Siostrzyczka
Leży w szpitalu, powinna
słuchać lekarzy, ale to raczej oni jej słuchają. Kilka tygodni temu Wanda
Półtawska wezwała lekarzy, by złożyli deklarację wiary. Dziś pod dokumentem
jest już ponad trzy tysiące podpisów.
Najchętniej by już wyszła z
tego szpitala, wróciła nad Wisłok. Tam wędrowali z Karolem Wojtyłą i tam robiło
się ołtarz z plecaków, żeby on mógł odprawić mszę.
27 kwietnia, w dniu
kanonizacji papieża, chciała tam być, w Beskidzie Niskim, niedaleko wsi
Pastwiska. Droga, którą razem chodzili przez wieś, to teraz ulica Kardynała
Karola Wojtyły. Tam, gdzie kupowali chleb i mleko, teraz wisi tablica
informująca, że w tym miejscu był kiedyś sklep spożywczy, w którym kardynał
robił zakupy. A niedługo na strychu domu ludowego będzie izba pamięci z jego
osobistymi przedmiotami.
Wanda Półtawska zaangażowała
się w organizację, często do Pastwisk przyjeżdża. Ma na polanie za wsią
lichutki domek. Aby się do niego dostać, trzeba przeprawić się przez rzekę, iść
pod górę. W domku żadnych wygód. Po wodę idzie się do źródełka, gotuje na gazie
z butli. Lodówka też działa na gaz. I pech, że akurat dwa dni po kanonizacji
papieża instalacja w lodówce się rozszczelniła. Strasznie ją wtedy poparzyło.
– Mówiłem, żeby panią Wandę
wieźć do najbliższego szpitala, w Krośnie. Tam chociaż nałożyliby opatrunki.
Ale uparta jest – mówi Henryk Maksymik, sołtys Pastwisk. Postanowiła, żeby ją
mimo ciężkich poparzeń wieźli do Krakowa, a to trzy godziny drogi. Bo przecież
nie jechała karetką, tylko przyjaciół poprosiła o podwiezienie.
Ciało domem Boga
– Upewniam ją, że będzie
dobrze – mówi znajomy Wandy Półtawskiej. Prosi, by nie podawać nazwiska, bo ona
by się wściekła, że o niej cokolwiek mówi. Stara się ją podtrzymywać na duchu,
choć bardzo się martwi, czy wróci do dawnej sprawności.
– Powinna jeszcze długo
pobyć w szpitalu, ale nie wiem, jak to się skończy. Zaczyna się buntować –
wzdycha jej mąż, filozof prof. Andrzej Półtawski. Niepokoi go ta żony
niecierpliwość. Ta jej chęć wyjścia ze szpitala, pojechania na wieś. – Nie
wiem, czy posłucha lekarzy. To nie takie proste.
Wszyscy wiedzą, że Wanda
Półtawska – doktor nauk medycznych, psychiatra, lat 93 – wolałaby, by to
lekarze jej słuchali. Przed kanonizacją Jana Pawła II zaapelowała, by złożyli
deklarację wiary, uznali pierwszeństwo prawa bożego nad prawem ludzkim,
przyznali, że "moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy
wyłącznie od decyzji Boga", a "ciało ludzkie i życie jest święte i
nietykalne". Taką deklarację, na wezwanie Półtawskiej, podpisało na razie
około trzech tysięcy osób – poza ginekologami, chirurgami i pediatrami także
dentyści, patomorfolodzy, a nawet jedna terapeutka tańcem.
Początkowo nikt nie wróżył
inicjatywie Półtawskiej sukcesu. Mówiono, że na jej apel odpowie najwyżej ze
stu medyków. Już wcześniej Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich tworzyło
bazę ginekologów odmawiających wypisywania recept na antykoncepcję,
potępiających in vitro oraz aborcję i naprawdę nie było się czym chwalić: w
Warszawie udało się znaleźć osiemnastu lekarzy, a na przykład w Krakowie tylko
pięciu, w Szczecinie dwóch, zaś w Toruniu i Białymstoku po jednym.
Tymczasem deklarację
Półtawskiej zaczęli podpisywać i studenci medycyny, i profesorowie – kierownicy
katedr i klinik, członkowie rad naukowych, konsultanci wojewódzcy. Może
zadziałała magia nazwiska? To przecież TA Półtawska. Znała największego z
Polaków, świętego. We Włoszech mówiono o niej "la sorellina di Giovanni
Paolo II" – siostrzyczka Jana Pawła II. Chodziła w kapciach po papieskich
apartamentach. W maju 1981 roku, gdy Ali Agca strzelił do Jana Pawła II, a
dziennikarze wystawali pod kliniką Gemelli, widzieli ją w oknie. Była wtedy
przy papieżu. I była przy nim w 2005 roku, gdy umierał.
Opalali się i modlili
Poznali się w latach 50. w
Krakowie. On akurat spowiadał w kościele Mariackim, podeszła do konfesjonału, w
którym siedział. Później, w książce "Beskidzkie rekolekcje", napisze,
że poczuła nieprawdopodobną ulgę, bo oto w końcu znalazł się ktoś, kto ją
rozumie. Powiedział: – Przyjdź rano na mszę świętą, przychodź co dzień.
Była już wtedy po ślubie z
Andrzejem Półtawskim, po medycynie na Uniwersytecie Jagiellońskim,
specjalizowała się w psychiatrii. Miała za sobą traumatyczne doświadczenia
wojenne – cztery lata w obozie Ravensbrück, w grupie, na której prowadzono
eksperymenty. Po wojnie spisała wszystko, co zapamiętała z obozowego życia:
daty, dawki leków, smród zakażonych, gnijących ciał. Wszy, wrzody, kał.
Po obozie trudno jej było
dojść do siebie i dopiero pod wpływem księdza Wojtyły znalazła równowagę. –
Codziennie rano wybierał jakiś tekst z Pisma Świętego, wieczorem się
spotykaliśmy i omawialiśmy ten tekst. Kiedy wyjeżdżał, zostawiał mi napisane na
każdy dzień to, o czym on rozmyślał. A ja w zeszycie, jak zadanie domowe,
notowałam moje myśli na temat tekstu, który mi zostawił – zresztą po łacinie –
wspominała kilka lat temu w rozmowie z ks. Adamem Bonieckim w "Tygodniku
Powszechnym".
Wojtyła był jej duchowym
kierownikiem. Poznał też dobrze jej męża, wiele czasu spędzili razem:
wyprawiali się w Beskid Niski. Wędrowali, pływali, opalali się, modlili.
Bez dyskusji
– Pamiętam ją jeszcze z
czasów Synodu Krakowskiego – wspomina biskup Tadeusz Pieronek. Synod to był
wielki sukces duszpasterski Wojtyły, ówczesnego metropolity krakowskiego –
tysiące wiernych tworzyło zespoły i dyskutowało: o rodzinie, o dzieciach, o
tym, jak chrześcijanin ma się realizować w pracy zawodowej. – Zdecydowana,
wymagająca, z dużym doświadczeniem życiowym – mówi bp Pieronek o Półtawskiej.
Miła i uśmiechnięta, dopóki wszyscy się z nią zgadzali. Jeżeli nie, rozmowa się
urywała. Z Karolem Wojtyłą – z tego, co pamięta biskup – dogadywała się
bezkolizyjnie.
Ksiądz Tadeusz
Isakowicz-Zaleski poznał Wandę Półtawską w seminarium krakowskim, do którego
trafił w 1975 r. Już wtedy miała pozycję osoby nietykalnej. Mówiło się, że jest
w tak bliskich relacjach z Karolem Wojtyłą, że może robić, co chce. – Wykładała
medycynę pastoralną – wspomina ks. Isakowicz-Zaleski. Takie połączenie
seksuologii z ginekologią i psychologią. Przyszli księża żartowali, że uczy
ich, jak się robi dzieci.
– Do jej wykładów
dopuszczani byli wyłącznie diakoni, a więc ci, którzy po piątym roku złożyli
już śluby czystości. Wchodziła i na tablicy rysowała macicę – ksiądz do tej
pory pamięta ten wykład. Wszyscy w szoku. Mówić o macicy w seminarium? – Jej
wykłady były niezwykłe. Zaczynała jak Hitchcock – od trzęsienia ziemi. A potem
napięcie rosło.
Opowiadała bez pruderii,
rzeczowo. O poczęciu, aborcji, patologiach seksualnych. – Wtedy nie było
internetu, nie było dostępu do takiej wiedzy, a i nie było przekonania, że
należy mówić o tym publicznie. Ona miała odwagę – docenia ks. Isakowicz-Zaleski.
Pamięta też jednak, że nie należało z nią polemizować. Jeden z jego kolegów
spróbował i poniósł karę – wstrzymano mu święcenia. Nie ukrywała, że ma wpływy.
Kiedyś, gdy wróciła z sympozjum z Rzymu i klerycy próbowali podpytać ją o
wieści ze Stolicy Apostolskiej, odpowiedziała: "Cóż, Karol z pewnością
chciałby się ze mną spotkać, ale nie miałam czasu". To, że ktoś o Ojcu
Świętym mówi po imieniu, było dla nich podobnym szokiem jak ta macica na
tablicy.
Wyryte w kamieniu
– Idzie ku dobremu. Pomagają
razem: medycyna i modlitwy – mówi z ulgą dr Ewa Jakubowska, lekarka, która jest
w kontakcie z Wandą Półtawską. Zdaje jej relację, że ludzie łączą się w
modlitwie o jej zdrowie i że jest postęp w zbieraniu podpisów pod deklaracją
wiary. Rozmawiamy na kilka dni przed pielgrzymką lekarzy na Jasną Górę –
oczywiście Ewa Jakubowska planuje iść. Pielgrzymka ma się zakończyć aktem
zawierzenia służby zdrowia Matce Bożej i złożeniem deklaracji wiary wyrytej na
kamiennych tablicach. Na początku ubiegłego tygodnia wszystko było dopinane na
ostatni guzik.
– Niewiarygodne. Środowisko
lekarzy, niby takie postępowe, a jednak… – mówi dr Janusz Rudziński, ginekolog,
który wiele lat temu wyjechał z Polski. Pracuje w klinice w Prenzlau, 50 km od
Szczecina. Tu przyjeżdżają Polki, które chcą dokonać aborcji. Dawniej
przyjmował po 350 rocznie, teraz 1000. Im więcej w Polsce antyaborcyjnej
retoryki, tym więcej pracy mają ginekolodzy z przygranicznych klinik. Doktor
Rudziński rozmawiał z niemieckimi kolegami o tym, że w Polsce medycy składają
publicznie deklarację wiary, a tym samym będą odmawiać przepisywania
antykoncepcji, wykonywania in vitro czy aborcji. Reakcje? – Oburzenie. Tutaj
podpisywanie takich deklaracji byłoby nie do pomyślenia – mówi.
Deklaracja nic nie kosztuje
– Widać część osób ma
potrzebę zamanifestowania swoich przekonań religijnych. Czy mnie to niepokoi?
Nie – mówi dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Uważa, że
dla pacjentów to nawet lepiej, bezpieczniej, jeśli lekarz otwarcie mówi, co myśli.
Prof. Paweł Łuków, etyk z
UW, autor książki "Moralność medycyny", też nie widzi w tym nic
niepokojącego. – Mamy zróżnicowane społeczeństwo, ludzie mają rozmaite poglądy.
I mają prawo je manifestować – tłumaczy. Jedyne pytanie, jakie jego zdaniem
warto postawić, to dlaczego to robią?
Jarosław Makowski, teolog i
filozof, wyjaśnia: – Mamy tradycję publicznego obnoszenia się ze swoimi
poglądami i pisania publicznych listów. Deklaratywność nic nie kosztuje. Dużo
łatwiej jest coś podpisać, niż na przykład pomóc zbudować dom dla kobiet, które
zaszły w ciążę, są w trudnej sytuacji i przed wyborem, co zrobić. Mam wrażenie,
że te deklaracje lekarzy spłyną po Polakach jak woda po kaczce – przewiduje.
Ale obawia się, że nie
obejdzie się bez szkód. – Utrwali się przekonanie, że można kwestie wiary
sprowadzić do biologizmu, obrony życia poczętego. Polski Kościół stracił władzę
nad duszami wyznawców, posiada tylko władzę nad ciałem. Duża część
społeczeństwa chrzci dziecko, potem jest komunia, bierzmowanie, ślub, no i pogrzeb.
I to jest jedyny rodzaj władzy, jaki Kościołowi pozostał.
Jakby jej nie było
– W tej chwili w Polsce jest
sprzysiężenie ludzi, którzy chcą wykończyć Kościół, prawda? Korzystają z każdej
okazji. Nie trzeba się przejmować – mówi prof. Półtawski o tych, którzy nie
rozumieją, nie doceniają tego, co robi jego żona.
– Jest konsekwentna. Robi i
mówi to, co robiła i mówiła 50 lat temu – podziwia Wandę Półtawską ksiądz
Isakowicz-Zaleski. A szczególne uznanie ma dla niej za to, co zrobiła kiedyś w
sprawie abp. Juliusza Paetza. – To ona przekazała papieżowi list
przedstawiający problem z poznańskim metropolitą. Gdy zawiodły oficjalne drogi,
nuncjatura papieska oraz inne urzędy kościelne, trzeba było jednej dzielnej
kobiety.
Isakowicz-Zaleski pisze o
Wandzie Półtawskiej w najnowszej książce "Personalnik subiektywny". W
sumie opisał 400 osób, ale na spotkaniach autorskich zawsze pada pytanie o nią.
Ludzie chcą wiedzieć, jaka jest naprawdę. Niektórym w głowie się nie mieści, że
ksiądz może się przyjaźnić z kobietą.
Od razu myślą o romansie.
Tak, przyjaciółka papieża
budzi zainteresowanie, intryguje ludzi. Tym bardziej że we wspomnieniach kard.
Stanisława Dziwisza ani wielu innych książkach o Janie Pawle II Półtawska nie
jest wymieniana. Tak jakby w ogóle nie istniała.
KOMENTARZE:
~gon : Czyli lekarz może odmówić mi czegoś, co mam
zagwarantowane prawnie i konstytucyjnie.... W tym momencie jego wiara będzie
stała ponad prawem, czy nie tak???? To, po co w ogóle został lekarzem, trzeba
było iść na sprzedawcę w sklepie, jeżeli go sumienie gryzie. A z drugiej strony
lekarz to tylko człowiek, taki jak ja, więc dlaczego ma mi
"sugerować" swoją postawą, czy ja jestem moralna czy nie, jeżeli chcę,
aby wypisał mi tabletki antykoncepcyjne??? Dlaczego mamy nie korzystać na
rozwoju cywilizacji?? Do czego zmierzamy???!!!!
~Jedrek : Pacjent jest najważniejszy a "deklaracja
wiary lekarzy " w państwowej służbie zdrowia odbiera mu PODMIOTOWOŚĆ .
To pacjent powinien podpisać taką deklarację i się do niej stosować. Skutkiem takiego traktowania pacjenta przez służbę zdrowia powinna być zmiana prawa. Zmiana prawa w ubezpieczeniach.
- Likwidacja przepisów o obowiązkowym ubezpieczeniu społecznym,
- Pełna liberalizacja rynku ubezpieczeń.
- Likwidacja NFZ.
- Całkowita prywatyzacja służby zdrowia.
To pacjent powinien podpisać taką deklarację i się do niej stosować. Skutkiem takiego traktowania pacjenta przez służbę zdrowia powinna być zmiana prawa. Zmiana prawa w ubezpieczeniach.
- Likwidacja przepisów o obowiązkowym ubezpieczeniu społecznym,
- Pełna liberalizacja rynku ubezpieczeń.
- Likwidacja NFZ.
- Całkowita prywatyzacja służby zdrowia.
To skutki takiej deklaracji wiary, bo pacjent
potrzebujący pomocy nie może biegać za "lekarskimi etykietkami" na
koszulce. I będziemy mieć państwo XIX w. A może średniowieczne. Będzie PRACA
DLA PRAWNIKÓW rynku ubezpieczeń. Zachęcam maturzystów do studiowania.
~Kmieć do ~aser:
No to niechaj powstają te lecznice katolickie i wszystko będzie jasne.
Szczególnie sprawy finansowe, dotyczące kształcenia studentów. Państwo nie
składa się z samych katolików. Kształćcie swoje kadry za swoje pieniądze i
korzystajcie z ich usług. Jak jesteście zakłamani, niechaj świadczy przykład
lekarza ginekologa, obecnie Euro posła PiS, pana Piechy z Rybnika. Dokonał
około tysiąca aborcji, bo takie miał przekonania. Po wstąpieniu do PiS i
zajęciu się polityką, zmienił swoje poglądy i stał się wrogiem aborcji.
Opłaciło mu się to bardzo.... Został wiceministrem zdrowia.
Moralność lekarzy podpisujących deklarację, jest moralnością Piechy. Oni marzą o jeszcze większej samowolce i bezkarności za swoje czyny. To taka moralność katolickiego biskupa..... Jedną ręką trzyma hostię, druga w rozporku kleryka. Czy możesz zarzucić mi, że piszę nieprawdę?
Moralność lekarzy podpisujących deklarację, jest moralnością Piechy. Oni marzą o jeszcze większej samowolce i bezkarności za swoje czyny. To taka moralność katolickiego biskupa..... Jedną ręką trzyma hostię, druga w rozporku kleryka. Czy możesz zarzucić mi, że piszę nieprawdę?
~ggg55 : Ciało nietykalne? "Zejścia z tego świata
zależy wyłącznie od decyzji Boga"?? Rozwiązać służbę zdrowia. Nie potrącać
składki zdrowotnej. Po co kształcić lekarzy? Jak chcą mieć przekonania
religijne, niech kształcą się za swoje pieniądze? Rozumiem, że katolicy nie
chcą być leczeni, ale co z ateistami lub pacjentami innych religii. Na liście
widzę stomatologów, onkologów, anestezjologów. Nie będzie, więc wyrywania
zębów, operacji ratujących życie i transplantacji, a chorzy na raka będą mogli
się tylko modlić. A co na to przemysł farmaceutyczny?? GŁUPOTA GONI GŁUPOTĘ.
~cleo.net do
~Ania:
Czy Ty widziałaś kiedyś jak wygląda zarodek ludzki, w okresie, kiedy na ogół
dopuszczalna jest aborcja? Czy bazujesz tylko na propagandowym filmiku
nakręconym przez niedouczonych sadystów z KK dla małoletnich masochistek,
którym katecheci raczyli na lekcjach niedouczone równie jak twórcy owego "dzieła",
gimnazjalistki? A wszystko tylko po to, aby propagować wśród nich metodę
szklanki wody zamiast lub kalendarzyka małżeńskiego jako środka
antykoncepcyjnego, zwanego przez ludzi rozumnych "ruską ruletką"? Nie
pisz bzdur, bo się ośmieszasz! Wstydem mieć jest takie pojęcie o funkcjach
własnego organizmu czy rozwoju człowieka w dobie Internetu, że o książkach nie
wspomnę!
~tygrysek : Naczelną zasadą Hipokratesa było "nie
szkodzić" - "primum non nocere".
Patrząc na zachowanie tej pani widać, że nawet Hipokrates byłby tu bezsilny.
Ot życie teraz tylko wspomnienia z "młodości" i "biwaków nad rzeką" i chęć chwytania się sposobu zaistnienia prze tą panią. Gdy byłem młody takie biwaki też organizowaliśmy. Każdy powód jest dobry dla tej pani, aby zaistnieć, gdy Karola już niema. Lekarze składają teraz przysięgę "HIPOKRYTA „.Zapominają, że leczą ludzi wyznawców różnych religii i bezwyznaniowców. Zapominają, że swoim postępowaniem narzucają ludziom swoją wiarę. Dlatego przed złożeniem przysięgi "HIPOKRYTA POWINNI ZŁOŻYĆ ŚLUBOWANIE" pomocy ludziom potrzebującym.
Pytanie czy lekarze wiedzą, kto to był i jak żył Hipokrates. Wystarczy poczytać historię, aby zobaczyć zakłamany i obłudny świat lekarski. W opisie życia Hipokratesa nic nie mówi się, że był wyznawcą wiary rzymskokatolickiej.
Zakłamanie jest podstawą to traktowania pacjentów jak bydło, jak dojne krowy.
Dla przypomnienia.
Hipokrates, (ok. 460-377 p.n.e.), to lekarz grecki z Kos, ojciec medycyny, najważniejszy przedstawiciel szkoły lekarskiej z wyspy Kos.
Pochodził z rodziny Asklepiadów (Asklepiades), którzy z pokolenia na pokolenie przekazywali umiejętności leczenia. Sztuki tej Hipokrates nauczył się od swojego ojca. Wiele podróżował, leczył i uczył się leczyć od innych.
Pisma przypisywane jego autorstwu zostały zebrane dopiero 100 lat po jego śmierci.
Naczelną zasadą Hipokratesa było "nie szkodzić" - "primum non nocere" i pomagać uzdrawiającym siłom natury.
Patrząc na zachowanie tej pani widać, że nawet Hipokrates byłby tu bezsilny.
Ot życie teraz tylko wspomnienia z "młodości" i "biwaków nad rzeką" i chęć chwytania się sposobu zaistnienia prze tą panią. Gdy byłem młody takie biwaki też organizowaliśmy. Każdy powód jest dobry dla tej pani, aby zaistnieć, gdy Karola już niema. Lekarze składają teraz przysięgę "HIPOKRYTA „.Zapominają, że leczą ludzi wyznawców różnych religii i bezwyznaniowców. Zapominają, że swoim postępowaniem narzucają ludziom swoją wiarę. Dlatego przed złożeniem przysięgi "HIPOKRYTA POWINNI ZŁOŻYĆ ŚLUBOWANIE" pomocy ludziom potrzebującym.
Pytanie czy lekarze wiedzą, kto to był i jak żył Hipokrates. Wystarczy poczytać historię, aby zobaczyć zakłamany i obłudny świat lekarski. W opisie życia Hipokratesa nic nie mówi się, że był wyznawcą wiary rzymskokatolickiej.
Zakłamanie jest podstawą to traktowania pacjentów jak bydło, jak dojne krowy.
Dla przypomnienia.
Hipokrates, (ok. 460-377 p.n.e.), to lekarz grecki z Kos, ojciec medycyny, najważniejszy przedstawiciel szkoły lekarskiej z wyspy Kos.
Pochodził z rodziny Asklepiadów (Asklepiades), którzy z pokolenia na pokolenie przekazywali umiejętności leczenia. Sztuki tej Hipokrates nauczył się od swojego ojca. Wiele podróżował, leczył i uczył się leczyć od innych.
Pisma przypisywane jego autorstwu zostały zebrane dopiero 100 lat po jego śmierci.
Naczelną zasadą Hipokratesa było "nie szkodzić" - "primum non nocere" i pomagać uzdrawiającym siłom natury.
~nie zapminajcie o Attisie, Krisznie czy Dionizosie do ~Realistka:
ATTIS z Frygii urodzony 25
grudnia przez dziewicę NANA ukrzyżowany, złożony w grobie, po 3 dniach
zmartwychwstał.
KRISZNA z Indii, urodzony przez dziewicę Devaki, z gwiazdą na wschodzie zapowiadającą jego nadejście, czynił cuda, a po śmierci zmartwychwstał.
Grecki Dionizos, syn dziewicy, urodzony 25 grudnia, był podróżującym nauczycielem, który czynił cuda np. zamieniał wodę w wino. Nazywany był Królem Królów, Synem Bożym, Alfą i Omegą a po śmierci, zmartwychwstał.
KRISZNA z Indii, urodzony przez dziewicę Devaki, z gwiazdą na wschodzie zapowiadającą jego nadejście, czynił cuda, a po śmierci zmartwychwstał.
Grecki Dionizos, syn dziewicy, urodzony 25 grudnia, był podróżującym nauczycielem, który czynił cuda np. zamieniał wodę w wino. Nazywany był Królem Królów, Synem Bożym, Alfą i Omegą a po śmierci, zmartwychwstał.
~pintapalec : Wszyscy ci co są za zakazem eutanazji na życzenie,
dla nieuleczalnie chorych i cierpiących katusze z powodu bólu, dla dzieci
nieuleczalnie chorych i niepełnosprawnych umysłowo i fizycznie. Mam do was apel
w szczególności do całego tak krzyczącego z oburzenia obłudnego kleru
watykańskiego, chcecie mienić się obrońcami życia, to stwórzcie warunki dla
tego życia zobowiążcie się, że będziecie się opiekować po chrześcijańsku tymi chorymi,
gdy zabraknie rodziny lub rodzina ze względów finansowych nie będzie do tego
zdolna. A do rządzących polityków, zamiast gardłować bezproduktywnie, tak jak
tego chce kler, te miliardy (od 5-7 mld. rocznie) wyrzucane w szambo kliki
klesze, przeznaczcie na budowę i wyposażenie hospicjów dla nieuleczalnie
chorych i niesprawnych ludzi i dzieci pozbawionych z różnych powodów opieki
rodziny. Bo jakoś nie słychać żeby ci tzw. obrońcy życia? ( obłuda klesza ) Oprócz
obłudnych protestów zaproponowali sensowne rozwiązanie tego problemu. Panowie
kardynałowie, biskupi może zamiast obłudnej krytyki i sprzeciwu, okazalibyście
swoją chrześcijańską uczciwość i szczodrość, rezygnując ze swojej pazerności i
część pieniędzy wyłudzanych od państwa przeznaczyli na budowę tych hospicjów. Do
tej pory kler ze swoich pieniędzy nie wybudował żadnego. A siostrzyczki podjęłyby
się samarytańskiej opieki nad chorymi za bóg zapłać. W niebie za to będą
aniołkami.. Jeśli zapewnicie obłudni tzw. obrońcy życia z kliką kleszą na
czele, możliwość cywilizacyjnego i ludzkiego umierania lub godnego życia dla
niepełnosprawnych starszych ludzi i dzieci, nie będzie problemu ani dyskusji o
eutanazji…
~Lara : Czegoś tu nie rozumiem. Pani Póltawska jest chora,
została poparzona w wyniku wybuchu gazu. Zgodnie z punktem 2 deklaracji wiary:
" moment poczęcia człowieka i zejścia z tego świata zależy wyłącznie od
decyzji Boga. To są poglądy pani Półtawskiej. Dlaczego zatem przebywa w szpitalu?
Rozumiem, że wolą boga było, aby już zeszła z tego świata. A ona się jego woli
przeciwstawia. Może najpierw pani Półtawska zacznie sama stosować zasady, które
próbuje narzucić innym?
~Lara do ~cesar: No nie przekonałeś mnie.
Powiedz jak postąpi taki zdeklarowany lekarz - katolik, jeśli trafi do niego
pacjentka we wczesnej ciąży, u której w celu ratowania życia niezbędne jest
przeprowadzenie zabiegu, który wiąże się z wysokim ryzykiem poronienia? Jak to
się ma do zapisu punktu 2 deklaracji: " moment poczęcia człowieka i
zejścia z tego świata zależy wyłącznie od decyzji Boga.”? Naprawdę nie
chciałabym trafić do lekarza, dla którego jego poglądy są ważniejsze od mojego
zdrowia czy życia.
~janusz.n0 : Kolejny przejaw religijnego obłędu. Nasz biedny
kraj choruje na religię, mimo że liczba praktykujących nie przekracza 40
procent, a z tego połowa rzeczywiście wierząca we wszystko, czego naucza
Kościół. Ta religia w polskim wydaniu nie zamyka się w ścianach świątyń i
sferze prywatnej tylko koniecznie musi zaistnieć w sferze publicznej. Nic tak
skutecznie nie ogłupia i skłóca ludzi jak RELIGIA. Każda....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz