CBOS: niespełna trzy
piąte Polaków nie ma wątpliwości, że Bóg istnieje
Niespełna trzy piąte Polaków (56 proc.) ma niezachwianą
wiarę w istnienie Boga. Chwile zwątpienia w tym względzie miewa ponad
jedna czwarta badanych (27 proc.), a 5 proc. przyznaje, że tylko czasami
wydaje im się, iż wierzy w Boga - wynika z sondażu CBOS.
Niewiarę w osobowego Boga,
ale przekonanie o istnieniu pewnego rodzaju siły wyższej deklaruje 5 proc.
ankietowanych. Nieco mniej respondentów (4 proc.) nie potrafi ocenić, czy Bóg
istnieje, nie wierzy też, że jest sposób, by to sprawdzić. Zupełny brak wiary w
Boga wyraża trzech na stu badanych (3 proc.).
Według badań CBOS, analiza
związku wiary w Boga z uczestnictwem w praktykach religijnych wykazuje dość wyraźną
zależność. Okazuje się jednak, że wśród osób wierzących w Boga i niemających
wątpliwości co do jego istnienia jedna piąta (20 proc.) albo w ogóle nie
praktykuje religijnie, albo robi to co najwyżej okazjonalnie. Regularne
uczestnictwo w praktykach religijnych deklaruje dwie trzecie badanych z tej
grupy (65 proc.).
Z drugiej strony, zgodnie z
deklaracjami, przynajmniej raz w tygodniu praktykuje religijne ponad dwie piąte
spośród tych, którzy miewają chwile zwątpienia w istnienie Boga (44 proc.),
jedna czwarta tych, którzy czasami wierzą w Boga, a innym razem w niego nie
wierzą (26 proc.) oraz co dziesiąty niewierzący w osobowego Boga, ale w siłę
wyższą (10 proc.).
Mimo silnego przekonania
Polaków o istnieniu Boga i dość powszechnego w Polsce religijnego obchodzenia
Wielkanocy, stanowiącej świętowanie tajemnicy zmartwychwstania, tylko nieco
ponad jedna trzecia respondentów (36 proc.) jest przekonana, że po śmierci - w
zależności od naszego postępowania na ziemi - trafimy do nieba, piekła lub
czyśćca.
Znaczna część badanych (31
proc. ogółu) wierzy wprawdzie, że śmierć nie jest końcem, ale nie wie, co po
niej nastąpi. Co czternasty (7 proc.) wyraża wątpliwość co do samej egzystencji
po śmierci, bez względu na jej charakter, a niespełna jedna piąta (18 proc.)
sądzi, że śmierć jest końcem i nic po niej nie następuje. Nieliczni badani (4
proc.) są pewni, że wszyscy pójdą do nieba.
Jak podkreśla CBOS, mimo iż
spora grupa ankietowanych nie ma jednoznacznych przekonań dotyczących tego, co
dzieje się z nami po śmierci, większość nie zaprzecza istnieniu zbawienia.
Tylko 15 proc. badanych zupełnie nie wierzy w nowe życie po śmierci, a niewiele
mniej (12 proc.) ma w tej kwestii wątpliwości. Wśród ankietowanych niezmiennie
dominuje przekonanie, że każdy może oczekiwać zbawienia (61 proc.). W opinii co
dwunastego respondenta (8 proc.) zbawienie zarezerwowane jest wyłącznie dla
osób religijnych, a czterech na stu (4 proc.) skłonnych jest twierdzić, że
dotyczy ono wyłącznie chrześcijan.
W ocenie CBOS, w ciągu
ostatnich dziewięciu lat nieco zmniejszyła się liczba respondentów przekonanych
o powszechnym dostępie do zbawienia (66 proc. do 61 proc.) oraz o jego
dostępności wyłącznie dla osób religijnych (z 11 proc. do 8 proc.). Przybyło
natomiast badanych w ogóle niewierzących w zbawienie (z 9 proc. do 15 proc.)
oraz tych, którzy nie mają wyrobionej opinii na ten temat (z 9 proc. do 12
proc.).
Według badań CBOS,
najsilniejsza okazuje się wiara w to, że Bóg wysłuchuje modlitw. Uważa tak 82
proc. badanych, w tym większość z nich (43 proc. ogółu) nie ma co do tego
wątpliwości. Przynajmniej dwie trzecie respondentów (od 66 proc. do 70 proc., w
tym 34 proc. do 40 proc. w sposób zdecydowany) wierzy w sąd ostateczny, w
niebo, cuda, których nie można wyjaśnić za pomocą dostępnej wiedzy, w
nieśmiertelność ludzkiej duszy oraz w życie pozagrobowe.
Nieco rzadziej Polacy
deklarują wiarę w zmartwychwstanie zmarłych (62 proc., w tym 34 proc. w sposób
zdecydowany) i w grzech pierworodny (odpowiednio 59 proc. i 30 proc.).
Stosunkowo najbardziej sceptyczni Polacy okazali się w kwestii wiary w piekło.
W jego istnienie wierzy 56 proc. badanych, w tym tylko 25 proc. zdecydowanie.
Sondaż CBOS został
zrealizowany w dniach 5-11 lutego tego roku na liczącej 1003 osoby
reprezentatywnej próbie losowej dorosłych mieszkańców Polski.
(af)
KOMENTARZE:
~zadziwiony do ~ktoranow: Które fakty historyczne
dowodzą istnienia Jezusa, manipulancie? Konkretnie: fakt, źródło, data, autor.
W istocie wybitnie spektakularnych działań tego pana nie dostrzegło PIĘĆ pokoleń kronikarzy, którzy jego istnienie dostrzec powinni, skoro dostrzegali istnienie, co bardziej ponętnych panienek na dworach. Tymczasem pięć pokoleń kronikarzy nie wie o Jezusie Chrystusie nic a nic, a pierwszy spoza sekty, choć i tak ubabrany w religie, wspomina o nim w jednym krótkim akapicie, który na dodatek jest najprawdopodobniej późniejszym oszustwem ze strony jakiegoś panicznie potrzebującego wzmianki o Chrystusie matoła - z narracji w kolejnym akapicie, bowiem jednoznacznie wynika, że gdyby pan Flawiusz sam napisał ów fragment o Chrystusie, to traktowałby tegoż jako "kolejne nieszczęście".
Ciekawią mnie, więc niezmiernie te twoje "fakty historyczne" o Jezusie Chrystusie.No i co robił Jezus przez 20 lat? Dawaj szybciutko, podziel się dobrą nowiną.
I dla twojej wiadomości: brak faktów jest FAKTEM, z którego w każdej normalnej dziedzinie nauki wyciąga się określone wnioski. Mój wniosek z faktu, że Chrystusa nie dostrzegło pięć pokoleń współczesnych mu kronikarzy, po czym zaczął się nieśmiało pojawiać we wzmiankach lekko licząc pół wieku późniejszych, a im późniejsze były, tym więcej coraz bardziej szczegółowych "faktów" z jego "życia" ujawniały - jest jednoznaczny: Jezus Chrystus to bzdet wymyślony na potrzeby rodzącego się kultu.
W istocie wybitnie spektakularnych działań tego pana nie dostrzegło PIĘĆ pokoleń kronikarzy, którzy jego istnienie dostrzec powinni, skoro dostrzegali istnienie, co bardziej ponętnych panienek na dworach. Tymczasem pięć pokoleń kronikarzy nie wie o Jezusie Chrystusie nic a nic, a pierwszy spoza sekty, choć i tak ubabrany w religie, wspomina o nim w jednym krótkim akapicie, który na dodatek jest najprawdopodobniej późniejszym oszustwem ze strony jakiegoś panicznie potrzebującego wzmianki o Chrystusie matoła - z narracji w kolejnym akapicie, bowiem jednoznacznie wynika, że gdyby pan Flawiusz sam napisał ów fragment o Chrystusie, to traktowałby tegoż jako "kolejne nieszczęście".
Ciekawią mnie, więc niezmiernie te twoje "fakty historyczne" o Jezusie Chrystusie.No i co robił Jezus przez 20 lat? Dawaj szybciutko, podziel się dobrą nowiną.
I dla twojej wiadomości: brak faktów jest FAKTEM, z którego w każdej normalnej dziedzinie nauki wyciąga się określone wnioski. Mój wniosek z faktu, że Chrystusa nie dostrzegło pięć pokoleń współczesnych mu kronikarzy, po czym zaczął się nieśmiało pojawiać we wzmiankach lekko licząc pół wieku późniejszych, a im późniejsze były, tym więcej coraz bardziej szczegółowych "faktów" z jego "życia" ujawniały - jest jednoznaczny: Jezus Chrystus to bzdet wymyślony na potrzeby rodzącego się kultu.
Dlaczego tylko 4, a nie 20mld lat? Czy 4 czy 20 czy 100mld - nie gra roli?
Można podać każdą liczbę, w którą ludzie uwierzą. Trzeba zmienić metody
szacowania wieku ziemi i nie opierać się przy tym na założeniach nieudowodnionych
teorii.
4mld lat istnienia świata jest także kwestia wiary, żadna naukowa zdobyczą, zbyt wiele założeń należy poczynić, aby dokonać pomiaru wieku ziemi.
4mld lat istnienia świata jest także kwestia wiary, żadna naukowa zdobyczą, zbyt wiele założeń należy poczynić, aby dokonać pomiaru wieku ziemi.
~ktoranow do ~Ateista: I ty naprawdę w to
wierzysz? W ten punkt o zgęszczonej masie, w wyniku eksplozji, którego powstał wszechświat?
I nie zadajesz sobie pytania skąd ten punkt się wziął i dlaczego eksplodował, a
jeśli eksplodował i zasada zachowania pędu rządziła wtedy ruchem materii,
dlaczego wszystkie planety nie obracają się w tym samym kierunku? Jest tak
wiele pytań, na które nikt nie ma odpowiedzi i ciebie to nie niepokoi? Przyjąłeś
w wierze pewna teorie, nie możesz niczego udowodnić.
~Ateista do ~ktoranow: Tylko Merkury kręci się
odwrotnie. Merkury, jaki obecnie znamy, to tylko część planety, jaka istniała
pierwotnie. Aktualnie to tylko pozostałości żelaznego jądra - zatem coś musiało
odwrócić ruch tego obiektu.
W teorii wielkiego wybuchu ''wybuch'' jest jedynie skrótem myślowym - powinien Pan to wiedzieć, że raczej eksplozji nie było.
Ta teoria pozostaje w otwartej kwestii, zatem nic o niej nie sądzę, ponieważ jest mi to obojętne. Ale mimo braku wiedzy na ten temat, nie uzurpuje sobie roszczeń do wpychania w te luki Boga - inteligentnego stwórcy.
Czemu Pan tak koniecznie musi wiedzieć, czemu istnieje?
Obrazowo Wyjaśnię: proszę sobie wyobrazić dwa pokoje oddzielone ścianą. W jednym znajduje się Pan, a w drugim zielony kwiatek doniczkowy - Pan oczywiście o tym nie wie, bo go nie widzi.
Różnica pomiędzy mną, a Panem jest taka, że ja będę się tylko zastanawiał, co jest za drugą ścianą, a Pan będzie wymyślał, (co może być w pokoju? Stolik, dywan, szafa, TV itp), aby połechtać swój umysł wiedzą, która oczywiście nie będzie zgodna z rzeczywistością, bo w drugim pokoju jest roślina, a nie dywan.
Mam nadzieje, że pojmie to Pan.
W teorii wielkiego wybuchu ''wybuch'' jest jedynie skrótem myślowym - powinien Pan to wiedzieć, że raczej eksplozji nie było.
Ta teoria pozostaje w otwartej kwestii, zatem nic o niej nie sądzę, ponieważ jest mi to obojętne. Ale mimo braku wiedzy na ten temat, nie uzurpuje sobie roszczeń do wpychania w te luki Boga - inteligentnego stwórcy.
Czemu Pan tak koniecznie musi wiedzieć, czemu istnieje?
Obrazowo Wyjaśnię: proszę sobie wyobrazić dwa pokoje oddzielone ścianą. W jednym znajduje się Pan, a w drugim zielony kwiatek doniczkowy - Pan oczywiście o tym nie wie, bo go nie widzi.
Różnica pomiędzy mną, a Panem jest taka, że ja będę się tylko zastanawiał, co jest za drugą ścianą, a Pan będzie wymyślał, (co może być w pokoju? Stolik, dywan, szafa, TV itp), aby połechtać swój umysł wiedzą, która oczywiście nie będzie zgodna z rzeczywistością, bo w drugim pokoju jest roślina, a nie dywan.
Mam nadzieje, że pojmie to Pan.
~Ateista do ~Smieszek:): Już na samym początku
popełnia Pan błąd.
Otóż Pan zakłada, że jakiś most w ogóle istnieje, a w nim są luki. Ja powiem odwrotnie - te luki sugerują, że mostu nie ma.
Kiedyś byłem wierzący, ale po prostu zająłem się światem. Poznawaniem świata, teoriami naukowymi. To jest piękne i fascynujące.
Szczytem szaleństwa jest według mnie ślepa wiara w coś, co ewidentnie przeczy rozumowi. Pan o tym wie i idzie o krok dalej mówiąc, że to zaszczyt, że to chwalebne, że to dar, że to Dorosłe.
Otóż Pan zakłada, że jakiś most w ogóle istnieje, a w nim są luki. Ja powiem odwrotnie - te luki sugerują, że mostu nie ma.
Kiedyś byłem wierzący, ale po prostu zająłem się światem. Poznawaniem świata, teoriami naukowymi. To jest piękne i fascynujące.
Szczytem szaleństwa jest według mnie ślepa wiara w coś, co ewidentnie przeczy rozumowi. Pan o tym wie i idzie o krok dalej mówiąc, że to zaszczyt, że to chwalebne, że to dar, że to Dorosłe.
~zadziwiony do ~ktoranow: Proponowałem ci dyskusję
merytoryczną o Ceres - nawet się nie zająknąłeś. Zabierasz głos tylko wtedy,
gdy możesz użyć inwektywów. Gdy przychodzi do istoty zagadnienia, nigdy nie
masz i nigdy nie będziesz miał nic merytorycznego do powiedzenia. A przecież
natura tych jasnych punktów na Ceres jest dla każdej w miarę myślącej osoby
idealnym tematem do spekulacji osadzonych w realiach fizycznych.
Nie. Ty nigdy się nie wypowiesz merytorycznie, bo po prostu jesteś intelektualnym zerem. I wiesz, co? To nie jest dla mnie żadne zaskoczenie. Naprawdę, po latach wystarczy przeczytać zdanie lub dwa by wiedzieć, czy ten typ napotkany w Internecie ma mózg tylko, dlatego, że odziedziczył, czy także, dlatego, że używa. Poziom degeneracji intelektualnej polaczego tałatajstwa jest już tak wielki, że takie przewidywania są wręcz trywialne.
To jak, tępa polacza pało. Lecimy na inwektywy czy dyskutujemy merytorycznie? Jak tam ten twój umyślik? Jesteś w stanie pokazać jakieś objawy jego istnienia?
Nie. Ty nigdy się nie wypowiesz merytorycznie, bo po prostu jesteś intelektualnym zerem. I wiesz, co? To nie jest dla mnie żadne zaskoczenie. Naprawdę, po latach wystarczy przeczytać zdanie lub dwa by wiedzieć, czy ten typ napotkany w Internecie ma mózg tylko, dlatego, że odziedziczył, czy także, dlatego, że używa. Poziom degeneracji intelektualnej polaczego tałatajstwa jest już tak wielki, że takie przewidywania są wręcz trywialne.
To jak, tępa polacza pało. Lecimy na inwektywy czy dyskutujemy merytorycznie? Jak tam ten twój umyślik? Jesteś w stanie pokazać jakieś objawy jego istnienia?
~waza : A co nie ma gusła, zabobonów, przesądów, oszustów
religijnych, alimenciarzy w kiecki przebranych, pieprzących androny z ambony ? To
oni przede wszystkim w żadnego boga nie wierzą, i doskonale wiedzą, że tylko na
tym można, zrobić interes, utłuc kasę w takim ciemnogrodzie, gdzie głupi ludek rzuca na
tacę....... i państwo z kasy podatkowej , wyrzuca miliony na utrzymanie
bezmyślnego sekciarstwa religijnego. Będzie bieda, co raz większa bieda i żaden
boże nie pomoże, jak naród w XXI wieku, sekciarstwa nie zlikwiduje?
~Tango do ~markus: Nie zgadzasz się, bo nie
rozumiesz istoty chrześcijaństwa. Jezus Chrystus jest dopełnieniem Starego
Testamentu. Wszystkie jego teksty świadczą o nim i prowadzą do chrześcijaństwa.
Ono jest w pewnym sensie kontynuacja Przymierza z Bogiem. Zmieniły się tylko
jego zasady, to, czego w S.P. nie można było czynić teraz jest dozwolone. Wówczas
mieli przebłagalna krwawa ofiarę ze zwierząt, teraz jest bezkrwawa, czysta. Żydom
nie wolno było spożywać niektórych pokarmów teraz już możemy jeść wszystko. Obrzezanie
również nie ma znaczenia a dawniej było znakiem Przymierza. Stare Prawo
"było cieniem rzeczy przyszłych, rzeczywistość należy do Chrystusa", tak
mówi Pismo. Co do islamu nie wyszedł on z judaizmu, nie mógł? To, że ktoś sobie
uzurpuje do czegoś tam jakieś prawa to jeszcze nie znaczy, że tak jest. Muszą
być ku temu realne podstawy, a tam nie ma żadnych. Wręcz przeciwnie, Biblia mówi,
że już wszystko jest powiedziane i nie będzie żadnego nowego objawienia..
Co do drugiego przykazania, nie zostało ono usunięte, lecz nie każdy go rozumie prawidłowo? Salomon budując Świątynię miał nakaz od Pana by ja przyozdobić, na Arce Przymierza Bóg nakazał uczynić rzeźby aniołów W dodatku była przedmiotem uczynionym ludzką ręką. Mojżeszowi natomiast nakazał zrobić z miedzi węza w celach leczniczych. Chronił od przed śmiercią od ukąszenia pustynnych węży, wystarczyło na niego tylko spojrzeć by zostać uzdrowionym. Dlaczego wiec uważasz, że Bóg nie może przemawiać i czynić cuda przez przedmioty? Dla Boga nie ma przecież nic niemożliwego. Ważne jest tylko jedno, by te przedmioty- naczynia łask, głosiły chwałę Trójjedynego Boga, lecz nigdy nie stały się Bogiem samym w sobie dla wierzących. Ludzie nie modlą się DO figurek ale PRZED Obrazami DO Boga, prosząc o wstawiennictwo u Boga świętych Kościoła.
Co do drugiego przykazania, nie zostało ono usunięte, lecz nie każdy go rozumie prawidłowo? Salomon budując Świątynię miał nakaz od Pana by ja przyozdobić, na Arce Przymierza Bóg nakazał uczynić rzeźby aniołów W dodatku była przedmiotem uczynionym ludzką ręką. Mojżeszowi natomiast nakazał zrobić z miedzi węza w celach leczniczych. Chronił od przed śmiercią od ukąszenia pustynnych węży, wystarczyło na niego tylko spojrzeć by zostać uzdrowionym. Dlaczego wiec uważasz, że Bóg nie może przemawiać i czynić cuda przez przedmioty? Dla Boga nie ma przecież nic niemożliwego. Ważne jest tylko jedno, by te przedmioty- naczynia łask, głosiły chwałę Trójjedynego Boga, lecz nigdy nie stały się Bogiem samym w sobie dla wierzących. Ludzie nie modlą się DO figurek ale PRZED Obrazami DO Boga, prosząc o wstawiennictwo u Boga świętych Kościoła.
Chłopie, tobie naprawdę się wydaje, że na tym świecie każdy jest takim idiotą jak ty?
A co do straszenia bogiem, masz rację. Po śmierci czekają mnie męki ze strony Ozyrysa. Jestem tego tak samo pewny, jak ty tego, że twój Chrystusik będzie się na mnie mścił. Wątpię jednak, by do tego doszło, bo na moje to twój Chrystus Ozyrysowi może, co najwyżej kapcie podawać.
~zadziwiony do ~ktoranow: Wasza katolicka głupota
jest doprawdy zadziwiająca. Wspominam wcześniej o tym Flawiuszu - katolicki
cymbał jako przeciwargument podaje mi... Flawiusza. Jezu...
Matole katolicki, pozbawiony grama krytycyzmu i zdolności samodzielnego weryfikowania wiedzy. Sprawdź w wolnej chwili, kiedy urodzili się i działali kronikarze, o których wspominasz, a dopiero potem rób z siebie błazna.
Podaj mi jednego kronikarza, który w chwili domniemanego ukrzyżowania Chrystusa miał 60 lat.
Podaj mi jednego, który miał 40 lat.
Podaj mi jednego, który miał 20 lat.
Podaj mi jednego, który właśnie się urodził.
Nie ma takich. Ani jednego. Pierwszym w miarę wiarygodnie datowanym jest Flawiusz, urodzony ładnych parę lat po domniemanym ukrzyżowaniu Chrystusa i którego fragment o Chrystusie ani nie przystaje do rangi tej postaci, ani nie pasuje narracją do swego otoczenia, silnie sugerując, że jest późniejszą wstawką niż oryginalne dzieło.
Porównaj daty, wróć i poszpanuj swoim "dowodami historycznymi".
I tak, fakt, że nikt nie widział postaci, która jakoby miała takie a nie inne rzeczy czynić, jest powszechnie uznawany za dowód na nieistnienie takiej postaci. W dowolnej epoce, w odniesieniu do dowolnej postaci. Zdaj sobie łaskawie sprawę, że twój rozreklamowany Jezus Chrystus jest tak samo - a nawet, mówiąc szczerze, mniej - historycznie wiarygodny jak Robin Hood.
Matole katolicki, pozbawiony grama krytycyzmu i zdolności samodzielnego weryfikowania wiedzy. Sprawdź w wolnej chwili, kiedy urodzili się i działali kronikarze, o których wspominasz, a dopiero potem rób z siebie błazna.
Podaj mi jednego kronikarza, który w chwili domniemanego ukrzyżowania Chrystusa miał 60 lat.
Podaj mi jednego, który miał 40 lat.
Podaj mi jednego, który miał 20 lat.
Podaj mi jednego, który właśnie się urodził.
Nie ma takich. Ani jednego. Pierwszym w miarę wiarygodnie datowanym jest Flawiusz, urodzony ładnych parę lat po domniemanym ukrzyżowaniu Chrystusa i którego fragment o Chrystusie ani nie przystaje do rangi tej postaci, ani nie pasuje narracją do swego otoczenia, silnie sugerując, że jest późniejszą wstawką niż oryginalne dzieło.
Porównaj daty, wróć i poszpanuj swoim "dowodami historycznymi".
I tak, fakt, że nikt nie widział postaci, która jakoby miała takie a nie inne rzeczy czynić, jest powszechnie uznawany za dowód na nieistnienie takiej postaci. W dowolnej epoce, w odniesieniu do dowolnej postaci. Zdaj sobie łaskawie sprawę, że twój rozreklamowany Jezus Chrystus jest tak samo - a nawet, mówiąc szczerze, mniej - historycznie wiarygodny jak Robin Hood.
pokój, miłość itp. Rzeczywiście Jezus o tym mówił, ale nie bardzo przestrzegano tego do XVII - XVIII wieku. Potem, humanitaryzm rósł wykładniczo.
Myślę, że ustalone normy są całkiem normalnym następstwem życia w wielkich społecznościach. Ale pochodzą bezpośrednio z rozsądku i pragmatyzmu niż od Jezusa. Najprostszy przykład? Po co mam się bić z sąsiadem jak mogę handlować - no prozaiczny przykład dałem, ale wiadomo o co chodzi.
Według mnie moralność nie pochodzi od religii ani Boga. Nasz gatunek może prężnie się rozwijać, bo właśnie się dogadujemy i standard życia znacznie się poprawił.
Pamiętam Pańskie pytanie dotyczące tego czy gdyby Jezus stanął obok, to bym w niego uwierzył. Ja z pewnością tak, a czy współczesny inny człowiek? Jeśli były by Oczywiste dowody na to, sądzę, że też.
Nadal uparcie szanowny Pan obstaje przy tym nie fizycznym Bogu gdzieś poza czasem itp, i z tym założeniem nie da się przecież polemizować, a mówię o Jezusie, ponieważ Pańska wiara w Boga, (obojętnie jakiego) wzięła się z pewnością z nurtu chrześcijańskiego / katolickiego.
Księża nie mogą być przedstawicielami społeczeństwa, bo są zobowiązani do
bezwzględnego posłuszeństwa kościołowi papieskiemu, a kościół jako instytucja
wyznaniowa, też nie może brać udziału w wyborach politycznych.
W przeszłości kościół papieski już się narządził zza pleców suwerenów i jak to dobrze wiadomo, nic dobrego to ludzkości nie dało, a rządy te zakończyła Rewolucja Francuska.
W przeszłości kościół papieski już się narządził zza pleców suwerenów i jak to dobrze wiadomo, nic dobrego to ludzkości nie dało, a rządy te zakończyła Rewolucja Francuska.
~Ateista do ~rylokopacz: My się chyba nie
rozumiemy drogi Panie.
Żaden w wymienionych historyków nie mówi o Jezusie, a jak już mówi, to żył 100lat po jego rzekomym istnieniu.
Paweł z Tarsu jest jedynym łącznikiem pomiędzy Jezusem, a ewangeliami kanonicznymi i nawet on nie umieszcza życia Jezusa tu na ziemi. Bóg Pawła żyje i umiera całkowicie w świecie mitycznym. Nie wie nic o jego narodzeniu, Marii, Herodzie, Janie chrzcicielu, nigdy nawet nie cytuje Jezusa, on nic o nim nie wie. Nawet nie wie o Piłacie i sądzie, a przecież miał żyć kilkanaście lat po wydarzeniach w Jerozolimie.
Wiedział tylko o ukrzyżowaniu, śmierci i zmartwychwstaniu.
''Z pewnością gdyby Jezus żył nie byłby nawet kapłanem'' List do Hebrajczyków 8 : 4
Chcę Panu wyartykułować związki pomiędzy innymi bóstwami i nie istotne jest dla mnie czy były pisane po dzbanie wina. Wszyscy jesteśmy zgodni, że ci bogowie i pisma o nich raczej nie są historyczne, prawda?
Wzór Reglana na postać mityczną. Z książki Studium Folkloru.
1. Jego matka była dziewicą.
2. Ojciec to król.
3. Często krewny matki.
4. Okoliczności zapłodnienia są nietypowe.
5. Jest uznawany za syna boga.
6. Zaraz po narodzeniu staje się celem zamachu
7. Umyka zagrożeniu.
8. Żyje z przybranymi rodzicami w obcym kraju.
9. Nie wiemy nic o jego dzieciństwie.
10. Jako dorosły powraca do królestwa
11. Pokonuje władcę lub smoka.
12. Żeni się z księżniczką.
13. Zostaje królem.
14. Rządzi pokojowo.
15. Ustala prawa.
16. Traci poparcie podwładnych.
17. Jest obalony z tronu.
18. Nietypowo umiera.
19. Często na szczycie wzgórza.
20. Jego ewentualne dzieci nie dziedziczą tronu.
21. Jego ciało nie jest pogrzebane.
22. Ma co najmniej jeden święty grobowiec.
Edyp 22pkt.
Tezeuzz 20pkt
Jezus 19pkt
Romulus 17pkt.
Mitra był perski bogiem. Urodził się 25 grudnia i był przedstawiany jako baranek.
Nie tylko chrześcijaństwo czerpało pełnymi garściami Egipcjan. Jeśli czytał Pan Deschnera, to o Donacjum Konstantyna też pewnie Pan wie.
Żaden w wymienionych historyków nie mówi o Jezusie, a jak już mówi, to żył 100lat po jego rzekomym istnieniu.
Paweł z Tarsu jest jedynym łącznikiem pomiędzy Jezusem, a ewangeliami kanonicznymi i nawet on nie umieszcza życia Jezusa tu na ziemi. Bóg Pawła żyje i umiera całkowicie w świecie mitycznym. Nie wie nic o jego narodzeniu, Marii, Herodzie, Janie chrzcicielu, nigdy nawet nie cytuje Jezusa, on nic o nim nie wie. Nawet nie wie o Piłacie i sądzie, a przecież miał żyć kilkanaście lat po wydarzeniach w Jerozolimie.
Wiedział tylko o ukrzyżowaniu, śmierci i zmartwychwstaniu.
''Z pewnością gdyby Jezus żył nie byłby nawet kapłanem'' List do Hebrajczyków 8 : 4
Chcę Panu wyartykułować związki pomiędzy innymi bóstwami i nie istotne jest dla mnie czy były pisane po dzbanie wina. Wszyscy jesteśmy zgodni, że ci bogowie i pisma o nich raczej nie są historyczne, prawda?
Wzór Reglana na postać mityczną. Z książki Studium Folkloru.
1. Jego matka była dziewicą.
2. Ojciec to król.
3. Często krewny matki.
4. Okoliczności zapłodnienia są nietypowe.
5. Jest uznawany za syna boga.
6. Zaraz po narodzeniu staje się celem zamachu
7. Umyka zagrożeniu.
8. Żyje z przybranymi rodzicami w obcym kraju.
9. Nie wiemy nic o jego dzieciństwie.
10. Jako dorosły powraca do królestwa
11. Pokonuje władcę lub smoka.
12. Żeni się z księżniczką.
13. Zostaje królem.
14. Rządzi pokojowo.
15. Ustala prawa.
16. Traci poparcie podwładnych.
17. Jest obalony z tronu.
18. Nietypowo umiera.
19. Często na szczycie wzgórza.
20. Jego ewentualne dzieci nie dziedziczą tronu.
21. Jego ciało nie jest pogrzebane.
22. Ma co najmniej jeden święty grobowiec.
Edyp 22pkt.
Tezeuzz 20pkt
Jezus 19pkt
Romulus 17pkt.
Mitra był perski bogiem. Urodził się 25 grudnia i był przedstawiany jako baranek.
Nie tylko chrześcijaństwo czerpało pełnymi garściami Egipcjan. Jeśli czytał Pan Deschnera, to o Donacjum Konstantyna też pewnie Pan wie.
~+ do ~Ateista: Bardzo dobra i silna
argumentacja. Właśnie takich argumentów używają współcześni fizycy by
udowodnić, że MOŻLIWE jest powstanie wszechświata bez ingerencji boga. Cóż,
swego czasu popularna była wśród fizyków teoria flogistonu. Niestety teoria ta,
dobrze udowodniona, umarła śmiercią naturalną. W bliższych nam czasach
przeprowadzono eksperyment mający udowodnić istnienie eteru. Każdy licealista
wie, że eksperyment ten udowodnił nieistnienie eteru;)))... I tu pojawia się
pewien problem. Mamy obecnie twarde dowody, że eter nie istnieje. Niestety
całkiem niedawno odkryto błąd w wynikach tamtego doświadczenia. Powtórzono je,
i wyniki nie zadowalają fizyków. Być może jednak eter istnieje. Tak to właśnie
jest z wszystkimi teoriami fizycznymi.
Teraz sobie zażartuję, ale w tym żarcie jest niebezpieczne ziarno prawdy. Być może za 1000 lat w kolejnej świętej księdze poza Mojżeszem, Jeremiaszem i Jezusem, nasi potomkowie będą czytali o objawieniach Schrodingera i Heisenberga. Objawienia mówiące, że świat obserwowany zmienia się pod wpływem obserwatora. A może nawet pod wpływem poziomu świadomości obserwatora? Einstein do końca życia nie pogodził się przecież z udowodnionym doświadczalnie efektem stanu splątania kwantowego. Czyli jednocześnie miał rację, (co także udowodniono doświadczalnie) i jednocześnie się mylił. "Houston we have a problem" ;)
Być może Jezus jest kompilacją kilku, bardziej lub mniej legendarnych postaci. Czy jednak coś to zmienia? Ten fakt może być bolesny dla fundamentalisty religijnego. Praktyk dostrzeże, że jego nauczanie, a zwłaszcza teksty o "miłości bliźniego" i "miłości nieprzyjaciół" wprowadziły nowa jakość do współczesnych ideologii. A tak przy okazji, która z wymienionych przez Pana postaci głosiła takie hasła?
Teraz sobie zażartuję, ale w tym żarcie jest niebezpieczne ziarno prawdy. Być może za 1000 lat w kolejnej świętej księdze poza Mojżeszem, Jeremiaszem i Jezusem, nasi potomkowie będą czytali o objawieniach Schrodingera i Heisenberga. Objawienia mówiące, że świat obserwowany zmienia się pod wpływem obserwatora. A może nawet pod wpływem poziomu świadomości obserwatora? Einstein do końca życia nie pogodził się przecież z udowodnionym doświadczalnie efektem stanu splątania kwantowego. Czyli jednocześnie miał rację, (co także udowodniono doświadczalnie) i jednocześnie się mylił. "Houston we have a problem" ;)
Być może Jezus jest kompilacją kilku, bardziej lub mniej legendarnych postaci. Czy jednak coś to zmienia? Ten fakt może być bolesny dla fundamentalisty religijnego. Praktyk dostrzeże, że jego nauczanie, a zwłaszcza teksty o "miłości bliźniego" i "miłości nieprzyjaciół" wprowadziły nowa jakość do współczesnych ideologii. A tak przy okazji, która z wymienionych przez Pana postaci głosiła takie hasła?
~+ do ~0101di: Pomińmy
drastyczne uproszczenie w porównaniu świata do komiksu. Niestety narzędzia
matematyczne, konieczne do bardziej wartościowego porównania, wprowadziłyby tu
jedynie zdziwienie i zamieszanie. Dlatego odpowiadam w "komiksowym"
stylu. Domyślenie się istnienia autora komiksu jest dość trudne. Natomiast
łatwo domyślić się istnienia czytelnika. Wystarczy, że nieuważny czytelnik, w
trakcie przeglądania obrazków dotknie strony ubrudzonym paluchem. Pojawi się
plama. Nie da się je wyjaśnić racjonalnymi metodami. w dodatku "pojawia
się" tylko na jednym obrazku, więc obserwatorzy z następnych obrazków nie
mają nawet dowody na istnienie plamy. Tylko uczestnicy tamtego obrazka mogą
potwierdzić zaistnienie tego "cudu".
Jezus, oraz być może parę innych postaci z wymiaru zwanego czasem ludzkości, mają dość szczególne znacznie. Załóżmy, że autor, po stworzeniu wstępnego szkicu komiksu, doszedł do wniosku, że kończy się on w zbyt smutny sposób. Jednak jako twórca trzymający się jednej konwencji, nie wstawiać zbędnych, obcych elementów.
(Potrafię wyobrazić sobie "Harlekina", w którym w najbardziej ekscytującym momencie pojawiają się kosmici i porywają ukochanego, ale nie widzę sensu takiego mieszania gatunków literackich. Autor "komiksu" jest raczek jeszcze większym profesjonalistą ode mnie;)))) Dlatego autor w pewnym miejscu komiksu wstawia do niego nową postać. Tworzy nowy, dodatkowy wątek. Nie wszystkie późniejsze obrazki musi zmieniać, ale sens opowieści ulega zmianie. Autor w taki sposób manipuluje okolicznościami, w jakich funkcjonują bohaterowie komiksu, że ich zachowania ulegają z "naturalnym" zmianom. W ten sposób zachowana zostaje wolna wola poszczególnych jednostek, jednak sumaryczne działanie całej komiksowej społeczności ulega zmianie.
Teraz zmiana tematu, dajmy spokój temu "komiksowi".
Czy wspólne zasady duchowe różnych kultur wymagają religii? Oczywiście, że nie!!! Znam pewnego człowieka, który określa siebie mianem ateisty. Po prostu nie wieży w Boga, demony i różne inne byty tego rodzaju. Jednak kiedyś, dawno temu, trafił na dobrą książkę na temat medytacji i zaczął stosować opisane w niej techniki. Osiągnął taką biegłość, że doświadczył stanów z pogranicza mistycyzmu. Od tego czasu jest bardzo dobrym człowiekiem. Postępuje tak, jak powinien postępować człowiek głęboko wierzący. I, moim zdaniem, jeśli istnieje jakieś "niebo" to ten człowiek trafi do niego szybciej niż większość księży.
Religia jest wyłącznie narzędziem. Jeśli wynajdziesz skuteczniejsze narzędzie, by uczynić ludzi lepszymi, to faktycznie religie odejdą do lamusa. Niestety pomysł Marksa nie sprawdził się w praktyce.
Jestem, więc gotów zaakceptować takie hasło: "Religie nie, duchowość tak!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz