Trzebnica: siostra
Bernadetta trafiła do więzienia
Siostra zakonna Agnieszka F., skazana na dwa
lata pozbawienia wolności za przemoc w prowadzonym przez zakon boromeuszek
ośrodku wychowawczym w Zabrzu, została osadzona w Zakładzie Karnym
we Wrocławiu.
Poinformowała o tym
rzeczniczka Sądu Okręgowego w Gliwicach Agata Dybek-Zdyń. - W środę została
osadzona w Zakładzie Karnym we Wrocławiu, bo tam ostatnio mieszkała – wyjaśniła
Dybek–Zdyń.
Rzecznik dolnośląskiej
policji Paweł Petrykowski potwierdził, że w środę zakonnica została zatrzymana
przez policję i doprowadzona do zakładu karnego.
W 2011 r. gliwicki sąd
okręgowy skazał b. dyrektorkę zabrzańskiego ośrodka Agnieszkę F. - siostrę
Bernadettę - na bezwzględną karę dwóch lat więzienia.
Zaostrzył wyrok sądu
rejonowego, który wymierzył jej karę w zawieszeniu. Agnieszka F. nie trafiła
jednak do więzienia. Sąd odraczał jej karę po wnioskach, w których skazana
powoływała się na stan zdrowia i wiek - ma 59 lat.
W kwietniu zabrzański sąd
nie zgodził się na dalsze warunkowe zawieszenie kary, stojąc na stanowisku, że
nic nie wskazuje na to, aby w życiu skazanej zaszła jakaś metamorfoza.
Z początkiem maja obrońca
boromeuszki Agnieszki F. złożył zażalenie na decyzję zabrzańskiego sądu. Jak
poinformował mecenas Edward Baraniecki, zażalenie nie zostało jeszcze
rozpoznane. O osadzeniu siostry Agnieszki F. w zakładzie karnym dowiedział się
od PAP.
- Odnoszę wrażenie, że już
jej nie reprezentuję. Nie miałem z nią ostatnio kontaktu i nic nie wiem o jej
osadzeniu – powiedział. - Tak naprawdę w jej życiu niewiele się zmieni – była
pod celą i będzie pod celą. W imię Boga i dla Chrystusa zniesie i to – dodał
mec. Baraniecki.
Kobieta była oskarżona m.in.
o bicie podopiecznych i przyzwalanie na przemoc, także seksualną, między
wychowankami. W czasie, gdy dochodziło do przemocy, Agnieszka F. była
dyrektorką ośrodka. Druga odpowiadająca w procesie zakonnica Bogumiła Ł.
została skazana na osiem miesięcy więzienia w zawieszeniu.
Według prokuratury b.
dyrektorka i jej podwładna zlecały wykonanie kar fizycznych na dzieciach innym
wychowankom oraz same stosowały wobec podopiecznych przemoc fizyczną i
psychiczną. Sprawa obejmowała łącznie 20 zarzutów dotyczących okresu od stycznia
2005 do stycznia 2006 r.
Jeden z zarzutów dotyczył
gwałtu na chłopcu, którego Agnieszka F. zamknęła na noc w pokoju z dwoma innymi
wychowankami. Zdaniem prokuratury okoliczności wskazują, że zakonnica
zaniedbała wówczas swe obowiązki, pomagając w ten sposób w tzw. doprowadzeniu
do poddania się czynności seksualnej osoby poniżej 15. roku życia.
Prokuratorskie śledztwo w
sprawie przemocy w ośrodku boromeuszek było konsekwencją innego postępowania
prowadzonego przez gliwicką prokuraturę - w sprawie zabójstwa w lutym 2006 r.
ośmioletniego Mateusza Domaradzkiego z Rybnika. Ciała chłopca dotąd nie
odnaleziono.
Jeden z oskarżonych o
dokonanie tej zbrodni, Tomasz Z., był wychowankiem ośrodka boromeuszek.
Oskarżony tłumaczył, że jego postawę ukształtował fakt bycia świadkiem, a
później także uczestnikiem gwałtów, do których dochodziło w ośrodku.
Inny podopieczny ośrodka
Patryk J. został niedawno zatrzymany przez śląską policję pod zarzutem gwałtów
na młodych dziewczynach. Przyznał się do 30 takich czynów. Śledczy, którzy po
zatrzymaniu przedstawili mu trzy zarzuty, weryfikują te informacje. J. był w procesie
siostry Bernadetty oskarżycielem posiłkowym.
Pod koniec kwietnia siostry
boromeuszki wyraziły "głęboki ból" i przeprosiły za cierpienie
podopiecznych prowadzonego przez ten zakon specjalnego ośrodka wychowawczego
dla dzieci w Zabrzu.
- Dziejące się wokół ośrodka
wydarzenia są głęboką raną nie tylko dla naszego zgromadzenia, ale także dla
całego Kościoła i dla wielu osób, dla których sytuacja ta jest gorsząca.
Dlatego pragniemy przeprosić także za grzech zgorszenia – napisała w
oświadczeniu przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek s. Claret
Król.
(MWL)
Źródło: PAP
KOMENTARZE:
~JMagda : Mecenasi to pokrętni ludzie, robią to dla kasy i
czasami wbrew sobie. Nie wiem kto się zdecydował bronić taką nieludzką osobę,
wyżywającą się za swoje nieudane życie na dzieciach. Powinny być zaostrzone
kontrole w tych mafiach zakonnych. Dzieci często milczą, bo się boja kar i
bicia a potworni "dorośli" są bezkarni. Jestem przekonana, że takich
scen jest więcej w tych "miłosiernych" zakonach, tylko są
zakamuflowane modlitwą i świątobliwością. Jak takie osoby mogą w ogóle egzystować
czyniąc ohydne zło a potem idą i się żarliwie modlą. Brzydzę się tym. Powinny
mieć większą karę!?
~K. : Wszyscy jesteście temu winni. Po pierwsze: nie
chodzić do kościoła i nie dawać na tacę. Skończą się profity, skończy się
traktowanie wiernych jako barany do strzyżenia. Po drugie: skoro wszyscy w
Zabrzu wiedzieli to, dlaczego nikt nie zainteresował jakiegoś dziennikarza?
Dzięki DF pieprzona siostrzyczka trafiła za kratki. Tak trudno było napisać maila,
zadzwonić albo porozmawiać z kimś z mediów? Wszyscy macie to na sumieniu. I
każdy z nas, kto przechodzi obojętnie koło krzywdy szczególnie dziejącej się
wobec dzieci.
~Zochna : To nie rana, to przestępstwo. Mieszkam w Zabrzu i
od lat było wiadomo, co się tam dzieje, ale ani lekarze, ani nauczyciele, którzy
tam bywali udawali, że nie słyszą jak się dzieci skarżyły. Zabrze to
ultraklerykalne miasto z caryca na czele. A lekarze i nauczyciele, którzy
wiedzieli o tych torturach też powinni byli być ukarani, bo też są winni. A ile
jest takich domów? Komu te dzieci maja się poskarżyć. To tak jak pedofile w
sutannach, najbardziej "używają" sobie w takich właśnie ośrodkach. A
potem jęczą o miłosierdziu, o aborcji, o In Vitro, o chronieniu życia od
poczęcia i tym podobne bzdety. Hipokryci. Cóż z tego, że posadzą s. Bernadettę,
a kiedy wyjdzie na jaw cała prawda
~chłodnym okiem do ~.de: Najlepiej wszystkie, na
"zaś", na poczet kolejnych odszkodowań. Tak się zresztą robi w
postępowaniach przeciwko mafii (określenie nie jest tu przypadkowe), bo skala
ujawnionych przestępstw każe mieć pewność, że ujawnione zostaną kolejne. Idzie
lato a sukienkowi tak pięknie prawią o ubóstwie, zaraz, gdy wysiądą z luksusowych
samochodów, więc mogą sobie zamieszkać pod namiotem. Można z demobilu takie
duże kupić za bezcen. Mieszkałem pod takim podczas egzaminów wstępnych do
jednej z akademii wojskowych:)
~chłodnym okiem do ~ad: Niestety... I która telewizja
zacznie zapraszać "na dywanik" purpuratów, żeby się wytłumaczyli,
również z tego, jakim cudem są tacy tłuści, skoro tyle obowiązków mają na
głowie, że na dobrą sprawę powinni mieć czas na jeden posiłek i z dwie
przekąski, a puchną jakby nie robili całe życie nic innego tylko żarli. Powinno
się wreszcie publicznie, w TV, w bardzo, bardzo ostrych słowach zadawać
niewygodne pytania arcybiskupom i biskupom, a odnośnie takich karykatur jak ta
zakonnica tylko słowa w rodzaju: "potwór", "diabeł
wcielony" itp. To ostatnie podoba mi się, bo powinno być kubłem lodowatej
wody na łyse biskupie pały, że kogoś w habicie nazywa się diabłem. Atak na
sutannowych powinien być zmasowany i tak wielki, że powinni się bać wyjść ze
swoich pałaców i pałacyków. To w ramach obrony społeczeństwa przed nimi, przed
ich bezmiarem przestępstw. Jestem już zmęczony tym umniejszaniem wszystkiego
złego, które zostało dokonane. Przecież skala tego jest nieprawdopodobna, w USA
odszkodowania doprowadziły tamtejszy Kościół na skraj bankructwa, powrócono do
zbierania na tacę. Czy w Polsce już zapadły wyroki w sprawie przekrętów w
"Stella Maris" w Gdańsku? Afera Stella Maris medialne określenie
nieprawidłowości związanych z działalnością gospodarczą Wydawnictwa
Archidiecezji Gdańskiej "Stella Maris" Sp. z o.o. w tym bezprawnym
pozyskiwaniem zwrotu podatku od Skarbu Państwa przez jej pracowników i członków
zarządu ujawnione w 2002.
Wydawnictwo to (od sierpnia 2001 jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością o numerze KRS 0000037320) korzystało ze zwolnienia z płatności podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła katolickiego.
Pierwszymi podejrzanymi była kadra zarządzająca, w tym dyrektor i były kapelan metropolity gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego ksiądz Zbigniew B. Zarzucono im, że w latach 1998-2001 wystawiali faktury VAT za fikcyjne usługi konsultingowe i doradcze. Oskarżone w aferze osoby, podejrzane są o nadużycia podatkowe i nielegalne przywłaszczanie pieniędzy. Czyny zarzucane im przez prokuratora zagrożone są karą do 10 lat pozbawienia wolności. Według prokuratora, oskarżeni wypłacali wydawnictwu Archidiecezji Gdańskiej Stella Maris pieniądze za usługi, których w praktyce wydawnictwo nie świadczyło, wystawiając za nie fikcyjne faktury. Gotówka formalnie miała być przeznaczona na cele statutowe Kościoła katolickiego lub zakup papieru.[potrzebne źródło] W rzeczywistości pieniądze wracały do oskarżonych, po odjęciu od 8 do 10 proc. prowizji dla wydawnictwa.[potrzebne źródło] Jednym z głównych podejrzanych jest były PRL-owski cenzor i właściciel firmy konsultingowej Jerzy B. W celu rozwiązania problemów z tym związanych zgodnie z dekretem każdy diecezjalny ksiądz co miesiąc będzie płacić na specjalne konto 50 zł.
W kilkunastu śledztwach dotyczących nieprawidłowości w funkcjonowaniu wydawnictwa Stella Maris oskarżonych jest ponad 40 osób. Według prokuratorów Skarb Państwa stracił ponad 65 milionów złotych.
Wydawnictwo to (od sierpnia 2001 jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością o numerze KRS 0000037320) korzystało ze zwolnienia z płatności podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła katolickiego.
Pierwszymi podejrzanymi była kadra zarządzająca, w tym dyrektor i były kapelan metropolity gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego ksiądz Zbigniew B. Zarzucono im, że w latach 1998-2001 wystawiali faktury VAT za fikcyjne usługi konsultingowe i doradcze. Oskarżone w aferze osoby, podejrzane są o nadużycia podatkowe i nielegalne przywłaszczanie pieniędzy. Czyny zarzucane im przez prokuratora zagrożone są karą do 10 lat pozbawienia wolności. Według prokuratora, oskarżeni wypłacali wydawnictwu Archidiecezji Gdańskiej Stella Maris pieniądze za usługi, których w praktyce wydawnictwo nie świadczyło, wystawiając za nie fikcyjne faktury. Gotówka formalnie miała być przeznaczona na cele statutowe Kościoła katolickiego lub zakup papieru.[potrzebne źródło] W rzeczywistości pieniądze wracały do oskarżonych, po odjęciu od 8 do 10 proc. prowizji dla wydawnictwa.[potrzebne źródło] Jednym z głównych podejrzanych jest były PRL-owski cenzor i właściciel firmy konsultingowej Jerzy B. W celu rozwiązania problemów z tym związanych zgodnie z dekretem każdy diecezjalny ksiądz co miesiąc będzie płacić na specjalne konto 50 zł.
W kilkunastu śledztwach dotyczących nieprawidłowości w funkcjonowaniu wydawnictwa Stella Maris oskarżonych jest ponad 40 osób. Według prokuratorów Skarb Państwa stracił ponad 65 milionów złotych.
~kornik do ~Ja: Ano pewnie, dlatego że
przełożeni zakonni i ogólnie kościelni doskonale są zorientowani o takich
przypadkach i przypadkach pedofilii a nie reagują, czyli są wspólnikami i
powinni siedzieć razem a kościół powinien ponieść odpowiedzialność materialną
analogicznie gdybym w autobusie MPK przewrócił się i złamał nogę to
odszkodowanie płaci firma a nie kierowca jako osoba fizyczna i kościelne krętactwo
nie ma tu nic do rzeczy.
~trudno ustalić odpowiednią ilość do ~zniszczyć człowieka: Zadośćuczynienie,
które choćby w maleńkim stopniu dałyby tym biednym dzieciom, skatowanym przez
katolicką gestapówkę w habicie, jakieś minimalne poczucie sprawiedliwości. Tyle
lat czekania na sprawiedliwość, bo zamykanie trzylatka na noc, z dorosłymi, zdegenerowanymi
już przez zakonnice w taki sam sposób bykami, żeby mu dali nauczkę, tzn.
katowali i gwałcili, bo zmoczył łóżko, i za to dwa lata, a wcześniej zawieszka,
i jeszcze habitowa zdzira łaskę robi, że siedzieć pójdzie, to o pomstę do nieba
woła. Nagrać to i bez końca puszczać w telewizji, a habitową zwyrodniałą łajzę
posadzić na oddziale z kobietami - matkami, i uprzedzić, co to łajno w habicie
robiło dzieciom. I odszkodowania dla wszystkich wychowanków tej katowni, niech
kościół płaci skoro jest ponad polskim prawem jak trzeba skontrolować klesze
katownie…
~syn_sapera : Z A M K N Ą Ć wszystkie kościelne placówki
wychowawcze i opiekuńcze, pożytku z tego nie ma żadnego, pieniądze i tak
państwo płacić musi a oni znęcają się nad dzieciakami i hodują patologię. To
"wychowanek" siostry (czyjej) napadał i gwałcił kobiety w śląskim a
ilu innych ludzi ze zwichniętą psychiką wyhodowały "siostry”?

~malwa do ~x: O tak! To prawda....Tylko kiedyś
czytałam wywiad z byłą zakonnicą i nie wiem, czy wszyscy zdają sobie sprawę,
jakie to są kobiety????? Ona nie wiedziała ile to jest sto złotych jak opuściła
zakon. Po prostu nie wiedziała nawet na ile jej to czasu starczy, żeby przeżyć.
To jakieś straszne miejsce ten zakon, w którym robi się z człowieka tylko
sługę, który pracuje, ale nie wie za ile, bo wypłaty nie dostaje, nie wie, co
za to wynagrodzenie może kupić, po prostu po kilku latach pobytu, te kobiety nie
wrócą już do społeczeństwa, bo nie potrafią się znaleźć gdzie indziej jak w
klasztorze. Kościół zabiera im życie.... To krwiopijca, którego porównać można
tylko z wampirem wysysającym krew z ofiary!
~:((( do ~gość: Ta zakonnica diablica na
rozprawie w niskim sądzie oskarżała jakieś tam Gender czy Srender, a sama przez
Wiele Lat Dosłownie niszczyła dzieci wypaczając ich psychikę jeszcze
bardziej.... i pomyśleć że to Obłudne i Zdziczałe rzymsko katolickie G
miłosiernie zamodlone dostało tylko dwa lata, to krew zalewa!.... w zacofanej
popapranej klerykalnej Polsce jest popaprany polski rząd z niskimi sądami nadal
klęczącymi u racic belzebubiego kleru.... Ci zwyrodnialcy i pedofile z
czarno/szarego bractwa sukienkowego w popapranej, zacofanej, klerykalnej
katotalibskiej Polsce Nigdy nie będą wysoko karani... Zapomnij.... Jedyna w tym
nadzieja, że tej zakonnicy diablicy współwięźniarki zrobią z nią Należyty
Porządek…

~prawo rynku do ~JMagda: Chciałem zakomunikować, że
zły dotyk, pedofilia, bicie nieletnich został w polskim prawie wprowadzony
bardzo nie dawno wcześniej rodzice mogli wychowywać po swojemu a nie jak teraz
"bez stresowo", za moich czasów nikt nie mówił, wiec i chyba nie
karał za pedofilię. Lata mojej młodości to lata 80.
Pamiętajmy, że w zakonie jest własne prawo i własne zasady a w klasztorze nie ma rodziców i prawników i UNICEFu.... Czy muszę tłumaczyć, co oznaczało być "wychowywanym w surowych warunkach" albo, co oznacza "mój ojciec surowo mnie ukarał" przecież nie chodzi o odebranie cukierka?... A jak wspominałem w zakonie zegary stanęły w latach 1900 gdzie wpiernicz rózgą czy linijką po rękach (jak mnie w szkole) był normalnością. Więc skoro taka osoba wychowuje wg "starej szkoły" to ona sama w tym nic złego nie widzi, bo ja tak samo wychowywali...
Pamiętajmy, że w zakonie jest własne prawo i własne zasady a w klasztorze nie ma rodziców i prawników i UNICEFu.... Czy muszę tłumaczyć, co oznaczało być "wychowywanym w surowych warunkach" albo, co oznacza "mój ojciec surowo mnie ukarał" przecież nie chodzi o odebranie cukierka?... A jak wspominałem w zakonie zegary stanęły w latach 1900 gdzie wpiernicz rózgą czy linijką po rękach (jak mnie w szkole) był normalnością. Więc skoro taka osoba wychowuje wg "starej szkoły" to ona sama w tym nic złego nie widzi, bo ja tak samo wychowywali...
Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń