Matka Teresa z Kalkuty
ogłoszona świętą
Podczas dzisiejszej mszy na placu Św. Piotra papież
Franciszek kanonizował Matkę Teresę z Kalkuty, założycielkę Zgromadzenia Sióstr
Misjonarek Miłości, laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla z 1979 r. Na kanonizację
"matki ubogich" przybyło około 120 tys. osób.
W homilii papież przedstawił
Matkę Teresę jako wzór miłosierdzia. Jak podkreślił, nowa święta "mówiła
możnym ziemi, aby uznali swoje winy w obliczu przestępstw ubóstwa, które sami
stworzyli".
W opinii papieża jej misja
na obrzeżach miast i na peryferiach egzystencjalnych pozostaje "wymownym
świadectwem bliskości Boga wobec najuboższych z ubogich". Franciszek
dodał: "Myślę, że będziemy mieli trochę kłopotu z nazywaniem jej świętą
Teresą; jej świętość jest nam tak bliska, tak czuła i owocna, że spontanicznie
będziemy mówić dalej Matka Teresa".
W mszy kanonizacyjnej
uczestniczyło kilkanaście oficjalnych delegacji, między innymi z Indii i USA.
Były duże grupy pielgrzymów z diecezji we Włoszech, a także z Indii, Albanii,
Kosowa, Hiszpanii i Polski.
Kanonizacja Matki Teresy z
Kalkuty to jedno z największych watykańskich wydarzeń Roku Miłosierdzia.
Po mszy papież zaprosił na
obiad w atrium Auli Pawła VI 1500 ubogich, dla których przygotowano pizzę
neapolitańską. Zaproszenie otrzymali biedni i bezdomni, którzy są podopiecznymi
noclegowni i domów pomocy prowadzonych przez Misjonarki Miłości w Rzymie,
Mediolanie, Bolonii, Florencji i Neapolu. Przyjechali oni autokarami na
kanonizację.
Gdy papież ogłosił zakonnicę
świętą na wypełnionym placu przed bazyliką watykańską, rozległy się brawa.
Franciszek przypominał w
homilii: "Bogu miłe są wszelkie uczynki miłosierdzia, ponieważ w bracie,
któremu pomagamy, rozpoznajemy oblicze Boga, którego nikt nie może
oglądać".
- Jesteśmy zatem wezwani, by
wprowadzić w życie to, o co prosimy w modlitwie i wyznajemy w wierze. Nie ma
alternatywy dla miłosierdzia: ci, którzy poświęcają się w służbie braciom,
chociaż o tym nie wiedzą, są ludźmi miłującymi Boga - mówił Franciszek.
Wyjaśnił zarazem, że życie
chrześcijańskie nie jest zwyczajną pomocą, udzielaną w chwili potrzeby. - Gdyby
tak było - dodał - byłoby ono na pewno pięknym uczuciem ludzkiej solidarności,
które wywołuje doraźne korzyści, ale byłoby bezowocne, ponieważ pozbawione
byłoby korzeni.
- Zaangażowanie, jakiego
żąda Pan, jest wręcz przeciwnie powołaniem do miłości, w którym każdy uczeń
Chrystusa oddaje Jemu na służbę swoje życie, aby codziennie wzrastać w miłości
- wskazywał Franciszek. Wyraził uznanie przedstawicielom świata wolontariatu,
którzy przybyli na kanonizację: "Jakże wiele serc pokrzepiają
wolontariusze! Jakże wiele podtrzymują rąk; ileż osuszają łez; jak wiele
miłości rozlewanej jest w ukrytej służbie, pokornej i bezinteresownej".
Franciszek podkreślał, że
wolontariusze nie oczekują żadnego podziękowania i żadnej nagrody, a rezygnują
z tego wszystkiego, bo odkryli prawdziwą miłość i niosą pomoc ludziom młodym
pozbawionym wartości i ideałów oraz starszym, rodzinom przeżywającym kryzysy,
chorym i więźniom, uchodźcom i imigrantom, słabym i opuszczonym.
- Wszędzie tam, gdzie jest
wyciągnięta ręka, prosząca o pomoc, by powstać, tam powinna być nasza obecność
i obecność Kościoła, która wspiera i daje nadzieję - przypomniał papież.
Matkę Teresę nazwał
"hojną szafarką Bożego miłosierdzia", "dyspozycyjną dla
wszystkich poprzez przyjęcie i obronę życia ludzkiego, zarówno nienarodzonego
jak i opuszczonego i odrzuconego".
Jak wyjaśnił, święta
zaangażowała się w obronę życia nieustannie głosząc, że "ten kto się
jeszcze nie narodził, jest najsłabszym, najmniejszym, najbiedniejszym".
- Pochylała się nad osobami
konającymi, pozostawionymi, by umrzeć na poboczu drogi, uznając godność, jaką
obdarzył je Bóg; mówiła możnym ziemi, aby uznali swoje winy w obliczu
przestępstw ubóstwa, które sami stworzyli. Miłosierdzie było dla niej solą
nadającą smak każdemu z jej dzieł oraz światłem rozjaśniającym ciemności tych,
którzy nie mieli nawet łez, aby opłakiwać swoje ubóstwo i cierpienie -
powiedział.
Następnie Franciszek
ogłosił: "Dzisiaj przekazuję tę symboliczną postać kobiety i osoby
konsekrowanej całemu światu wolontariatu: niech ona będzie waszym wzorem
świętości! Niech ta niestrudzona pracownica miłosierdzia pomaga nam zrozumieć
coraz bardziej, że naszym jedynym kryterium działania jest bezinteresowna
miłość, wolna od wszelkiej ideologii i od wszelkich ograniczeń, skierowana do
wszystkich niezależenie od języka, kultury, rasy czy religii".
Przywołał słowa Maki Teresy
o ludziach, którym pomagała: "Być może nie znam ich języka, ale mogę się
uśmiechnąć". Zachęcił: "Nieśmy w sercu jej uśmiech i obdarzajmy nim
tych, których spotkamy na naszej drodze, zwłaszcza cierpiących".
W ten sposób, według
papieża, można otworzyć perspektywy radości i nadziei wielu ludziom
przygnębionym oraz potrzebującym zrozumienia i czułości.
Matka Teresa z Kalkuty
została kanonizowana w przeddzień 19. rocznicy swej śmierci, gdy przypada jej
wspomnienie liturgiczne.
Agnes Gonxha Bojaxhiu, bo
tak nazywała się nowa święta, urodziła się w 1910 r. w obecnym mieście Skopje
(Macedonia) w rodzinie pochodzącej z Albanii. W 1929 r. pojechała do Indii, by
zacząć tam nowicjat. Podjęła potem pracę i posługę w Kalkucie, gdzie pozostała
do końca życia. W 1950 r. założyła zgromadzenie Misjonarek Miłości, które z
biegiem lat rozszerzyło działalność na cały świat. Przez prawie pół wieku
prowadziła domy dla umierających, dla chorych na trąd, ubogich i sierot.
Zmarła 5 września 1997 roku
w opinii świętości. Została beatyfikowana przez Jana Pawła II w 2003 r., sześć
lat po śmierci. Polski papież, z którym łączyły Matkę Teresę wyjątkowe więzy
przyjaźni, ogłosił ją błogosławioną w czasie obchodów 25. rocznicy swego
pontyfikatu.
Sześcioletni proces
beatyfikacyjny, otwarty z przyspieszeniem, bo już dwa lata po jej śmierci,
uznano wówczas za bardzo krótki.
W grudniu zeszłego roku
papież Franciszek uznał cud potrzebny do jej kanonizacji. Dotyczy on
przypisywanego Matce Teresie wstawiennictwu uzdrowienia Brazylijczyka ze
śmiertelnej choroby mózgu w 2008 r. Był on obecny na niedzielnej mszy.
KOMENTARZE:
~wujek : Tak jest z całym kościołem i wszystkimi jego
świętymi. Cuda to pikuś w porównaniu z tym, co potrafią magicy - iluzjoniści. Wszystko
opiera się na oszustwie i ciemnocie mas. Ale wiara jest potrzebna do utrzymania
wiernych owieczek w ryzach. No, bo przecież życie dużo kosztuje a mądry da
tylko wtedy jak będzie wiedział, na co i jaki będzie tego efekt. Dlatego
już od przedszkola trwa indoktrynacja religijna, bo wykształcone społeczeństwa
odwracają się od zabobonów. A tu trzeba utrzymać całą rzeszę darmozjadów. Taki Rydzyk
na przykład - stworzył potężną sektę na łonie kościoła, ale ten jej nie rusza,
bo się boi otwartej walki z moherową armią. Wierzcie sobie, w co chcecie,
uszanuję wasz wybór, ale wszystkich obowiązują podatki, więc niech kler się
utrzymuje wyłącznie z datków wiernych a nie z naszych podatków. Wyrzucić
kapelanów z garnuszka budżetu, religię do kościołów a od darowizn niech płacą
podatki. Jak większa parafia to pełna księgowość mniejsza to KPiR, rejestrować
działalność i zobaczycie jak szybko zniknie dziura budżetowa. Ale tego nikt nie
zrobi. Dlaczego? Bo ludzie są ciemni, dają sobą sterować i manipulować. Jak w „Faraonie”
Prusa. Pojawił się reformator, kapłani wykorzystali zaćmienie słońca do
przegięcia na swoją stronę zwycięstwa. Szanuję księży oddanych swojej roli,
chcących pomóc człowiekowi, tylko tych jest niewielu. Poznacie ich po
wyświeconej sutannie, skromnych, biednych, zwykle starszych - w małych
parafiach na zadupiu, gdzie diabeł mówi dobranoc, w starych małych kościółkach.
Skromnie żyjący, otwarci dla ludzi, chodzą na piechotę, bo nawet roweru nie
mają. To oni są ludźmi prawdziwej wiary, godnymi szacunku, cisi i pokorni. Nie
purpuraci ociekający złotem, mieszkający w pałacach ze służbą, jeżdżący drogimi
limuzynami, niedostępni dla zwykłych szarych ludzi. Jezus nakazywał skromność i
prostotę a co się stało? No tak, ponieważ wiara czyni cuda to dla szarych ludzi
jest wiara a dla kleru cuda. Przemyślcie sobie to, jeżeli jeszcze potraficie
samodzielnie myśleć.
~ Naukowcy obalają "mit" Matki Teresy : Ujawniono listę niewygodnych faktów, które burzą niezwykły obraz Matki Teresy. Dokumenty zawierają m.in. wstrząsające relacje z "domów umierających" oraz opisy kontrowersyjnych operacji finansowych. Prawdziwą burzę wywoła podważenie cudu, dzięki któremu ją beatyfikowano.
Naukowcy z Kanady opublikują raport dotyczący błogosławionej Matki Teresy z Kalkuty. Jak w nim dowodzą, pomimo dostępu do wielkich pieniędzy, błogosławiona nie troszczyła się o biednych i chorych w należyty sposób. Autorzy podkreślają, że Matka Teresa dostrzegała piękno w cierpieniu i zachęcała chorych raczej do modlitwy, aniżeli do leczenia.
Kanadyjczycy twierdzą także, że Watykan zaangażował się w przeprowadzenie PR-owej kampanii, dzięki której Matka Teresa została beatyfikowana w przyspieszonym trybie.
Trzech naukowców z Uniwersytetu Montrealu zebrało 502 dokumenty dotyczące życia i pracy Matki Teresy. Po odrzuceniu 195 duplikatów, analizie poddali ostatecznie 287 dokumentów. Jak oceniają, zebrane przez nich materiały to 96 proc. dostępnych dokumentów na temat błogosławionej? Pełny raport zostanie wkrótce opublikowany w piśmie "Studies in Religion".
Z analizy Kanadyjczyków wynika, że Matka Teresa zajmowała się prowadzeniem 517 misji w ponad 100 krajach świata, ale większość pacjentów nie otrzymywało odpowiedniej pomocy lekarskiej. W efekcie, czego, niektórzy z nich zmarli.
Inaczej działalność Matki Teresy oceniają jednak członkowie akademii przyznającej Nagrodę Nobla, którego błogosławiona otrzymała w 1979 roku. Jak uzasadniali, należy docenić jej pracę na rzecz najbiedniejszych prowadzoną w wielkiej liczbie krajów, która stała się inspiracją do wysiłków humanitarnych kolejnego pokolenia.
Watykan pominął "niewygodne" fakty?
- Gdy przeglądaliśmy materiały dotyczące fenomenu altruizmu na zbliżające się seminarium poświęcone etyce, zatrzymaliśmy się dłużej przy jednej z najbardziej znanych osób związanych z Kościołem Katolickim, Matce Teresie - mówi prof. Serge Larivee, który kierował pracami grupy badawczej. - Jej działalność była opisana w tak ekstatyczny sposób, że postanowiliśmy zbadać tę sprawę osobno - dodaje naukowiec.
Kanadyjczycy w swoim raporcie twierdzą, że Watykan w procesie beatyfikacji zdecydował się pominąć niektóre "niewygodne" fakty na temat Matki Teresy. Wśród nich miały się znaleźć m.in.: wątpliwe sposoby opiekowania się chorymi, kontrowersyjne koneksje polityczne, niejasne zarządzanie ogromnymi sumami pieniędzy oraz dogmatyczne poglądy dotyczące aborcji, antykoncepcji i rozwodów.
"Domy umierających" w Indiach
Naukowcy dotarli do dokumentów, z których wynika, że misje prowadzone przez Matkę Teresę w Indiach były w istocie "domami umierających"; przybywający do nich ludzie szukali pomocy medycznej, ale jej nie otrzymywali, w wyniku czego część z nich zmarła.
Lekarze wizytujący te miejsca podkreślają, że panowały w nich nieodpowiednie warunki dla chorych - nie dbano o higienę oraz zapewnienie odpowiedniego wyżywienia czy środków przeciwbólowych.
Jak podkreślano, problemem nie był jednak brak pieniędzy, lecz dość osobliwe postrzeganie samego faktu cierpienia i śmierci? Cytowane są słowa Matki Teresy, która powiedziała, że "jest coś pięknego w akceptacji cierpienia przez biednych, tak jak cierpiał Jezus Chrystus. Świat zyska dużo na tym cierpieniu".
Słowa te przytacza także Christopher Hitchens, dziennikarz krytycznie nastawiony do błogosławionej. Jak podkreśla, gdy Matka Teresa potrzebowała opieki paliatywnej, nie skorzystała z pomocy lekarskiej w swoich misjach, lecz udała się do szpitala w USA.
Wątpliwe finanse, wątpliwy cud
Naukowcy poddają w wątpliwość także działania finansowe związane z misjami matki Teresy. Jak podkreślają, pomimo licznych klęsk żywiołowych w Indiach, zamiast pomocy finansowej na rzecz ofiar, oferowała ona jedynie modlitwę i medaliki Maryi Dziewicy. Z drugiej strony, nie miała nic przeciwko przyjmowaniu datków od rodziny Duvalierów, rządzącej po dyktatorsku na Haiti.
Większość rachunków bankowych miała być tajna. - Należy zapytać, co stało się z milionami dolarów, które miały być przekazane na rzecz biednych, i gdzie te pieniądze się podziały? - pyta retorycznie Larivee.
Watykan, po śmierci błogosławionej, zdecydował się jednak na przyspieszenie procesu beatyfikacji. Jednym z uzasadnień miał być cud, jaki przypisuje się Matce Teresie - wyleczenie kobiety z potwornego bólu brzucha. Chora oświadczyła, że została uleczona, gdy Matka Teresa położyła medalion na jej żołądku.
Lekarze twierdzą jednak, że to nie medalion wyleczył kobietę, lecz podawane jej leki. W ocenie Watykanu, nieoczekiwany powrót kobiety do zdrowia był cudem. Larivee uzasadnia ten pośpiech Stolicy Apostolskiej "chęcią wzmocnienia Kościoła" w trudnym dla niego czasie.
Dobre strony "mitu" Matki Teresy
Naukowcy przyznają jednak, że "mit" Matki Teresy ma także swoją pozytywną stronę. Jak podkreślają, "niezwykły obraz" Matki Teresy przełożył się na inicjatywy humanitarne i szczere zaangażowanie ludzi w walkę z biedą.
- Ona zainspirowała prawdziwą walkę z cierpieniem i wykluczeniem, nie będąc przy tym wychwalaną przez media. Tak czy inaczej, media powinny relacjonować działalność błogosławionej w bardziej rzetelny sposób - ocenił Larivee.
Matka Teresa otrzymała także szereg nagród za swoją pracę na rzecz biednych. W 1971 roku papież Paweł VI przyznał jej nagrodę im. papieża Jana XXIII, a także wyróżnienie Pacem in Terris. Rozmaite odznaczenia państwowe nadały jej m.in. władze Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Kanady. Matka Teresa aż 18 razy zwyciężała w sondażu Gallupa na najbardziej podziwianą osobę na świecie, a w 1999 roku zajęła 1. miejsce na liście "Najbardziej podziwianych ludzi XX wieku".
Matka Teresa zmarła w 1997 roku w wieku 87 lat.
Zmarła, lecząc się w najlepszej i najdroższej klinice amerykańskiej gdzie sfinansował jej leczenie sam Papież JPII z pieniędzy przekazanych na to przez nią samą z datków całych Indii…
~fakty : Żaden ustrój ani żadna dyktatura nie
zgładziła tylu ludzi co kościół katolicki na przełomie dziejów. Hitler, Stalin i
cała reszta to pikuś a holokaust to kropla w morzu w porównaniu do tych
wszystkich zbrodni, jakich dopuścił się kościół w imię Chrystusa. Policzcie ile
w europie było ofiar świętej inkwizycji? Ile było ofiar posądzenia o heretyzm.?
Ile heretykami nie rzadko byli wielcy uczeni, których oskarżano o pakty z diabłem
i zmuszano do wyrzeczenia się swoich poglądów. Tak jak to było z Galileuszem.
Stopowano w ten sposób rozwój nauki. Ciemnota mas była kościołowi na rękę.. Ile
było ofiar spalenia na stosie czy ścięcia? Ile było ofiar podbojów kościoła i
krzewienia naszej wiary i kultury na innych kontynentach. Starano się
zaszczepić naszą wiarę ogniem i mieczem. T wszystko w imię religii. Imię miłości
do Boga.
~baj baju : Czy dozwolone są wątpliwości w obliczu
takiego posągu?
W Kalkucie spotyka się wielu wątpiących. Na przykład Samity, bezzębny trzydziestolatek żyjący w slumsach. To jeden z tych „ najbiedniejszych z biednych", którym Matka Teresa poświęciła swoje życie. Z plastikową torbą w garści stoi w kilometrowej kolejce na Park Street w Kalkucie. Ubodzy cierpliwie czekają, aż ludzie z organizacji charytatywnej włożą im do toreb trochę ryżu i papki z soczewicy. Samity nie dostaje jedzenia od zakonu Matki Teresy, ale od „ Assembly of God", amerykańskiej organizacji charytatywnej, która dzień w dzień rozdaje tu 18 000 posiłków. - „ Matka Teresa? — mówi Samity. — Od niej jeszcze niczego tu nie dostaliśmy. Zapytajcie w slumsach, czy ktoś dostał, choć raz, coś od tych sióstr. Nie znajdziecie prawie nikogo".
Również Pannalal Manik wątpi. — „ Nie rozumiem, dlaczego wy, wykształceni ludzie z Zachodu, zrobiliście z tej kobiety taką boginię". Manik urodził się przed około 56 laty w Rambagan, najstarszym, bo liczącym 300 lat, slumsie Kalkuty. To, czego dokonał Manik, można bez zastrzeżeń nazwać cudem. Pośrodku slumsu wybudował 16 budynków mieszkalnych — mieszkania dla 4000 osób. Pieniądze na materiały budowlane — po przeliczeniu 10 000 marek na każdy budynek — Manik wyżebrał od „ Misji Ramakrishna", największej organizacji charytatywnej w Indiach. Domy te mieszkańcy slumsu wybudowali sami. Cud, który stał się wzorem dla całych Indii. A Matka Teresa? — „ Trzy razy byłem u niej — mówi Manik. — Nie wysłuchała mnie ani razu. Każdy człowiek na świecie wie, że siostry mają bardzo dużo pieniędzy. Ale nikt nie wie, co z nimi robią".
W Kalkucie o biednych troszczy się około 200 organizacji charytatywnych. Misjonarki Miłości nie należą do największych z nich. To sprzeczne z wizerunkiem tego zakonu. Imię Matki Teresy było i jest związane z Kalkutą. Właśnie tu, wierzą protektorzy i admiratorzy laureatki Nagrody Nobla na całym świecie, zakon jest szczególnie aktywny w zwalczaniu biedy. — „ To wszystko kłamstwo" — mówi Aroup Chatterjee. Mieszkający w Londynie lekarz urodził się w Kalkucie i tam dorastał. Od lat Chstterjee pracuje nad książką na temat mitu Matki Teresy, rozmawia z biedakami w slumsach Kalkuty albo przeczesuje przemowy laureatki Nagrody Nobla. - „ Bez względu na to, co akurat sprawdzam, odkrywam same kłamstwa. Na przykład kłamstwo dotyczące szkoły. Matka Teresa często twierdziła, że prowadzi w Kalkucie szkołę dla ponad 5000 dzieci. 5000 dzieci? To musiałaby być ogromna szkoła, jedna z największych w Indiach. Każdy by ją znał. Ja jednak nie znalazłem ani szkoły, ani nikogo, kto by ją widział" — mówi Chatterjee.
W porównaniu z innymi działającymi w Kalkucie organizacjami charytatywnymi zakonnice z trzema paskami przodują głównie w dwóch dyscyplinach: są sławne na całym świecie i mają najwięcej pieniędzy. Ile dokładnie, tego nie wie nikt, siostry zawsze to okrywały tajemnicą. Indyjskie prawo zobowiązuje organizacje charytatywne do ujawniania swoich finansów. Zakon Matki Teresy ignoruje te przepisy. Czy odpowiedzialne za finanse ministerstwo w New Delhi zna te materiały, nie wiadomo? Na zapytanie STERN-a ministerstwo oświadczyło, że rząd zakwalifikował tę kwestię jako „tajną".
W Niemczech zakon ma sześć domów. Również tutaj finanse pozostają ściśle tajne. „ Nikogo to nie powinno obchodzić, jak wiele mamy pieniędzy. To znaczy oczywiście, jak niewiele" — mówi siostra Paulina, niemiecka szefowa. Do 1981 roku Maria Tingelhoff prowadziła honorowo, w czasie wolnym od pracy, księgowość zakonu w Niemczech. — „ W ciągu roku przychodziło w sumie ze trzy miliony" — przypomina sobie. Ale Matka Teresa nigdy do końca nie ufała świeckim pomocnikom. Dlatego od 1981 roku siostry same zajęły się zarządzaniem pieniędzmi. — „ Ile pieniędzy wpłynęło w późniejszych latach, nie wiem dokładnie, ale musiały to być sumy wielokrotnie większe" — ocenia pani Tingelhoff. — „ Matka Teresa była zawsze bardzo zadowolona z Niemców". Prawdopodobnie największe wpływy notuje dom „ Ducha Świętego" w nowojorskim Bronxie. Susan Shields służyła tam zakonowi w sumie dziewięć i pół roku jako siostra Virgin. — „ Spędzałyśmy większą część dnia na redagowaniu listów dziękczynnych do ofiarodawców i opracowywaniu czeków" — mówi. „ Każdej nocy prawie 25 sióstr musiało po kilka godzin wypisywać pokwitowania datków. Taśmowa robota: kilka sióstr pisało, inne nanosiły dochody na listy, wkładały listy w koperty albo sortowały czeki wartości od 5 do 100 000 dolarów. Ofiarodawcy często oddawali koperty z pieniędzmi w drzwiach. Przed Bożym Narodzeniem strumień datków regularnie występował z brzegów. Poczta przynosiła listy workami. Czeki wartości 50 000 dolarów nie były rzadkością" - przypomina sobie siostra Virgin. „ Pewnego roku na konto żyrowe w Nowym Jorku wpłynęło około 50 milionów dolarów, prawie 90 milionów marek, w jednym roku, w kraju, gdzie katolicy są mniejszością. Ile, zatem pieniędzy mogło spływać z całej Europy, ile z pozostałych kontynentów? Prawdopodobnie światowa fala współczucia wrzucała na konta zakonu, co najmniej 100 milionów dolarów rocznie. I to od wielu lat".
Podczas gdy wpływy pozostają tajne, wydatki są wręcz tajemnicze. Zakonowi niemalże nie udało się wydać większych sum. Utrzymywane przez zakonnice misje w Indiach są tak małe, że nawet miejscowym trudno je znaleźć. Najczęściej są to domy dla sióstr. Kosztownej pomocy, pochłaniającej duże środki, nie da się tutaj udzielać. Sióstr nic nie kosztuje nawet niewielka pomoc. To, co jest potrzebne do jej udzielenia, zakon otrzymuje zwykle wraz z datkami pieniężnymi. Lekarstwa lądują w skrzyniach na lotnisku, ofiarowany ryż, soczewica, olej i sól docierają do portu w Kalkucie w kontenerach. Podarowana odzież z Europy i Stanów Zjednoczonych nadchodzi w niewyobrażalnych ilościach. Na ulicznych targach Kalkuty handlarze sprzedają używane ubrania z metkami zachodnich firm w cenie 25 rupii (jedną markę) za sztukę. Niektórzy nawet zachęcają nabywców: „ Koszule od matek, spodnie od matek".
W przeciwieństwie do innych organizacji charytatywnych, Misjonarki Miłości nie topią w administracji praktycznie żadnych pieniędzy z datków, jest ona, bowiem bezpłatna. Około 4000 sióstr w 150 krajach tworzy najtańszy na świecie aparat administracyjny w porównaniu ze wszystkimi koncernami zarabiającymi miliony dolarów. Zobowiązane do bóstwa pracują bez zapłaty, wspomagane dodatkowo przez 300 000 wolontariuszy. Zgodnie z własnymi danymi, organizacja Matki Teresy utrzymuje około 500 placówek. Ale nawet w celu nabycia albo wynajęcia nieruchomości siostry nie muszą sięgać do książeczki oszczędnościowej (portfela).
W Kalkucie spotyka się wielu wątpiących. Na przykład Samity, bezzębny trzydziestolatek żyjący w slumsach. To jeden z tych „ najbiedniejszych z biednych", którym Matka Teresa poświęciła swoje życie. Z plastikową torbą w garści stoi w kilometrowej kolejce na Park Street w Kalkucie. Ubodzy cierpliwie czekają, aż ludzie z organizacji charytatywnej włożą im do toreb trochę ryżu i papki z soczewicy. Samity nie dostaje jedzenia od zakonu Matki Teresy, ale od „ Assembly of God", amerykańskiej organizacji charytatywnej, która dzień w dzień rozdaje tu 18 000 posiłków. - „ Matka Teresa? — mówi Samity. — Od niej jeszcze niczego tu nie dostaliśmy. Zapytajcie w slumsach, czy ktoś dostał, choć raz, coś od tych sióstr. Nie znajdziecie prawie nikogo".
Również Pannalal Manik wątpi. — „ Nie rozumiem, dlaczego wy, wykształceni ludzie z Zachodu, zrobiliście z tej kobiety taką boginię". Manik urodził się przed około 56 laty w Rambagan, najstarszym, bo liczącym 300 lat, slumsie Kalkuty. To, czego dokonał Manik, można bez zastrzeżeń nazwać cudem. Pośrodku slumsu wybudował 16 budynków mieszkalnych — mieszkania dla 4000 osób. Pieniądze na materiały budowlane — po przeliczeniu 10 000 marek na każdy budynek — Manik wyżebrał od „ Misji Ramakrishna", największej organizacji charytatywnej w Indiach. Domy te mieszkańcy slumsu wybudowali sami. Cud, który stał się wzorem dla całych Indii. A Matka Teresa? — „ Trzy razy byłem u niej — mówi Manik. — Nie wysłuchała mnie ani razu. Każdy człowiek na świecie wie, że siostry mają bardzo dużo pieniędzy. Ale nikt nie wie, co z nimi robią".
W Kalkucie o biednych troszczy się około 200 organizacji charytatywnych. Misjonarki Miłości nie należą do największych z nich. To sprzeczne z wizerunkiem tego zakonu. Imię Matki Teresy było i jest związane z Kalkutą. Właśnie tu, wierzą protektorzy i admiratorzy laureatki Nagrody Nobla na całym świecie, zakon jest szczególnie aktywny w zwalczaniu biedy. — „ To wszystko kłamstwo" — mówi Aroup Chatterjee. Mieszkający w Londynie lekarz urodził się w Kalkucie i tam dorastał. Od lat Chstterjee pracuje nad książką na temat mitu Matki Teresy, rozmawia z biedakami w slumsach Kalkuty albo przeczesuje przemowy laureatki Nagrody Nobla. - „ Bez względu na to, co akurat sprawdzam, odkrywam same kłamstwa. Na przykład kłamstwo dotyczące szkoły. Matka Teresa często twierdziła, że prowadzi w Kalkucie szkołę dla ponad 5000 dzieci. 5000 dzieci? To musiałaby być ogromna szkoła, jedna z największych w Indiach. Każdy by ją znał. Ja jednak nie znalazłem ani szkoły, ani nikogo, kto by ją widział" — mówi Chatterjee.
W porównaniu z innymi działającymi w Kalkucie organizacjami charytatywnymi zakonnice z trzema paskami przodują głównie w dwóch dyscyplinach: są sławne na całym świecie i mają najwięcej pieniędzy. Ile dokładnie, tego nie wie nikt, siostry zawsze to okrywały tajemnicą. Indyjskie prawo zobowiązuje organizacje charytatywne do ujawniania swoich finansów. Zakon Matki Teresy ignoruje te przepisy. Czy odpowiedzialne za finanse ministerstwo w New Delhi zna te materiały, nie wiadomo? Na zapytanie STERN-a ministerstwo oświadczyło, że rząd zakwalifikował tę kwestię jako „tajną".
W Niemczech zakon ma sześć domów. Również tutaj finanse pozostają ściśle tajne. „ Nikogo to nie powinno obchodzić, jak wiele mamy pieniędzy. To znaczy oczywiście, jak niewiele" — mówi siostra Paulina, niemiecka szefowa. Do 1981 roku Maria Tingelhoff prowadziła honorowo, w czasie wolnym od pracy, księgowość zakonu w Niemczech. — „ W ciągu roku przychodziło w sumie ze trzy miliony" — przypomina sobie. Ale Matka Teresa nigdy do końca nie ufała świeckim pomocnikom. Dlatego od 1981 roku siostry same zajęły się zarządzaniem pieniędzmi. — „ Ile pieniędzy wpłynęło w późniejszych latach, nie wiem dokładnie, ale musiały to być sumy wielokrotnie większe" — ocenia pani Tingelhoff. — „ Matka Teresa była zawsze bardzo zadowolona z Niemców". Prawdopodobnie największe wpływy notuje dom „ Ducha Świętego" w nowojorskim Bronxie. Susan Shields służyła tam zakonowi w sumie dziewięć i pół roku jako siostra Virgin. — „ Spędzałyśmy większą część dnia na redagowaniu listów dziękczynnych do ofiarodawców i opracowywaniu czeków" — mówi. „ Każdej nocy prawie 25 sióstr musiało po kilka godzin wypisywać pokwitowania datków. Taśmowa robota: kilka sióstr pisało, inne nanosiły dochody na listy, wkładały listy w koperty albo sortowały czeki wartości od 5 do 100 000 dolarów. Ofiarodawcy często oddawali koperty z pieniędzmi w drzwiach. Przed Bożym Narodzeniem strumień datków regularnie występował z brzegów. Poczta przynosiła listy workami. Czeki wartości 50 000 dolarów nie były rzadkością" - przypomina sobie siostra Virgin. „ Pewnego roku na konto żyrowe w Nowym Jorku wpłynęło około 50 milionów dolarów, prawie 90 milionów marek, w jednym roku, w kraju, gdzie katolicy są mniejszością. Ile, zatem pieniędzy mogło spływać z całej Europy, ile z pozostałych kontynentów? Prawdopodobnie światowa fala współczucia wrzucała na konta zakonu, co najmniej 100 milionów dolarów rocznie. I to od wielu lat".
Podczas gdy wpływy pozostają tajne, wydatki są wręcz tajemnicze. Zakonowi niemalże nie udało się wydać większych sum. Utrzymywane przez zakonnice misje w Indiach są tak małe, że nawet miejscowym trudno je znaleźć. Najczęściej są to domy dla sióstr. Kosztownej pomocy, pochłaniającej duże środki, nie da się tutaj udzielać. Sióstr nic nie kosztuje nawet niewielka pomoc. To, co jest potrzebne do jej udzielenia, zakon otrzymuje zwykle wraz z datkami pieniężnymi. Lekarstwa lądują w skrzyniach na lotnisku, ofiarowany ryż, soczewica, olej i sól docierają do portu w Kalkucie w kontenerach. Podarowana odzież z Europy i Stanów Zjednoczonych nadchodzi w niewyobrażalnych ilościach. Na ulicznych targach Kalkuty handlarze sprzedają używane ubrania z metkami zachodnich firm w cenie 25 rupii (jedną markę) za sztukę. Niektórzy nawet zachęcają nabywców: „ Koszule od matek, spodnie od matek".
W przeciwieństwie do innych organizacji charytatywnych, Misjonarki Miłości nie topią w administracji praktycznie żadnych pieniędzy z datków, jest ona, bowiem bezpłatna. Około 4000 sióstr w 150 krajach tworzy najtańszy na świecie aparat administracyjny w porównaniu ze wszystkimi koncernami zarabiającymi miliony dolarów. Zobowiązane do bóstwa pracują bez zapłaty, wspomagane dodatkowo przez 300 000 wolontariuszy. Zgodnie z własnymi danymi, organizacja Matki Teresy utrzymuje około 500 placówek. Ale nawet w celu nabycia albo wynajęcia nieruchomości siostry nie muszą sięgać do książeczki oszczędnościowej (portfela).
„ Matka zawsze mówiła: " Na to nie wydajemy pieniędzy" —
wspomina Sunita Kumar, jedna z najbogatszych kobiet w Kalkucie i prawdopodobnie
najbliższa zaufana Matki Teresy spoza zakonu. — „ Gdy Matka potrzebowała
jakiegoś domu, szła do właściciela, bez względu na to, czy było nim państwo,
czy prywatny człowiek, i pracowała nad nim tak długo, aż dostała dom za
darmo". Jej metoda okazała się skuteczna również w Niemczech. W marcu
poświęcono w Hamburgu „ Dom Betlejemski" — schronisko dla bezdomnych
kobiet. Pracują tam cztery Misjonarki Miłości. Skomplikowana architektonicznie
budowla kosztowała 2,5 miliona marek. Suma ta nie obciążyła majątku zakonu.
Pieniądze zbiera Hamburskie Stowarzyszenie Chrześcijan. Z Matką Teresą w herbie
miliony zapewne zbiorą się szybko.
To, że nigdy nie musi płacić, sama Matka Teresa uważała za prawo dane jej od Boga. Raz kupiła w Londynie prowiant na podróż za 500 funtów (1500 marek). Gdy już miała zapłacić w kasie, ta mała, sprawiająca wrażenie spokojnej, zakonnica pokazała swój bałkański temperament i krzyknęła: „ To dla służby Bogu". Srożyła się tak głośno i długo, aż pewien biznesmen w kolejce zapłacił również za nią. Anglia jest jednym z niewielu krajów, w którym siostry pozwalają władzom przynajmniej pobieżnie przejrzeć swoje księgi. Zakon w roku 1991 przyjął tutaj w przeliczeniu około 5,3 miliona marek. A wydatki? Około 360 000 marek, a zatem mniej niż 7 procent. Co stało się z olbrzymią resztą pieniędzy? Siostra Tersina, angielska szefowa, broni się: „ Tego niestety nie możemy powiedzieć".
Co kilka lat, jak wynika z danych angielskich władz część majątku przekazywana jest na konta zakonu w innych krajach. Ile, i do jakich krajów, nie podano. Jednym z odbiorców jest jednak zawsze Rzym. Stąd centralnie zarządza się majątkiem podatkowego koncernu, złożonym na koncie w banku watykańskim. Co dzieje się z pieniędzmi w banku watykańskim jest tak dalece tajne, że nawet dobry Bóg nie powinien się o tym dowiedzieć? Pewne jest jednak to, że placówki misyjne w biednych krajach nie korzystają z błogosławieństwa pieniędzy krajów bogatych. Kathryn Spink, oficjalna biografka Matki Teresy, pisze:, „ Gdy tylko siostry zorganizowały się w jakimś kraju, Matka Teresa zwykle wstrzymywała wszelkie finansowe wsparcie?. Placówki zakonu w rejonach cierpiących nędzę z zasady otrzymywały, więc co najwyżej krótkoterminową wstępną pomoc. Lwia część pieniędzy pozostaje w banku watykańskim.
STERN wielokrotnie prosił Misjonarki Miłości, zarówno na piśmie, jak też podczas wizyty w macierzystym domu misji w Kalkucie, o informacje dotyczące deponowania pieniędzy z datków. Zakon nigdy nie odpowiedział.
— „ Powinniście udać się do domu w Nowym Jorku, zrozumiecie wtedy, co dzieje się z datkami" — mówi Ewa Kołodziej. Polka była przez pięć lat misjonarką miłości. - „ W piwnicy, w noclegowni leżą cenne książki, biżuteria, złoto. Co się z nimi dzieje? Siostry je przyjmują, uśmiechają się i przechowują. Większość rzeczy walają się bezużytecznie przez cały czas". Podobnie rzecz ma się z milionami podarowanymi zakonowi. Susan Shields, niegdyś siostra Virgin, mówi: „ Pieniędzy tam się nie nadużywa, ogromnej większości się po prostu nie wydaje". Gdy w Etiopii panował głód, wspomina Shields, wiele czeków opatrzonych było wskazówką: dla głodujących w Etiopii. — „ Zapytałam raz siostrę, która była odpowiedzialna za konta: — Jest tak wiele czeków dla Etiopii. Mam zliczyć pieniądze, żebyśmy mogły je tam wysłać? Siostra odpowiedziała: — Nie, nie wysyłamy żadnych pieniędzy do Afryki. Więc kontynuowałam wypisywanie pokwitowań dla ofiarodawców: " Dla Etiopii".
To, że nigdy nie musi płacić, sama Matka Teresa uważała za prawo dane jej od Boga. Raz kupiła w Londynie prowiant na podróż za 500 funtów (1500 marek). Gdy już miała zapłacić w kasie, ta mała, sprawiająca wrażenie spokojnej, zakonnica pokazała swój bałkański temperament i krzyknęła: „ To dla służby Bogu". Srożyła się tak głośno i długo, aż pewien biznesmen w kolejce zapłacił również za nią. Anglia jest jednym z niewielu krajów, w którym siostry pozwalają władzom przynajmniej pobieżnie przejrzeć swoje księgi. Zakon w roku 1991 przyjął tutaj w przeliczeniu około 5,3 miliona marek. A wydatki? Około 360 000 marek, a zatem mniej niż 7 procent. Co stało się z olbrzymią resztą pieniędzy? Siostra Tersina, angielska szefowa, broni się: „ Tego niestety nie możemy powiedzieć".
Co kilka lat, jak wynika z danych angielskich władz część majątku przekazywana jest na konta zakonu w innych krajach. Ile, i do jakich krajów, nie podano. Jednym z odbiorców jest jednak zawsze Rzym. Stąd centralnie zarządza się majątkiem podatkowego koncernu, złożonym na koncie w banku watykańskim. Co dzieje się z pieniędzmi w banku watykańskim jest tak dalece tajne, że nawet dobry Bóg nie powinien się o tym dowiedzieć? Pewne jest jednak to, że placówki misyjne w biednych krajach nie korzystają z błogosławieństwa pieniędzy krajów bogatych. Kathryn Spink, oficjalna biografka Matki Teresy, pisze:, „ Gdy tylko siostry zorganizowały się w jakimś kraju, Matka Teresa zwykle wstrzymywała wszelkie finansowe wsparcie?. Placówki zakonu w rejonach cierpiących nędzę z zasady otrzymywały, więc co najwyżej krótkoterminową wstępną pomoc. Lwia część pieniędzy pozostaje w banku watykańskim.
STERN wielokrotnie prosił Misjonarki Miłości, zarówno na piśmie, jak też podczas wizyty w macierzystym domu misji w Kalkucie, o informacje dotyczące deponowania pieniędzy z datków. Zakon nigdy nie odpowiedział.
— „ Powinniście udać się do domu w Nowym Jorku, zrozumiecie wtedy, co dzieje się z datkami" — mówi Ewa Kołodziej. Polka była przez pięć lat misjonarką miłości. - „ W piwnicy, w noclegowni leżą cenne książki, biżuteria, złoto. Co się z nimi dzieje? Siostry je przyjmują, uśmiechają się i przechowują. Większość rzeczy walają się bezużytecznie przez cały czas". Podobnie rzecz ma się z milionami podarowanymi zakonowi. Susan Shields, niegdyś siostra Virgin, mówi: „ Pieniędzy tam się nie nadużywa, ogromnej większości się po prostu nie wydaje". Gdy w Etiopii panował głód, wspomina Shields, wiele czeków opatrzonych było wskazówką: dla głodujących w Etiopii. — „ Zapytałam raz siostrę, która była odpowiedzialna za konta: — Jest tak wiele czeków dla Etiopii. Mam zliczyć pieniądze, żebyśmy mogły je tam wysłać? Siostra odpowiedziała: — Nie, nie wysyłamy żadnych pieniędzy do Afryki. Więc kontynuowałam wypisywanie pokwitowań dla ofiarodawców: " Dla Etiopii".
~jan : Jak rozmawiałem w tym temacie z księżmi
katolickimi i proboszczami to jeden mi powiedzieli, że Pismo Święte jest
nieważne, lecz ważna jest tradycja katolicka. Jak im powiedziałem: „ To, po co
całujecie przed ludźmi Pismo Święte i je czytacie, oraz się na nie powołujecie,
oraz mówicie, że to jest Słowo Boże? „ - To już nie chcieli ze mną rozmawiać i
mnie wyrzucili z plebani. Ja następnie w trybie natychmiastowym się wypisałem z
kościoła Rzymsko – Watykańsko – katolickiego.
Prawda biblijna od Boga zawsze wyzwala…
Prawda biblijna od Boga zawsze wyzwala…
~inert : Za miliony dolarów, które przekazywała na
watykańskie konta, Wojtyła całował ja w główkę, a ten papież zrobił święta. Ludzie
umierali w męczarniach, a ta psychopatyczna kobieta, gdy umierała sama, kazała
się odwieźć do najlepszej kliniki w NY. Takich to "świętych" maja w
tym Watykanie. Zastanawia mnie jedynie, dlaczego przyznano jej Nagrodę Nobla,
za co? Czy nie sprawdzano jej kont, nie sprawdzano, w jakich warunkach umierają
ci biedacy? Ta "święta" potwierdza raz jeszcze, że za pieniądze kupi
się wszystko, poza śmiercią.
~jaro : No proszę, jakiś pacan usunął mój poprzedni
wpis. Przypomnę, więc, że Jezus nie uczynił nikogo świętym a jedynie kościół
narobił ich jak przysłowiowy "głupi klusek". Idiotyzmem są wszelkiego
rodzaju relikwie, bo jak można modlić się do kawałka kości. Jakim prawem
rozczłonkowuje się zwłoki??? Czy nie jest to bezczeszczenie zwłok???? Obecna
kanonizacja budzi wiele kontrowersji, bo jak wykazano zamiast wykorzystywać
pieniądze na pomoc i ulżenie chorym wysyłała je do kasy kościelnej, uważając,
że cierpienie uszlachetnia.
~n : Jednego nie rozumiem, skąd człowiek (papież i
inni kościelni) może wiedzieć, że Bóg chce, żeby dana osoba została święta, to
jest jakaś parodia, odczytują myśli Boga? Jeśli istnieje Bóg, to logicznym jest,
że to On decyduje o świętości danego człowieka, Dlatego my ludzie, tu na ziemi
nie wiemy, kto na prawdę jest świętym a kto nie. Powiem więcej, to jest
niesamowita pycha wobec Boga takie podejście do sprawy. Tym bardziej, że
duchowni nie żyją tak jak nauczał Chrystus, to wszystko zostało wypaczone,
dlaczego ludzie tego nie widza tylko ślepo brną w tą piekielną otchłań.
~ada : Matka złodziejka--pieniądze ofiarowane na
biedne dzieci w Kalkucie przekazywała do Watykanu. Jeszcze mówiła w odpowiedzi,
że źle robi: „Cierpienie biednych, głodnych dzieci uszlachetnia”!!! Sama latała
samolotami w biznes klasie a dzieci nie miały, co jeść pomimo milionów
ofiarowanych przez dobroczyńców. Nie zapominajmy, że papą był wtedy JPII!!!
Obłuda kościoła katolickiego nie zna granic!!!
Obłuda kościoła katolickiego nie zna granic!!!
~najlepszy biznes świata : Nic nie przebije pomysłu na dochodowy biznes
łebskich Żydów sprzed 2 tys. lat. Zainwestowali niewiele w przedsięwzięcie -
stajenka, trochę bydlątek, a marketing szeptany mieli za darmo. Obecnie jest to
wielki holding usługowo-finansowy z miliardem wiernych klientów na wszystkich
kontynentach. Nieświadomy klient (bo raczej niemowlę mało kuma, co się
wokół niego dzieje) już podczas chrztu daje możliwość zarobienia po raz
pierwszy holdingowi. Potem dojenie klienta trwa przez całe jego życie; komunia,
bierzmowanie, ślub, pogrzeb, a nawet po śmierci klienta firma wciąż na nim
przez długie lata zarabia (opłaty cmentarne). Gdy klient zacznie osiągać
dochody, holding upomni się o swoją należność; w Polsce jest to średnio 300 zł
haraczu rocznie na podstawie konkordatu Wojtyły (6 mld zł dotacji z budżetu :
20 mln podatników). I nawet jak klient wypisze się z holdingu, to i tak haracz
z jego podatków będzie przymusowo ściągany nadal - nie ma zmiłuj się. Czy
znacie lepszy biznes, w którym nie daje się żadnych gwarancji na spełnienie
obietnic [w tym przypadku o życiu wiecznym], biznes, który jest całkowicie poza
kontrolą fiskusa (zwolnienie z podatku dochodowego, od nieruchomości, od
darowizn, od zbiórek pieniężnych, od opłat celnych). Gdy zdarzy się jakiś
niezadowolony klient z kiepskiej jakości usługi (np. pracownik holdingu za
bardzo się zataczał przy ołtarzu podczas ślubu), to takiego namolnego klienta
odsyła się z reklamacją do tzw. Pana Boga, pod warunkiem, że klient sam sobie
ustali jego aktualny adres do korespondencji - co może okazać się jednak
trudnym zadaniem.
~Bronek : Następny
Bożek na ołtarze , Bóg jest jeden sprawiedliwy i nigdy nikogo na ziemi nie
zrobił świętym tylko kler Watykan i ciemna masa, wszyscy odpowiadamy przed
Bogiem a nie Bożkami tak jak Pismo ŚWIĘTE JEST JEDNO DLA WSZYSTKICH A NIE INNE
JEST DLA KLERU I WATYKANU, CZRNA MAFIO NIE WIESZ CO CZYNISZ DO KĄND
ZMIERZASZ , PIEKŁO JEST OTWARTE DLA WAS ZA KŁAMSTWO PYCHE I GRZECHY WASZE A NIE
NASZE .
~true of faith : Biblia wspomina o „świętych”, nigdzie jednak
nie nadmienia, że wierni czciciele Boga do któregoś z nich się modlili.
Dlaczego nie zawiera takiej wzmianki? W cytowanej już encyklopedii czytamy, że
dopiero „w III wieku [n.e.] Wyraźnie uznano skuteczność wstawiennictwa
świętych”. Ową naukę wprowadzono, więc jakieś 200 lat po śmierci
Chrystusa. Nie pochodzi ona ani od Jezusa, ani od natchnionych pisarzy, którzy
opisywali jego działalność. Dlaczego nie zachęcali do wzywania „świętych”?
Słowo Boże konsekwentnie uczy, że swoje prośby mamy kierować wyłącznie do Boga w imię Jezusa Chrystusa. On sam oznajmił: „Jam jest droga i prawda, i życie. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie” (Jana 14:6, Kowalski). To jednoznaczne stwierdzenie harmonizuje z jego pouczeniami zanotowanymi w Ewangelii według Mateusza 6:9-13. Wyjaśniając swym uczniom kwestię modlitwy, Jezus powiedział: „Macie, więc modlić się w ten sposób: ‚Nasz Ojcze w niebiosach, niech będzie uświęcone twoje imię” (Mateusza 6:9). Nie ulega, zatem wątpliwości, że swoje modlitwy mamy zanosić jedynie do niebiańskiego Ojca. Ta prawda opiera się na jednej z fundamentalnych zasad biblijnych.
Słowo Boże konsekwentnie uczy, że swoje prośby mamy kierować wyłącznie do Boga w imię Jezusa Chrystusa. On sam oznajmił: „Jam jest droga i prawda, i życie. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze mnie” (Jana 14:6, Kowalski). To jednoznaczne stwierdzenie harmonizuje z jego pouczeniami zanotowanymi w Ewangelii według Mateusza 6:9-13. Wyjaśniając swym uczniom kwestię modlitwy, Jezus powiedział: „Macie, więc modlić się w ten sposób: ‚Nasz Ojcze w niebiosach, niech będzie uświęcone twoje imię” (Mateusza 6:9). Nie ulega, zatem wątpliwości, że swoje modlitwy mamy zanosić jedynie do niebiańskiego Ojca. Ta prawda opiera się na jednej z fundamentalnych zasad biblijnych.
~bleeszek do ~jan: Zabawny kmiotku. Co
jeszcze zrobisz żeby zaistnieć na forum. Jesteś jak ten ślepy kret z twoimi przemyśleniami,
bo nawet sobie nie zdajesz sprawy, że biblia jest wykreowana przez właśnie KRK.
To zbiór Ewangelii, które są zaakceptowane przez KRK zaś inne Ewangelie są
wpisane w zbiór pism zakazanych. Biblia jest ogólnym kierunkiem dla
Chrześcijanina jednak w żaden sposób nie można stosować się do niej dosłownie,
co wie chyba każdy średnio inteligentny przedszkolak. Nie można, bo to pisma
sprzed tysięcy lat, napisane w różnych językach tłumaczone ( często są to
idiomy) i kierowane do ludzi inteligentnych mających pojęcie o czasach, kiedy
te pisma były tworzone.
Nie ma definicji bogaty i biedny ( bo zapewne o te określenia ci najbardziej chodzi) lub dobry i zły bez zastosowania filozofii ( często na bardzo wysokim poziomie ) bez zastosowania paradoksów które określają czasem bardzo skomplikowane relacje w sytuacjach skrajnych ( np zabijanie jest potępiane przez chrześcijan ale zabijanie w obronie już nie. A czym jest zabijanie w obronie morderców?)
Nie ma definicji bogaty i biedny ( bo zapewne o te określenia ci najbardziej chodzi) lub dobry i zły bez zastosowania filozofii ( często na bardzo wysokim poziomie ) bez zastosowania paradoksów które określają czasem bardzo skomplikowane relacje w sytuacjach skrajnych ( np zabijanie jest potępiane przez chrześcijan ale zabijanie w obronie już nie. A czym jest zabijanie w obronie morderców?)
~dd do ~jan: PC w ogóle rozmawiać z
fanatykami jakiejkolwiek sekty?? Bo jest legalna poprzez naciski państwowe? A
czy dziś poprzez naciski polityczne wiesz, że ślimak to ryba? Czy jednak w tym
temacie masz własny rozum? Tak samo z religia! Niewierzący nie dyskutuje o
religii z wierzącym, bo w pewnych niuansach się zgodzą, ale idąc dalej widzę,
że jest mur, bo wierzący w końcu powie: bóg tak chciał i koniec...Każda religia
to psychiczna i emocjonalna niewola!
~Baal : Religia katolicka to sekta nastawiona na
okradanie słabych na umyśle tumanów jak katole z wolski. Przykładem jest Rydzyk
ten bydlak co jest milionerem ale udaje żebraka. Wyłudzone złoto wysypuje się z
kieszeni. Nie ma bardziej pazernego bydlaka na pieniądz niż katolicki klecha.
~miecz i żelazny pręt to najlepsi
kaznodzieje : Franek też
kanonizował jezuitę Jose de Anchietę, który miał takie poglądy ====>
W 1555 roku wyraził nadzieję, że król portugalski zdecyduje „wysłać tutaj siłę zbrojną i liczne armie, które uporają się ze wszystkimi złoczyńcami stawiającymi opór głoszeniu Ewangelii i zaprzęgną ich do jarzma niewolnictwa, a uszanują tych, którzy przybliżą się do Chrystusa”. W innym piśmie stwierdził:
"Teraz uważamy, że bramy są otwarte dla nawrócenia się pogan w kapitanii São Vicente (dawna jednostka administracyjna Brazylii), jeśli Nasz Pan Bóg sprawi, że będą podbici. Dla tych ludzi nie ma lepszego kaznodziejstwa niż miecz i żelazny pręt. Tutaj, bardziej niż gdziekolwiek indziej trzeba przyjąć politykę przekonywania do wejścia." Źródło: Wikipedia
W 1555 roku wyraził nadzieję, że król portugalski zdecyduje „wysłać tutaj siłę zbrojną i liczne armie, które uporają się ze wszystkimi złoczyńcami stawiającymi opór głoszeniu Ewangelii i zaprzęgną ich do jarzma niewolnictwa, a uszanują tych, którzy przybliżą się do Chrystusa”. W innym piśmie stwierdził:
"Teraz uważamy, że bramy są otwarte dla nawrócenia się pogan w kapitanii São Vicente (dawna jednostka administracyjna Brazylii), jeśli Nasz Pan Bóg sprawi, że będą podbici. Dla tych ludzi nie ma lepszego kaznodziejstwa niż miecz i żelazny pręt. Tutaj, bardziej niż gdziekolwiek indziej trzeba przyjąć politykę przekonywania do wejścia." Źródło: Wikipedia
~brzydzę się KK : Jeżeli katolicy wybrali na świętą KOGOŚ
TAKIEGO, to ja nie mam więcej pytań. Świadczy to o tym, że zawsze wg nich
lepszy będzie ten człowiek który wypełnia skarbiec Watykanu, a nie ten, który
naprawdę niesie pomoc biednym i chorym. Czuję jeszcze większą pogardę dla KK
niż dotychczas, o ile to w ogóle możliwe.
~xy : Ostatnio mój znajomy miał problem z gejem
sukienkowym na pogrzebie swojej matki dał nierobowi 300 zł ale ten zażądał
więcej więc dołożył 200 dobrodziej dalej był niezadowolony znajomy mu
powiedział że w takim razie sam się pomodli nad grobem z rodziną wtedy pasożyt
niechętnie przystał na warunki i odwalił mszę byle szybciej się skończyła
tak w katolandzie funkcjonują te pasożyty nie wszystkie ale duża ich część.
~Nebogipfel do ~ziomek z Sudanu: On nie
odpowiada, ale; Ja pomagam, pomagałem i będę pomagać ludziom potrzebującym.
Serio, tak mam. Ale pomagam tylko tym, którzy tego rzeczywiście potrzebują i co
więcej rokują poprawę. Wyjaśnię. Jeśli widzę kogoś typu "kierowniku, daj
piątaka na bułkę" to nie daję. Jeśli ktoś, mimo, że się stara,
pracuje, ale coś mu nie idzie, ma jakiś plan, choćby wyjścia z alkoholizmu i
będzie go realizował - pomogę z całych sił. Mimo to uważam, że ktoś, kto
świadome wybiera zawód "pomagacza ubogim" nie jest i nie musi być z
tego powodu bohaterem i zostać świętym. To zwykłe, ludzkie odruchy. Przeciętny
zaś strażak więcej ludzi ratuje w ciągu swojej pracy zawodowej niż wszyscy
"święci" razem wzięci.
~aaa do ~thor(3): Nikomu nic nie narzucam, wyrażam jedynie swoje zdanie. Ba, to Ty usiłujesz mi zamknąć buzię i narzucić Twoje katolickie/protestanckie widzenie świata, zresztą każda religia ma w takim postępowaniu ogromne osiągnięcia. Przykłady są do bani, próbowałem Ci to wyjaśnić już wcześniej. Uczone pojęcia przeplatają się u Ciebie z kiepską argumentacją - nie znasz tematu a próbujesz robić się na znawcę. I nie zarzucaj mi żadnych zaburzeń - do tego trzeba być znawcą i poznać pacjenta, a nie przeczytać 3 komentarze na Onecie. Swoją drogą Teresa z Kalkuty to świetny materiał do badań dla psychiatrów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz