między powstaniem oryginału a najwcześniejszymi, zachowanymi do naszych czasów kopiami jest tak krótki, że właściwie bez znaczenia. W ten sposób usunięta została ostatnia podstawa dla jakichkolwiek wątpliwości, że Pismo Święte dotarło do nas zniekształcone. Zarówno autentyczność, jak i wiarygodność ksiąg nowotestamentowych mogą być uważane za ostatecznie potwierdzone”.
Alfred J. Palla --- zrósło : solafide kto ustalał treść nowego testamentu…!!!

~Prawda wyzwala : Świadectwo byłego księdza :________ ",,Nauczyciel w szkole powiedział mi kiedyś: „Prędzej kamień pływałby po powierzchni wody, niż ksiądz miałby znaleźć się w piekle”. Wstąpiłem do seminarium duchownego na 12 lat nauki, w pełni oddając się życiu wedle ustaw kościoła rzymskiego. Wykonywałem wszystkie ćwiczenia ascetyczne, a nawet ich nauczałem jako wykładowca teologii ascetycznej i mistycznej oraz rektor Seminarium Metropolitalnego w Oviedo (Hiszpania).
Niepokój duszy, pogłębiony rozlicznymi rozczarowaniami, jakich doznawałem porównując naukę kościoła rzymskokatolickiego z Biblią, wzmagał tylko walkę wewnętrzną. W tym burzliwym okresie natrafiłem raz na protestancką stację radiową
nadającą z zagranicy. Jej audycje wzbudziły we mnie pragnienie prawdziwego poselstwa Bożego; i tak oto Biblia stała się światłością i pokarmem dla mej duszy.
Biblia — źródło prawdy. Pragnienie właściwego zrozumienia nauk Jezusa sprawiło, że skontaktowałem się z kościołem, w którym — jak mi mówiono — Biblię uznaje się za jedyne źródło objawienia w sprawach wiary. Dzięki zgłębianiu Pisma Świętego i rozmowom z wierzącymi z tego kościoła ujrzałem Jezusa Chrystusa, jakiego jeszcze nie znałem: doskonałego Zbawcę, do którego można zbliżyć się bezpośrednio i osobiście tylko na podstawie wiary. Kontynuując badania Biblii, coraz wyraźniej dostrzegałem błędy katolicyzmu. Zapragnąłem doświadczyć takiego nawrócenia, o jakim mówi Biblia; z powodu jednak silnych więzów ze swoim kościołem pragnąłem doświadczyć tego wszystkiego nie rezygnując z katolicyzmu. Lecz stopniowo dochodziłem do wniosku, że wskutek swego błędnego nauczania i nader skomplikowanej organizacji kościół katolicki odsuwa Chrystusa na bok. Był to dla mnie niewypowiedzianie bolesny wniosek.
[Jako profesor teologii ascetycznej, Celso Muniz starał się posiąść sztukę panowania nad sobą i ujarzmiania ludzkich namiętności. W ramach jego badań mieściły się też metody stosowane w innych religiach, na przykład przez mnichów buddyjskich. Był on wybitnym znawcą dziedziny wszelkich obmyślonych przez człowieka metod mających prowadzić ku świętemu życiu. Wielką, zatem wagę ma fakt, że uczony tej miary opowiedział się za przykazaniami Boga. Mówiąc o swoich doświadczeniach, profesor Muniz posługiwał się często takim przykładem:]: Uświadomiwszy sobie zupełną niegodziwość mojej grzesznej ludzkiej natury, poczułem się jak rozbitek na morzu, który w oddali dostrzega majaczący brzeg. Jeśli tylko uda mu się do niego dopłynąć, będzie ocalony. Brzeg nie wydaje się odległy, ale tylko, dlatego, że
obiekty postrzegane znad wody sprawiają wrażenie dużo bliższych. Człowiek ów zaczyna, więc płynąć i na początku idzie mu to nieźle, gdy jednak już dość znacznie przybliża się do brzegu, jakiś prąd morski odrzuca go z powrotem w morze. Znów zatem zmaga się z morzem, gdyż jeśli nie poradzi sobie z prądami i falami, zginie. Próbuje raz, drugi i trzeci, lecz nie daje rady. W końcu dociera do niego straszliwa prawda: prawo natury nie pozwoli mu osiągnąć celu. Zrozpaczony, załamany, może tylko czekać na śmierć. Tak właśnie czuje się człowiek odkrywający niedoskonałość swej ludzkiej mocy, za pomocą, której nie zdoła nigdy ani zadowolić Boga, ani też Go znaleźć, człowiek, który uświadamia sobie, że nigdy nie zdoła sam siebie wybawić od Dnia Sądu. Na brzegu wieczności mieszka święty Bóg, Bóg zawsze otoczony swoją świętością i swymi przykazaniami. Są one niby bałwany i prądy morskie wokół wybrzeża wieczności; człowiek zaś nigdy nie pokona ich własnym wysiłkiem, bo z natury jest za słaby i zbyt grzeszny. Rozbudujmy jeszcze to porównanie i wyobraźmy sobie, że jako tonący rozbitek spostrzegliśmy śmigłowiec wyruszający z odległego brzegu. Czy pilot nas dojrzy? I oto helikopter zbliża się nad miejsce, gdzie tonący beznadziejnie walczy z falami. Załoga może wydostać go z morza i ponad falami i bałwanami przenieść w bezpieczne miejsce. Oto doskonała ilustracja tego, czego dokonał Jezus Chrystus. Zasiadał on w krainie wieczności po prawicy Ojca. Lecz przyszedł na ten świat, opuszczając miejsce przy Ojcu, aby nas zbawić. Wszedł w sam środek rozwścieczonych bałwanów gniewu Bożego, cierpiąc karę za grzech na krzyżu Golgoty. „Albowiem on tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy się my stali sprawiedliwością Bożą w nim” (2Kor 5,21). Ileż to razy patrzył Bóg na grzeszników zmagających się z prądami Bożego prawa — i wyciągał ku nim pomocną dłoń zbawienia. Każdy zgubiony człowiek, który całkowicie zaufał i uwierzył Jego Słowu, został wyłowiony z morza potępienia i wprowadzony na brzeg nowego życia. Nigdy nie znajdziemy zbawienia, jeśli z jednej strony ufamy dziełu dokonanemu przez Chrystusa dla zgładzenia kary za grzech, z drugiej zaś nadal pokładamy nadzieję w sakramentach, odpustach i własnych dobrych uczynkach. Prawdziwego zbawienia dostąpimy tylko wówczas, gdy w pełni zaufamy Jezusowi Chrystusowi.
Celso Muniz, były ksiądz - fragmenty książki "DALEKO OD RZYMU BLISKO BOGA" - książka zawiera ponad 50 świadectw księży, którzy zostali wyzwoleni z rzymskiej niewoli i z fałszywej ewangelii rzymskokatolickiej. Książka zawiera ciekawe rzeczy, ale z paroma naukami teologicznymi jak losy po śmierci czy piekło się nie zgadzam. Również interpretacjami proroctw jak np wielki Babilon jako rzymski katolicyzm czy przyszłe zjednoczone religie to błędna interpretacja, bo wielki Babilon to cały świat, który osiągnie apogeum swojego buntu, zła i pychy pod przyszłymi rządami antychrysta- człowieka. Mimo wszystko warto przeczytać. Powyższym świadectwem nie chce sugerować, że wszyscy księża są źli, chciwi itp, tak na pewno nie jest. Wszyscy księża to zawiedzeni ludzie, ale na pewno i wśród nich jest wielu uczciwych i dobrych ludzi, którym po prostu brakuje ewangelii biblijnej. Te świadectwa to również nie zachęcanie do żadnych organizacji - ostrzegam przed wszystkimi organizacjami a szczególnie korporacyjnymi instytucjami zwanymi kościołami / zborami jak tzw. kościół rzymskokatolicki, kościoły protestanckie, organizacja świadków Jehowy itd.

, GOOGLE : FORUM ŁAZARZ NIESPRAWIEDLIWY BOGACZ i ABRAHAM ,-- solafide wiarygodność biblii ,-- forum wieczne życie na odnowionej planecie ,-- solafide kto ustalał treść nowego testamentu, youtube : były ksiądz biblia a doktryny rzymskokatolickie ,- PAPIEŻ GŁOWĄ KOŚCIOŁA WYMYSŁ KATOLICYZMU ,--- Maskarada z UFO, GOOGLE : YHVH JEST POSŁAŃCEM JEZUS = YHVH ,--- 100 powodów dla których ewolucja jest głupia ,-- Cuda wiary ateizmu, teoria NWO to opozycja kontrolowana/pułapka --google : Forum imitacja antychrysta zasiądzie w 3 świątyni ?!, google : zmienne nauki świadków Jehowy ,-- błędne nauki świadków Jehowy.

~AndrzejjjjCC : U nas biskup po takich zarzutach stwierdził by że to jest "atak na kościół katolicki" a Terlikowski nazwał by kłamcami tych co takie fakty ujawnili i spawa byłaby zamknięta. U nas na pysk wylatuje tek ksiądz, który sam gotuje bez gosposi, sam sprząta bez kościelnego i sam segreguje śmieci na cmentarzu (Lemański) i daje zły przykład dla innych klechów. Ot Polska cała.

~przedruk do ~hmm: Bohater narodowy USA Benjamin Franklin (1706 – 1790), jeden z “Ojców Założycieli” Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, współautor amerykańskiej Deklaracji Niepodległości oraz konstytucji. Benjamin Franklin pozostawił również po sobie bardzo ważny dokument. A oto jego treść:
Istnieje poważne zagrożenie dla USA. Tym zagrożeniem jest Żyd, gdyż w każdym kraju, gdzie Żydzi się osiedlili, doprowadzili do obniżenia poziomu moralności i handlowej uczciwości. Trzymają się na uboczu, nieprzystosowani. Próbują zniszczyć inne narody od strony finansowej, jak to było w przypadku Hiszpanii i Portugalii. Przez ponad 1700 lat uskarżali się na swój nieszczęsny los, mianowicie na to, że zostali wygnani ze swej ziemi, ale, proszę panów, gdyby cywilizowany świat oddał im dzisiaj z powrotem Palestynę, to natychmiast znaleźliby powód, żeby tam nie powrócić. Dlaczego? Ponieważ są wampirami, żyją z innych wampirów. Nie potrafią sami siebie utrzymać: muszą żyć z chrześcijan lub z innych ludzi, którzy nie przynależą do ich rasy. Jeżeli nie zostaną wyrzuceni ze Stanów Zjednoczonych na mocy konstytucji na okres co najmniej stu lat, to jeszcze napłyną do naszego kraju w takiej liczbie, ze zaczną tu rządzie i zniszczą nas przez zmianę formy naszego rządu za którą my Amerykanie przelewaliśmy krew i poświęcaliśmy nasze życie, dobytek i wolność osobistą. Jeżeli Żydzi nie zostaną wykluczeni z USA, to w ciągu dwustu lat nasze dzieci będą pracować w polu, aby ich wyżywić, podczas gdy oni będą z zadowoleniem zacierać ręce w swoich bankach. Ostrzegam was ponownie, jeśli nie wykluczycie [stąd] Żydów na zawsze, wasze dzieci i dzieci waszych dzieci będą was przeklinać w swoich pacierzach. Ideały Żydów nie są ideałami Amerykanów, i chociaż żyją oni wśród nas od pokoleń, ten lampart nie jest w stanie zmienić swojej skóry. Oni zagrażają naszym instytucjom, zatem powinni zostać wykluczeni stąd przez konstytucję.
Benjamin Franklin, Stany Zjednoczone Ameryki, 1789 r.  

~hmm : "Jak podkreślił sędzia Norbert Baumann ze strony Kościoła nie było żadnych ograniczeń czy ingerencji w pracę komisji." A u nas prokuratura nawet palcem nie kiwnęła, żeby zbadać pochodzenie tkanki sercowej z Sokółki, mimo tego, że otrzymała zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa: http://www.racjonalista.pl zwiń

~marcowy zając : "Jak podkreślił sędzia Norbert Baumann ze strony Kościoła nie było żadnych ograniczeń czy ingerencji w pracę komisji." - to niewiarygodne!!!!! W katolickim kraju takie rzeczy????? Świeccy wtykali nosy do seminarium duchownego, przesłuchiwali, dociekali!!!!! Skandal po prostu. U nas w Polsce byłoby to niemożliwe. Tacy jesteśmy my i nasze elyty - od naszego kościoła, matki naszej i od naszych wypasionych na naszych datkach i podatkach księży - WARA!!!!!!

~antylopa : ....Oj dzieje się dzieje............... Ale przynajmniej nie chowają ”głowy w piasek,, u nas nauczyciele - księża w jednym z gimnazjów z reszta katolickich- opowiadali sobie sprośnie kawały, przeklinali używali zwrotów o podtekście erotycznym - i co?? i nic?? Dalej cieszą się zaufaniem społecznym i nic sobie z tego nic nie robi…  

~arcybp do ~nuna48: Lizanie kolan ze śmietanką, co obrazuje poniższe zdjęcie tzw. dowód, aby zwolennicy facetów w czarnych kieckach nie mówili, że to pomówienie.
http://www.se.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz