Wiedźma, Jędza, Baba Jaga, Czarownica — wszystkie te określenia
znamy z baśni, legend ludowych, ale i z okresu... „Polowania na
czarownice". Gdy wypowiadamy te słowa, zapewne staje nam przed oczami taki
oto obraz: stara kobieta, owinięta w nędzne odzienie, ze szpetną twarzą
pobrużdżoną zmarszczkami, z wielkimi brodawkami i haczykowatym nosem.
Mieszka daleko od osad ludzkich, w swej chacie u powały zawiesiła
pęki ziół, w kadzi warzy się tajemnicza mikstura, może z jaja węża,
skóry ropuchy, krwi nietoperza… Jej jedynym towarzyszem jest czarny kot,
a rekwizytem — szklana kula. Czyż nie taki mamy w Europie stereotyp
Starej Kobiety posiadającej tajemniczą wiedzę? Operujemy tym stereotypem,
strasząc dzieci bajkami o złych czarownicach i wcale nie zdajemy
sobie sprawy, że ten negatywny obraz jest zaledwie wątpliwym
„zwieńczeniem" tysiącletniej historii, przez którą przewija się mit
o Starej Kobiecie. Mit, w którym odgrywała ona rolę może
i dwuznaczną, ale bezsprzecznie bardziej pozytywną, wtopiona w cały
kompleks wierzeń, w którym także dla jej postaci znalazło się miejsce
w ówczesnej religii. A była to religia związana z ziemią,
z cyklami przemian wegetacyjnych, z Wielką Boginią, z Naturą.
To dopiero nowy
system religijny, jakim było chrześcijaństwo, oparty na zupełnie innych
fundamentach zmienił symbolikę Starej Wiary i zmienił też jeden z jej
obrazów — obraz Starej Kobiety. Ale trzeba nam zapytać skąd wywodzi się Jej
postać, w jakie konteksty była wpisywana w zamierzchłej przeszłości,
zanim stała się uosobieniem złej wiedźmy? A będzie to fascynująca
historia, sięgająca czasów trudnych do wyobrażenia, czasów neolitu i epoki
brązu, okresu sprzed tysięcy lat! I teraz naprawdę można by zacząć jak
w baśni:„dawno, dawno temu"... Zatem, dawno dawno temu, na płaskowyżu
anatolijskim, gdzie dziś rozciąga się państwo tureckie, rozkwitło jedno
z pierwszych miast świata, które dziś nazywamy Çatal Hüyük. Działo się to
ok. VII tys. p.n.e. Jak można sądzić po odnalezionych tam śladach sztuki
plastycznej, figurkach i pierwszych na świecie freskach czczono tam Wielką
Boginię? Prawdopodobnie stąd wywodził się anatolijski zwyczaj przedstawiania
jej na trzy sposoby: jako młodą dziewczynę, kobietę-matkę i starą kobietę.
Jak wnosić można z późniejszej mitologii, która pewnie oddaje starsze,
choć nie zachowane na piśmie opowieści, było to związane ze sposobem
postrzegania świata, jako ustawicznej gry form? Tak i Wielką Boginię
widziano jako wciąż tę samą, ale objawiającą się w różnych formach, jako
zmienną w niezmienności, jako trzy fazy jednego boskiego bytu. Związek
Wielkiej Bogini z księżycem, roślinnością i płodnością jest tak
pewny, że nikt z badaczy nie poddaje go w wątpliwość. Księżyc wygląda
na niebie wciąż inaczej, dziś mówimy naszym uczonym językiem o kwadrach.
Ale wtedy uważano, że jak Luna, (czyli księżyc) zmienia swą postać, tak
i jej pani — Wielka Bogini ulega cyklicznym przemianom: jest Młodą
Dziewczyną, jak jeszcze nie w pełni ukształtowany „młody" księżyc;
jest w pełni Dojrzałą Kobietą, zdolną do dawania życia, jak "pełny"
księżyc, gdy osiąga doskonałą formę kuli, a gdy księżyc zanika, gdy
zaczyna go ubywać, staje się jak Stara Kobieta; i jak księżyc zapada
w ciemność, tak i ona staje się patronką sfery podziemnej.
Jak długi jest
żywot pewnych mitologemów — przecież jeszcze w naszych opowieściach
pojawia się obraz starej czarownicy zbierającej zioła przy blasku księżyca! Tak
oto w zmienionej formie, ale jednak, zachował się prastary związek Bogini
i księżyca... Ten pradawny anatolijski obraz potrójnej Bogini przedostał się zarówno do mitów hetyckich
(Hetyci zajmowali zresztą obszar wcześniej zasiedlony przez prastare
anatolijskie ludy), jak i greckich. W mitach greckich fascynującą
postacią jest bogini Hekate. Nie wiadomo wiele o proweniencji tej bogini,
wydaje się jednak, że nie jest grecka. Może anatolijska? A może wywodzi
się z Egiptu? Hekate, groźna bogini związana z podziemiem, strzegąca
dróg rozstajnych w królestwie Tartaru, nieraz przedstawiana jest jako
postać o potrójnym obliczu, z trzema parami rąk, w których
trzyma swoje atrybuty w sposób zadziwiająco podobny do wielorękich bóstw
hinduizmu. Hekate, związana z magią i księżycem oraz z tajemnicą
śmierci… Czy jej „potrójność" nie wskazuje na to, że niegdyś jej obraz był
dopełniony przez Młodą Dziewczynę i Boginię-Matkę? Główną Boginią Matką
Greków, związaną jak one wszystkie z płodnością roślin, mającą za swój
święty symbol kłos zboża, była Demeter. Jej córką, porwaną przez Hadesa do
królestwa podziemi, była Kore. Kore
znaczy „młoda kobieta, dziewczyna". Może pamięć o potrójnej Bogini
przetrwała, choć cząstkowo w starych helleńskich opowieściach, zmienionych
już przez nieubłagany upływ czasu? Może zresztą „potrójności" dopełniała
nie Demeter i Kore, ale Afrodyta i Artemida? A może, jak sądzą
niektórzy, to bogini Selene, nazywana też Mene czyli „księżyc" opiekunka
czarodziejów, uosabiała księżyc w pełni, aspekt Matki, a Artemida, ze
swym myśliwskim łukiem, jak łuk „młodego" księżyca spełniała rolę
Dziewczyny? Nie zapominajmy też o innych motywach powiązanych
z potrójną boginią i księżycem: takimi „trójcami" były boginie
przeznaczenia, jak Parki czy skandynawskie Normy. A czy tylko przypadkiem
w szekspirowskim „Makbecie" czarownic, które przepowiedziały mu
przyszłość, było trzy?
Tak czy inaczej
potrójna bogini miała zapewne symbolizować Całość, Pełnię, co miało również
znaczyć, że Bogini panuje nad każdą fazą życia, że zna wszystkie rzeczy na
ziemi i niebie, że w wielkim misterium umierania i odradzania to
Ona rozdaje karty… Trójca do dziś w religii jest wielkim symbolem, tylko
dotyczy już całkiem innego systemu wierzeń.
Ale
niewykluczone, że Hekate, choć długą przeszła drogę, zanim wreszcie znalazła
się w micie greckim, ma coś wspólnego z egipskim systemem wierzeń.
Można taką tezę postawić, bo czyż tylko dziełem przypadku jest to, że sztukę
magiczną opatrywano w kraju faraonów terminem „hheka"? Hheka to
w pojmowaniu Egipcjan siła transformacyjna, którą posługują się bogowie,
ale i dostępna ludziom, a uruchomić jej moc można przy pomocy
słowa-zaklęcia. Tych zaklęć można było się nauczyć, istniały w Egipcie
księgi dotyczące sztuki magicznej. Dodajmy jeszcze, że hheka to potężna siła,
pojmowana wręcz filozoficznie; i termin „magia”, jakim oddaje się to
pojęcie w tłumaczeniach na języki nowożytne, biorąc pod uwagę, że pod tym
słowem rozumiemy dość ograniczone działania, pozbawione tego wielkiego wymiaru
kreacyjnego, nie w pełni oddaje zakres potęgi, jaką widzieli w hheka
Egipcjanie. Ale może być i inny trop, istniała, bowiem w Egipcie
bogini nosząca podobne do Hekate imię — Heket. Była przedstawiona jako żaba,
albo jako kobieta z głową żaby i związana z mocami kształtującymi
nowo poczęte dziecko, ale łączono ją także ze sferą podziemi i Ozyrysem.
Symbol żaby nie
jest w kontekście naszych rozważań bez znaczenia, jest przecież
nieodparcie łączony z „zestawem" magicznym wiedźm i czarownic,
a jak się okazuje, ma on prastare konotacje mityczne, związane
z płodnością i życiem. Żaby jako zwierzęta związane z żywiołem
wody i z deszczem, od którego zależał byt ludzi, roślin i zwierząt,
były w Egipcie zwierzętami świętymi i występowały w ikonografii
jako bóstwa Prapoczątku (w tzw. „Ósemce" z Hermopolis pojawiają się
dublety bóstw męskich i żeńskich, męskie z głowami węży, te drugie —
żab). Były też związane z magią: postacie żab, bowiem pojawiają się nie
tylko w formiewotywnych figurek, ale i na reliefach na rękojeściach
magicznych noży, które jako mające działanie ochronne kładziono na brzuchu
rodzącej kobiety i na noworodku. Wreszcie widziano je jako symbol
odrodzenia życia, i — o czym mało, kto wie — w tym sensie postrzegany
pojawił się we wczesnym chrześcijaństwie w postaci figurek opatrywanych
napisem „Ja jestem zmartwychwstaniem". Jak więc widać, uważane potem
w Europie za ohydne, żaby kiedyś niosły ludziom przesłanie niezwykle
pozytywne — zmieniło się to wraz ze zmianą statusu bogiń i całego systemu wierzeń?
Czy zatem
istnieje jakaś nić łącząca grecką Hekate z egipskim pojęciem hheka
i boginią Heket? Wydaje się to możliwe, choć wielu badaczy przychyla się
raczej do twierdzenia o małoazjatyckiej genezie bogini. Ale w końcu
Egipt i Azja Mniejsza nie pozostawały w izolacji, może
w archaicznych czasach ich związki były głębsze niż się wydaje
i niektóre kulturowe i religijne idee pochodzą ze wspólnego źródła?
Może właśnie Hekate jest
„wspólna" dla całej zachodniej i południowej części basenu Morza
Śródziemnego? Ale ponieważ nie ma świadectw, że sztuka magiczna w Egipcie
w jakikolwiek sposób wiąże się z postacią Starej Kobiety, musimy już
opuścić ten niezwykły kraj i powędrować znów do Anatolii. Jak Stara Bogini
Hekate łączona była z nowiem oraz ze sztuka magiczną, tak magią
w ziemskiej rzeczywistości zajmowały się w Azji Mniejszej stare kobiety?
W starohetyckich tekstach wyraźnie powiada się, że osobami upoważnionymi
do działania na polu magii były „Staruchy". W okresie ok. XVII
i XVI w. p.n.e. w hetyckich pałacach oraz świątyniach we wszystkich
większych miastach Staruchy otaczano opieką. Zajmowały się one praktykami
magicznymi, wróżbiarstwem, ale też leczeniem — ich pomocnikami byli lekarze,
a jak wiemy, wtedy sztuka medyczna miała swój kontekst sakralny i była
oparta na ziołolecznictwie. Zioła zaś to przecież święte rośliny Wielkiej
Bogini... Starucha odczytywała znaki, przewidywała losy ludzi, dokonywała
wieszczenia z ognia, uczestniczyła przy wróżeniu ze zwierzęcych
wnętrzności. Patrzyła w niebo, śledząc ruchy ciał niebieskich, odczytywała
boski głos z grzmotów i błyskawic. Była ważną personą, a kto wie
czy jej duża rola u Hetytów nie była dziedzictwem prastarych neolitycznych
wierzeń i praktyk dawnej Anatolii, jeszcze z czasów Çatal Hüyük?
Starucha z Azji Mniejszej to wyjątkowa postać — zdaje się, że ani
w Egipcie ani w Sumerze i u innych ludów Mezopotamii nie ona
była główna osobą niejako zawodowo parającą się magią — tam taką rolę odgrywali
raczej kapłani. Najważniejszą postacią boską związaną z magią w religii
hetyckiej była bogini Kamprusepa. Pełniła ona w świecie niebian tę sama
rolę, jaką „na dole" przypisana była Starusze. I jak ona pojawiała
się przy okazji ceremonii oczyszczeń, które były ważnym elementem magicznych
działań. Musimy tu koniecznie zaznaczyć, że pojmowanie oczyszczenia i zanieczyszczenia
były, jeśli można tak powiedzieć, bardziej intensywne niż obecnie. Nieczystość
to nie tylko brud fizyczny, to skaza, zmaza, a jej objawem może być np.
choroba, a także występek moralny czy zbrodnia. Czyli właściwie wszystko
to, co dziś nazywamy „złem". Nieczystością był oczywiście również zły
czar...
W niektórych
mitach czytamy jak bogini Kamprusepa „zabiera" wszelkie nieczystości
i umieszcza je w… kotle z żelaza! Taki kocioł izolował wszelkie zło
od dobrego świata. I jeśli także tutaj mamy doszukać się, jak
w przypadku wielu innych akcesoriów wiedźmy, prototypu czarodziejskiego
kotła, to musimy skonstatować, że oto znowu zmieniła się diametralnie jego
rola. W starych kulturach bogini czarów i kobieta czarów zabierały
zło do kotła, by uchronić świat; w średniowiecznych opowieściach „z
dreszczykiem" powiada się, że czarownica warzy w kotle miksturę
„zła", by użyć jej w złym celu.
Ogólnie
mówiliśmy już o polach działania anatolijskiej Staruchy. By lepiej poznać
sprawę, przytoczmy przykład ukazujący obrzęd „odczyniania" dokonywany
przez Staruchę na kimś, kogo dotknęło „złe": Przed przystąpieniem do niego
należało oczyścić i siebie, i „klienta". Oczyszczenie za pomocą
wody miało dużo szerszy wymiar „duchowy" niż obecnie i w żadnym razie
nie sprowadzało się wyłącznie do poziomu czynności higienicznej! Woda
oczyszczała skazy — także duchowe. Jakich przedmiotów używano w obrzędzie,
dokładnie nie wiadomo? Ale wiadomo, że po jego skończeniu jako zanieczyszczone
nie mogły być ponownie użyte; Starucha wyszedłszy na zewnątrz domu, gdzie
dokonywała obrzędu, zakopywała je w ziemi, po czym recytując zaklęcia,
wbijała w to miejsce kołki, mówiąc: "Ktoś tego człowieka zaczarował,
a ja teraz zabrałam jego czar, umieściłam w ziemi
i przytwierdziłam kołkami. Niechaj zły czar i złe sny zostaną tam
zatrzymane, niech nie wrócą na powierzchnię ziemi! Niech je zatrzyma czarna
ziemia!"
Do różnorodnych obrzędów używano wody, kociołka, rozmaitych metali jak srebro czy cyna. Dokonywano czynności magicznych, posługując się obrazowaniem związania i rozwiązywania. Zły czar Starucha odwracała „zdejmując" jego więzy. Posługiwała się w tym celu np. wełnianymi sznurkami jako materialnymi ekwiwalentami więzów natury metafizycznej. Także liczby miały swe magiczne właściwości: u hetyckich Staruch ważne była cyfry 9 i 12 (cyfra 7 z kolei jest „święta" dla ludów semickich). Posługiwano się też ogniem, a raczej efektem połączonego działania ognia i wody: zalewane wodą ognisko, jak wiemy, powoduje pojawienie się kłębów pary i głośnego skwierczenia; dodajmy do tego nastrój grozy, szeptane półgłosem zaklęcia, aromat palonych ziół, zgiętą nad ogniem postać Staruchy — to musiało robić wrażenie... Bywało i tak, że Starucha wrzucała rozżarzone w ognisku przedmioty np. szyszki do wody, wypowiadając określone zaklęcie typu: „Jak ta szyszka syczy w wodzie, a potem cichnie, niech tak samo zamilknie zły czarownik".
Do różnorodnych obrzędów używano wody, kociołka, rozmaitych metali jak srebro czy cyna. Dokonywano czynności magicznych, posługując się obrazowaniem związania i rozwiązywania. Zły czar Starucha odwracała „zdejmując" jego więzy. Posługiwała się w tym celu np. wełnianymi sznurkami jako materialnymi ekwiwalentami więzów natury metafizycznej. Także liczby miały swe magiczne właściwości: u hetyckich Staruch ważne była cyfry 9 i 12 (cyfra 7 z kolei jest „święta" dla ludów semickich). Posługiwano się też ogniem, a raczej efektem połączonego działania ognia i wody: zalewane wodą ognisko, jak wiemy, powoduje pojawienie się kłębów pary i głośnego skwierczenia; dodajmy do tego nastrój grozy, szeptane półgłosem zaklęcia, aromat palonych ziół, zgiętą nad ogniem postać Staruchy — to musiało robić wrażenie... Bywało i tak, że Starucha wrzucała rozżarzone w ognisku przedmioty np. szyszki do wody, wypowiadając określone zaklęcie typu: „Jak ta szyszka syczy w wodzie, a potem cichnie, niech tak samo zamilknie zły czarownik".
Innym sposobem
rozprawiania się z czarami było „przenoszenie" złego uroku
z poszkodowanego na przedmiot zastępczy — zwierzę, figurkę drewnianą itp.
Zachował się hetycki tekst ilustrujący tę formę magicznego obrzędu,
w którym w roli głównej także występuje Starucha. Brała ona kawałek
cyny, przywiązywała go cięciwą łuku do prawej nogi i ręki „chorego",
po czym po jakimś czasie uwalniała delikwenta z więzów (także
w sensie magicznym uwalniała go z więzów złego uroku)
i przywiązywała cynę do… myszy, mrucząc zaklęcie: „Zdjęłam z ciebie
zło i przyczepiłam do tej myszy. Niechaj mysz uniesie je w daleką
drogę ku wysokim górom, wzgórzom i dolinom". Ten typ działań,
polegający na magicznym przeniesieniu złego czaru z człowieka bądź
wspólnoty na obiekt zastępczy, oczywiście niczym nie różni się w swej
istocie od znanego mechanizmu „kozła ofiarnego". Najczęściej to Izraelici
używali tego zwierzęcia do obrzędu, wpierw obarczywszy złymi mocami panoszącymi
się we wspólnocie, a potem wyganiając je poza osadę, i to z ich
zwyczaju wywodzi się nazwa całego zespołu podobnych czynności, zaś do dziś
używamy jej metaforycznie w języku potocznym, by podkreślić fakt
przerzucania na kogoś winy. Inną i również dobrze nam znaną formą
substytucji było zastępowanie człowieka przez figurkę; mogła być z drewna,
ale bywała — bardziej nam się kojarząca z działaniami czarownic —
z wosku. Nieraz — i to także jest nam znane — do takiej figurki
dołączano elementy faktycznie należące do ofiary czarów, najczęściej włosy czy
paznokcie. Figurka z wosku używana była także do innego nieco rodzaju
ceremonii. Wtedy wyglądało to tak: Starucha trzymała przed poszkodowanym przez
zły czar dwie figurki — z wosku i z baraniego tłuszczu, mówiąc „Niech
drżą ci, którzy uczynili tego człowieka nieczystym. Oto trzymam teraz dwa
wizerunki czarowników, oto przekształcam je (...), Niech źli ludzie, którzy go
uczynili nieczystym, tak samo będą zmiażdżeni" — dopowiada, miażdżąc
w rękach figurki. Jak widzimy, już wtedy odróżniano magię białą od czarnej?
Już wtedy wierzono w „złe spojrzenia" i „złe języki".
Najwięcej działań magicznych (w tym też tych, które spełniała Starucha)
dotyczyło właśnie takich obrzędów, które miały ustrzec przed złem lub je
zminimalizować. Przeciwdziałano, więc czarnej magii, i to właśnie ona była
formalnie zakazana przez władców i ścigana, jak byśmy to dziś powiedzieli,
„z urzędu". Ale… z drugiej strony czarami zajmowały się nawet osoby
z królewskiego dworu, ba! Nawet członkowie rodziny królewskiej! Oczywiście
czary działały także w drugą stronę, albowiem nierzadko właśnie ich
dotykały. W tym właśnie kontekście pojawia się pierwsze znane nam imię
złej czarownicy, którą oskarżono o rzucenie uroku na króla — brzmiało ono Ziiplantawija.
Czarownice i czarowników uprawiających czarną magię niewątpliwie
zwalczano, ale tylko w wyjątkowych przypadkach karano śmiercią, znacznie
częściej natomiast wysyłano ich poza granice królestwa. Wielką rolę
w ceremoniach zwalczających złą magię spełniała właśnie Starucha, nigdy
zaś nie parała się magią mającą komukolwiek zaszkodzić.
Zatem to, że „nasze" czarownice postrzegano jako szkodzące
innym jest doprawdy z punktu widzenia źródeł „czarownictwa" dużym nieporozumieniem!
Jak więc widzimy, wybrane elementy, które znamy z europejskiej magii mają bardzo archaiczny rodowód? Na przykład rozróżnienie na złą i dobrą magię, wiara w moc słowa i wynikające z niej stosowanie zaklęć, używanie do magicznych rytuałów kotła, woskowych figurek, ognia i wody. No i sama postać Staruchy…, Ale widzimy też, jak percepcja tych elementów i samej magii, a także osób i symboli z nią związanych, uległy radykalnej przemianie — i jak niegdyś nacechowane były pozytywnymi skojarzeniami i przekonaniem, że służą dobrej sprawie, tak potem znakowano je piętnem śmieszności albo strachu. Abstrahując od ocen czy wiara w działanie sił magicznych ma jakiekolwiek uzasadnienie (można by tu wpisać efekt placebo, czyli oddziaływanie na psychikę), warto zastanowić się nad fenomenem wielkich kulturowych przemian zachodzących w zależności od siły formacji kulturowej, która zdobywa dominację — także w dziedzinie światopoglądowej. Gdy taka transformacja nastąpi, często dzieje się tak, że dawni bogowie stają się demonami, kapłanki czarownicami, a symbole ledwie cieniami swej dawnej mocy, spadając do funkcji ozdobników w baśniach lub emblematów związanych z siłami ciemności. Zmianom ulega nie tylko pierwotna wymowa starych wierzeń i mitów, zmienia się także społeczny odbiór postaci w nich zakorzenionych. Przecież pamiętamy los czarownic w epoce średniowiecza i renesansu (zresztą ostanie procesy o czary odbywały się jeszcze w XIX w.). A przecież prawdziwą genezę czarownic, starych mądrych kobiet, zdradzają już choćby tylko niektóre miana, którymi je do dziś określamy: „wiedźma" ma przecież ten sam rdzeń, co słowo „wiedza" i odnosi się do osoby, „która wie", „znachorka" to wyraz wywodzący się oczywiście od rdzenia „znać", „Baba Jaga" z kolei to czarownica z bajek słowiańskich latająca w kotle z żelazną miotłą, ale już „Baba" z wierzeń bałkańskich to istota podobna do dobrych wróżek, i co ciekawe dla nas nazywana "staruchą z żelaznym nosem".
Jak więc widzimy, wybrane elementy, które znamy z europejskiej magii mają bardzo archaiczny rodowód? Na przykład rozróżnienie na złą i dobrą magię, wiara w moc słowa i wynikające z niej stosowanie zaklęć, używanie do magicznych rytuałów kotła, woskowych figurek, ognia i wody. No i sama postać Staruchy…, Ale widzimy też, jak percepcja tych elementów i samej magii, a także osób i symboli z nią związanych, uległy radykalnej przemianie — i jak niegdyś nacechowane były pozytywnymi skojarzeniami i przekonaniem, że służą dobrej sprawie, tak potem znakowano je piętnem śmieszności albo strachu. Abstrahując od ocen czy wiara w działanie sił magicznych ma jakiekolwiek uzasadnienie (można by tu wpisać efekt placebo, czyli oddziaływanie na psychikę), warto zastanowić się nad fenomenem wielkich kulturowych przemian zachodzących w zależności od siły formacji kulturowej, która zdobywa dominację — także w dziedzinie światopoglądowej. Gdy taka transformacja nastąpi, często dzieje się tak, że dawni bogowie stają się demonami, kapłanki czarownicami, a symbole ledwie cieniami swej dawnej mocy, spadając do funkcji ozdobników w baśniach lub emblematów związanych z siłami ciemności. Zmianom ulega nie tylko pierwotna wymowa starych wierzeń i mitów, zmienia się także społeczny odbiór postaci w nich zakorzenionych. Przecież pamiętamy los czarownic w epoce średniowiecza i renesansu (zresztą ostanie procesy o czary odbywały się jeszcze w XIX w.). A przecież prawdziwą genezę czarownic, starych mądrych kobiet, zdradzają już choćby tylko niektóre miana, którymi je do dziś określamy: „wiedźma" ma przecież ten sam rdzeń, co słowo „wiedza" i odnosi się do osoby, „która wie", „znachorka" to wyraz wywodzący się oczywiście od rdzenia „znać", „Baba Jaga" z kolei to czarownica z bajek słowiańskich latająca w kotle z żelazną miotłą, ale już „Baba" z wierzeń bałkańskich to istota podobna do dobrych wróżek, i co ciekawe dla nas nazywana "staruchą z żelaznym nosem".
A jeszcze wcześniejsza warstwa znaczeniowa odsyła nas do kręgu wierzeń związanych z Wielką Boginią — „Baba”, bowiem to jedno z jej imion, którym wzywano ją np. w Sumerze. Na tym ostatnim przykładzie dobrze widać, co dzieje się, gdy pierwotny system wierzeń upada, widać proces, który prowadzi do negacji dawnych toposów, do odwrócenia znaku plus na jego przeciwieństwo, albo do zlania w jedno pierwotnie dwojakiego rodzaju sensów. Przecież do dziś na określenie osób związanych z magią, bez względu na ich dobrą czy złą intencję, mamy zestaw nazw mających kojarzyć się zawsze wyłącznie ze złem. Ten los spotkał właśnie Staruchę i jej atrybuty, i stało się tak, że postać starej kobiety zbierającej zioła przy blasku księżyca stał się obrazem złowieszczym, woskowe figurki kojarzą nam się z absurdalnym, ale groźnym przynajmniej w intencji działaniem mającym przynieść ludziom szkody, a żaby jeszcze w średniowieczu łączone z czarownicami wzbudzają dreszcz obrzydzenia. A jeszcze szklana kula, miotła, czarny kot…, Ale to już temat na inną opowieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz